Niemcy i niemieckość w historii i współcześnie

4 dni temu

W czasach masowej migracji i mieszania się ludzi różnych narodowości i odmiennych kultur, w szczególności od pamiętnego otwarcia granic we wrześniu 2015 roku przez byłą kanclerz Niemiec Angelę Merkel, sytuacja ludności autochtonicznej w krajach europejskich uległa wyraźnej zmianie. Wbrew entuzjastycznej zapowiedzi Merkel Wir schaffen das (Damy radę!), Europa przeżywa w tej chwili bodaj największy w historii nowożytnej kryzys migracyjny. Przejawia się on we wzroście nastrojów antyimigranckich, poparcia dla partii radykalnie prawicowych, aktywizacji organizacji i ruchów populistycznych. Dla nas Polaków, którzy odczuwamy następstwa tego niekontrolowanego napływu ludzi z obcych krajów, nie jest obojętne to, co w kwestii migracji dzieje się u naszych sąsiadów. Polska jako państwo członkowskie Unii Europejskiej nie może prowadzić odrębnej polityki imigracyjnej, ale musi podporządkować się unijnym dyrektywom, często trudnym do zaakceptowania przez część opinii publicznej, która przeciwstawia tożsamość narodową realnie nie istniejącej tożsamości europejskiej, forsowanej przez entuzjastów federalizacji Europy. Przeciwieństwem Europy sfederalizowanej jest Europa ojczyzn, koncepcja współistnienia wolnych narodów, która legła u podstaw UE i w tej chwili staje się znów aktualna. Świadczy o tym dojście do władzy w niektórych państwach ugrupowań popierających tak rozumianą Europę. Kwestia tożsamości narodowej, narodu etnicznie homogenicznego, ale niewykluczającego praw mniejszości w łonie wspólnoty narodowej, staje się w dzisiejszych czasach w niemałej części narodów europejskich kluczowa.

W niniejszym artykule przedstawię kwestię tożsamości, poczucia narodowego u naszego zachodniego sąsiada, który już w dawniejszych dziejach, a w czasach bardziej współczesnych od końca lat 50. ub. XX wieku otwierał się na przybyszów z obcych krajów, przyjmując ich najpierw jako pracowników (Gastarbeiter), a następnie otwierając swoje granice dla ich rodzin, przez co w Niemczech powstały różne diaspory etniczne, zapoczątkowując proces stawania się tego państwa krajem imigracyjnym (Einwanderungsland). Zanim przejdę do sytuacji dzisiejszej, przedstawię pokrótce historyczne rozumienie tego, na co składa się poczucie narodowe Niemców, a w szczególności „bycie Niemcem” i „niemieckość” jako pojęcia wywołujące różne konotacje.

Rozumienie niemieckości na obszarze języka niemieckiego

Słowo deutsch (niemiecki) było pierwotnie określeniem ludzi zamieszkujących obszary pod panowaniem Karolingów, następnie sam lud, a w końcu kraj przezeń zamieszkujący. W czasach Karola Wielkiego lud ten posługiwał się językiem zwanym w źródłach theodisca lingua, w przeciwieństwie do używanego przez królewskich urzędników i duchownych „języka rzymskiego” (lingua romana), czyli łaciny. Sam język niemiecki (Deutsch) ewoluował i wyróżnia się kilka okresów jego historii: Althochdeutsch (staro-wysoko-niemiecki, ok. 600 – ok. 1050); Mittelhochdeutsch (średnio-wysoko-niemiecki, ok. 1050 – 1350); Frühneuhochdeutsch (wczesno-wysoko-niemiecki, od 1350 do 1650); Neuhochdeutsch (język nowo-wysoko-niemiecki, od 1650 do dzisiaj). Historycy języka niemieckiego wyróżniają jeszcze krótsze okresy jego istnienia, ale pozostańmy przy tej ogólnie przyjętej periodyzacji.

Język ten nie jest zresztą jednolity, liczba jego dialektów i odmian regionalnych jest wręcz niepoliczalna. Postępujące od schyłku średniowiecza rozczłonkowanie Niemiec, które po Wojnie Trzydziestoletniej (1618-1648) sięgnęło szczytu w postaci istnienia około trzystu samodzielnych bytów politycznych: cesarstwa (Habsburgów), księstw (Herzogtümer, Fürstentümer), hrabstw (Grafschaften), margrabstw (Markgrafschaften) arcybiskupstw, biskupstw, wolnych miast, wolnych wsi i innych, pogłębiło zróżnicowanie dialektyczne w Rzeszy, którą słynny siedemnastowieczny prawnik Samuel von Pufendorf (1632-1694) w swej rozprawie pt. De statu imperii Germanici (O ustroju niemieckiej Rzeszy) nazwał „monstrum”. Niemniej mimo tego rozbicia Niemiec na liczne państwa różnej wielkości i o różnym statusie, idea niemieckości była zwłaszcza wśród szerokiej w krajach niemieckich warstwy mieszczańskiej, szczególnie w kręgach intelektualnych, literackich i artystycznych, bardzo żywa.

Idea narodowa w Niemczech stawała się w historii tego obszaru (bo nie państwa, gdyż takie powstało dopiero w chwili proklamacji Rzeszy Niemieckiej w 1871 roku) spoiwem łączącym Niemców co najmniej w kilku ważnych momentach dziejowych. W średniowieczu wskazać można np. na Walthera von der Vogelweide (ok. 1170 – ok. 1230), który bodaj jako pierwszy niemieckojęzyczny pisarz przed Reformacją występował w wierszach zwanych Reichssprüche (Sentencje dotyczące Rzeszy) przeciwko papieskim zapędom podporządkowania sobie niemieckiego cesarza, głowy Świętego Cesarstwa Rzymskiego, ale i władcy Niemiec. Pisarz ten przemawiał, jak się wydaje, w imieniu ówczesnych elit intelektualnych, domagających się uporządkowania spraw Rzeszy, przezwyciężenia konfliktów wewnętrznych, niezależności cesarza od papieża, chociaż dualizm cesarstwa i papiestwa istniał już od czasów koronacji w 962 roku pierwszego króla niemieckiego Ottona I na cesarza. Innym autorem tamtych czasów, poruszającym ten sam temat w zbiorze Sprüche von Rom (Sentencje dotyczące Rzymu), był pisarz o nazwisku Freidank (zm. przypuszczalnie w 1233 r.). Reformacja Lutra była także powodowana swoistym patriotyzmem inicjatora podziału zachodniego chrześcijaństwa, którego spoiwem była dotąd jedność z biskupem Rzymu. Reformacja była nie tylko ruchem religijnym, ale i społecznym, przede wszystkim niemieckiej szlachty i niemieckiego mieszczaństwa, mającym na celu wyzwolenie się spod zależności od Rzymu.

Jednak dopiero okupacja napoleońska w latach 1794-1813 i wojny wyzwoleńcze (Befreiungskriege) przeciwko Napoleonowi pobudziły niemieckiego ducha narodowego i wywołała pierwsze oznaki nacjonalizmu graniczącego z szowinizmem, skierowanego wówczas przeciwko Francuzom. Wymienić tu można kilka ważnych postaci tego okresu, które pod wpływem wydarzeń w rewolucyjnej Francji, budzącej w krajach niemieckich żywe zainteresowanie, przyczyniły się do przerodzenia się poczucia narodowego (Nationalgefühl) w świadomość narodową (Nationalbewusstsein), wzmacniającą poczucie wspólnoty nieświadomych wcześniej jej istnienia Niemców.

Jednym z inicjatorów ruchu narodowego był twórca ruchu gimnastycznego (Turnvater) Friedrich Ludwig Jahn (1778-1852), założyciel pierwszego placu do ćwiczeń fizycznych na Hasenheide (wówczas pod Berlinem, dzisiaj w dzielnicy Neukölln niemieckiej stolicy). Ćwiczenia gimnastyczne miały fizycznie przygotować młodych ludzi do późniejszych walk z francuskim okupantem. Berliński filozof Johann Gottlieb Fichte (1762-1814) w swoich słynnych Reden an die deutsche Nation (Przemówienia do niemieckiego narodu) w obliczu klęski Prus apelował do rodaków, by wystąpili przeciwko Francuzom. Z kolei historyk uniwersytetu w Greifswaldzie Ernst Moritz Arndt (1769-1860) oprócz dwóch „katechizmów” dla niemieckich żołnierzy zasłynął patriotycznymi, a miejscami choćby szowinistycznymi pieśniami, w których gloryfikował Niemcy i naród niemiecki, jednocześnie atakując ówczesnego głównego wroga, Francję. Pieśni te śpiewane były w następnych dziesięcioleciach aż do końca II wojny światowej.

