AfD, od dawna izolowana w kraju, szuka poparcia w Waszyngtonie. Nawiązała kontakt z czołowymi postaciami z ruchu MAGA, które mogą pomóc uzyskać jej międzynarodową legitymację.
Alternatywa dla Niemiec, uznana przez niemiecki wywiad wewnętrzny za ugrupowanie ekstremistyczne i bojkotowana przez partie głównego nurtu, w ostatnich miesiącach odbyła spotkania z ważnymi urzędnikami amerykańskiego Departamentu Stanu.
Była to dość nietypowa sytuacja, gdy z amerykańskimi urzędnikami spotykają się politycy opozycji z kraju sojuszniczego, przyznają jeden obecny i jeden były urzędnik USA oraz źródło rządowe w Niemczech.
Jak pisze agencja Reutera, wskazuje to na zbliżenie między AfD a częścią ruchu MAGA, który twierdzi, iż partia ta jest w Niemczech prześladowana i podziela jej twarde stanowisko wobec imigracji.
To również prawdopodobnie element wysiłków Alternatywy dla Niemiec na rzecz jej międzynarodowego uznania, które pozwoliłoby jej zakwestionować jej zdaniem niedemokratyczną izolację w kraju.
Podczas prywatnego przyjęcia na Manhattanie na początku miesiąca tenor operowy zaśpiewał dla posłów AfD Jana Wenzela Schmidta i Kaya Gottschalka niestosowaną pierwszą zwrotkę niemieckiej pieśni „Das Deutschlandlied” – „Deutschland, Deutschland über alles, über alles in der Welt” (niem. „Niemcy, Niemcy ponad wszystko, ponad wszystko na świecie”).
Słowa te w III Rzeszy służyły podkreślaniu niemieckiej wyższości nad innymi narodami. Oficjalnym hymnem RFN jest natomiast trzecia zwrotka, rozpoczynająca się od słów „Einigkeit und Recht und Freiheit für das deutsche Vaterland” (niem. „Jedność i prawo, i wolność dla niemieckiej ojczyzny”).
Schmidt, będący po spotkaniu z wysokim urzędnikiem amerykańskiej służby dyplomatycznej, dołączył do śpiewu, trzymając rękę na sercu. Później zaprzeczył w rozmowie z agencją Reutera, iż tekst miał jakikolwiek związek z nazizmem.
Wyklęci w kraju szukają poparcia w USA
– Nie mamy już (w Niemczech – red.) demokracji. Nie możesz mówić, co myślisz ani co lubisz – powiedział Gottschalk uczestnikom wspomnianego wydarzenia.
– To przemyślana próba przyciągnięcia uwagi i uzyskania bliskości z władzą, co w kontekście innych państw europejskich byłoby całkowicie nie do pomyślenia – stwierdził politolog Oliver Lembcke z Uniwersytetu w Bochum, komentując dla Reutersa serię spotkań AfD w USA.
Departament Stanu odmówił komentarza, ale wskazał na zdjęcie opublikowane na platformie X, przedstawiające ważnego urzędnika służby zagranicznej Darrena Beattiego podczas spotkania z Wenzelem Schmidtem i jego kolegą Markusem Frohnmaierem.
– Kiedy organizacja znajduje się poza głównym nurtem (w swoim kraju – red.), pragnie legitymizacji, jaką w przeszłości dawały kontakty z amerykańskimi dyplomatami – powiedział anonimowo urzędnik Departamentu Stanu.
Także Beatrix von Storch, wiceprzewodnicząca klubu parlamentarnego AfD, we wrześniu spotkała się z przedstawicielami administracji Trumpa w Białym Domu, pisze Deutsche Welle.
Według doniesień wśród jej amerykańskich rozmówców znaleźli się pracownicy biura wiceprezydenta JD Vance’a, a także przedstawiciele Departamentu Stanu i Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Posłanka opisała rozmowy na platformie X jako „bardzo otwarte i konstruktywne”.
Jak poinformowała, głównym tematem jej rozmów w Waszyngtonie była wolność słowa. W wywiadzie dla szwajcarskiego radia Kontrafunk po powrocie z wizyty stwierdziła, iż w amerykańskiej administracji „są zainteresowani ograniczeniami wolności słowa i cenzurą w Niemczech”.
„Wiedzą, iż AfD to partia, która w dużej mierze zgadza się z polityką rządu Trumpa”, powiedziała. Zarówno obóz Trumpa, jak i AfD opowiadają się „przeciw islamizacji, przeciw migracji i przeciw kulturze woke”, zaznaczyła.
„Zapora ogniowa”
Niemieckie partie odmawiają współpracy z AfD – nie przyznają jej parlamentarzystom znaczących funkcji, wykluczają też możliwość włączenia ich do koalicji. Ten nieformalny pakt, znany jako „zapora ogniowa” (niem. „Brandmauer”), jest zdaniem AfD przejawem braku demokracji w Niemczech.
