We wtorek Trybunał Konstytucyjny wydać ma orzeczenie dotyczące przymusowego kalendarza szczepień w Polsce. Polskie Stowarzyszenie Niezależnych Lekarzy i Naukowców wydało merytoryczną opinię, wskazując na szereg niebezpieczeństw kryjących się za obowiązującym w naszym kraju systemem.
„9 maja 2023 r. o godz. 9:00 Trybunał Konstytucyjny RP zadecyduje o przymusie szczepień polskich dzieci i noworodków. Wysłuchaj oświadczenia prezes Polskiego Stowarzyszenia Niezależnych Lekarzy i Naukowców PSNLiN dr hab. n. med. Doroty Sienkiewicz” – zachęca organizacja na swoich profilach społecznościowych.
TK rozpatrzy we wtorek pierwszą w historii skargę rodziców w sprawie obowiązkowego kalendarza szczepień. Przedstawicielem wnioskodawcy będzie mecenas Arkadiusz Tetela.
Obszerne oświadczenie stowarzyszenia dosyć szczegółowo wyjaśnia powody, dla których zmuszanie rodziców do poddawania swoich dzieci obowiązkowym szczepieniom stanowi naruszenie naszych podstawowych praw. We wstępie prezes Sienkiewicz w imieniu organizacji wnosi o uznanie przymusu za niezgodny z Konstytucją RP. W ocenie PSNLiN, szczepienia są zbyt liczne a aplikowane najmłodszym preparaty zawierają toksyczne składniki.
Jak czytamy w wystąpieniu, polskie niemowlęta w pierwszych 24 miesiącach życia otrzymują aż od 26 do 30 obowiązkowych szczepień. W porównaniu z latami 70. I 80. minionego wieku oznacza to olbrzymi wzrost, gdyż wówczas dzisiejsi 40- i 50-latkowie przyjmowali „tylko” 10 zastrzyków.
Już w pierwszej dobie po przyjściu na świat noworodkom wstrzykiwane są szczepionki przeciwko WZW B oraz gruźlicy. To praktyka stosowana w Europie oprócz Polski jeszcze tylko w Bułgarii.
„Obowiązkowe szczepienie noworodków w pierwszych godzinach życia nie ma żadnych podstaw naukowych, naraża dziecko na bardzo poważne powikłania poszczepienne. Teza z lat 70-tych, mówiąca i ucząca studentów medycyny, iż szczepienia powinno się stosować u dziecka dopiero po 1. roku życia, nigdy nie została zmieniona, ale też nie jest realizowana w praktyce” – podkreśla stowarzyszenie.
„Stoimy na stanowisku, iż przy istniejącej, choć przez cały czas nie oszacowanej, skali działań niepożądanych, braku badań klinicznych potwierdzających bezpieczeństwo istniejącego w Polsce kalendarza szczepień oraz wobec łamania praw człowieka i praw pacjenta w sytuacji zmuszania do jakiejkolwiek procedury medycznej przy braku zagrożenia epidemiologicznego, szczepienia dzieci w Polsce powinny być bezwzględnie dobrowolne” – podkreśla PSNLiN.
Preparaty nie są bezpieczne
W swej skierowanej do Trybunału Konstytucyjnego opinii Amicus Curiae Polskie Stowarzyszenie Niezależnych Lekarzy i Naukowców proponuje sędziom wzięcie pod uwagę kilku kwestii istotnych dla adekwatnego rozstrzygnięcia.
„Bezpieczeństwo jest bardzo rygorystycznym kryterium, ponieważ szczepieniom poddawane są profilaktycznie dzieci zdrowe, a szczepionki dotyczą chorób zakaźnych, których w tej chwili jest znacznie mniej głównie dzięki poprawie warunków życia, w tym warunków sanitarnych. Aktualnym problemem zdrowotnym są bowiem choroby przewlekłe w populacji wieku rozwojowego. Stąd konieczne jest zastanowienie, czy korzyści ze szczepień przewyższają ryzyko działań ubocznych” – zwracają uwagę autorzy wystąpienia. Wymieniają przy tym szereg niepożądanych odczynów poszczepiennych występujących u części poddanych przymusowym zabiegom. Zwracają uwagę, iż powikłania mogą występować dość gwałtownie po zastrzyku, ale także choćby po dłuższym czasie – choćby w ciągu kilku miesięcy bądź lat.