Paradoksem historii było to, iż wojny cesarza Francuzów oraz dokonana przez niego aneksja obcych terytoriów obudziły ducha niemieckiego nacjonalizmu, który bez tych zdarzeń być może nigdy by się nie rozwinął. Zaś swoją polityką zaborczą Napoleon zapoczątkował proces jednoczenia się państw niemieckich. Ich liczba zmniejszyła się z około 300 przed upadkiem Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego w 1806 roku do 38 samodzielnych bytów politycznych o różnym statusie (jednego cesarstwa, pięciu królestw, dwudziestu ośmiu księstw i czterech wolnych miast) po Kongresie Wiedeńskim 1815 roku.

Różne rozumienie niemieckości

W XIX stuleciu obserwujemy postępującą idealizację niemieckości, przejawiającą się także w rozumieniu samego słowa deutsch, czyli „niemiecki”. Było ono wówczas synonimem określeń pozytywnych typu edel (szlachetny), trefflich (trafny, znakomity), ale także przymiotników o zabarwieniu neutralnym jak deutlich (wyraźny, jasny, zdecydowany) lub negatywnych, jak derb (ostry, ordynarny).

Kompozytorowi, dramaturgowi i pisarzowi Richardowi Wagnerowi (1813-1883) przypisuje się autorstwo powiedzenia zaczerpniętego ze zbioru jego artykułów opublikowanych w Lipsku w 1868 roku pt. Deutsche Kunst und Deutsche Politik, a brzmi ono następująco: Deutsch sein heißt, eine Sache um ihrer selbst willen tun. Ten trudno przetłumaczalny bon mot Wagnera można ująć opisowo jako „czynienie czegoś w taki sposób, żeby było zrobione“, albo zinterpretować jako wyrażenie nakazujące Niemcom sumienność i obowiązkowość w tym, co robią. Faktycznie autor odnosił swą sentencję do sztuki, wyjaśniając dziesięć lat później, w nawiązaniu do idei „bezinteresownego podobania się” (interesseloses Wohlgefallen) Immanuela Kanta, iż „piękno i szlachetność pojawia się w świecie nie ze względu na zalety, a choćby nie dla sławy i uznania: a wszystko, co w myśl tej doktryny się czyni, jest ‘niemieckie’ i dlatego Niemiec jest wielki.”[1] W III Rzeszy owo skrócone przez potomnych sformułowanie Wagnera stało się nacjonalistycznym sloganem.[2]

Austriacki poeta Leopold Hörmann (1857-1927) idealizował niemieckość, pisząc: „Deutsch sein heißt gut sein, treu sein und echt (Być niemieckim znaczy być dobrym, wiernym i autentycznym). Przekonanie Niemców o ich szczególnej roli we wspólnocie narodów nie datuje się dopiero od Bismarcka i czasów II Rzeszy. Poeta Emanuel Geibel (1815 -1884), monarchista i piewca zjednoczenia państw niemieckich pod berłem Prus, już w roku 1861 w wierszu zatytułowanym Deutschlands Beruf (Powołanie Niemiec) użył sformułowania, które do dzisiaj budzi u sąsiadów Niemiec niemiłe skojarzenia: Und es mag am deutschen Wesen einmal noch die Welt genesen. Autor ten wyraża tu swój pogląd, iż kiedyś świat będzie uzdrowiony dzięki Niemcom. Nota bene cesarz Wilhelm II. przytoczył to zdanie w czasie uczty 31.8.1907 roku w Muzeum Krajowym w Münster w szerszym kontekście: „… dawne i nowe części kraju, mieszczanie i robotnicy mają się połączyć i w jedności współdziałać z równą wiernością i miłością do ojczyzny. Wówczas nasz niemiecki naród stanie się granitowym blokiem, na którym nasz Pan Bóg będzie mógł zbudować i dokończyć swoje dzieła kulturowe służące światu. Wówczas też spełnią się słowa poety, które stanowią: ‘istota niemieckości kiedyś jeszcze uzdrowi świat.’”[3]

Niemcy samych siebie nazywali niekiedy „narodem poetów i myślicieli” (ein Volk der Dichter und Denker) – po raz pierwszy zdanie to napisał w 1782 roku pisarz Johann Karl Musäus (1735-1787), autor m.in. Volksmärchen der Deutschen (Bajek ludowych dla Niemców). Z kolei krytyczny wobec mieszczaństwa austriacki pisarz i wydawca słynnego czasopisma Die Fackel, Karl Kraus (1874-1936), strawestował tę ocenę Niemców pisząc, iż są ein Volk der Richter und Henker, czyli narodem sędziów i katów. Oba zdania udowadniają, iż Niemcy, czy też uważani za nich niekiedy także Austriacy, bardzo różnie się oceniają, co też podaje w wątpliwość kursujące na ich temat stereotypy. I tak znany także w Polsce autor książek popularnonaukowych o tematyce historycznej Bernt Engelmann wskazał na fakt, iż duża część zachodnioniemieckiego społeczeństwa niezbyt interesuje się literaturą czy filozofią, a około 20 mln obywateli RFN (przed zjednoczeniem Niemiec) nie posiadało poza podręcznikami, modlitewnikami czy śpiewnikami żadnej książki. 16 milionów zachodnich Niemców przyznało się do tego, iż nie czyta w ogóle niczego lub tylko z konieczności.[4] Według danych z portalu Statista, w roku 2018 6,2 mln osób dorosłych w Niemczech było analfabetami bądź ludźmi prawie nie potrafiącymi czytać i pisać.[5]

Jak wiadomo, określenia geograficzne, językowe czy polityczne mają charakter konwencjonalny, służą uporządkowaniu wiedzy, tworzone są na użytek nauki. I tak pojęcie „historii Niemiec“ jest słuszne tylko w odniesieniu do czasów od powstania Rzeszy Niemieckiej w 1871 roku aż do końca II wojny światowej. Nazwa „Rzesza Niemiecka” była oficjalną nazwą zarówno w czasach cesarstwa niemieckiego (1871-1918), jak i w okresie tzw. Republiki Weimarskiej (1919-1933) i w odniesieniu do III Rzeszy (1933-1945). Historycy zajmują się często dziejami poszczególnych państw na obszarze niemieckojęzycznym, np. Prusami, Bawarią, Austrią, RFN (1949-1990), NRD (1949-1990) itd. Historię Niemiec można zatem traktować jako konglomerat historii poszczególnych państw niemieckich.

„Niemiecki“ i „Niemcy“ są w dziejach często tylko pojęciami geograficznymi. Po roku 1815, czyli powstaniu Związku Niemieckiego (Deutscher Bund), federacji książąt rządzących w poszczególnych krajach, oprócz władców niemieckich w skład tego bytu politycznego wchodzili także władcy nie-niemieccy: monarchowie Wielkiej Brytanii (do 1837 roku) i Danii (do 1864) oraz król Niderlandów (do 1866). Z kolei Prusy Wschodnie i Prusy Zachodnie oraz część Austrii nie należały do Związku Niemieckiego. Zresztą rywalizacja między Prusami a Austrią w wieku XVIII spowodowała, iż oba państwa do pierwszej połowy XIX wieku nie były uważane za kraje niemieckie. Heinrich Friedrich Karl baron vom und zum Stein (1757-1831) widział w 1813 roku trzy państwa na obszarze niemieckojęzycznym: Prusy, Austrię i … Niemcy. Dopiero od połowy XIX wieku pojęcia deutsch i Deutschland znalazły się w oficjalnych dokumentach. Np. w Ustawie Rzeszy z 28. czerwca 1848 użyte jest sformułowanie: „Aż do definitywnego ustanowienia władzy Rzeszy dla Niemiec …”, zaś w konstytucji Rzeszy Niemieckiej, uchwalonej 28. marca 1848 roku, napisano: „Głowa Rzeszy używa tytułu: Cesarz Niemiec”. Określenia Deutsches Reich (Rzesza Niemiecka) i Deutscher Kaiser (Niemiecki cesarz) użyte zostały w grudniu 1870 roku w oficjalnych dokumentach i znalazły się w konstytucji z 16. kwietnia 1871.

