Oblężona twierdza. PiS gorączkowo „broni swoich”

2 godzin temu
Zdjęcie: PiS


Jeśli ktokolwiek miał jeszcze wątpliwości, iż Prawo i Sprawiedliwość działa dziś w logice oblężonej twierdzy, to czwartkowa konferencja posłów partii rozwiewa je ostatecznie. Zawiadomienie do prokuratury o „podejrzeniu popełnienia 28 przestępstw” przez Adama Bodnara, Zuzannę Rudzińską-Bluszcz, Waldemara Żurka i Piotra Woźniaka pokazuje jedno: PiS nie broni państwa, tylko broni swoich — i robi to coraz bardziej nerwowo, coraz bardziej desperacko i coraz mniej wiarygodnie.

Tym razem osią sporu jest wniosek o uchylenie immunitetu Zbigniewa Ziobry. Sebastian Kaleta przekonuje, iż „wniosek ten albo był niepełny albo był po prostu sfałszowany”, a więc całość działań Sejmu powinna się jego zdaniem zwrócić przeciwko… tym, którzy wniosek złożyli. Mówiąc wprost: winni są wszyscy, tylko nie Ziobro.

To klasyczny mechanizm, po który PiS sięga od lat. Gdy śledczy interesują się politykami tego obozu, uruchamia się dobrze znany repertuar: atak, insynuacje, odwracanie wektora odpowiedzialności, podważanie instytucji. A wszystko to podlane wizją „spisku”, który ma rzekomo zniszczyć byłego ministra sprawiedliwości. Kaleta idzie choćby dalej, stawiając tezę, iż skoro Ministerstwo Sprawiedliwości realizuje część umów z czasów Ziobry, to… albo były one legalne, albo — jak stwierdził — „prokuratura kierowana przez Waldemara Żurka była totalnie niekonsekwentna, nie składając wniosku o uchylenie immunitetu Adamowi Bodnarowi”.

Logika? Mniej więcej taka, jaką znamy z poprzednich lat: o ile są dowody na nadużycia, to wina tych, którzy je badają. o ile fundusze były wykorzystywane niewłaściwie, to odpowiedzialność ponoszą ci, którzy je dziś rozliczają. A jeżeli pojawia się zarzut „fałszywego pomówienia”, to PiS używa go jako granatu retorycznego — obwiniamy wszystkich, byle obronić jednego.

Kaleta grzmi więc, iż „fałszuje się dowody poprzez zatajanie przed Sejmem oraz sądami”, a odpowiedzialność za to mają ponosić Woźniak i Żurek. Sformułowanie mocne, ale całkowicie pozbawione kontekstu podstawowego: to prokuratura właśnie próbuje rozliczyć Fundusz Sprawiedliwości, a nie tuszować jego nadużycia.

Podobny ton prezentuje Marcin Warchoł, który argumentuje, iż o ile dziś wypłacane są środki z dawnych umów Funduszu Sprawiedliwości, to obecne kierownictwo ministerstwa… dopuszcza się „przywłaszczenia”. „Jeżeli zatem panu ministrowi zarzuca się usiłowanie przywłaszczenia, to ci, którzy dopuszczają się wypłaty tych środków, realizują przywłaszczenie” — mówi Warchoł, tworząc konstrukcję, która ma sens tylko wtedy, jeżeli ktoś przestaje odróżniać badanie nieprawidłowości od kontynuacji zobowiązań państwa wobec beneficjentów podpisanych umów.

To wszystko pokazuje jedno: obrona Ziobry stała się dla PiS kwestią fundamentalną. Nie chodzi o prawo, o procedury czy o rzekomą „niekonsekwencję prokuratury”. Chodzi o zatrzymanie symbolicznego upadku polityka, który przez lata był twarzą twardej, choć często brutalnie instrumentalizowanej wizji wymiaru sprawiedliwości.

Dziś, gdy prokuratura zarzuca Ziobrze kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, reakcja PiS wygląda jak paniczna próba zatrzymania lawiny. I dlatego widzimy groteskowe deklaracje o „28 przestępstwach popełnionych przez Bodnara i innych”, oskarżenia o „fałszowanie wniosków”, dramatyczne wystąpienia pełne słów o „przywłaszczeniach” i „zatajeniach”.

Im bardziej rośnie ciężar zarzutów wobec Ziobry i jego ludzi, tym bardziej PiS próbuje odwrócić rolę — z podejrzanych uczynić ofiary, z wyjaśniających – sprawców, z państwa prawa – państwo prześladowań. To stara, wyświechtana taktyka: gdy system próbuje oczyścić instytucje, partia krzyczy o „polowaniu na czarownice”. Gdy dochodzi do rozliczeń, PiS twierdzi, iż to „polityczna vendetta”.

Problem w tym, iż tym razem kilka osób daje się na to nabrać. Społeczeństwo widzi, iż „obrona swoich” nie wynika z troski o prawo, ale ze strachu przed tym, co jeszcze może wyjść na jaw.

A PiS — zamiast rozliczyć się z przeszłości — znów próbuje schować ją za kurtyną krzyku, insynuacji i oburzenia. I coraz trudniej im ukryć, iż ten spektakl jest już nie tylko nieprzekonujący, ale wręcz żałosny.

Idź do oryginalnego materiału