Wykaz możliwych powikłań zawarty został w piśmie Ministerstwa Zdrowia z 2010 roku, jak również znajduje się w ulotkach towarzyszących preparatom. Chodzi między innymi o informacje na temat dodatkowych ich składników, czyli konserwantów i adiuwantów, na przykład związków rtęci i aluminium, nieobojętnych dla mózgu dziecka.
„Organiczny związek rtęci – Thiomersal (etylortęć) jest toksyczny dla mózgu, serca, wątroby, nerek, układu immunologicznego, jest kancerogenny (rakotwórczy). Powoduje zaburzenia rozwojowe u dzieci, choroby psychoneurologiczne (np. autyzm, ADHD), choroby neurodegeneracyjne u dorosłych, upośledza zdolności rozrodcze” – pisze PSNLiN, dołączając odnośniki do adekwatnych badań naukowych.
Prezes Sienkiewicz cytuje również medialną wypowiedź członka stowarzyszenia, dr. n. med. Piotra Witczaka. Analityk technologii medycznych, który pracował w Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, stwierdził w wywiadzie: – Instytucje zdrowia publicznego wciąż utrzymują, iż nie udowodniono związku między narażeniem dzieci na etylortęć ze szczepionek a wzrostem przypadków autyzmu. To stanowisko najwyraźniej opiera się na wnioskach pochodzących ze sfinansowanych przez amerykańskie Centrum ds. Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) badań epidemiologicznych, wobec których sformułowano wiele zastrzeżeń metodologicznych, a także zwrócono uwagę na konflikt interesów i wyraźny kontrast względem wniosków z badań przeprowadzonych przez niezależnych badaczy w ciągu ostatnich 75 lat, którzy konsekwentnie stwierdzali, iż etylortęć choćby w niskich dawkach jest szkodliwa („Do Rzeczy” nr 16/2023).
Dalej stowarzyszenie podaje, iż spośród państw europejskich jedynie w Polsce niemowlęta szczepione są aż trzykrotnie preparatem DTP (przeciwko błonicy, tężcowi, krztuścowi), zawierającym 25 mcg rtęci. Tymczasem według EPA (Environmental Protection Agency), bezpieczna ilość rtęci organicznej dla osoby dorosłej wynosi 0,1 mcg / kg / dobę. „Pomija się również fakt, iż rtęć z tiomersalu może być deponowana w mózgu, a niektóre dzieci mają osłabione zdolności usuwania tego pierwiastka z organizmu” – czytamy w opinii, która również w tym przypadku podparta jest odnośnikami do wyników stosowanych badań.
„Związki aluminium (fosforany/wodorowęglany Al – glin) – według Amerykańskiego Stowarzyszenia ds. Żywienia Enteralnego i Parenteralnego, maksymalna dawka dzienna spożycia Al to 5mcg/kg/dobę. W Polsce zaś praktycznie wszystkie szczepionki przeznaczone dla dzieci zawierają te związki i np. Euvax B zawiera 250 mcg, Infanrix Hexa 500 mcg – znacznie przekraczają więc przyjęte normy, przy czym szczepionki podawane są domięśniowo lub podskórnie, czyli w znacznie bardziej inwazyjny sposób umożliwiający bezpośrednią penetrację do tkanek organizmu dziecka z pominięciem barier ochronnych” – czytamy dalej.
„Aluminium jest silną neurotoksyną – kumuluje się w mózgu tym bardziej, iż w okresie rozwojowym dziecka jest niedojrzała bariera krew/mózg (chroniąca przed toksynami mózg osoby dorosłej), Al działa silnie stymulująco na niedojrzały układ odpornościowy dziecka, może uszkodzić wątrobę, opisywane jest makrofagowe zapalenie mięśniowo-powięziowe, zmiany we krwi – anemia mikrocytarna, zaburzenie relacji systemu neuroendokrynnego i immunologicznego, Zespół ASIA (Autoimmune/inflammatory Syndrome Induced by Adjuvants)” – wylicza stowarzyszenie na podstawie przytoczonych badań.