Na ile niemieccy są Niemcy? Niemieckie znaczenie pojęć odnoszących się do narodu

Pojęcia niemieckości czy niemczyzny (Deutschtum) są dość względne, i to samo można odnieść do pojęcia narodu. Ponieważ niemieccy cesarze w latach 962-1806 nosili tytuł cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego (Sacrum Imperium Romanum), od połowy XV wieku z dopiskiem „narodu niemieckiego” (… Germanicae Nationis), częścią niemieckiej historii są także dzieje terytoriów związanych z tym cesarstwem, o czym świadczy sposób adresowania pism do cesarza Leopolda I (1640-1705): „Jego Najjaśniejszej Wysokości, Wspaniałemu i Niezwyciężonemu Księciu i Panu, Panu Leopoldowi I, Wybranemu Cesarzowi Rzymskiemu, Królowi we Wszechczasach Powiększającemu Imperium w Germanii, na Węgrzech, w Czechach, Dalmacji, Chorwacji i Slawonii”.[6]

Na brak etnicznej jednorodności mieszkańców Niemiec wskazał m.in. historyk Veit Valentin (1885-1947) w swej monumentalnej monografii Geschichte der Deutschen (Historia Niemców), w której pisze o narodzie niemieckim jako o „mieszaninie różnych składników etnicznych, przy czym składnik germański był jednym z tych różnych elementów, z których każdy posiadał równą wartość“[7]. Imigracja cudzoziemców np. do Prus zaczęła się w połowie XVII wieku i już w 1672 istniała w Berlinie pierwsza kolonia diaspory francuskiej. W 1687 przybyli do tego kraju wypędzeni z Piemontu waldensi; mniej więcej w tym samym czasie dołączyli do nich Walonowie z hiszpańskich Niderlandów, ponadto Alzatczycy, Holendrzy oraz chłopi z Czech i Polski. Ślady tej migracji widać dzisiaj w Niemczech w postaci licznych obco brzmiących (nie-niemieckich) nazwisk. Do roku 1786 zamieszkiwało w Berlinie 4000 Żydów. Rząd pruski w czasach Fryderyka II nie pytał przybyszów o ich narodowość czy wyznanie, co znalazło odbicie w często cytowanej formule tego króla: In meinem Staat soll jeder nach seiner Façon selig werden („W moim państwie niech każdy znajdzie zbawienie według własnego upodobania”). Fryderyk II zwany Wielkim wspierał imigrację.

Wspomniany już Bernt Engelmann w swej książce Preußen. Land der unbegrenzten Möglichkeiten (Prusy. Kraj nieograniczonych możliwości) zwrócił uwagę na to, iż najwybitniejsi obywatele Prus w większości mieli obce, niepruskie pochodzenie. Szlachta pruska – junkierstwo było według Engelmanna „w poważnej części pochodzenia słowiańskiego […] zrodziło się z drobnej szlachty kaszubskiej, jak von Yorck, von Tauentzien, von Manteuffel, von Podewil, jak von Itzenplitz z Zezenow, czy von Zitzewitz z rodu Kutzeke; jak należący do prastarej szlachty pomorskiej von Puttkammerowie z rodu Svenzo Slauna, von Kleistowie, którzy wywodzą się od Jarysława, podkomorzego księcia pomorskiego Kazimierza I., jak pochodzący z meklemburskiego rodu wendyjskiego von Bülowowie, von Maltzanowie czy von Moltkowie, którzy pierwotnie nazywali się Moltiko, albo von Nostitzowie, których ród wywodzi się od wodza Serbów Łużyckich Sdilawa Nosticza. Te dwieście do trzystu innych rodzin właścicieli wschodniołabskich majątków rycerskich, które razem tworzyły junkierstwo pruskie, zdominowały życie we wsiach i małych miastach wschodnich prowincji, wystawiały większość oficerów armii, obsadzały wiele wyższych stanowisk urzędniczych i wywierały największy wpływ na dwór królewski.“[8]

Historyk i politolog Golo Mann (1909-1994) pisał o pruskich, wschodniołabskich junkrach jako o nie-niemieckiej szlachcie, której obce były większe części Niemiec, ba, choćby Prus, podobnie jak obszary zamieszkałe przez katolików, czy Nadrenia. Junkrzy nie mieli żadnego stosunku do Niemiec, gdyż – według tego historyka – bliższa im była pod każdym względem carska Rosja aniżeli południowe Niemcy, nadreńsko-westfalski okręg przemysłowy, katolicki Śląsk czy też mieszczaństwo Berlina.[9]

Dla jednego z współtwórców ordoliberalizmu i zachodnioniemieckiej koncepcji społecznej gospodarki rynkowej Wilhelma Röpkego (1899-1966) junkier był „wieśniakiem z monoklem, łączącym małostkowe dążenie do zysku i chytrość chłopa o negatywnych cechach tego stanu społecznego z arogancją i duchem panów feudalnych, przyzwyczajonych do rządzenia.” [10] Autor ten przeciwstawia Niemcy Prusom, pisząc: „Niemcy i Prusy – Weimar i Poczdam to dwa różne światy… Złym duchem Niemiec były Prusy, których personifikacją były przede wszystkim dwie postaci: Fryderyk II i Bismarck.“[11] Różnice między Niemcami a Prusami objaśnia Röpke następująco: „Łaba oddziela zachodnie Niemcy z dominującym tam rolnictwem chłopskich od rolnictwa wschodniego, w którym przeważają wielkie gospodarstwa o charakterze feudalnym […] Tu na zachodzie i południu cały system społeczny cechuje równowaga, a przeciwieństwa klasowe są mniej ostre aniżeli na wschodzie. Prusy mające o wiele węższą warstwę chłopów i żyjących w miastach klas średnich, były zawsze kamienistym gruntem dla liberalizmu, indywidualizmu i mieszczańskości, natomiast od dawna stwarzały najkorzystniejsze warunki dla wszelkiego rodzaju kolektywizmu.”[12]

Trzeba przypomnieć, o czym dzisiaj mało kto pamięta, iż to właśnie Prusy w sposób istotny ukształtowały niemiecką historię od początku XIX wieku. Pruskie wartości stawały się stopniowo wartościami ogólnoniemieckimi. Niemieccy historycy nazywają ten proces rosnącego wpływu Prus na kraje niemieckie sprusaczeniem Niemiec (Verpreußung Deutschlands). Szczególne znaczenie odgrywała przy tym armia, stąd też tak często historycy pisali o pruskim militaryzmem, który w XX wieku stał się militaryzmem niemieckim. Ale Niemiec – zdaniem Röpkego – dopiero od czasów Bismarcka stał się „wzorem dyscypliny” (der Deutsche gilt erst seit Bismarck als ein Muster der Disziplin).[13] Ciekawostką jest, iż współtwórca ideologii komunizmu (wraz z Fryderykiem Engelsem) Karol Marks wspierał prusko-niemiecki ekspansjonizm i militaryzm, stając w czasie I wojny o Szlezwik w 1848 roku po stronie Prus. Na łamach wydawanej przez siebie gazety Neue Rheinische Zeitung pisał o Duńczykach: „Duńczycy są narodem, który pozostaje w najbardziej nieograniczonej, komercyjnej, przemysłowej, politycznej i literackiej zależności od Niemiec. Jest rzeczą wiadomą, iż faktyczną stolicą Danii nie jest Kopenhaga, ale Hamburg, … iż Dania czerpie wszelkie swoje literackie pokarmy, tak samo jak środki materialne poprzez Niemcy, i iż literatura duńska – z wyjątkiem Holberga – jest płytką podróbką literatury niemieckiej… Tym samym prawem, jakim Francuzi zajęli Flandrię, Lotaryngię i Alzację, a prędzej lub później zajmą Belgię, takim samym prawem Niemcy przejmą Szlezwik: prawem cywilizacji w starciu z barbarzyństwem, [w starciu] postępu ze stabilnością…” [14]

W literaturze znaleźć można także pozytywne oceny Prus. Cytowany już Bernt Engelmann zachwycał się „prawdziwymi Prusakami” (echte Preußen), których idee były jakoby w dużej mierze „produktem żydowsko-hugenockiego rozumu i słowiańsko-germańskiej fantazji”[15]. Tkwi w tej ocenie odrobina przesady i samouwielbienia, zwłaszcza iż autor, dumny ze swoich żydowskich korzeni, uważał sam siebie za takiegoż Prusaka.

