- W niedzielę na Białorusi odbędzie się zorganizowane przez reżim głosowanie, w którym rządzący od 31 lat Aleksander Łukaszenko zamierza sięgnąć po siódmą kadencję rządów
- Opozycja nazywa to głosowanie „bez-wyborami” – bo nie ma w nim realnych oponentów ani szans na demokratyczny proces wyborczy
- Zdaniem Pawła Łatuszki, niedzielne „bez-wybory” to operacja specjalna organizowana przez białoruskie KGB i osobiście zatwierdzona przez Łukaszenkę, a wynik tego głosowania jest już z góry ustalony
- W kraju panuje atmosfera strachu i terroru. Każdego dnia mają miejsce zatrzymania i skazania. Czy da się stwierdzić, iż w takiej atmosferze można zorganizować wybory? […]. prawdopodobny wynik jaki „napisze sobie” Łukaszenko to ok. 88 proc., „czyli o 1 pkt proc. więcej niż Putin”
- Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu
Łatuszka w piątek w Studiu PAP stwierdził, iż niedzielne „bez-wybory” to operacja specjalna organizowana przez białoruskie KGB i osobiście zatwierdzona przez Łukaszenkę, a wynik tego głosowania jest już z góry ustalony. Podkreślił, iż nie można mówić o wyborach w sytuacji w której wszyscy byli kandydaci na prezydenta w wyborach z 2020 r. wraz z tysiącami więźniów politycznych siedzą w więzieniach, zlikwidowane są wszystkie opozycyjne partie i niezależne media.
Wiceszef Zjednoczonego Gabinetu Przejściowego Białorusi zaznaczył, iż nie należy spodziewać się protestów czy innych przejawów społecznego sprzeciwu, które miały miejsce po ogłoszeniu wyników wyborów w 2020 r., bo w obecnych warunkach „to jest samobójstwo”. — Nawet nie apelujemy do ludzi, by wyszli na ulice, bo to prosta droga do więzienia — dodał.
— Łukaszenko zmienił ustawodawstwo, statut wojskowy, który daje żołnierzom prawo strzelać do ludzi bez ponoszenia odpowiedzialności karnej. (…) W kraju panuje atmosfera strachu i terroru. Każdego dnia mają miejsce zatrzymania i skazania. Czy da się stwierdzić, iż w takiej atmosferze można zorganizować wybory? — powiedział.
Choć formalnie w „bez-wyborach” startuje pięciu kandydatów, to — jak podkreśla Łatuszka — to liderzy proreżimowych partii i ludzie kontrolowani przez białoruskie KGB, a prawdopodobny wynik jaki „napisze sobie” Łukaszenko to ok. 88 proc., „czyli o 1 pkt proc. więcej niż Putin”.
Propaganda, aresztowania i sfingowane sprawy karne. Białorusini wyszli na ulice
W 2020 r., pomimo wyeliminowania poprzez aresztowania i sfingowane sprawy karne głównych pretendentów po stronie opozycji – Siarhieja Cichanouskiego i Wiktara Babaryki (dzisiaj odsiadują wyroki), wybory stały się okazją do zademonstrowania masowego protestu przeciwko Łukaszence.
Pięć lat temu Łukaszenko, zdaniem ekspertów – nie doceniając skali niezadowolenia społecznego, dopuścił do wyborów Swiatłanę Cichanouską. Propaganda nazywała ją „kurą domową” i „kotletową wróżką”, próbując ośmieszać w oczach wyborców. Pomimo tego, według opozycji i niezależnych podliczeń (realne wyniki nigdy nie były ujawnione), to właśnie Cichanouska wygrała wybory, a po tym, gdy Łukaszenka został ogłoszony zwycięzcą z wynikiem 81 proc., Białorusini masowo wyszli na ulicę.
Zachód nie uznaje Aleksandra Łukaszenki. „Represje stale trwają”
Brutalne tłumienie protestów i gwałtowne fale represji politycznych, które były bezprecedensowe choćby dla Białorusi, doprowadziły do zniszczenia lub emigracji opozycji politycznej, mediów, organizacji i aktywistów społecznych, a do więzień wpędziły tysiące ludzi. Po pięciu latach, jak informują obrońcy praw człowieka, represje stale trwają, a w więzieniach „za politykę” przebywa w tej chwili 1256 osób (co jednak nie jest pełną liczbą).
W 2020 r. kraje zachodnie podjęły decyzję o nieuznaniu ogłoszonych oficjalnie wyników wyborów, a Łukaszenko nie jest od tego czasu uznawany za prawowitą głowę państwa. Zachód utrzymuje kontakty z białoruską opozycją na emigracji, jednak jej realny wpływ i przełożenie na sytuację na Białorusi są znikome.