Jak podkreśla w opinii dr Sienkiewicz, do dziś nie zostały przeprowadzone bądź też opublikowane badania toksyczności i farmakokinetyki aluminium u dzieci. „Zespół ekspertów ds. Aluminium z Keele University – kierowany przez profesora Christophera Exleya, profesora chemii bioorganicznej przez ostatnie 29 lat, z ponad 200 opublikowanymi recenzowanymi artykułami na temat aluminium – odkrył, iż sześć szczepionek dziecięcych zawiera statystycznie istotnie większą ilość aluminiowego adiuwantu niż jest podana na etykietach tych produktów” – alarmuje PSNLiN. Chodzi o preparaty: Pentacel, Havrix, Adacel, Pedvax, Prevnar 13 i Vaqta.
„Mając tego typu informacje wydaje się bezdyskusyjnie konieczne badanie post-rejestracyjne składu dopuszczonych szczepionek, co aktualnie nie jest wykonywane przez władze sanitarne w Polsce” – wskazuje organizacja.
Prezes Sienkiewicz powołuje się również na włoskie badania przeprowadzone w 2017 roku z zastosowaniem najnowocześniejszych metod analizy laboratoryjnej. „Wykazały one obecność materiału genetycznego ludzkiego, pochodzenia zwierzęcego i bakteryjnego, o potencjalnym działaniu kancerogennym i autoimmunologicznym; toksycznych metali ciężkich, w tym rtęci i znacznej ilości aluminium, a także ołów, chrom, żelazo, tytan, brom, stront, bizmut, nikiel i inne; zanieczyszczeń innymi proteinami, mikro- i nanoczasteczkami nieznanego pochodzenia” – wylicza.
„Zanieczyszczenia te nie są biodegradowalne i biokompatybilne, gromadzą się w tkankach, wywołują chroniczne stany zapalne, zatrucia, toksyczne reakcje, nanocząsteczki uszkadzają DNA. Być może w tym tkwi tak duża zachorowalność u obecnych niemowląt na choroby genetyczne, autoimmunologiczne czy wiele innych niespotykanych w rocznikach z lat 70-80-tych. Dziwi fakt, iż takich badań w Polsce nie ma. Być może strach przed dzieckiem niepełnosprawnym po przymusowych szczepionkach czyni Polki bardziej negatywnie nastawione do posiadania kolejnego dziecka” – zaznacza stowarzyszenie.
PSNLiN akcentuje fakt istnienia liczącej tysiące pozycji bazy badań naukowych dotyczących niepożądanych odczynów poszczepiennych.
„Według Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego, liczba zarejestrowanych NOP w elektronicznym systemie Epibaza w 2021 roku wyniosła 1 609, w tym 163 po szczepionce przeciw gruźlicy BCG. Mając na uwadze praktycznie nie funkcjonujący system zgłaszania NOP w Polsce, liczba ta jest znacznie większa” – twierdzi.
Według organizacji, najefektywniej funkcjonującą na świecie bazą danych poszczepiennych działań niepożądanych jest amerykański system VAERS (vaccine adverse reaction system), do którego, według szacunków, zgłaszanych jest zaledwie 1-5 proc. przypadków NOP.
„W sytuacji tak znacznej liczby znanych powikłań poszczepiennych jest niedopuszczalne i nieetyczne zmuszanie rodziców do szczepienia dzieci – pod karą grzywny, nieprzyjęcia do żłobka/przedszkola, odebrania praw rodzicielskich, a także karanie lekarzy np. za udostępnianie rodzicom ulotek lub informowanie o możliwych działaniach ubocznych” – pisze dr Dorota Sienkiewicz.
Niedostatecznie zbadane składniki i skutki
Stowarzyszenie zwraca także uwagę na fakt, iż szczepionki nie podlegają klasycznym badaniom klinicznym z zastosowaniem podwójnie ślepej próby kontrolowanej obojętnym placebo. Wykonuje się je dla ujawnienia rzeczywistej skali powikłań, podobnie jak w przypadku innych preparatów medycznych, w tym lekarstw, przed ich dopuszczeniem do użytku.