Przeciwstawiłbym w tym miejscu generalnie krytycznej ocenie szlachty pruskiej pozytywne przykłady działalności na rzecz porozumienia z Polską, np. pruskiej arystokratki Marion hrabiny Dönhoff. czy też pruskich patriotów zaangażowanych w zamach na Hitlera 20. lipca 1944 roku, hrabiego Heinricha von Lehndorffa, czy kontrowersyjnego z polskiego punktu widzenia hrabiego Clausa Schenka von Stauffenberga.

W ocenie niemieckości jako cechy odnoszącej się do ogółu ludzi zamieszkujących obszary niemieckojęzyczne trzeba także brać pod uwagę poczucie o wiele silniej rozwiniętej aniżeli np. w Polsce regionalności. Strony rodzinne, „mała ojczyzna” nosi w niemczyźnie nazwę Heimat, natomiast kraj w skali makro, czyli państwo nazywane jest mianem Vaterland i jest odpowiednikiem polskiego rozumienia ojczyzny. Różnice np. między Bawarczykami a Saksończykami, czy też między Berlińczykami i Hamburczykami są widoczne nie tylko w języku, ale i w stylu bycia, w tradycjach, obyczajach itd.

Niemieckość z perspektywy polskiej

Dla autorów słownika niemiecko-polskiego PONS „niemieckość” to zarówno naród niemiecki (Deutschtum)[16], jak i to, co niemieckie. W odniesieniu do tego drugiego znaczenia istnieje w języku niemieckim jeszcze słowo Deutschheit i ono znajduje się też w dziewiętnastowiecznym „Słowniku Języka Niemieckiego” braci Grimm[17].

„Wielki Słownik Języka Polskiego” przypisuje słowu „niemieckość” trzy obszary znaczeń: kulturę, ludzi i pochodzenie.[18] W pierwszym z wymienionych obszarów słownik ten definiuje niemieckość jako „ogół cech typowych dla kultury, sztuki i polityki niemieckiej”, a następnie przytacza przykłady użycia rzeczonego słowa w różnych kontekstach:

„Serbołużyczanie, ostatni rdzenni Słowianie wschodnich Niemiec, pielęgnują tradycję, choć zakorzenili się w niemieckości.”

„Ten człowiek jest tak zakochany w niemieckości, iż kreuje się na jedynego znawcę i apostoła literatury niemieckiej w Polsce […].”

Pomijając błąd idem per idem, polegający na objaśnianiu pojęcia kultury poprzez odwołanie się do niej samej („ogół cech typowych dla kultury”), oba cytaty w zasadzie kilka mówią o tym, na czym ta niemieckość naszych zachodnich sąsiadów polega. Ale pojęcie kultury samo w sobie jest bardzo złożone i niejednoznaczne. Znani antropolodzy Alfred Kroeber i Clyde Kluckhohn doliczyli się aż 164 definicji kultury.[19]

W odniesieniu do ludzi, drugiego obszaru znaczenia słowa, niemieckość to „zespół cech charakterystycznych dla Niemców – ich kultury, tradycji, wartości”. To znaczenie egzemplifikują autorzy słownika takimi oto cytatami:

„[…] rozwinęła się żywa dyskusja na temat historii Śląska, polskości, niemieckości i „śląskości” Ślązaków.”

„Niemcy mają swoją oświatę, media, organizacje młodzieżowe, rolnicze, rzemieślnicze – dziesiątki innych stowarzyszeń i instytucji, w których mogą pielęgnować swoją niemieckość.”

W trzecim obszarze znaczeniowym, czyli w odniesieniu do pochodzenia, „niemieckość” definiowana jest krótko jako „bycie Niemcem”. To znaczenie mają odzwierciedlać dwa cytaty:

„Nowy papież jest Niemcem, ale ta jego niemieckość ma czysto optycznie mniejsze znaczenie niż polskość Jana Pawła II.”

„[…] opublikował artykuły dotyczące niemieckości Stwosza i jego dzieła – w 1939 r. i w 1940 r., gdy ołtarz był już w Niemczech.”

Abstrahując od dyskusyjności twierdzenia, jakoby niemieckość Benedykta XVI była mniejsza od polskości Jana Pawła II, a także wątpliwych prób kwestionowania niemieckości słynnego rzeźbiarza z Norymbergi, ten ostatni obszar znaczeniowy jest szczególnie istotny dla niniejszych rozważań. Bycie Niemcem w dzisiejszych czasach ma odmienne znaczenie i może być też inaczej rozumiane, niż po I wojnie światowej aż do końca lat 50. ub. wieku, kiedy to mieszkańcami Niemiec byli w większości rdzenni Niemcy, a wśród nich także miliony przesiedleńców z utraconych po II wojnie światowej ziem wschodnich. Osoby o obcych korzeniach, posiadające niemieckie obywatelstwo, zwane są w kręgach nacjonalistycznych „Niemcami paszportowymi” (Passdeutsche) i przeciwstawiane są tzw. „Niemcom biologicznym” (Biodeutsche), czyli Niemcom etnicznym, zwanym także „Niemcami autochtonicznymi” albo „Niemcami pochodzenia niemieckiego”[20]. Dopiero napływ robotników cudzoziemskich w ramach umów o werbunku do pracy od końca lat 50. ub. wieku, zawartych przez RFN z dziesięcioma państwami, tzw. gastarbeiterów, którzy następnie sprowadzali do Niemiec członków swoich rodzin, zaczął zmieniać sytuację etniczną tego kraju. Wspomnieć trzeba także o podobnych umowach werbunkowych, zawartych przez drugie państwo niemieckie, NRD, z Wietnamem, Kubą, Nikaraguą, Mozambikiem, Polską, Węgrami, Jemenem i Angolą w sprawie zatrudnienia robotników kontraktowych, spośród których wielu po zjednoczeniu Niemiec pozostało w tym państwie.

Niemieckość w sytuacji gwałtownego nasilenia imigracji od jesieni 2015 roku

Ostatni masowy napływ ludności „obcoplemiennej” nastąpił z chwilą otwarcia granic przez ówczesną kanclerz Angelę Merkel w 2015 roku, której polityka migracyjna pogłębiła proces deetnizacji nie tylko Niemiec, ale także innych krajów, zmuszanych do przyjmowania imigrantów odsyłanych z obszarów dotkniętych niekontrolowaną imigracją. W roku 2024 w Niemczech obywatelstwo tego kraju uzyskało rekordowo wiele, bo aż 291555 osób. Federalny Instytut Badań Ludnościowych przedstawia dane obrazujące wzrost liczby ludności obcego pochodzenia w tym kraju. W latach 2005-2022 udział mieszkańców pochodzenia imigranckiego wzrósł z 15,2 mln (19 %) w roku 2005 do 23,8 mln (29 %) w roku 2022. Wzrost ten jest powodowany zarówno imigracją, jak też częstszym rodzeniem się dzieci w rodzinach imigranckich. Ludzie ci są młodsi od rdzennych mieszkańców, przeciętna wieku wynosiła w 2022 roku 35 lat wśród mężczyzn i 37 lat wśród kobiet, tj. około 10 lat poniżej średniej rdzennych Niemców. Udział dzieci z rodzin imigrantów w latach 2005-2022 wyraźnie wzrósł z 30 do 42 %.[21] Według oficjalnych statystyk za rok 2024, wśród 82,8 milionów mieszkańców Niemiec odsetek ludzi pochodzenia obcego wynosił już 30,4 %, spośród których 13 mln posiadało niemieckie obywatelstwo, a 12,3 mln miało status cudzoziemców zamieszkujących w Niemczech na stałe.[22]

W świetle tych liczb, biorąc pod uwagę wzrost liczby mieszkańców o korzeniach migranckich oraz większą dzietność tych ludzi, w ciągu najbliższych dziesięcioleci coraz trudniej będzie można mówić o niemieckości we wszystkich aspektach tego pojęcia, które z biegiem czasu stanie się pojęciem historycznym. W dzisiejszych czasach nieustannego wzrostu liczby mieszkańców obcych etnicznie i w większości obcych kulturowo, którzy traktują Niemcy li tylko jako kraj zamieszkania i usług socjalnych, nie integrują się z ludnością autochtoniczną, tworzą osławione getta, strefy no go, społeczeństwa równoległe itd. – napięcia społeczne i radykalizacja polityczna przybierają na sile. Mimo wysiłków władz, istnienia specjalnych urzędów pełnomocników do spraw integracji (Integrationsbeauftragte) na szczeblach federalnym i poszczególnych państw związkowych, mieszkańcy Niemiec o obcych korzeniach w większości nie integrują się ze społeczeństwem większościowym, a za kilkadziesiąt lat mogą sami stać się większością.

