Brytyjczycy głowią się nad strefowymi cenami energii
Brytyjski rząd musi rozstrzygnąć toczącą się od ubiegłego roku dyskusję na temat podziału krajowego rynku energii na strefy cenowe. Rozwiązanie, które ma zniwelować problemy z bilansowaniem opartego w coraz większym stopniu na OZE systemu elektroenergetycznego, ma gorących zwolenników, jak i przeciwników - pisze "Financial Times".
Dziennik dla zilustrowania problemu opisuje sytuację z końca marca, gdy w Szkocji panowała bardzo wietrzna pogoda i operator sieci musiał ograniczać pracę położonych u jej brzegów morskich farm wiatrowych. Działanie, które jest konieczne dla bezpieczeństwa sieci jednocześnie powoduje konieczność wypłaty odszkodowań właścicielom farm.
W tym samym czasie wezwanie do zwiększonej produkcji otrzymywały elektrownie gazowe w południowo-wschodniej Anglii, aby zabezpieczyć tamtejszą część systemu elektroenergetycznego przed deficytem mocy. To forma stabilizowania sieci również wymaga dużych nakładów finansowych, którą finalnie odbiorcy energii pokrywają się swoich rachunkach za prąd.
Większość źródeł OZE, zwłaszcza wiatrowych, znajduje się na północy, a największe zapotrzebowanie na energię ma uprzemysłowione i mocno zurbanizowane południe kraju. Brak odpowiedniej infrastruktury przesyłowej powoduje jednak, iż całość produkowanej przez morskie wiatraki energii nie może zostać zagospodarowana.
W efekcie koszty stabilizowania brytyjskiej sieci systematycznie rosną i według prognoz operatora systemu przesyłowego w 2030 r. będzie kosztować już ok. 8 mld funtów.
Dlatego od ubiegłego roku trwa dyskusja nad podzieleniem kraju na strefy cenowe, aby zwiększyć wykorzystanie energii tam, gdzie jest ona produkowana. Takie rozwiązanie mogłoby przynajmniej częściowo obniżyć koszty bilansowania systemu, a także stanowić alternatywę na bardzo kosztownej, czasochłonnej i powodującej protesty społeczne budowy nowych sieci przesyłowych.
Wśród zwolenników takiego rozwiązania są głównie firmy handlujące energią, m.in. Octopus Energy, które wskazują je jako konieczne, aby dostosować rynek do miksu energetycznego w coraz większym stopniu opartego na OZE. Ich zdaniem tworzenie sygnałów cenowych to również sposób na obniżenie kosztów energii dla odbiorców.
Innego zdania są deweloperzy źródeł odnawialnych, którzy uważają, iż zwiększy to już i tak wysokie ryzyko inwestycyjne. Jako przykład wskazują przykład duńskiego koncernu Ørsted, który w tym miesiącu zrezygnował z budowy morskiej farmy wiatrowej na Morzu Północnym o mocy 2,4 GW.
Ponadto, ich zdaniem, strefy cenowe bardziej przyczynią się - poprzez wzrost ryzyka - do wyższych kosztów inwestycji niż do obniżenia cen energii dla klientów. Do pomysłu nie jest też przekonany przemysł energochłonny, który wskazuje, iż trudno jest przenieść hutę lub fabrykę w inną część kraju tylko po to, aby móc skorzystać z tańszego prądu.
W USA rusza nowa fala inwestycji w terminale LNG
Amerykańska branża LNG może w 2025 r. podjąć decyzje inwestycyjne ws. siedmiu projektów eksportowych skroplonego gazu. Nie zniechęca jej niepewność związana z wojną handlową prowadzoną przez Donalda Trumpa, która już rzutuje na wzrost kosztów inwestycji - analizuje Reuters.
Agencja wskazuje, iż łączne moce eksportowe planowanych terminali to blisko 94 mln ton LNG rocznie. Decyzja ws. pierwszego z nich, którego inwestorem jest Woodside Energy, zapadła pod koniec kwietnia. Powstanie on w Luizjanie i będzie mógł eksportować do 16,5 mln ton surowca rocznie.
Pięć z siedmiu projektów dotyczy rozbudowy istniejących obiektów. Pozostałe dwa to inwestycje typu "green field", o łącznej przepustowości 26 mln ton.
USA już są największym eksporterem LNG na świecie, a istniejące moce terminali wynoszą ponad 91 mln ton. Do 2030 r. te moce mogą się potroić, gdyż poza wskazanymi wcześniej siedmioma projektami w budowie znajdują się w tej chwili inwestycje obejmujące blisko 96 mln ton nowych mocy.
Donald Trump stawia sobie za cel zwiększenie sprzedaży amerykańskiego gazu. Dlatego jedną z jego pierwszych decyzji było cofnięcie ustanowionego przez Joe Bidena moratorium na wydawanie nowych pozwoleń na eksport LNG.
Reuters zwraca jednak uwagę, iż utrudnieniem dla inwestycji jest wojna handlowa, którą prowadzi Trump. Chodzi przede wszystkim o 25-procentowe cła na stal i aluminium, które w dużych ilościach są wykorzystywane do budowy terminali. Niektórzy analitycy oceniają, iż to może w przyszłości przełożyć się na ceny amerykańskiego LNG, co obniży jego konkurencyjność na globalnym rynku.
