Panika w PiS. Nie wiedzą co zrobić z zarzutami

3 dni temu

W polskiej polityce trwa festiwal wzajemnych oskarżeń, ale to Prawo i Sprawiedliwość (PiS) zdaje się tracić grunt pod nogami.

Po wyborach prezydenckich, w których Karol Nawrocki minimalnie pokonał Rafała Trzaskowskiego, opozycja, na czele z mecenasem Romanem Giertychem, podniosła larum o rzekomych fałszerstwach. PiS, zamiast odpowiedzieć merytorycznie, wpadł w panikę, próbując zdusić dyskusję i narzucić narrację o stabilnym mandacie prezydenta. Jednak nerwowe reakcje rządzących, w połączeniu z planowanym posiedzeniem PKW, wskazują, iż partia Kaczyńskiego boi się, iż prawda o nieprawidłowościach może zachwiać jej pozycją.

Roman Giertych nie owija w bawełnę, oskarżając PiS o świadome manipulacje wyborcze. Jego słowa o „pierwszym w historii Polski przypadku świadomego fałszowania wyborów” wywołały w obozie rządzącym istną panikę. Zamiast przedstawić dowody na uczciwość procesu wyborczego, PiS ucieka się do ataków personalnych i bagatelizowania zarzutów. Przemysław Czarnek nazwał wypowiedzi Giertycha „ostatnimi podrygami martwej ostrygi”, a Małgorzata Paprocka, szefowa Kancelarii Prezydenta, uznała je za „skandaliczne” i destabilizujące. Takie reakcje nie świadczą o pewności siebie, ale o desperackiej próbie zamiecenia problemu pod dywan.

Tymczasem wątpliwości wokół wyborów narastają. Ryszard Kalisz, były polityk lewicy, poinformował o planowanym na 9 czerwca 2025 roku posiedzeniu Państwowej Komisji Wyborczej (PKW), które ma dotyczyć błędów w protokołach niektórych obwodowych komisji wyborczych. „Posiedzenie PKW dot. wpisów błędnych liczb głosów w protokółach niektórych OKW odbędzie 9 czerwca 2025 r. o godz. 17:00. Sąd Najwyższy rozstrzyga o ważności wyborów na Prezydenta R.P. na podstawie sprawozdania przedstawionego przez PKW oraz po rozpoznaniu protestów” – powiadomił Kalisz. Fakt, iż PKW musi zająć się takimi nieprawidłowościami, jak odwrotne przypisanie głosów w krakowskiej komisji przy ul. Stawowej, gdzie Rafał Trzaskowski stracił na rzecz Karola Nawrockiego ponad 500 głosów, tylko podsyca podejrzenia opozycji.

Panika w PiS jest wyczuwalna. Zamiast transparentnego podejścia, partia próbuje zdyskredytować krytyków, nazywając ich „medialnymi klakierami” opozycji. To strategia, która zdradza strach przed utratą kontroli nad narracją. Jeśli, jak twierdzi Paprocka, błąd w jednej komisji to „tylko tysiąc głosów przy przewadze 360 tysięcy”, dlaczego PiS tak zaciekle unika otwartej dyskusji? W demokratycznym państwie wyjaśnienie wszelkich wątpliwości powinno być priorytetem, a nie powodem do histerycznych ataków na opozycję. Tymczasem rządzący wolą grać na czas, licząc, iż posiedzenie PKW i decyzja Sądu Najwyższego zamkną sprawę bez głębszego śledztwa.

W interesie Polski leży nie tylko silny mandat prezydenta, ale przede wszystkim zaufanie obywateli do procesu wyborczego. PiS, zamiast uspokajać nastroje, dolewa oliwy do ognia, eskalując konflikt. Nervowe reakcje Czarnka czy Paprockiej sugerują, iż partia obawia się, iż choćby pojedyncze przypadki nieprawidłowości mogą urosnąć do rangi poważnego problemu. jeżeli skala błędów, o których mówi Kalisz, okaże się większa, PiS może stanąć przed kryzysem wiarygodności. Zamiast triumfalizmu po zwycięstwie Nawrockiego, partia powinna postawić na przejrzystość. Unikanie odpowiedzialności i paniczne ataki na opozycję tylko pogłębiają wrażenie, iż PiS ma coś do ukrycia. Polacy zasługują na prawdę, a nie na polityczne przepychanki, które podkopują fundamenty demokracji.

Idź do oryginalnego materiału