W lutym 2022 rząd federalny powołał do życia przy urzędzie pełnomocnika do spraw migracji, uchodźców i integracji nowy urząd pełnomocnika do spraw przeciwdziałania rasizmowi (Beauftragte der Bundesregierung für Antirassismus). Oba urzędy sprawuje jedna osoba, urodzona w Moskwie, a pochodząca z Iraku Reem Alabali-Radovan, będąca działaczką SPD i posłem do Bundestagu. Zresztą w samym parlamencie federalnym, jak i w parlamentach krajowych zasiada spora liczba posłów o imigranckich korzeniach. W Bundestagu stanowią oni 11,6 % ogółu posłów, przy czym interesująca jest ich przynależność do poszczególnych partii politycznych: 20 % należy do partii Zielonych, 18,8 % do Lewicy, 17,5 % do SPD, 6,3 % do CDU/CSU.[23] Zastanawiające jest to, iż z ramienia oskarżanej o prawicowy ekstremizm i niechęć wobec cudzoziemców partii Alternatywa dla Niemiec (AfD) w Bundestagu zasiadają także parlamentarzyści o migranckich korzeniach, stanowiąc 5,9% ogółu jej posłów w parlamencie federalnym. W poszczególnych landtagach także są obecni posłowie z „migracją w swoich życiorysach” (mit Migrationshintergrund albo mit Migrationsgeschichte – niemieckie nazewnictwo w omawianych tu kwestiach jest dość osobliwe).

Niemieckość jako kategoria odchodząca w przeszłość?

Na czym więc opiera się twierdzenie, iż niemieckość dzisiejszych Niemców staje się stopniowo kategorią historyczną? Wpływ na ten proces ma nie tylko spora reprezentacja posłów o migranckich korzeniach, ale także poparcie mediów głównego nurtu, w których pracują dziennikarze wyznający wartości głoszone przez Zielonych i Lewicę, w tym otwarcie na obcych, wspieranie różnorodności czy akceptację dla inności. Według jednego z badań opublikowanych na portalu dziennika „Die Welt”, dwie trzecie osób zatrudnionych w niemieckich mediach ma poglądy lewicowe.[24] Dlatego też nie dziwi obecna w tych mediach otwarta krytyka postaw narodowych i niechęci wobec cudzoziemców, które to zjawiska w istocie rzeczy są marginalne i częściej dotyczą mieszkańców obszaru byłej NRD. Rzecz interesująca, na stronach internetowych wspomnianego urzędu pełnomocnika do spraw przeciwdziałania rasizmowi nie ma informacji o sprawcach antycudzoziemskich zachowań czy przestępstw, wskazuje się tam jedynie na rasistowskie zachowania typu odmowa wynajęcia mieszkania cudzoziemcowi, czy ekscesy antysemickie, których sprawcami są jednak rzadko rdzenni Niemcy, a o wiele częściej ludzie o imigranckich korzeniach, zwłaszcza wyznawcy islamu.

Ludzie obcego pochodzenia są w Niemczech widoczni nie tylko na ulicach, ale i w mediach. Mająca korzenie indyjsko-węgierskie Navina Sundaram była pierwszą kobietą prowadzącą telewizyjne magazyny informacyjne „Weltspiegel” i „Panorama”. W pierwszym programie niemieckiej telewizji publicznej ARD dziennikarka Aline Abboud, której ojciec był Libańczykiem, prowadzi magazyn informacyjny „Tagesthemen”. Urodzona w Niemczech Pinar Atalay, córka tureckiego gastarbeitera, także pracowała w redakcjach informacyjnych telewizji publicznej, a następnie przeszła do telewizji prywatnej RTL. W drugim programie niemieckiej telewizji publicznej ZDF występują m.in.: Dunja Hayali, córka irackich chrześcijan z Mosulu; potomek gastarbeiterów syryjskiego pochodzenia z Turcji Mitri Sirin i Afroniemka Jana Pareigis, prowadząca główne wydanie wiadomości „Heute”. Wspomniana widoczność dziennikarzy obcego pochodzenia w telewizji publicznej wynika z wytycznych rządu federalnego z roku 2007, aby media nie tylko informowały o ludziach mających obce korzenie, ale także wspólnie z nimi kształtowały treści [programowe – przyp. T.G.P.]. ARD zobowiązała się do tego, aby „poprzez celowe pozyskiwanie i rozwój personelu bardziej wspierać redaktorów, autorów, moderatorów i aktorów obcego pochodzenia. Mają oni występować w programach w sposób wyeksponowany jako pozytywne postaci, z którymi można się pozytywnie identyfikować.”[25] Podobnie też ZDF obiecał „systematycznie kontynuować uwzględnianie [w swojej polityce kadrowej – przyp. T.G.P.] pracowników mających korzenie migranckie”, a podejmowane w tym celu działania mają służyć „zbliżeniu się do takiego składu personelu redakcyjnego, który uwzględniałby reprezentatywność ludnościową.”[26]

Niemieckość jako zjawisko krytykowane i popierane

Niemieckość nie jest zresztą cechą cenioną wśród wszystkich etnicznych Niemców. Szczególnie po lewej stronie niemieckiej sceny politycznej stosunek do państwa, tradycji, wartości uznawanych za typowo niemieckie, jak przywiązanie do porządku, zmysł obywatelski, solidność, pracowitość, punktualność itd., jest ambiwalentny, o ile nie wręcz negatywny. Były minister spraw zagranicznych Joschka Fischer powiedział w wywiadzie dla tygodnika „Die Zeit” 3.12.2023, iż wstydzi się za swój kraj.[27] Wprawdzie miał na uwadze niemiecką politykę wewnętrzną i zagraniczną ówczesnej koalicji, ale słowa te, wypowiedziane publicznie, świadczą o nadmiernym krytycyzmie wobec własnego państwa.

O wiele radykalniejsze w ocenach, a zwłaszcza w słowach są środowiska ekstremistów lewicowych, nazywających się autonomistami i Antifą. Skandują oni w miejscach publicznych: Nieder mit Deutschland (Precz z Niemcami) albo w ostrzejszej formie: Deutschland verrecke (Zdychajcie Niemcy!), Nie wieder Deutschland (Nigdy więcej Niemiec), Deutschland, du mieses Stück Scheiße (Niemcy, ty nędzna kupo gnoju).

Reedukacja aliantów po II wojnie światowej przyniosła widoczne efekty w postaci chociażby obojętnego stosunku do symboli narodowych. Dopiero w czasie mistrzostw świata w piłce nożnej w 2014 roku Niemcy po raz pierwszy masowo pokazali flagi swojego państwa. Jednak ten dowód wspólnoty narodowej, jakże ceniony w Stanach Zjednoczonych, w Szwajcarii, czy choćby w Polsce, nie przez wszystkich był i jest szanowany. Chyba najjaskrawszym przykładem lekceważącego stosunku do flagi było zachowanie ówczesnej kanclerz Niemiec Angeli Merkel, która w czasie świętowania po zwycięstwie w wyborach w 2013 roku z wyrazem dezaprobaty na twarzy wyniosła ze sceny niemiecką chorągiewkę, podaną jej przez sekretarza generalnego CDU Hermana Gröhego. Oczywiście zdominowane przez mające lewicowe sympatie media usiłują pomniejszych znaczenie tego demonstracyjnego zachowania byłej kanclerz. „Süddeutsche Zeitung” usprawiedliwiła ją twierdzeniem, iż nazbyt spontanicznie okazana euforia Gröhego z powodu zwycięstwa wyborczego nie spodobała się Merkel.

