Obdzwonieni. Jak akcja internautów sparaliżowała propagandę PiS

1 rok temu

Gdy PiS rozpętywał swoją propagandową akcję przeciw imigrantom, która miała przynieść im zwycięstwo wyborcze, nie spodziewał się, iż Donald Tusk w tak krótkim czasie zablokuje politycznie możliwość działania w tym temacie. Nikt ani w sztabie wyborczym Kaczyńskiego ani w gronie doradców Morawieckiego nie zdawał sobie sprawy z czym się mierzą, dlatego PiS popełnił kardynalny błąd: zamiast po cichu wycofać się ze sprawy imigrantów, próbowano rzucić wszystkie siły na Tuska.

Współpracownicy Morawieckiego uruchomili wszystkie zasoby jakie mieli do dyspozycji, próbując wytworzyć w przestrzeni publicznej wrażenie powszechnej krytyki filmu Tuska, na którym obnaża on prawdziwe intencje i efekty działań PiS. I rzeczywiście, jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się krytyczne opinie u niektórych dziennikarzy. Był to poważny błąd PiS.

Internauci bardzo gwałtownie skojarzyli ową krytykę z e-mailami Dworczyka, w których ujawniono ów mechanizm wpływu. Polegał on na tym, iż Dworczyk i najbliżsi współpracownicy Morawieckiego dzwonili po pozostających pod ich wpływem dziennikarzach. Nietrudno było też skojarzyć owe komentarze z ujawnionym mechanizmem korumpowania redakcji czy wyjazdem redaktorów naczelnych Wirtualnej Polski, Rzeczpospolitej i paru innych redakcji na luksusową kolację do Barcelony (sponsorowane to było przez Orlen).

Porażka PiS w tej sprawie jest podwójna: po pierwsze nie udało się zaatakować Tuska a po drugie ujawniono a adekwatnie wręcz spalono pisowskie kontakty w mediach. Internauci całą tą propagandę sparaliżowali a wielu, dotychczas posłusznych dziennikarzy, nie chce już propagować pisowskiej wizji świata.

Idź do oryginalnego materiału