Jarosław Kaczyński już myśli o wyborach parlamentarnych. Prezes znowu ma postawić na Mateusza Morawieckiego, którego pozycja rośnie w PiS. – Często go chwali – zauważa analityk polityczny Wojciech Szacki. Tu żadnego sojuszu nie będzie Kiedy wydawało się, iż wszystko zmierza ku koalicji PiS-u z Konfederacją (oczywiście w perspektywie kolejnych wyborów parlamentarnych w 2027 r.), wszystko zaczęło się sypać. Mamy wrażenie, iż od wyborów prezydenckich Sławomir Mentzen jest wyjątkowo cięty na środowisko PiS, a Jarosław Kaczyński nie pozostaje mu dłużny. Bo tak: Konfederacja nie chce zostać kolejną przystawką partii z Nowogrodzkiej, a Nowogrodzka liczy, iż przeciągnie wyborców Mentzena na swoją stronę i pewnego dnia będzie rządzić samodzielnie. Przykładów wzajemnych uprzejmości w ostatnich tygodniach nie brakuje. – Nie może być tak – bo to jest nie tylko niesprawiedliwe, niegodne moralnie, ale to jest także skrajnie niebezpieczne dla społeczeństwa – o ile nożyce dochodów się tak bardzo rozwierają. o ile powstaje grupa o gigantycznych dochodach, a inni z kolei żyją w biedzie. My takiej Polski nie chcemy. To pan Mentzen takiej Polski chce – mówił niedawno Kaczyński. A pan Sławomir nie pozostawał dłużny, nazywając polityków PiS „przygłupami”. O co w tym wszystkim chodzi? Oczywiście o pełnię władzy, na którą po wyborach prezydenckich liczy prezes PiS.