Wspomniane mistrzostwa w piłce nożnej, w których Niemcy odniosły zwycięstwo, były pierwszą od wielu dziesięcioleci okazją do masowego pokazywania się z niemieckimi flagami, co zresztą nie wszędzie spotykało się ze zrozumieniem. Dziennikarka „Deutsche Welle” Vera Kern pytała 25.06.2014 na portalu tego radia: „Na ile patriotyzmu mogą pozwolić sobie Niemcy w czasie mistrzostw świata?” Zastanawiając się nad tym, czy morze flag niemieckich w całych Niemczech jest wyrazem euforii piłkarskiej, czy też jest ono wyrazem nadmiernego umiłowania niemieckości (Deutschtümelei), dziennikarka wskazuje na tezę psychologów społecznych, iż „między patriotyzmem imprezowym (Party-Patriotismus) a niebezpiecznym nacjonalizmem przebiega cienka granica.”[28]

Niewątpliwie niemieckie elity centrolewicowe (SPD) i lewicowe (Zieloni, Lewica) mają do niemieckości chłodniejszy stosunek aniżeli konserwatywne (CDU/CSU), czy radykalnie prawicowe (AfD), nie mówiąc o skrajnej prawicy typu Obywatele Rzeszy (Reichsbürger), Trzecia Droga (Der Dritte Weg) czy Ojczyzna (Die Heimat, dawniej Nationaldemokratische Partei Deutschlands), dla których Niemcy i niemieckość są wręcz świętością.

Niemieckość i duma z bycia Niemcem są jeszcze silnie obecne we wschodnich landach niemieckich, czyli na obszarze byłej NRD, której mieszkańcy ubolewają nad zanikiem dumy narodowej i częstymi w sferze publicznej postawami antyniemieckimi, chociażby na portalach internetowych. Zacytujmy jednego z użytkowników portalu X. Występujący pod nickiem Hans (@MatthiasHartel), przedstawiający się jako rencista i były więzień polityczny NRD, 13. października 2025 zamieścił pełen goryczy wpis, w którym opisał perypetie związane z noszeniem otrzymanej od krewnych z RFN kurtki wojskowej z naszywką niemieckiej flagi na rękawie. Był zatrzymywany przez wschodnioniemiecką policję, a następnie, po deportacji do RFN w 1984 roku, stał się dumnym właścicielem zachodnioniemieckiego dowodu osobistego. „A dzisiaj?” – pyta Hans. „Gdzie na świecie istnieje jeszcze kraj, w którym jest tak wiele nienawiści do własnej narodowości, własnego narodu i niemieckiej flagi narodowej? Ci wszyscy duchowo zwichrowani ludzie, jak na przykład członkowie ANTIFA, którzy w większości są Niemcami, wrzeszczą na swoich demonstracjach ‘Niech zdechną Niemcy’. A nie są oni jedynymi, nie, są ich dziesiątki tysięcy, którzy bez zahamowań obnoszą się ze swą nienawiścią do Niemców i Niemiec i ją wykrzykują. Gdzie podziała się nasza duma narodowa, którą mieliśmy jeszcze w latach 80., 90. i jeszcze w 2006 roku, wówczas w czasie mistrzostw świata? Cóż takiego się stało, choćby ostatnio, 3. października – 35 lat po pokojowej rewolucji [w rocznicę zjednoczenia Niemiec – przyp. T.G.P.], iż nigdzie w tym kraju, w naszym kraju nie było widać niemieckich flag? I iż choćby rząd federalny ustawił się do fotografii bez niemieckich flag w tle? Czy anty-Niemcy już całkowicie przejęli ten kraj? Czy ci debile teraz tu rządzą? Czy pokazanie się z niemiecką flagą albo noszenie znaczka z tą flagą jest w tej chwili prawicowym przestępstwem? Czy niemiecki patriota jest nazistą?”[29] Nie jest to głos odosobniony. W niemieckojęzycznym Internecie takich wpisów jest bardzo dużo, a ich autorzy są często ścigani przez tajne służby typu Urząd Ochrony Konstytucji albo przez prokuratury i policje; niejeden wpis znalazł już swój finał w niemieckim sądzie.

Pod wpisem Hansa pojawiło się kilka postów popierających go, np.: „Naprawdę myślałem w 2006 roku, iż wreszcie przezwyciężyliśmy zbiorową, antyniemiecką neurozę, ową typowo niemiecką formę nienawiści do siebie. Zamiast tego pogarda dla własnego narodu, naszych ludzi i naszej kultury tylko wzrosła, także wewnątrz wszystkich dawnych partii.”[30]

Kilka wpisów dotyczyło używania flagi. Jedna z internautek napisała: „Ma Pan absolutną rację. Ale tymczasem na Zachodzie jest wszędzie tak samo. W Anglii policja przychodzi pod drzwi domu, gdy wywiesi się angielską flagę.”[31] Inny użytkownik dopisał: „To pojedź do Danii. Tam wszędzie wiszą duńskie flagi. Tak samo jest w wielu krajach, np. w Turcji. Tylko w tym kraju [w Niemczech – przyp. T.G.P.] od razu będziesz uważany za nazistę.”[32]

Oczywiście pod wpisem Hansa pojawiło się sporo wpisów krytykujących go. Zacytujmy kilka: „Ma Pan w wielu sprawach rację. Niestety i dzięki Bogu ‘duma narodowa’ dla mnie nic nie znaczy. Odnosi się to zresztą także do każdej innej ‘dumy’, nie związanej z innymi zasługami niż z własnymi.”[33] „[…] Kto z nas obchodzi 3. października [rocznicę zjednoczenia Niemiec – przyp. T.G.P.]? Można ten dzień świętować także prywatnie, o ile ‘państwo’ niczego nie organizuje. Z rodziną, sąsiadami i przyjaciółmi. Mało kto to robi.”[34] „Jesteś sowieckim migrantem i ignorantem, o ile chodzi o prawdziwie niemiecką kulturę. Chodzenie w odzieży z zachodnimi flagami było w twojej kulturze ojczystej w mniejszym stopniu rebelią, raczej po prostu głupotą. Zintegruj się u nas albo idź gdzie indziej.”[35] „Pocałuj mnie w d…, […] Duma narodowa jest czymś najbardziej żałosnym. Nie uczyniłeś niczego, z czego mógłbyś być dumnym.“[36]

Większość wpisów jednak zawierała poparcie dla autora. Przytoczmy jeden z nich: „Niepojęte. Jak nisko musiał upaść kraj, skoro obywatel tego niegdyś dumnego i chwalebnego narodu musi pisać takie irytujące wielu ludzi słowa. Jeden z niezliczonych. Smutne świadectwo narodu.”[37] Autorka zapomina w tej pochwale Niemców o niechlubnych kartach w ich historii, czym różni się od ludzi aż nadto silnie poczuwających się do odpowiedzialności za winy przodków. W tym kontekście pojawia się zasadne pytanie: jak długo jeszcze Niemcy mają czuć się winni popełnionych w szczególności podczas hitleryzmu zbrodni zarówno na obcych narodach, jak i na własnych obywatelach (niemieckich Żydach, opozycjonistach, ludziach upośledzonych fizycznie i umysłowo, duchownych występujących otwarcie przeciwko dyktaturze hitlerowskiej i in.). Poczucie tej odpowiedzialności decydować powinno m.in. także o tym, czy państwo niemieckie, w jego obecnym kształcie etnicznym, powinno np. zadośćuczynić Polsce w stopniu wykraczającym poza już wypłacone odszkodowania za szkody wyrządzone przez niemieckiego okupanta. Za kilka dekad, gdy skład etniczny społeczeństwa niemieckiego ulegnie zmianie do tego stopnia, iż rdzenni Niemcy stanowić będą w swoim kraju mniejszość, ewentualne polskie żądania będą przez tę nową większość nieakceptowalne.

