Antarktyda to ostatnia granica dostępności złóż ropy naftowej, na której wciąż opiera się ludzka cywilizacja. Ta granica może zostać niedługo przekroczona, ponieważ odkryto tam ogromne złoża cennego surowca. Co więcej, zrobiła to Rosja. Biorąc pod uwagę rosyjską agresję w Ukrainie, pojawia się pytanie, czy będzie to nowy front zimnej wojny?
Choć w ostatnich latach odkryć tego surowca było już niewiele, to wciąż opieramy nasz rozwój na ropie naftowej. W książce „Świat na rozdrożu” już w 2012 roku, Marcin Popkieiwcz zwracał uwagę na to, iż świat odkrywa już coraz mniej złóż ropy. Co więcej, skończyła się też tania ropa. Nie odkrywamy płytkich złóż na lądzie, tylko gdzieś na daleko pod dnem oceanu. Ostatnią granicą miała być Arktyka. Dziś jednak okazuje się, iż jest nią Antarktyda.
Antarktyda – ostateczna granica w eksploatacji zasobów
Kiedy w 1959 roku podpisano Traktat Antarktyczny, w ogóle nie dyskutowano o eksploatacji zasobów na tym kontynencie w obawie, iż zagrozi to Traktatowi.
W latach 80. XX w. kwestie te zostały ponownie podniesione, co ostatecznie doprowadziło do powstania protokołu o ochronie środowiska do Traktatu Antarktycznego. To dodatek do Traktatu znany jako Protokół Madrycki. Został podpisany w 1991 roku w Madrycie przez sygnatariuszy Układu Antarktycznego zakazującego wydobycia. Protokół wszedł w życie (stał się obowiązującym prawem) 14 stycznia 1998 roku. Po 50 latach zostanie poddany przeglądowi, czyli… w 2048 roku. Wtedy jakiekolwiek zmiany będą wymagały co najmniej 75 proc. głosów członków Układu.
Nowo odkryte złoża ropy stanowią ogromy problem. Nie tylko klimatyczny
Do 2048 roku zostało jeszcze sporo czasu. Być może wtedy świat nie będzie już tak zależny od paliw kopalnych, jak teraz. A przynajmniej nie powinien już być i ani złoża w Arktyce, ani na Antarktyce nie będą miały znaczenia. Dzisiejsza rzeczywistość jest zdecydowanie trudniejsza, bo w maju tego roku Rosjanie odkryli ogromne złoża ropy na Brytyjskim Terytorium Antarktycznym. Chodzi o 511 mld baryłek ropy, co odpowiada około 10-krotnemu wydobyciu złóż z Morza Północnego w ciągu ostatnich 50 lat. To dużo.
Choć kontynent chroni ów traktat, to nie jest to takie oczywiste, bo za odkryciem stoi Rosja. Klaus Dodds, profesor geopolityki na Uniwersytecie Royal Holloway nie jest w tej kwestii optymistą. Jak uważa, inwazja Rosji na Ukrainę wywołała „powszechną obawę, iż pogarszające się stosunki z tym krajem wywołają strategiczną konkurencję i sprawią, iż będzie ona jeszcze bardziej widoczna na Antarktydzie”.
– Działania Rosji należy rozumieć jako decyzję o podważeniu norm związanych z badaniami sejsmicznymi, a ostatecznie zapowiedź przyszłego wydobycia surowców – stwierdził Dodds.
Brytyjskie władze uspokajają
Brytyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które ma czuwać nad stosowaniem zasad Traktatu na swoim terytorium, jest oskarżane o ignorowanie rodzącego się problemu. Po tym, jak odkryto nowe złoża, David Rutley w ówczesnym rządzie Rishi’ego Sunaka powiedział, iż jego departament zdecydował się zaufać rosyjskim zapewnieniom. Gwarancji, iż prowadzą oni jedynie badania naukowe, dodając: „Rosja niedawno potwierdziła swoje zaangażowanie w najważniejsze elementy traktatu”.
W oświadczeniu Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Wspólnoty Narodów i Rozwoju powtórzyło słowa Rutley’a, stwierdzając: „Rosja wielokrotnie zapewniała Spotkanie Konsultacyjne Układu Antarktycznego, iż działania te służą celom naukowym”.
To naiwne podejście, biorąc pod uwagę nie tylko to, jak Rosja Putina podchodzi do wszelkich traktatów czy konwencji. Przykładem jest też choćby reakcja rosyjskich służb wobec aktywistów Greenpeace, którzy w 2013 roku w akcie protestu przeciwko wydobyciu gazu w Arktyce wdrapali się na platformę wiertniczą. Rosjanie grozili użyciem broni i chcieli na wiele lat zamknąć ekologów do więzienia pod zarzutem piractwa.
Dlatego właśnie do krytyków działań Wielkiej Brytanii w tej kwestii zalicza się właśnie prof. Dodds, który absolutnie nie wierzy w jakiekolwiek dobre intencje Rosjan. – Traktat Antarktyczny stoi w obliczu nowych wyzwań, zwłaszcza ze strony działającej w złej wierze Rosji i coraz bardziej asertywnych Chin – powiedział Dodds.
Geopolitycznie to poważny problem. Może oznaczać nowy front zimnej wojny
Także inni eksperci zajmujący się sprawami geopolityki mają swoje obawy. Profesor Alan Hemmings, dowódca stacji należące do Brytyjskiej Służby Antarktycznej podczas wojny o Falklandy między Argentyną a Wielką Brytanią w 1982 roku, powiedział, iż rosnące napięcie może zniszczyć traktat chroniący zamarznięty kontynent przed rozwojem. Traktat, jak wyżej wspominano, ma zostać poddany przeglądowi w 2048 roku. Problem w tym, iż każdy zaangażowany naród może od niego odstąpić, kiedy tylko zechce.
