Nowy lider prawicy? Nazwisko już krąży w kuluarach.

5 godzin temu

Nowa koalicja na prawicy? Wszystko zależy od jednego nazwiska. Na polskiej scenie politycznej zaczyna rysować się scenariusz, który jeszcze niedawno wydawał się nie do pomyślenia. Prawo i Sprawiedliwość, Konfederacja oraz środowisko Grzegorza Brauna mogą po wyborach w 2027 roku stworzyć wspólny rząd.

Fot. Warszawa w Pigułce

Warunek? Z polityki musi zniknąć jeden człowiek, którego obecność blokuje wszelkie rozmowy o nowym układzie.

Ukryty plan nowego sojuszu

Rozmowy o możliwej współpracy między PiS a narodowcami realizowane są nieformalnie od miesięcy. Dla Konfederacji i Brauna główną przeszkodą pozostaje Jarosław Kaczyński. Działacze prawicy nie kryją, iż jego nazwisko działa jak hamulec, który zatrzymuje każdy krok w stronę wspólnej listy czy powyborczej koalicji. Gdyby prezes PiS wycofał się z pierwszego szeregu, drzwi do nowego układu politycznego otworzyłyby się szeroko.

Nowe twarze zamiast starego lidera

Na scenę wchodzą nowe nazwiska, które mają stać się pomostem pomiędzy obozami. Karol Nawrocki, wywodzący się z młodszego pokolenia prawicy, może być twarzą politycznej odnowy. Przemysław Czarnek, znany z bliskich relacji z narodowcami, jawi się jako naturalny mediator. Z kolei Grzegorz Braun, mimo kontrowersji, pozostaje języczkiem u wagi, bez którego żadna większość nie będzie możliwa.

Co to oznacza dla ciebie

Jeśli plan nowej koalicji dojdzie do skutku, wyborcy mogą być świadkami największej zmiany układu sił na prawicy od 2015 roku. Może to przełożyć się na ostrzejszy kurs w sprawach światopoglądowych, mocniejsze akcenty narodowe w polityce państwa oraz nowe spory z Brukselą. Z perspektywy zwykłego obywatela oznacza to realny wpływ na codzienne życie, od edukacji po podatki.

Arytmetyka i biologia

Politycy prawicy mówią otwarcie o dwóch czynnikach, które zdecydują o przyszłości. Pierwszy to biologia, czyli wiek liderów PiS, zwłaszcza Jarosława Kaczyńskiego. Drugi to arytmetyka wyborcza, która może zmusić PiS do szukania sojuszników, gdy zabraknie kilku mandatów do samodzielnych rządów. Właśnie w tym miejscu na scenę wchodzi Konfederacja i Braun, oferując swoje głosy za realnym wpływem na władzę.

Czy w 2027 roku Polska zobaczy rząd, jakiego jeszcze nie było? Wszystko wskazuje na to, iż karty są rozdane, a decydujący ruch należy do jednego człowieka.

Źródło: forsal.pl/warszawawpigulce.pl

Idź do oryginalnego materiału