Ostre stanowisko USA odbiera nadzieję na pokój w Ukrainie? „Może choćby do Trumpa dotarło”

news.5v.pl 19 godzin temu

Marco Rubio, który spotkał się w Paryżu z przywódcami Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii i Ukrainy, zaznaczył, iż prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi przez cały czas zależy na wypracowaniu porozumienia, ale ma też na świecie wiele „innych priorytetów” i jeżeli nie będzie oznak postępu, przejdzie do innych spraw.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Co oznaczają słowa Rubio? „Kluczowa chwila. I może choćby do Trumpa dotarło”

— W gruncie rzeczy jeszcze nie wiemy, co kryje się za tymi słowami, ale niezwykle ważne jest to, iż Rubio —gorliwy katolik, który tą swoją wiarą na prawo i lewo epatuje — wygłasza tak istotny komunikat w Wielki Piątek, zamiast zająć się przeżyciami duchowymi —mówi Onetowi dr Witold Sokała, ekspert od stosunków międzynarodowych i publicysta „Dziennika Gazety Prawnej”.

— To może być element wewnętrznej rozgrywki w amerykańskim obozie władzy. Wszyscy widzieli, iż Rosjanie ogrywają USA, iż drwią z nich w żywe oczy, więc może choćby do Trumpa dotarło, iż problem z zaprowadzeniem pokoju jest właśnie po stronie Moskwy. Ale trudno mu przyznać się do tego, iż to skutek jego własnych błędów, więc dzięki Rubio szuka tego, kogo można będzie obwinić na porażkę negocjacji —podkreśla ekspert.

— Takim kozłem ofiarnym mógłby stać się Steve Witkoff, tym bardziej, iż jego relacje z Rubio nie są dobre —wskazuje dr Sokała. — Szef amerykańskiej dyplomacji mógł wyczuć zmianę w nastawieniu Trumpa i postanowił wpisać się w to, co uważa za nowy trend. A nie zapominajmy, iż Rubio to inteligentny i bardzo doświadczony polityk, o spojrzeniu na Rosję o wiele bardziej realistycznym niż to Trumpa —wyjaśnia ekspert.

PAP/EPA/LUDOVIC MARIN / POOL

Steve Witkoff i Marco Rubio

— Bez wątpienia coś się dzieje wewnątrz amerykańskiej elity. Po czwartkowej rozmowie Trumpa z Giorgią Meloni on lekko zaczął dystansować się od samego siebie sprzed kilku dni. Wrogość Trumpa wobec Zełenskiego, wcześniej ogromna, była teraz już bardziej stonowana, a zniecierpliwienie wobec rosyjskiej gry na czas wyraźniejsze —wskazuje dr Sokała.

„To błędy Trumpa wzmocniły Rosję”

Jak zaznacza, ewentualna zmiana stosunku Trumpa do Rosji na pewno nie obejmie jakiegoś przyznania się do winy.

— To nie w jego stylu. Ale prawda jest taka, iż to jego własne błędy tak Rosję wzmocniły: psychologicznie i politycznie. Kreml był dociskany przez cały Zachód, stał w obliczu katastrofy ekonomicznej, być może już kombinował, jak wyplątać się z tej awantury kosztem jakichś ustępstw, ale na to przyszedł Trump i Rosjanie zobaczyli, iż nim da się sterować, co pokazały następne miesiące — wyjaśnia.

— Nowy amerykański prezydent, zamiast zastosować tradycyjną w rosyjskich realiach strategię komunikacji silniejszego ze słabszym, w pełni zrozumiałą dla tego drugiego, czyli po prostu dać Putinowi w pysk, zaczął karmić go pochlebstwami i czekoladkami. A to Rosjan utwardziło i mamy dziś to, co mamy — mówi dr Sokała.

„Są szanse na otrzeźwienie Waszyngtonu, ale…”

PAP/EPA/CHRIS KLEPONIS / POOL

Donald Trump

— Teraz, by cokolwiek więcej zrozumieć, warto czekać na ciąg dalszy. Są szanse, trochę słońce zaświeciło, ale chmury burzowe wciąż krążą. Ważna będzie teraz reakcja Moskwy na słowa Rubio, ale najważniejsze okażą się, co oczywiste, dalsze ruchy Ameryki —podkreśla ekspert.

— jeżeli trend do trzeźwienia utrzyma się w Waszyngtonie, deal surowcowy z Ukrainą zostanie sfinalizowany bez zakłóceń i przypieczętowany, a Rosjanie przez cały czas będą iść w zaparte, to możemy się spodziewać ciosu Ameryki w Rosję. To mogą być kolejne sankcje plus jakiś gest, choćby symboliczny, który wzmacniałby siłę militarną Ukrainy. Ot, choćby, macie tu od Wujka Sama jeszcze ze sto czołgów —mówi dr Sokała.

— Oczywiście, wszystko to przy założeniu, iż Trumpowi nagle wszystko się nie odwidzi i nie zacznie znów fetować Putina. Bo przy Trumpie nie możemy być pewni niczego —oczywiście, poza ciągłą niepewnością —podsumowuje.

Idź do oryginalnego materiału