Zaczęło się niewinnie. Donald Tusk wrzucił do mediów społecznościowych zdjęcie, jak je zupę. Z opisu wynika, iż to szczawiowa ugotowana przez jego żonę Małgorzatę i iż przywiózł ją sobie na Śląsk w słoiku. A je ją w gabinecie wojewody we Wrocławiu. Zdjęcie jak zdjęcie. Ale z centrali PiS najwidoczniej przyszedł rozkaz, by krytykować.
Efekt jest taki, iż w mediach społecznościowych zaroiło się od niemal identycznych wpisów polityków i sympatyków PiS oraz mediów otwarcie kibicujących partii Kaczyńskiego. Wszyscy mają za złe Tuskowi, iż tu powódź, a on sobie zupę zajada. Ludzie tracą dobytek życia, a Tusk ośmiela się jeść.
A, i jeszcze na palcu nie ma obrączki, no i jak ta zupa dotarła z Sopotu do Wrocławia, pewnie mu samolotem dowieźli. Albo pewnie policyjny blackhawk poleciał specjalnie do Sopotu i przywiózł Tuskowi zupę do Wrocławia.
"[...] Szkoda, iż ludzie nie są dla niego na pierwszym planie. Nie wiem czy zupa smaczna, ale niedobrze się robi patrząc na ten pic i pijar" – napisał na portalu X Zbigniew Bogucki, poseł PiS, jeden z domniemanych kandydatów PiS na prezydenta. Uwaga, w tym i pozostałych wpisach zachowaliśmy oryginalną pisownię.
"Męczennik na którego nie zasługujemy wrzuca zdjęcie, bo je zupę, a ludzie stoją w kolejce po wodę. PR powodziowy. Dno" – stwierdził Dominik Tarczyński, eurodeputowany PiS.
"Sprawczość w sytuacji kryzysu a nie zupa od Gosi. Politycznie nie utopi się w łyżce zupy, ale to taki sygnał małej wrażliwości społecznej (udawana empatia, kiedy ludzie stracili dobytek, miejsca pracy)" – ocenił były szef Rządowego Centrum Analiz, Norbert Maliszewski.
"Ten człowiek chyba kpi. Ludzie, którzy stracili swoje domy, pewnie są przeszczęśliwi, iż premier ma zupkę prawie jak w domu" – napisał Radosław Fogiel, poseł PiS.
"Ludzie stracili dorobek życia przez powódź, a premier wrzuca zdjęcie, iż je zupę" – zwrócił uwagę Marcin Dobski, pracownik TV Republika, znany z tropienia cen butów i odzieży polityków nowej władzy.
Hejt na zupę Tuska. Efekt? Odwrotny do zamierzonego
Skala otwartego hejtu, jaki wylał się na premiera za zjedzenie zupy, może zaskakiwać. Niemal każdy polityk PiS poczuł się w obowiązku skrytykować Tuska i przyczepić się do szczawiowej jego żony.
Ta zorganizowana akcja przyniosła jednak zaskakujący skutek. Pod wieloma wpisami "prawicowców" pojawiają się zarzuty o szczucie i czepianie się spraw nieistotnych. Są też porównania do Andrzeja Dudy, który w trakcie powodzi organizował dożynki.
Inni przypominają akcję prawicowych polityków, którzy fotografowali się nad talerzami pełnymi mięsa, przekonując, iż niedługo będzie można jeść tylko robaki.
Trzeba przyznać, iż akcja z zupą Tuska wygląda dość absurdalnie i tak naprawdę nie wiadomo, co krytycy mu zarzucają. Facet je przywiezioną w słoiku zupę od żony, w cudzym gabinecie, na terenie powodziowym. Żaden to luksus. Każdy je, ludzie na wałach też jedzą, bo muszą mieć siły. Wygląda to po prostu na czepianie się.
Zwraca na to uwagę choćby wielu przeciwników Tuska. Podkreślają, iż jest go za co krytykować, ale piętnowanie go za jedzenie zupy jest przegięciem.