"Piątka Romanowskiego", czyli absurd goni absurd. Nie dajcie się nabrać na jego słowa

17 godzin temu
Wyobraźcie sobie, iż osoba z jedenastoma zarzutami na koncie ucieka ze swojego kraju. Po czym oświadcza, iż oczywiście – łaskawie wróci, ale tylko wtedy, gdy politycy spełnią jego żądania. Nierealne? W Polsce, pod koniec 2024 roku, stało się to faktem. Marcin Romanowski wcale nie zamierza jednak wracać z Węgier. W jego absurdalnym liście chodzi o coś zupełnie innego.


Udział w zorganizowanej grupie przestępczej, ustawianie konkursów na pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości, przekroczenie uprawnień, przywłaszczenie mienia w kwocie ponad 107 mln zł. To najcięższe z jedenastu zarzutów, jakie śledczy przedstawili Marcinowi Romanowskiemu.

Prokuratura nie wyklucza jednak rozszerzenia zarzutów o siedem kolejnych. Jak poinformował w ubiegłym tygodniu prokurator krajowy Dariusz Korneluk, chodzi o "bardzo poważne przestępstwa natury kryminalnej związane z wydatkowaniem w sposób przestępczy środków z Funduszu Sprawiedliwości".

"Piątka Romanowskiego", czyli poseł PiS stawia absurdalne warunki Polsce


Tymczasem polityk Solidarnej Polski, następnie Suwerennej Polski, a w tej chwili Prawa i Sprawiedliwości, a także były wiceminister sprawiedliwości, który bezpośrednio nadzorował to, jak działał Fundusz Sprawiedliwości, siedzi spokojnie na Węgrzech. Zdążył już choćby udzielić wywiadu telewizji braci Karnowskich.

I na razie nic nie wskazuje na to, iż trafi do aresztu w Polsce.

Prawa strona już pokrzykuje, iż poseł PiS został "uchodźcą politycznym". Fakt jednak jest taki, iż Marcin Romanowski uciekł pod skrzydła Viktora Orbána przed polskim wymiarem sprawiedliwości. Mimo iż jeszcze w lipcu zapewniał publicznie, iż "nie zamierza destabilizować żadnego postępowania, uciekać ani mdleć".

Tamte jego słowa okazały się wydmuszką, podobnie jak jego ostatni list otwarty z żądaniami skierowanymi do ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Adama Bodnara.

Dalszy ciąg artykułu pod naszą zbiórką – pomóżcie seniorom razem z nami!


Poszukiwany listem gończym poseł PiS oznajmił bowiem, iż "zobowiązuje się wrócić do Polski w 6 godzin", jeżeli władza spełni pięć warunków. Nie można napisać, iż to żądania Romanowskiego, bo polityk tego listu nie napisał sam. To znaczy może i napisał, ale główne tezy wyszły spod palca kogoś innego. Z pomocą ruszyła mu cała machina z Nowogrodzkiej.

Romanowski żąda:


opublikowania wszystkich wyroków Trybunału Konstytucyjnego, które – według niego – są od miesięcy blokowane przez premiera Donalda Tuska,

uznawania i stosowania się bez wyjątku do wszystkich orzeczeń Sądu Najwyższego,

przywrócenia nielegalnie odwołanych prezesów sądów, poczynając od Sądu Apelacyjnego i Okręgowego w Warszawie,

zakończenia nielegalnych manipulacji w losowaniu sędziów do orzekania w sprawach karnych,

zakończenia bezprawnej blokady wykonywania obowiązków przez prokuratora krajowego Dariusza Barskiego, który nielegalnie został pozbawiony swojej funkcji oraz przywrócenia nielegalnie odwołanych szefów prokuratur, poczynając od prokuratur regionalnych i okręgowych.


Warunki, jakie poseł Romanowski stawia w swoim liście opublikowanym w serwisie X, nie mają absolutnie nic wspólnego z jego sprawą, czyli prokuratorskimi zarzutami dotyczącymi m.in. ustawiania przetargów w Funduszu Sprawiedliwości.

To tak samo, jakby podobne warunki w liście otwartym stawiał polskim politykom Paweł Sz., zbiegły na Dominikanę właściciel marki Red is Bad, który ma zarzuty dotyczące zamówień publicznych. Albo Sebastian M., który według śledczych zabił swoim BMW trzyosobową rodzinę na autostradzie A1 i postanowił poszukać schronienia w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Każdy by się wtedy popukał w czoło.

Poseł Romanowski to uciekinier – taki sam jak Paweł Sz., Sebastian M. albo były sędzia Tomasz Szmyt, który znalazł schronienie na Białorusi u Alaksandra Łukaszenki. Poseł Romanowski zachował się podobnie, jak byli posłowie PiS Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik, którzy blisko rok temu próbowali schować się przed wymiarem sprawiedliwości w Pałacu Prezydenckim, którego rezydentem jest Andrzej Duda.

Romanowski wcale nie zamierza wracać z Węgier do Polski


O winie Romanowskiego nikt nie przesądza, bo – choć politycy PiS i ich zwolennicy twierdzą inaczej – istnieje w Polsce zasada domniemania niewinności, ale jego żądania są żenujące i ośmieszają nasz kraj na arenie międzynarodowej. A pamiętacie, co w 2016 roku powiedział ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, kiedy został jednocześnie prokuratorem generalnym?

"Uczciwi nie mają się czego bać" – stwierdził Ziobro. Jego słowa brzmią dziś nader ironicznie, gdy jego były podwładny próbuje różnych fikołków prawnych, aby uniknąć spotkania z polskim wymiarem sprawiedliwości. Hasło Ziobry, które miało oznaczać transparentność i zasadę równości wobec prawa dla wszystkich obywateli, okazało się być – nie pierwszy raz – pustym frazesem. Ot, propaganda kontra rzeczywistość.

"Piątka Romanowskiego" to narracja PiS w sprawie działań rządu Koalicji 15 października. Ten "list otwarty" ma charakter jedynie medialny i polityczny, bo wiadomo, iż żadne z tych żądań nie zostanie spełnione. A Romanowski ukazuje się w jednej tylko roli – będąc na uchodźstwie, stara się pomóc swoim partyjnym kolegom. Tyle kosztuje pomoc w uzyskaniu azylu na Węgrzech (bo chyba nikt nie uważa, iż sam sobie go załatwił?).

Tyle iż o ile ktoś ucieka, musi mieć powód – tak stwierdzi każdy, kto myśli racjonalnie. Romanowski przedstawia jeden oficjalny powód swojej ucieczki: brak praworządności w naszym kraju. I twardy elektorat PiS będzie przez cały czas stał za nim murem. Choć nie wszyscy.

W sprawie ucieczki byłego wiceministra wypowiedzieli się już także Polacy. W sondażu IBRiS dla Radia ZET blisko 70 proc. ankietowanych negatywnie oceniło decyzję Romanowskiego. Czyli uznało, iż dezercja na Węgry to poniekąd przyznanie się do winy. Pozytywną opinię w tej kwestii wyraziło zaledwie 12,9 proc. respondentów. Wymowne są także wyniki wśród wyborców PiS: 37 proc. zwolenników partii ucieczkę Romanowskiego ocenia jako złą, 26 proc. stwierdziło, iż był to dobry ruch, a 36 proc. nie ma zdania w tej sprawie.

Nie dajcie się nabrać na kolejne deklaracje Marcina Romanowskiego. Poseł PiS jest tak samo szczery w swoich słowach, jak wtedy, kiedy obiecywał, iż nigdy nie ucieknie z kraju.

Idź do oryginalnego materiału