„Krótkoterminowe badania (4 tygodnie obserwacji) prowadzone przez firmy farmaceutyczne, są nieprawidłowe metodologicznie – porównuje się szczepionkę z innymi szczepionkami lub z tą samą szczepionką pozbawioną jedynie antygenu, ale zawierającą wszystkie inne składniki. Badania dotyczą pojedynczych szczepionek, podczas gdy dzieciom podaje się szczepionki poliwalentne, czyli zawierające wiele składników, np. 5 w 1 czy 6 w 1 – Infanrix Hexa zawiera antygeny błonicy, tężca, krztuśca, polio, hemofilus influenzae, wirusa zapalenia wątroby typu B oraz niejednokrotnie łączy się tę szczepionkę ze szczepionką przeciw pneumokokom i rotawirusom. Nie zbadano dotąd, jaka jest reakcja niedojrzałego jeszcze, a więc stosunkowo słabego układu immunologicznego dziecka na podanie tak dużej liczby antygenów – w sensie bezpieczeństwa i skuteczności. Tego rodzaju postępowanie medyczne jest wbrew zasadom evidence based medicine” [„medycyny opartej na dowodach”] – czytamy w oświadczeniu.
Według badania Millera i in. z 2011 roku, gdy analizie poddane zostały kalendarze szczepień 34 państw rozwiniętych, odkryto znaczącą korelację między wskaźnikiem umieralności niemowląt a liczbą podawanych im dawek szczepionek. W krajach, w których wymagane jest aplikowanie największej liczby preparatów, wskaźnik umieralności niemowląt jest zwykle najwyższy – wskazuje PSNLiN wraz z odnośnikiem do badania.
„W krajach skandynawskich, w których występuje najmniejsza umieralność niemowląt oraz rejestruje się najlepsze wskaźniki zdrowotności społeczeństwa, szczepienia są dobrowolne, pierwsze szczepionki podaje się w 3. miesiącu życia, wycofano preparaty zawierające rtęć. W innych europejskich krajach zachodnich nie szczepi się noworodków, wycofano preparaty z rtęcią; USA, kraje europejskie – Austria, Niemcy, Belgia, Dania, Włochy, Hiszpania, Holandia, Islandia, Finlandia, Szwecja – zaniechały masowych szczepień przeciwko gruźlicy (BCG). W większości krajów, w tym np. w Niemczech, szczepienia są dobrowolne” – wskazują lekarze.
Stowarzyszenie przypomina, iż Polska podpisała przyjętą przez Unię Europejską w 1988 roku Zasadę Ostrożności. Ta etyczna klauzula sprzeciwia się eksperymentom na dużą skalę, taką jak populacja nowonarodzonych. ZO stanowi, iż jeżeli istnieje prawdopodobne, choć mało poznane, ryzyko działań niepożądanych, lepiej jest danej technologii nie wprowadzać niż ryzykować niepewnymi, ale potencjalnie bardzo znacznymi konsekwencjami.
„Wszelki przymus w kwestii szczepień stoi w sprzeczności m.in. z: Konstytucją RP, Kartą Praw Podstawowych Unii Europejskiej, Kartą Praw Pacjenta, Kartą Praw Dziecka, Europejską Konwencją o Ochronie Praw i Godności Ludzkiej wobec Zastosowań Biologii i Medycyny oraz Traktatem Lizbońskim” – czytamy w stanowisku.
„Polskie Stowarzyszenie Niezależnych Lekarzy i Naukowców sprzeciwia się przymusowi stosowania rutynowych, zbyt licznych, zawierających toksyczne składniki szczepionek. Stoimy na stanowisku, iż przy istniejącej, choć przez cały czas nie oszacowanej, skali działań niepożądanych, braku badań klinicznych potwierdzających bezpieczeństwo istniejącego w Polsce kalendarza szczepień oraz wobec łamania praw człowieka i praw pacjenta w sytuacji zmuszania do jakiejkolwiek procedury medycznej, w obecnej sytuacji epidemiologicznej, szczepienia dzieci w Polsce powinny być bezwzględnie dobrowolne” – akcentuje organizacja w opinii dla Trybunału Konstytucyjnego.
„Jesteśmy przekonani co do przestrzegania podstawowego prawa człowieka i pacjenta do swobodnej, świadomej, opartej na uzyskanej szczegółowej informacji, zgodzie na leczenie, zabiegi profilaktyczne i diagnostyczne oraz możliwość wyboru rodzaju terapii” – dodają lekarze w wystąpieniu podpisanym przez dr hab. n. med. Dorotę Sienkiewicz.
Źródło: PSNLiN
Opr. RoM