Politycy tej partii twierdzą, iż chcą zwrócić uwagę opinii międzynarodowej na pogarszający się stan demokracji w Niemczech i zdobyć poparcie znanych postaci za granicą.
Do niedawna nie odnosili w tym jednak większych sukcesów. Współpracy z AfD unika choćby wiele innych skrajnie prawicowych ugrupowań w Europie z powodu licznych skandali i kontrowersyjnych wypowiedzi.
W grupie Europa Suwerennych Narodów w Parlamencie Europejskim, jaką AfD utworzyła po ubiegłorocznych wyborach do PE, jest jednak dwoje europosłów Konfederacji – Ewa Zajączkowska-Hernik i Marcin Sypniewski.
„Jakaś decyzja w Europarlamencie musiała zostać podjęta i zdecydowałam, iż wolę należeć do grupy, złożonej z europosłów, którzy mają uniosceptyczne podejście i na pewno nie będą wspierać Ursuli von der Leyen i jej zielonych ładów, paktów migracyjnych, czy innych bzdur”, pisała Zajączkowska-Hernik w mediach społecznościowych w odpowiedzi na krytykę dotyczącą wstąpienia do jednej grupy w PE z AfD.
Ludzie Trumpa sprzyjają AfD
Promyk nadziei zaświecił dla AfD wraz z powrotem do władzy Donalda Trumpa w USA. W lutym, na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, wiceprezydent JD Vance zaszokował europejskich przywódców, oskarżając Niemcy o cenzurę, prześladowanie przeciwników politycznych i brak kontroli nad imigracją.
Niedługo potem w geście poparcia spotkał się ze współprzewodniczącą AfD Alice Weidel. Było to na krótko przed wyborami federalnymi w Niemczech, w których partia po raz pierwszy w swojej niedługiej historii zajęła drugie miejsce.
Także w lutym miliarder Elon Musk – wówczas bliski sojusznik Trumpa – wystąpił zdalnie ze Stanów Zjednoczonych na kongresie partyjnym AfD. Z kolei w maju sekretarz stanu Marco Rubio nazwał uznanie AfD za ugrupowanie ekstremistyczne „tyranią w przebraniu”.
– AfD natychmiast wykorzystuje takie komentarze, by wywierać presję na rząd. To problem, bo oficjalnie chcemy i potrzebujemy dobrych relacji z Amerykanami, a to je sabotuje – uważa niemiecki urzędnik, którego cytuje Reuters.
Niemiecki wywiad uznał w tym roku AfD za „ekstremistyczną” m.in. z powodu rasistowskich i antyislamskich poglądów. Taka klasyfikacja umożliwia władzom stosowanie podsłuchów, werbowanie informatorów i zakazywanie członkom uznanym za nielojalnych wobec konstytucji pracy w służbie cywilnej.
Polityk AfD Joachim Paul powiedział, iż Departament Stanu zaprosił go, by „wyjaśnił sytuację opozycji w Niemczech”. Miało to miejsce po tym, jak zabroniono mu kandydowania na urząd burmistrza. Niemieckie władze uzasadniły decyzję wątpliwościami co do jego lojalności wobec konstytucji.
Paul twierdzi, iż amerykańscy urzędnicy, z którymi spotkał się w Waszyngtonie, byli dobrze poinformowani i obiecali śledzić jego sprawę – choć nie zaoferowali bezpośredniej pomocy.
Bezprecedensowa sytuacja
Reuters zwraca jednak uwagę, iż AfD nawiązywała relacje z obozem Trumpa na długo przed jego powrotem do władzy w USA. Nowojorski Klub Młodych Republikanów od lat pielęgnuje bowiem kontakty ze skrajnie prawicowymi partiami europejskimi, a część jego byłych członków klubu zajęła później wysokie stanowiska w administracji Trumpa.
Przykładem jest były przewodniczący klubu Gavin Wax, który odwiedził AfD w Berlinie w 2023 roku, a teraz jest szefem gabinetu podsekretarza stanu ds. dyplomacji publiczne.
– W poprzednich administracjach, niezależnie od tego, czy były demokratyczne, czy republikańskie, Departament Stanu nie przesuwał się zbyt mocno w lewo ani w prawo – powiedział były urzędnik Departamentu Stanu. Teraz to się zmienia – mówi były urzędnik amerykańskiej administracji.
Politolog i ekspert ds. prawicowego ekstremizmu Armin Pfahl-Traughber nie przecenia wpływu takich spotkań na amerykańsko-niemieckie relacje. Nie spodziewa się, by dzięki nim AfD uzyskała większe znaczenie polityczne:
– Na tę chwilę nie sądzę, by amerykański rząd zamierzał to szczególnie wzmacniać – mówi, cytowany przez Deutsche Welle.
Dostrzega jednak wartość tych kontaktów z punktu widzenia polityki krajowek. – To zbliżenie z administracją Trumpa stanowi de facto nobilitację partii – uważa.

3 godzin temu














