Od września kierowców w Polsce czeka prawdziwa rewolucja na stacjach kontroli pojazdów. Podwyżki opłat, nowe procedury, surowsze kary i technologie, które bezbłędnie wykryją choćby najmniejszą usterkę – to tylko część zmian, jakie szykuje Ministerstwo Infrastruktury. Dla wielu właścicieli aut przegląd może skończyć się nie tylko wyższym rachunkiem, ale i poważnymi problemami z utrzymaniem pojazdu na drodze.

Fot. Warszawa w Pigułce
Rewolucja w przeglądach technicznych. Od września kierowcy zapłacą więcej i przejdą surowsze kontrole
Już od września 2025 roku w życie wejdą największe od 20 lat zmiany w systemie badań technicznych pojazdów. Rząd podnosi opłaty, wprowadza nowe procedury i zapowiada surowsze egzekwowanie przepisów. Kierowcy zapłacą więcej nie tylko za standardowy przegląd, ale również za spóźnienie czy dodatkowe procedury w autach z LPG i napędem 4×4.
Wysokie podwyżki po latach zamrożenia
Dotychczasowa stawka 98 zł za badanie samochodu osobowego utrzymywała się od 2004 roku. Od września koszt wzrośnie do 149 zł, a w przypadku aut z instalacją LPG – aż do 243 zł. Ministerstwo tłumaczy, iż opłaty będą powiązane z wynagrodzeniem minimalnym i aktualizowane co roku. Mimo podwyżki Polska wciąż będzie należeć do państw z jednymi z najniższych cen w Europie.
Nowe obowiązki diagnostów – zdjęcia i dodatkowe pomiary
Każdy samochód przechodzący badanie będzie fotografowany – pięć obowiązkowych zdjęć trafi do Centralnej Ewidencji Pojazdów. Dokumentacja obejmie przód, tył, oba boki oraz licznik kilometrów. Ma to uniemożliwić fikcyjne przeglądy i pomóc w walce z cofaniem liczników.
Surowsze kary za spóźnienie
Nowe przepisy wprowadzają wysokie sankcje finansowe dla spóźnialskich. Tydzień zwłoki oznacza opłatę wyższą o 100 proc., trzy tygodnie – o 200 proc., a trzy miesiące – choćby o 300 proc. W praktyce oznacza to, iż maksymalna kara może sięgnąć niemal 600 zł.
Auta z napędem 4×4 zapłacą więcej
Posiadacze pojazdów z napędem na cztery koła zapłacą wyższą stawkę niż właściciele zwykłych osobówek. Powodem są bardziej skomplikowane procedury diagnostyczne, wymagające użycia specjalistycznego sprzętu.
Nowa broń przeciwko wyciętym filtrom DPF
Największa rewolucja dotyczy aut z silnikami Diesla. Diagnostów obowiązywać będzie pomiar liczby cząstek stałych w spalinach – urządzenia te skuteczniej wykryją usunięcie filtra DPF. Wynik negatywny oznacza brak podbicia przeglądu, a koszt ponownego montażu filtra sięga choćby kilku tysięcy złotych. Resort infrastruktury zapowiada, iż zmiany to część szerszej reformy mającej poprawić bezpieczeństwo na drogach i wyeliminować z ruchu pojazdy w złym stanie technicznym. Wprowadzone procedury mają uniemożliwić „kupowanie” przeglądów i sprawić, iż na polskich drogach będzie mniej niesprawnych aut.