Paryż należy do miast wyjątkowo aktywnych w kwestiach regulacji ruchu ulicznego i sposobów przemieszczania się mieszkańców oraz odwiedzających. W ostatnich latach szerokim echem odbiły się inicjatywy takie jak obniżanie limitów prędkości, walka z hulajnogami elektrycznymi, wprowadzanie wyższych opłat dla SUV-ów czy zamykanie kolejnych ulic dla aut osobowych.
Z tego powodu rządzącą miastem Anne Hidalgo nazywa się czasem postrachem „samochodziarzy” lub „ekoterrorystką”. Ostatnie wydarzenia pokazują jednak, iż choćby w „antysamochodowym” Paryżu piesi i rowerzyści wciąż nie są bezpieczni, co częściowo obciąża miasto, ale także zwraca uwagę na zaniedbania państwa.
Jeszcze jedna śmierć na drodze
Boleśnie ukazała to śmierć Paula Varry’ego. Młody rowerzysta w połowie października zginął w wyniku zderzenia z samochodem, które trudno uznać za wypadek. Próbujący ominąć korek kierowca zjechał na ścieżkę rowerową i pokonawszy w ten sposób dwieście metrów, napotkał Varry’ego, przejeżdżając po jego stopie. Rowerzysta uderzył kilkakrotnie w maskę samochodu, a po uwolnieniu nogi odstawił rower i próbował podejść do okna SUV-a, wyrażając swoje oburzenie.
Kierowca, zamiast przeprosić lub odjechać w bezpieczny sposób, wycelował koła w stronę pieszego i wcisnął pedał gazu. Varry zginął na miejscu, a sprawca niedługo potem trafił przed oblicze prokuratury, gdzie postawiono mu zarzut morderstwa. Adwokat oskarżonego twierdzi, iż jego klient nie zabił rowerzysty celowo, ale „stracił kontrolę nad pojazdem w stresującej sytuacji konfliktowej, z której próbował się wyswobodzić”. Takie wyjaśnienie nie pokrywa się z nagraniami kamer oraz relacjami licznych świadków i nie uspokoiło zbulwersowanych tragedią Francuzów.
Dodatkowym źródłem frustracji jest fakt, iż zginęła osoba działająca na rzecz poprawy bezpieczeństwa na drogach. Varry należał bowiem do stowarzyszenia Paris en Selle, walczącego o prawa cyklistów i pieszych w stolicy Francji. W związku z tym śmierć aktywisty tym bardziej zwróciła uwagę na zagrożenia, z jakimi każdego dnia spotykają się uczestnicy ruchu, którzy nie korzystają z samochodów.
Państwo łagodne dla piratów drogowych
Jak wyjaśnia Bartosz Teleńczuk, członek stowarzyszenia, tragedia dotknęła ludzi w sposób bardzo osobisty, ponieważ w ciągu wydarzeń do niej prowadzących dostrzegli wiele dobrze im znanych zachowań – wpychanie się samochodów na chodniki i ścieżki, nadużywanie klaksonu, wyprzedzanie rowerzystów bez zachowania dystansu, a czasem choćby celowe spychanie ich z jezdni. Umyślne przejechanie Varry’ego to sytuacja skrajna, ale agresja kierowców stanowi problem powszechny.
W demonstracjach w Paryżu i innych francuskich miastach uczestniczyły tysiące ludzi, protestując przeciwko „zmotoryzowanej przemocy”, a także niewystarczającej dbałości władz o bezpieczeństwo pieszych i rowerzystów. Co roku we Francji ginie ponad dwustu spośród tych ostatnich, z zauważalną tendencją wzrostową. Gdy po śmierci Paula Varry’ego stowarzyszenie Paris en Selle poprosiło o nadsyłanie świadectw niebezpiecznych doświadczeń drogowych, zostało zalane opisami zajść, które również mogły mieć tragiczny finał.
Wymieniając główne problemy rowerzystów, Teleńczuk wspomina między innymi o tym, iż policja często banalizuje ich skargi, odmawiając przyjmowania zgłoszeń, gdy złamanie prawa przez kierowcę nie doprowadziło do wypadku, lub nie podejmując realnych działań, jeżeli już formalnie rozpocznie postępowanie. To tworzy atmosferę bezkarności, która zachęca kierowców do agresywnych zachowań i postępowania, jak gdyby przestrzeń miejska należała wyłącznie do nich, a obowiązkiem wszystkich pozostałych uczestników ruchu było ustąpienie pierwszeństwa zmotoryzowanym.
Jak zapobiec kolejnym tragediom?
Opieszałość policji to tylko jeden z czynników wpływających na liczbę zabójstw drogowych. Szukając winnych tragedii, niektórzy wskazują również na rosnącą popularność SUV-ów, wytykając, iż duże rozmiary i słabsza widoczność prowadzą do wzrostu liczby incydentów drogowych, zwłaszcza w zatłoczonych miastach. Samochody tego typu mają mieć wyraźnie większą szansę na spowodowanie wypadku, a w przypadku zderzenia z pieszym ryzyko śmierci tego ostatniego wzrasta o 50 proc. w stosunku do analogicznych sytuacji z udziałem lżejszych pojazdów.
Wybrzmiewają też argumenty natury ekologicznej, zwracające uwagę na koszty środowiskowe produkcji SUV-ów i ich utrzymania, wyższe niż w przypadku mniejszych aut. Dlatego Ian Brossat, komunistyczny senator z Paryża, w reakcji na śmierć Varry’ego przygotował projekt ustawy przyznającej francuskim miastom prawo do nałożenia ograniczeń lub zakazu poruszania się w wyznaczonych strefach pojazdom osobowym o dużej masie. Senat i Zgromadzenie Narodowe rozpoczną niedługo debatę nad propozycją nowego prawa, ale lewica musiałaby zdobyć poparcie chociaż części prawicy, a stosunki między blokami partyjnymi są w tej chwili dość napięte.
Nie znaczy to, iż władze pozostają całkowicie głuche na protesty rowerzystów – minister transportu zapowiedział pracę na rzecz poprawienia ich bezpieczeństwa, jednak zdaniem organizacji pozarządowych te starania przychodzą zbyt późno i brakuje konkretów. Dotychczasowa bezczynność rządu doprowadziła za to do sytuacji, w której postęp w ochronie niezmotoryzowanych uczestników ruchu zachodził bardzo nierównomiernie, będąc zależnym od lokalnych regulacji. Mimo tragedii sprzed kilku tygodni cykliści w Paryżu i tak są we względnie dobrym położeniu za sprawą uspokajania ruchu samochodowego i rozwoju infrastruktury rowerowej, ale na prowincji jest na ogół gorzej.
Na dodatek miasta i gminy nie zawsze dysponują takimi samymi narzędziami jak państwo. Mogą w dużym stopniu regulować ruch kołowy, tak jak w Paryżu, ale mają ograniczony wpływ na wysokość mandatów, a tym bardziej mentalność kierowców. Chociażby wydzielenie ścieżki rowerowej nie zapobiegnie wypadkom, jeżeli samochody będą po niej bezprawnie jeździć – konieczna jest surowsza egzekucja istniejących przepisów. Z czasem przekonamy się, na ile ostatnia tragedia zmotywuje francuskie władze do działania na tym polu. Jak dobrze wiemy z naszego krajowego podwórka, po głośnych wypadkach drogowych nie brakuje szumnych deklaracji polityków, ale rzadziej idą za tym realne zmiany.