Chwiejna postawa kanclerza Merza

W Niemczech, podobnie jak w Polsce, planowane jest rozszerzenie okresu pobytu w kraju, po którym imigrant może ubiegać się o obywatelstwo. Do czerwca 2024 okres oczekiwania na jego przyznanie wynosił 8 lat, po czym został skrócony do lat trzech dla osób „dobrze zintegrowanych”. Jesienią 2025 rządząca koalicja z kanclerzem Friedrichem Merzem na czele przygotowała w tym zakresie zmiany i od 2026 roku obywatelstwo niemieckie będzie można uzyskać najwcześniej po 5 latach. Odpowiednia ustawa Bundestagu została uchwalona przez partie CDU, SPD dzięki wsparciu AfD; Lewica i Zieloni oczywiście byli przeciwni. Motywem tej zmiany są żądania AfD, zwane „remigracją”, czyli odsyłania imigrantów do państw ich pochodzenia. Rządząca koalicja ulega zatem wpływom radykalnie prawicowej partii.

Kanclerz krytykowany jest m.in. za wypowiedź z 14. października 2025 o „problemach w krajobrazie miejskim”, czyli o przestępczości w niemieckich miastach, związanej z imigrantami. Najzacieklej skrytykowali kanclerza Zieloni, którzy w liście do niego ujęli się za ludźmi o obcych korzeniach: „Są tu w pierwszym, drugim lub trzecim pokoleniu, a pan odmawia im niemieckości i przynależności do Niemiec – tylko ze względu na ich wygląd, pochodzenie lub nazwisko”.[38] Krótko mówiąc, potomkowie imigrantów są według Zielonych Niemcami. Wypowiedź kanclerza spotkała się z szeregiem krytycznych komentarzy w mediach, m.in. na portalu tygodnika „Der Spiegel”[39], wywołała ona także demonstracje, m.in. w Monachium[40]. Do głosów protestów dołączył lewicowy „Sojusz przeciwko prawicowemu ekstremizmowi w regionie metropolitalnym Norymbergi” (Allianz gegen Rechtsextremismus in der Metropolregion Nürnberg)[41]. Nota bene organizacja ta wspierana jest przez … Federalne Ministerstwo do spraw Rodziny, Seniorów, Kobiet i Młodzieży, czyli przez instytucję centralną, podległą niemieckiemu kanclerzowi. Zaprawdę dziwna jest ta Republika Federalna Niemiec po kanclerstwie Angeli Merkel…

Mimo tej krytyki pod swoim adresem i zarzutu, iż jego wypowiedź miała charakter rasistowski, kanclerz 20. października podtrzymał swoje krytyczne stanowisko wobec problemów wywoływanych w Niemczech przez obecność niezintegrowanych ze społeczeństwem imigrantów, mówiąc: „Zapytajcie swoje dzieci, swoje córki, rozpytujcie w kręgach swoich przyjaciół i znajomych: wszyscy potwierdzą, iż to jest problem – najpóźniej z nastaniem ciemności.”[42] „Rasistowski” charakter tej wypowiedzi zakwestionowała ikona niemieckiego feminizmu Alice Schwarzer, która na łamach wydawanego przez siebie czasopisma „Emma” napisała: „Czy ‘problematyczny obraz miasta’ [sformułowanie użyte przez Merza – przyp. T.G.P.] jest naprawdę rasistowski? Uważam, iż nie jest! Mówić w ten sposób jest rzeczą nieco tchórzliwą. Oto ktoś coś kręci, żeby nie nazwać rzeczy po imieniu, aby nie mieć kłopotów. A mimo to te kłopoty ma. I to typowo biurokratyczne posługiwanie się pokrętnymi sformułowaniami. Nie mówi się o ludziach, ale o ‘obrazach miast’. Co za bzdura. Dlaczego kanclerz nie mówi, iż to ‘obcy’ wystający przede wszystkim w mniejszych miastach na rogach dworców i rynkach są tymi, którzy niepokoją miejscowych? Ci sami młodzi mężczyźni zresztą robią to także w krajach, z których pochodzą, w Algierii czy Casablance. Kręcą się tam, robią głupoty, popełniają przestępstwa i zaczepiają kobiety. Albowiem mają za dużo czasu, ponieważ są bezrobotni. Przybyli do Europy w nadziei na znalezienie pracy – ale i tutaj jej nie znajdują, ba, często choćby nie pozwala się im pracować.”[43]

Merz spotkał się z poparciem swoich słów nie tylko ze strony swojego środowiska politycznego, ale i ludzi na co dzień obcującymi z cudzoziemcami. Przykładowo rzecznik chrześcijańskiej organizacji pomocowej dla dzieci i młodzieży „Arche”, Wolfgang Büscher, zwraca uwagę na fakt, iż 95 % dzieci objętych opieką tej organizacji w monachijskiej dzielnicy Moosach jest arabskimi uchodźcami, zaś niemieccy mieszkańcy na obrzeżach miasta, w których zamieszkuje wielu uchodźców, „boją się o swoje dzieci”, „boją się o swoje mieszkania”, a rodzice tych dzieci coraz częściej mówią: „Zemszczę się na polityce, będę głosował na AfD.“[44] Büscher wzywa do tego, by traktować poważnie problemy i troski ludzi. Wówczas wybieraliby znowu partie mieszczańskie, czyli CDU/CSU i FDP. Jest faktem, iż obrazy miasta są takie, jak o nich mówił Merz. „Mamy w dzielnicach miast takich jak berliński Neukölln antysemityzm, wrogość wobec Izraela i nieprawdopodobną nienawiść do wszystkiego, co niemieckie.“[45]

Mimo rzeczowych głosów poparcia dla wypowiedzi kanclerza, niemieckie media, m.in. telewizja ZDF, „grzeje” temat jego rzekomego rasizmu. Zarzuca się Merzowi, iż przejmuje retorykę partii, z którą nie chce mieć nic wspólnego, a której zamiary pozbycia się imigrantów – nie pracujących i nie integrujących się, a jednocześnie zagrażających porządkowi publicznemu i poczuciu bezpieczeństwa Niemców – realizuje. Jednocześnie partie koalicji rządzącej CDU/CSU i SPD upierają się przy utrzymaniu koncepcji „zapory ogniowej” (Brandmauer) przed AfD, czyli odrzucają jakąkolwiek współpracę z tą partią. Próby delegalizacji AfD, dotychczas nieskuteczne, a także śledzenie tej partii jako ekstremistycznie prawicowej przez Urząd Ochrony Konstytucji mają służyć jej napiętnowaniu jako siły nacjonalistycznej i antyimigranckiej, chociaż rośnie poparcie społeczne dla niej, choćby wśród części imigrantów i cudzoziemców zamieszkujących stale w Niemczech.

Badania preferencji wyborczych Niemców etnicznych i pochodzenia imigranckiego wykazują, iż ci ostatni częściej wybierają partie niesystemowe: AfD i wywodzący się z Lewicy Sojusz Sahra Wagenknecht (BSW).[46] Z analizy opublikowanej we wrześniu 2025 roku przez związaną z CDU Fundację Konrada Adenauera wynika, iż zachowania wyborcze Niemców mających korzenie rosyjskie, polskie i tureckie oraz tzw. późnych przesiedleńców wyraźnie różnią się zarówno między sobą, jak i w porównaniu z przeciętną ogółu wyborców. O ile wyborcy pochodzący z Turcji i Rosji głosują przeważnie na SPD, zaś także Lewica odnotowuje ponadprzeciętny wynik, to wyborcy mający pochodzenie polskie i należący do późnych przesiedleńców preferują w większości AfD, na drugim miejscu wybierając chadecję[47]. AfD była w 2025 roku partią preferowaną przez 33 % osób o polskich korzeniach, na drugim miejscu była chadecja (25 %), na trzecim – socjaldemokracja (17 %), na czwartym – Zieloni (11 %). Partie Lewica i BSW były wyborem 6 % tych osób.

