Bardzo rzadko się zdarza, aby prezydent USA zajmował się gigantycznymi tablicami wypełnionymi liczbami w ogrodzie Białego Domu, niczym w teleturnieju. Nie wspominając o absurdalnym wzorze, którego zespół Donalda Trumpa najwyraźniej użył do obliczenia stawek podatkowych dla poszczególnych krajów. A dziennikarz finansowy James Surowiecki, który jako pierwszy zwrócił uwagę na tę formułę, nazwał ją „nadzwyczajną bzdurą”. Ale pomijając to, amerykański młot taryfowy pełen jest dziwnych szczegółów i nieścisłości.
Najwyraźniej nie przyglądałem się zbyt uważnie
Przykładowo, Stany Zjednoczone nałożyły również 10-procentowe cła na Terytorium Brytyjskie Oceanu Indyjskiego. Jasne, brzmi typowo brytyjsko. A oficjalnie jest ono administrowane z biura Wspólnoty Narodów w Londynie. Podnieśmy więc cła. Jedyny problem polega na tym, iż jedynym zamieszkanym miejscem na archipelagu jest baza lotnicza Diego Garcia, w której pracuje około 3000 brytyjskich i amerykańskich żołnierzy. Jak podają amerykańskie media, według CIA Factbook, najważniejszym produktem eksportowym archipelagu są ryby. Nikt jednak nie wie dokładnie, kto je łapie i kto je kupuje.
Podatek od pingwinów
Podobna sytuacja ma miejsce na Wyspach Heard i McDonalda na Oceanie Indyjskim. Jako iż są to terytoria zewnętrzne Australii, Trump nałożył na nie również 10-procentowe cła. Jednak nikt nie mieszka na wyspach, które w przypadku Wysp Heard są „w 80 procentach pokryte lodem”, a w przypadku Wysp McDonalda są „małe i skaliste”. Najwyżej kilka pingwinów. Wszelka aktywność gospodarcza zakończyła się w 1877 r., kiedy to podobno ustał handel olejem z fok, a ostatni mieszkańcy opuścili wyspy na oceanie między Antarktydą a Madagaskarem.
Chiny oburzone Tajwanem
Jednak ambasador Chin w USA najwyraźniej ma zupełnie inne problemy niż dwucyfrowe cła. Zamiast protestować przeciwko 32-procentowym cłom na towary chińskie na Platformie X, Xie Feng zwrócił uwagę na Tajwan, który pojawił się w tabeli Trumpa. Eksport tego kraju został również objęty 32-procentowym cłem, z wyjątkiem półprzewodników, których Stany Zjednoczone pilnie potrzebowały.
„Tajwan to chiński Tajwan” – napisał Xie Feng w środę na X, ponieważ Chiny oficjalnie przez cały czas uważają Tajwan za część Chin. Na reakcje nie trzeba było długo czekać: „Bracie, nie widziałeś komunikatu celnego?” napisał inny użytkownik. I drugie: „To nie jest adekwatny moment, człowieku”.
Gdzie jest logika?
Inne kraje miały trudności ze sposobem, w jaki Trump przeprowadzał obliczenia, pomijając już sam absurdalny wzór. Jednym z takich przykładów jest premier Australii Anthony Albanese (62).
Prezydent Trump mówił o wzajemnych taryfach celnych – powiedział Albanese. „Wzajemne cło wynosiłoby zero, a nie 10 procent” – podkreślił. W końcu USA i Australia mają umowę o wolnym handlu. Stany Zjednoczone mają nadwyżkę handlową w handlu z Australią na poziomie 2 do 1 dolara.
Ale Trumpa ta wołowina drażni. Na przykład, Stany Zjednoczone kupiły w zeszłym roku wołowinę za trzy miliardy dolarów, podczas gdy import surowej wołowiny do Australii jest najwyraźniej zakazany ze względów bezpieczeństwa biologicznego. Najwyraźniej ktoś nie wziął Trumpa pod uwagę.
Wszystkie sery
Producenci słynnego na całym świecie włoskiego sera Parmigiano Reggiano również mają problem z logiką Trumpa. Przecież – jak twierdzą – nie stanowią konkurencji dla USA. Ponieważ w USA w ogóle nie produkuje się parmezanu, a jedynie znacznie tańszy i przede wszystkim inny w smaku twardy ser.
A ponieważ Amerykanie płacą już ponad dwa razy więcej za prawdziwy parmezan niż za krajowy twardy ser. Istnieje prawdopodobieństwo, iż cena wzrośnie teraz jeszcze bardziej. Tak jak zrobił to w 2019 r., gdy Trump tymczasowo nałożył 25-procentowe cło na parmezan w trakcie swojej pierwszej kadencji – które później cofnął. Według stowarzyszenia choćby wówczas nie miało to negatywnego wpływu na eksport parmezanu. „Nakładanie ceł na produkty takie jak nasze jedynie podnosi ich cenę dla amerykańskich konsumentów”.
Kanadyjczycy, którzy muszą się mierzyć nie tylko z polityką taryfową Trumpa, ale także z fantazjami o przejęciu swojego amerykańskiego sąsiada, opracowali już listę produktów, do których zostaną zastosowane cła odwetowe. Wśród nich, jak niedawno odkryli przedsiębiorczy dziennikarze, znajdują się mięso manata i miotacze ognia. Nigdy nie wiadomo.