Olga Semeniuk-Patkowska, była wiceszefowa resortu rozwoju, postanowiła zadać kłam powszechnemu przekonaniu, iż polityk w trakcie kampanii musi się stresować, spieszyć i martwić o wynik wyborów. Okazuje się, iż można było inaczej. Zamiast tracić nerwy, Semeniuk-Patkowska zorganizowała sobie swoisty “maraton delegacyjny”, który – przypadkiem lub nie – zbiegł się z intensywną kampanią wyborczą w jej okręgu, czyli Olsztynie i okolicach.
Ile trwała jej “praca w terenie”? 46 dni. Tak, dobrze czytacie – prawie półtora miesiąca, podczas których pani Olga zaszczycała Olsztyn swoją obecnością. Co ciekawe, jej najdłuższa delegacja trwała nieprzerwanie 24 dni – od 20 września aż do… dnia wyborów, 15 października. Czy to nie fascynujący zbieg okoliczności? Widocznie niektórym los sprzyja bardziej niż innym.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Jednak najciekawszym elementem tej opowieści jest to, iż wszystkie te przygody opłaciliśmy my, podatnicy. Rachunek? 13 tysięcy 728 złotych. A to tylko za noclegi! Zastanawiać się można, czy w międzyczasie było to jedyne “delegacyjne” wydatki – może jeszcze lokalne przysmaki i koszty transportu, bo przecież nie byle jaką dietę trzeba mieć w trakcie wyborczych bojów.
Polityczne tournée Semeniuk-Patkowskiej przypomina nieco reality show – niby człowiek pracuje, ale w rzeczywistości cieszy się z okazji do długiego pobytu w swoim okręgu, a w dodatku wszystko na koszt nas, podatników. Czy wyborcy z Olsztyna poczuli się z tego powodu szczególnie docenieni? Być może tak. Jednak ci, którzy fundowali ten wyjazd, mogą mieć odrobinę więcej wątpliwości.
Zamiast skoncentrować się na pracy w resorcie, pani wiceminister postanowiła “rozwinąć” swoją obecność tam, gdzie wyborcze słupki rosną najlepiej – w okręgu wyborczym.
Patologia pełną gębą.