Z przytoczonej analizy wynika, iż osoby o obcych korzeniach nie dostrzegają zagrożenia, przed jakim ostrzegają je media i politycy głównego nurtu, co może świadczyć o słabości ich działań propagandowych, mających na celu przekonanie tych ludzi do słuszności własnej narracji o konieczności wspierania różnorodności, multikulturalizmu, genderyzmu, poprawności politycznej, wokeizmu i innych „wynalazków” współczesnej cywilizacji zachodniej. Niemieckość i przekazywane przez tradycję formy życia i współżycia ludzi są zatem wartościami, o które toczy się w Niemczech nieustanna walka, a której wynik nie jest przesądzony.

Autor: prof. Tomasz Pszczółkowski

[1] Richard Wagner, Was ist deutsch?, „Bayreuther Blätter“, pod red. Hansa von Wolzogena, rocznik I, 1878, s. 38,

https://books.google.at/books?id=iE8PAAAAYAAJ&pg=PA38&dq=%22Und+der+sich+erkennende+Deutsche+verstand+es+nun+auch%2C%22&hl=de&sa=X&ved=0ahUKEwiKkuHWkJjmAhXNX8AKHUvyAJwQ6AEIKTAA, cyt. za https://falschzitate.blogspot.com/2019/12/deutsch-sein-heit-eine-sache-um-ihrer.html, dostęp 16.10.2025.

[2] https://falschzitate.blogspot.com/2019/12/deutsch-sein-heit-eine-sache-um-ihrer.html, dostęp 16.10.2025.

[3] https://www.lwl.org/westfaelische-geschichte/portal/Internet/finde/langDatensatz.php?urlID=1271&url_tabelle=tab_quelle, dostęp 16.10.2025.

[4] B. Engelmann, Lesebuch. Deutsche Geschichten, Göttingen 1988, s. 58.

[5] https://de.statista.com/statistik/daten/studie/180609/umfrage/analphabetismus-und-fehlerhaftes-schreiben-in-deutschland/, dostęp 21.10.2025.

[6] https://books.google.pl/books?id=vCrXHy5MMcMC&printsec=frontcover&hl=pl&source=gbs_ge_summary_r&cad=0. dostęp 18.10.2025.

[7] Veit Valentin, Geschichte der Deutschen, Köln 1979, s. 14.

[8] B. Engelmann, Prusy Kraj nieograniczonych możliwości, Poznań 1984, s. 380.

[9] Tamże, s. 378 i nast.

[10] W. Röpke, Die deutsche Frage, Erlenbach – Zürich 1945, s. 172.

[11] Tamże, s. 170.

[12] Tamże, s. 173.

[13] Tamże.

[14] Franz Mehring, Karl Marx – Geschichte seines Lebens. Vollständige Biographie, s. 194 i nast., https://dokumen.pub/karl-marx-geschichte-seines-lebens-9788026830191.html, dostęp 17.10.2025.

[15] B. Engelmann, Prusy …, dz. cyt., s. 538.

[16] https://pl.pons.com/tłumaczenie-2/polski-niemiecki/niemieckość).

[17] https://www.dwds.de/wb/dwb2/deutschheit.

[18] https://wsjp.pl/haslo/podglad/69607/niemieckosc/5268701/o-kulturze.

[19] Alfred Louis Kroeber, Clyde Kluckhon, Culture. A critical review of concepts and definitions, Cambridge 1952, s. 149. Por. także Tomasz G. Pszczółkowski, Deutschland – Polen. Eine kulturkomparatistische Untersuchung, Bielefeld 2015, s. 25.

[20] Pszczółkowski, s. 46.

[21] https://www.bib.bund.de/DE/Publikationen/Broschueren/Online/Die-Bevoelkerung-mit-Migrationshintergrund-neu-entdecken.html. dostęp 8.10.2025.

[22] https://www.bpb.de/kurz-knapp/zahlen-und-fakten/soziale-situation-in-deutschland/61646/bevoelkerung-mit-migrationshintergrund/, dostęp 8.10.2025.

[23] https://mediendienst-integration.de/artikel/73-abgeordnete-mit-migrationshintergrund.html, dostęp 9.10.2025.

[24] https://www.welt.de/vermischtes/plus231406453/Forscher-Die-grosse-Mehrheit-der-Journalisten-steht-links-der-Mitte.html,

[25] https://www.ikgn.de/_media/abhandlung6_graf%20heike_noa_18_2009.pdf. dostęp 10.10.2025.

[26] Tamże.

[27] https://www.zeit.de/politik/deutschland/2023-11/joschka-fischer-nahost-konflikt-israel-hamas-antisemitismus-ukraine, dostęp 10.10.2025.

[28] https://www.dw.com/de/zu-viel-wm-patriotismus-in-deutschland/a-17736793, dostęp 10.10.2025. Nagranie tej sytuacji można obejrzeć na YouTube: https://www.youtube.com/embed/siqHZsMMwkM.

[29] https://x.com/MatthiasHartel, dostęp 14.10.2025.

[30] https://x.com/Erich4379729153/status/1977706858400903582. dostęp 14.10.2025.

[31] https://x.com/HeidiAnnGa/status/1977664245690257432, dostęp 14.10.2025.

[32] https://x.com/DerWattwurm/status/1977767124153340004, dostęp 14.10.2025. Niezwykłe zdarzenie miało miejsce 20 października 2025 roku w gminie Nachrodt-Wiblingwerde w powiecie Märkischer Kreis w regionie Sauerlandu, z którego pochodzi obecny kanclerz. Nieznani ludzie wywiesili tam 40 flag niemieckich, co spowodowało, iż miejscowe władze zgłosiły sprawę do służb ochrony państwa. Ta reakcja z kolei sprowokowała m.in. wielu internautów do zapytania, czy wywieszanie flag narodowych jest traktowane w Niemczech jako przestępstwo. Pod wieżą telewizyjną w miasteczku ktoś umieścił tablicę z napisem: „Duma narodowa nie jest przestępstwem”. https://x.com/annamarinada11/status/1980347031483736325, dostęp 21.10.2025.

[33] https://x.com/RolfGMellage/status/1977699333857296549, dostęp 14.10.2025.

[34] https://x.com/GernotBudach/status/1978072481907839139, dostęp 14.10.2025.

[35] https://x.com/bata_image/status/1977865546977689601, dostęp 14.10.2025.

[36] https://x.com/LauterfilmeDE/status/1977860548806021358, dostęp 14.10.2025.

[37] https://x.com/Eirene12345/status/1977792052013285503, dostęp 14.10.2025.

[38] https://wydarzenia.interia.pl/zagranica/news-fala-krytyki-po-slowach-kanclerza-zadaja-przeprosin,nId,22432620, dostęp 19.10.2025.

[39] https://www.spiegel.de/wissenschaft/mensch/friedrich-merz-und-die-angeblichen-probleme-im-stadtbild-wen-genau-meint-er-a-f12f2a3a-6659-4c4d-b7c1-21f9bf3df222, dostęp 19.10.2025.

[40] https://www.br.de/nachrichten/bayern/demo-in-muenchen-gegen-merz-stadtbild-aussage,V053mkB, dostęp 19.10.2025.

[41] https://www.br.de/nachrichten/bayern/stadtbild-allianz-gegen-rechtsextremismus-kritisiert-merz,Uzz7zRt. dostęp 19.10.2025.

[42] https://www.spiegel.de/politik/friedrich-merz-legt-im-streit-um-stadtbild-aussage-nach-fragen-sie-ihre-toechter-a-8af2b9b5-5e55-4463-a9fb-deae13587ac3, dostęp 21.10.2025.

[43] https://www.emma.de/artikel/probleme-im-stadtbild-ist-das-rassismus-342101, dostęp 21.10.2025.

[44] https://www.bild.de/politik/inland/arche-sprecher-gibt-kanzler-recht-es-ist-fakt-dass-unsere-stadtbilder-so-aussehen-68f1ea3e2f6e3c54ca984e75, dostęp 19.10.2025.

[45] Tamże.

[46] BSW w kwestiach gospodarczych ma orientację lewicową, natomiast w społeczno-kulturowych – konserwatywną lub prawicową.

[47] https://www.kas.de/documents/252038/33607021/Monitor_Wahlverhalten+von+Menschen+mit+Migrationshintergrund.pdf/f60f59b9-17a3-d502-7977-707b4d24a94b?version=1.0&t=1758706749282. dostęp 21.10.2025.

Idź do oryginalnego materiału