– Nigdy nie będzie rozsądnego czasu w wydobywanie węglowodorów z Antarktydy. To, co nas wszystkich zatopi, to jakakolwiek próba wykorzystania węglowodorów Antarktydy – stwierdził Hemmings. I co warto zauważyć, pracujący dziś na Uniwersytecie Canterbury w Nowej Zelandii Hemmings nie miał na myśli rozpadu antarktycznych lodowców.
– I na tym właśnie, jak widzimy, skupiają się w tej chwili rosyjskie działania. Jesteśmy w centrum bardzo poważnych napięć między państwami zachodnimi a Rosją w sprawie Ukrainy oraz między USA a Chinami w związku z globalną hegemonią – powiedział.
Choć rzecznik brytyjskiego MSW powiedział, iż jego kraj jest zaangażowany w Traktat Antarktyczny, to obecna sytuacja, a przede wszystkim intencje Rosji mogą doprowadzić do napięć, co może być nowym front zimnej wojny. Taka sytuacja może ponadto utrudnić działania na rzecz walki ze zmianami klimatu, czyli z globalnym ociepleniem.
Nowe badania pokazują skutki ocieplającego się klimatu na Antarktyce
To właśnie jest ogromny problem, na który w sytuacji rywalizacji międzynarodowej się najwyraźniej nie patrzy. Niedawno naukowcy z Brytyjskiej Służby Antarktycznej odkryli, iż rekordowo mały zasięg lodu morskiego z 2023 roku byłyby niemożliwy bez globalnego ocieplenia. Mimo iż pomiary satelitarne prowadzone są od niespełna półwiecza, to naukowcy dzięki modelowaniu klimatycznemu mogli znaleźć na to odpowiedź.
– Po raz pierwszy tak duży zestaw modeli klimatycznych został wykorzystany do ustalenia, jak mało prawdopodobne jest wystąpienie niskiego poziomu lodu morskiego w 2023 roku. Mamy tylko 45 lat pomiarów satelitarnych lodu morskiego, co sprawia, iż niezwykle trudno jest ocenić zmiany w zasięgu lodu morskiego. W tym miejscu sprawdzają się modele klimatyczne – powiedziała główna autorka badania, Rachel Diamond.
Zwraca uwagę na to, iż gdyby nie globalne ocieplenie, takie coś zdarzałoby się raz na 2000 lat.
– To mówi nam, iż zdarzenie to było bardzo ekstremalne – wszystko mniej niż raz na 100 jest uważane za wyjątkowo mało prawdopodobne – mówi Diamond.
Aktualnie zasięg lodu morskiego na Oceanie Południowym nie jest rekordowo niski, ale jest drugim najmniejszym w historii pomiarów. Dlatego też pozostali badacze, jak współautorka pracy, Caroline Holmes mówi, iż obecna zmiana klimatu ma dalszy wpływ na to, co dzieje się na oceanie wokół Antarktydy.
– Silne zmiany klimatu – tj. zmiany temperatury, które już obserwujemy i te, których spodziewamy się, jeżeli emisje będą przez cały czas gwałtownie rosły – w modelach sprawiają, iż prawdopodobieństwo tak dużego spadku zasięgu lodu morskiego jest czterokrotnie większe – stwierdziła Holmes.
Dzwonek alarmowy w ocieplającym się klimacie
Złoża ropy zostały odkryte pod dnem Morza Weddella. Tak więc tak, jak w przypadku szelfów Oceanu Arktycznego, pokrywa je lód morski. Wydobycie ropy jest tam utrudnione z uwagi na warunki lodowe. Ostatnie posunięcie Rosji prawdopodobnie będzie miało dalekosiężne, jeżeli nie natychmiastowe, konsekwencje. Także te klimatyczne.
To dzwonek alarmowy dla tych wszystkich, którzy zajmują się kwestią ekologii i klimatu.
Samo stopienie np. lodowca Thwaitess znajdującego się nad Morzem Amundsena może zaowocować wzrostem poziomu oceanów i mórz aż o 1,2 metra. To oznacza, iż wiele miast, a choćby państw wyspiarskich zostanie prawie lub całkowicie zalanych. Sam zaś zanik lodu na Oceanie Południowym będzie także miał swoje konsekwencje, takie same jak w przypadku Arktyki.
Nie tylko z racji wpływu na klimat, ale też na przyrodę. Lód morski jest niezwykle istotny dla życia morskiego. Naukowcy zaobserwowali w ostatnich latach katastrofalne w skutkach niepowodzenia w rozmnażaniu się kolonii pingwinów cesarskich. Powodem było małe zlodzenie wód Oceanu Południowego.
Kolejny powód, aby odchodzić od paliw kopalnych
W związku z atakiem Rosji na Ukrainę odchodzenie od rosyjskich paliw kopalnych bardzo przyspieszyło. Rosyjskie odkrycie jest kolejnym powodem, dla którego warto odchodzić od paliw kopalnych w skali całego globu.
Możliwe więc, iż zanim w ogóle dojdzie do jakiejkolwiek gotowości do eksploatacji złóż na Antarktyce, to świat nie będzie już tak bardzo potrzebował ropy, jak dziś. Tym samym opłacalność wydobywania tych złóż przestanie mieć rację bytu, choćby dla imperialistycznej Rosji. Wydobycie ropy w takich rejonach jak Antarktyda wymaga wysokich cen surowca. To gigantyczna, kosztowna operacja ze względu na ciężkie warunki pogodowe i kompletny brak infrastruktury.
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Mongkolchon Akesin