Coraz częściej można odnieść wrażenie, iż politycy Prawa i Sprawiedliwości żyją już tylko jednym marzeniem – szybkim powrotem do władzy. To marzenie nie ma jednak oparcia ani w faktach, ani w nastrojach społecznych.
PiS, zamiast odbudowywać zaufanie obywateli rzetelną pracą w opozycji, stawia na scenariusze rodem z politycznych bajek. Liczy, iż poprzez niedorzeczne intrygi i plotki uda się wzbudzić kryzys w obozie rządzącym i doprowadzić do upadku Donalda Tuska. Problem w tym, iż rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej – rząd trzyma się mocno, a notowania PiS wciąż balansują przy politycznym dnie.
Opozycja w demokratycznym państwie powinna pełnić funkcję kontrolną, punktować błędy rządzących i przedstawiać własne propozycje. Tymczasem PiS obrało inną drogę. Zamiast programów – plotki. Zamiast debat – intrygi. Zamiast konstruktywnej krytyki – coraz bardziej fantastyczne scenariusze o rychłym rozpadzie koalicji rządowej.
Politycy tej partii wciąż powtarzają, iż „koalicja nie przetrwa”, iż „Hołownia dogada się z PiS”, iż „Lewica odejdzie”. Te teorie krążą po prawicowych mediach, ale mijają się z rzeczywistością. Koalicja rządowa, choć niepozbawiona różnic, pokazuje zdolność do kompromisu i wspólnego działania – czego PiS przez osiem lat swoich rządów często nie potrafił.
Można zapytać: dlaczego PiS z taką desperacją czeka na potknięcie rządu? Odpowiedź jest prosta – bo nie ma nic do zaproponowania. Partia, która jeszcze niedawno kontrolowała niemal każdą instytucję w państwie, dziś jest intelektualnie wypalona. Nie słychać o nowych pomysłach gospodarczych, o innowacyjnych programach społecznych, o spójnej wizji przyszłości. Zamiast tego politycy PiS powtarzają mantrę: „Tusk upadnie, a my wrócimy”.
Ale polityka to nie hazard. To nie zakłady bukmacherskie o to, kto się potknie. To praca nad rozwiązaniami, które odpowiadają na realne problemy obywateli. PiS najwyraźniej o tym zapomniał.
Jeszcze bardziej niepokojący jest język, jakim posługuje się partia Jarosława Kaczyńskiego. Zamiast dyskusji – straszenie. Zamiast argumentów – oskarżenia o „zdradę narodową”, „zamach na Kościół” czy „niszczenie wspólnoty”. Retoryka oparta na lęku i pogardzie miała mobilizować elektorat, ale dziś działa coraz słabiej. Polacy są zmęczeni krzykiem i permanentnym konfliktem. Coraz więcej osób szuka normalności w polityce, a nie wiecznej awantury.
Wystarczy spojrzeć na sondaże. Od miesięcy Prawo i Sprawiedliwość nie potrafi odbić się od dna. Notowania partii utrzymują się na poziomie, który uniemożliwia samodzielne rządzenie, a potencjalni koalicjanci albo odcinają się od PiS, albo nie mają wystarczającego poparcia, by zapewnić większość. Marzenia o szybkim powrocie do władzy to więc iluzja – i politycy PiS doskonale o tym wiedzą. Dlatego właśnie uciekają w intrygi, licząc, iż los sam im pomoże.
Paradoks polega na tym, iż im więcej PiS mówi o „rychłym rozpadzie rządu”, tym bardziej ten rząd pokazuje jedność. Premier Tusk, Hołownia, Kosiniak-Kamysz i liderzy Lewicy zdają sobie sprawę, iż wspólnym przeciwnikiem jest właśnie dawny obóz władzy. Dlatego potrafią osiągać kompromisy – czasem trudne, ale skuteczne. I właśnie to różni ich od PiS: świadomość, iż polityka wymaga dialogu, a nie dyktatu.
PiS znalazł się w politycznej pułapce. Z jednej strony wie, iż sam nie ma potencjału do odbudowy większości. Z drugiej – nie potrafi odnaleźć się w roli opozycji. Dlatego jedyne, co pozostaje, to karmienie własnego elektoratu wizją rychłego upadku Tuska. Ale ta wizja nie ma potwierdzenia w faktach.
Polacy oczekują normalności, stabilności i rozwiązywania problemów dnia codziennego – od cen mieszkań po ochronę zdrowia. Intrygi PiS ani tych problemów nie rozwiążą, ani nie przekonają społeczeństwa, iż warto zaufać tej partii po raz kolejny.
PiS przez lata przyzwyczaił się do myśli, iż władza mu się należy. Dziś trudno pogodzić się z rzeczywistością, w której to obywatele wybrali inaczej. Dlatego partia ta brnie w coraz bardziej desperackie opowieści o rozpadzie koalicji i powrocie do steru państwa.
Ale polityka nie znosi próżni. jeżeli PiS nie potrafi przedstawić poważnych propozycji i odbudować zaufania, to pozostanie partią sfrustrowaną, skazaną na opowiadanie bajek o własnym triumfalnym powrocie. A wyborcy – jak pokazują sondaże – coraz wyraźniej wolą patrzeć w przyszłość bez PiS niż cofać się do przeszłości.