Nowa Polska według Czarnka. Mniej konstytucji, więcej posłuszeństwa

1 dzień temu
Zdjęcie: Czarnek


Profesor Przemysław Czarnek znowu wystąpił w roli proroka „nowej Polski”. Na konwencji programowej PiS w Katowicach, pod hasłem „Myśląc Polska”, przewodniczył panelowi zatytułowanemu z rozmachem: „Nowa Polska – nowe państwo – moment konstytucyjny”.

Wystąpienie, które miało być naukową refleksją nad ustrojem, stało się w istocie kolejnym aktem politycznego rewanżyzmu – i dowodem, iż PiS nie tyle myśli o Polsce, co o ponownym podporządkowaniu jej instytucji.

„Dokładnie tydzień temu obchodziliśmy rocznicę wejścia w życie konstytucji, tej uchwalonej 2 kwietnia. Ona przestała obowiązywać de facto. Została podważona przez jej twórców” – mówił Czarnek, z wyraźnym przekonaniem, iż odkrywa jakąś historyczną prawdę. W rzeczywistości to właśnie jego formacja, a nie „twórcy konstytucji”, uczyniła z niej dokument fasadowy. Od Trybunału Konstytucyjnego po Krajową Radę Sądownictwa – instytucje, które miały być tarczą praworządności, zostały przez PiS rozmontowane i obsadzone politycznymi nominatami.

Paradoks Czarnka polega na tym, iż człowiek współodpowiedzialny za największe naruszenia Konstytucji w historii III RP, dziś ogłasza, iż to dokument „nie na dzisiejsze czasy”. „Jest moment konstytucyjny, jest czas na to, aby ją zmieniać, jest potrzeba” – stwierdził poseł PiS, jakby zapomniał, iż żaden „moment konstytucyjny” nie daje prawa do bezprawia.

To, co Czarnek nazywa „budowaniem nowej Polski”, brzmi raczej jak plan stworzenia państwa bez ograniczeń dla władzy. Towarzyszą mu w tym dobrze znani z walki z liberalną demokracją uczestnicy panelu: Julia Przyłębska, Zbigniew Bogucki i Jerzy Kwaśniewski z Ordo Iuris. Przyłębska wtórowała Czarnekowi, mówiąc: „Obecna konstytucja nie jest konstytucją nowoczesną, na dzisiejsze czasy, bardzo trudne. Czas pokazał, iż nie jest w stanie ochronić się przed naruszeniami.” To zdanie, wypowiedziane przez byłą prezes Trybunału Konstytucyjnego, brzmi jak akt oskarżenia – ale przeciwko niej samej.

Bo to właśnie jej kadencja, wzmocniona lojalnością wobec obozu władzy, doprowadziła do sytuacji, w której Konstytucja przestała być praktykowana. jeżeli dziś Przyłębska mówi, iż ustawa zasadnicza „nie potrafi ochronić się przed naruszeniami”, to nie dlatego, iż jest źle napisana, ale dlatego, iż sędziowie, których miała chronić, zgodzili się na jej łamanie.

Czarnek dodaje do tego jeszcze nutę populizmu konstytucyjnego: „Wiemy jak to robić, ponieważ mamy wybitnych ekspertów od nowego państwa, od nowej Polski. Budujmy ją, twórzmy większość konstytucyjną.” Trudno o bardziej niebezpieczne sformułowanie. Bo w ustach Czarnka „nowe państwo” oznacza nie odnowę demokracji, ale jej ideologiczną rekonstrukcję – państwo podporządkowane jednemu światopoglądowi, jednej partii, jednej „prawdzie moralnej”.

Wystarczy przypomnieć, jak wyglądała jego wizja edukacji: centralizacja, ideologiczne wychowanie, atak na uniwersytety i programy równościowe. Czarnek przez lata konsekwentnie budował system, w którym posłuszeństwo polityczne staje się ważniejsze od wiedzy. Teraz ten sam model chciałby przenieść na poziom ustrojowy.

O ironio, panel o „nowej konstytucji” odbył się w czasie, gdy opinia publiczna dopiero zaczyna rozliczać zespół ludzi odpowiedzialnych za demontaż państwa prawa. Zamiast refleksji – usłyszeliśmy więc wezwanie do „momentu konstytucyjnego”, czyli kolejnej próby zalegalizowania skutków własnych działań.

Czarnek i jego środowisko mówią dziś o „nowoczesnym państwie”, ale w ich ustach nowoczesność znaczy coś przeciwnego niż w demokracjach zachodnich. To nie otwartość i pluralizm, ale hierarchia i kontrola. Nie rządy prawa, ale rządy ludzi, którzy uznali się za wyrazicieli woli narodu.

Konstytucja nie przestała obowiązywać. To Czarnek i jego środowisko przestali ją szanować. I to nie „moment konstytucyjny” jest Polsce dziś potrzebny, ale moment odpowiedzialności — za lata, w których prawo było narzędziem ideologii, a nie ochroną obywateli.

Idź do oryginalnego materiału