Niezależnie od ceł od 2021 r. niemal wszystkie projekty LNG w USA zmagały się z dużym wzrostem kosztów - niektóre choćby o jedną trzecią. Wpływ na to miały zakłócenia łańcuchów dostaw, inflacja, niedobory siły roboczej, a także wysokie stopy procentowe, podnoszące koszt finansowania inwestycji.
"Zielony Ład" kłuje w oczy Europejską Partię Ludową
Przedstawiciele centroprawicowej Europejskiej Partii Ludowej zażądali usunięcia wzmianek o "Zielonym Ładzie" ze sprawozdania Parlamentu Europejskiego na temat odporności UE na problemy wodne. Od tego uzależniali swoje poparcie dla dokumentu - informuje Politico.
Portal podkreśla, iż to, co kiedyś miało stać się politycznym dziedzictwem Ursuli von der Leyen, wywodzącej się z EPP szefowej KE, w tej chwili przez jej własną partię uważane jest za "toksyczne".
Temat jest ścisłe związany z protestami rolników, które w ubiegłym roku przetoczyły się przez Unię Europejską. Dotyczyły one zaostrzenia przepisów związanych z ochroną środowiska. Rolnictwo jest zarówno największym odbiorcą, jak i źródłem zanieczyszczeń wody w UE.
Cytowani przez portal przedstawiciele partii Renew Europe oraz Zielonych stwierdzili, iż EPP wysunęło żądanie usunięcia "Zielonego Ładu" podczas dyskusji nad raportem. Postulat ten popierali też europosłowie z partii znajdujących jeszcze bardziej na prawo niż EPP.
Sprawozdanie ma wpłynąć na przyszłą strategię odporności wodnej Komisji Europejskiej. Ma ona zawierać szeroko zakrojony plan ochrony zasobów wodnych przed suszami, zanieczyszczeniami i nadmiernym zużyciem.
Esther Herranz García, która reprezentowała EPP w pracach nad sprawozdaniem, przekazała Politico, iż "nie chodzi o rezygnację z Zielonego Ładu, ale o danie rolnikom więcej czasu w osiągnięcie jego celów, przy jednoczesnym zapewnieniu konkurencyjności sektora”.
W pierwotnym sprawozdaniu wzywano do „pełnego wdrożenia prawodawstwa Europejskiego Zielonego Ładu w celu zbudowania odpornej Europy, złagodzenia zmian klimatu, powstrzymania utraty różnorodności biologicznej i ograniczenia zużycia zasobów - w tym wody”.
Natomiast w zmienionej wersji usunięto wzmiankę o "Zielonym Ładzie" i podkreślono równoważenie celów środowiskowych z potrzebą „budowania odpornej i konkurencyjnej Europy, zapewnienia odpowiednich i regularnych zasobów wodnych dla rolnictwa oraz zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego i suwerenności w UE”.
"Centralne ogrzewanie" podbija nordyckie ciepłownictwo
Kraje nordyckie dzięki chłodnemu klimatowi i energetyce opartej o elektrownie wodne, jądrowe i wiatrowe - stanowią atrakcyjny rynek dla inwestycji w centra danych. Ich atutem jest także rozwinięta sieć ciepłownicza, która pozwala zagospodarować ciepło odpadowe z tych obiektów - podkreśla Bloomberg.
Chłodniejszy klimat państw nordyckich oznacza mniejsze zapotrzebowanie na wodę i energię do chłodzenia centrów danych, a sama energia należy do najtańszych w Europie. To przyciąga największe koncerny technologiczne.
Agencja wskazuje, iż w tej chwili największy na świecie projekt, który dotyczy odzysku ciepła z centrów danych, realizowany jest w Espoo, gdzie inwestuje Microsoft. Docelowo ma ono pokrywać 40 proc. zapotrzebowania na ciepło tego drugiego co do wielkości miasta w Finlandii.
Ciepło z centrów danych jest wykorzystywane też w kilku innych miastach w Finlandii i Szwecji, a ponadto zapowiadane są kolejne projekty. Zapotrzebowanie na centra danych dynamicznie rośnie wraz z rozwojem m.in. sztucznej inteligencji, więc spodziewane jest podtrzymanie trendu związanego z wykorzystaniem ciepła generowanego przez te energochłonne obiekty.
Realizowany w Espoo projekt zakłada, iż z letnia woda z centrum danych Microsoftu - o temperaturze od 25 do 35 stopni Celsjusza - posłuży za źródło dla pomp ciepła. Następne woda o temperaturze 86 stopni Celsjusza będzie jeszcze podgrzewana przez kotły elektrodowe do 115 stopni Celsjusza, po czym będzie trafiać do sieci ciepłowniczej.
Bloomberg podkreśla, iż sektor technologiczny postrzega zaangażowanie w ciepłownictwo zarówno jako sposób na dodatkowe źródło przychodów, ale także jako działanie zmniejszające negatywny wpływ centrów danych na środowisko. Wymagania w tym zakresie rosną.
Edward Galvin, założyciel firmy analitycznej DC Byte, ocenia, iż nowe prawo dotyczące efektywności energetycznej centrów danych w Niemczech prawdopodobnie będzie miało jeszcze większy wpływ niż przepisy UE. Przepisy te wymagają, aby większe centra danych otwierane od 2026 r. wykorzystywały 10 proc. ciepła odpadowego, podczas gdy te otwierane od 2028 r. będą miały zagospodarowywać 20 proc. Wcześniejszy cel na poziomie 30 proc. został złagodzony z powodu sprzeciwów ze strony branży.