Negocjatorzy i krytyni

jacekh.substack.com 2 dni temu

Ten, kto umie pięknie grać, zostaje muzykiem, kto umie malować, zostaje malarzem. Natomiast ten, który nic nie umie, zostaje krytykiem. Podobnie jak w sztuce rzeczy się tak mają we wszystkich dziedzinach, a zwłaszcza w dziennikarstwie i w polityce.

Na początku zeszłego roku Tucker Carlson pojechał do Moskwy i przeprowadził wywiad z Władimirem Putinem. Nastąpiła chóralna reakcja pseudodziennikarzy i komentatorów: wywiad został zrobiony nieprofesjonalnie i należało wszystko przeprowadzić zupełnie inaczej. Każdy, choćby najmarniejszy dziennikarzyna wyliczał długą listę błędów, które Tucker Carlson rzekomo popełnił.

Nic to, iż był on pierwszym od bardzo wielu lat dziennikarzem, który podjął się tego zadania i je wypełnił. Nikt nie bronił krytykom wyjazdu do Moskwy i poproszenia Putina o wywiad, ale jakoś żaden się nie zebrał. W związku z tym jednym z głównych zarzutów wysuwanych w stosunku do wywiadu był fakt, iż się w ogóle odbył.

Zarzucano Carlsonowi, iż dał Putinowi platformę do głoszenia jego poglądów. A dlaczego nie mielibyśmy ich poznać? Wydaje mi się, iż na tym właśnie polega praca dziennikarza przeprowadzającego wywiady i temu służy wywiad.

Tymczasem według nowej mody dziennikarstwo polega na izolowaniu, kneblowaniu wywiadowanego i pouczaniu go przez „dziennikarza” wygłaszającego jedynie słuszne ideologicznie poglądy. No, chyba iż wywiadowany należy do tych słusznych, wtedy wywiad przeprowadza się na klęczkach, starannie unikając dociekliwych i niewygodnych pytań, a najlepiej wtedy jest po prostu opublikować dostarczony przez niego tekst.

Podobne zarzuty pojawiły się ostatnio w mediach po spotkaniu Trumpa z Putinem. Pozbawieni informacji o tym, co się naprawdę dzieje i jak toczą się rozmowy pomiędzy przywódcami mocarstw, dziennikarze, politycy i eksperci kręcą się w kółko. Zamiast siedzieć cicho i śledzić rozwój wydarzeń powtarzają ustaloną narrację, w której obaj panowie to jest samo zło, Putler i Trumplin albo Trumpler i Putlin…

Po pierwsze, jak w ogóle Trump śmiał rozmawiać z Putinem, co gorsza traktując poważnie i z szacunkiem zarówno jego samego, jak i jego racje. Według mądrali Trump wszystko zrobił źle, poczynając od przyjęcia Putina jako przywódcy światowego mocarstwa (którym Rosja niewątpliwie jest), i uznania, iż ma on prawo zabiegania o tego mocarstwa interesy. Zdaniem mądrali Trump powinien Putina poniżyć i izolować.

Mogłoby się wydawać, iż tak jak przeprowadzanie wywiadu polega na wysłuchaniu drugiej strony i przekazaniu tej wypowiedzi zainteresowanym, tak negocjacje pokojowe polegają na wysłuchaniu i zrozumieniu racji drugiej strony, dialogu, szukaniu porozumienia i nie daj Boże kompromisie. Jednak tak myślą tylko prości ludzie i Trump, który według elit też jest podobno prostakiem.

Według elit negocjacje pokojowe polegają na upokarzaniu drugiej strony i jej izolowaniu.

Prawdziwa konferencja pokojowa we adekwatnym stylu wydarzyła się rok temu, gdy do kurortu w Szwajcarii zjechały z całego świata elity, ministrowie i głowy państw, aby nad wykwintnymi daniami wygłaszać niezwykle ważne oświadczenia o zbrodniczym Putinie i o walce prowadzonej do ostatniego Ukraińca. Nie oddamy ani guzika.

Tak się składa, iż tam, gdzie kule przeszywają ciała elit ani premierów nie spotkasz. Od tego czasu bezsensownie zginęło kolejne 100 tysięcy lub więcej ludzi, ale konferencja była nadzwyczaj udana, szwajcarskie krajobrazy wspaniałe a dania znakomite.

Mądrale nie mieli tamtej konferencji nic do zarzucenia i ochoczo ją wychwalali, pomimo oczywistości, iż ani wystawne bankiety, ani pięknie brzmiące oświadczenia nie uchronią od śmierci choćby jednego Ukraińca, nie przybliżą końca wojny choćby o godzinę. Nikt nie pomyślał nawet, aby na tę istotną i udaną konferencję pokojową zaprosić przedstawiciela drugiej strony konfliktu, bo po co. Mógłby taki zepsuć przyjemną atmosferę negocjacji pokojowych.

Mózg Joego Bidena został włączony tylko na chwilę, aby mógł z telepromptera odczytać niezrozumiałe choćby dla siebie „historyczne słowa”. Przez resztę czasu Joe krążył bez celu między zebranymi lub uporczywie wpatrywał się w ścianę. Jego asysta nie popisała się zbytnio, więc Giorgia Meloni zlitowała się i zaopiekowała nieszczęsnym, co zarejestrowały kamery.

Grubianin Trump nie skorzystał z tak dobrego wzoru, więc siłą rzeczy musiał popełnić masę błędów. Przecież ten gbur i prostak nie rozumie się nic a nic na subtelnej sztuce negocjacji. Co prawda całkiem niedawno ustawił do pionu kilka państw, w tym całą Europę reprezentowaną przez samozwańczą carycę Ursulę von der Leyen. Postawił na swoim, a ona siedziała nadąsana jak przedszkolak i nic nie mogła zrobić.

Propaganda gwałtownie zaradziła wizerunkowej szkodzie, przekonując wszystkich, iż negocjacyjna klęska Unii Europejskiej, to tylko rosyjska narracja. W związku z tym ewentualne narzekanie na stracone miliardy może być ścigane jako działalność agenturalna, a sama odpowiedzialna do żadnej odpowiedzialności, choćby tylko politycznej, pociągnięta nie będzie, tak jak nie będzie za przekręt z zakupem zbędnych szczepionek. Tak to jest z elitami, w świetle reflektorów bezkarnie robią co i jak chcą. Co wolno wojewodzie…

Tym razem Trump znowu nie zna się na negocjacjach i z pewnością zgodzi się na ustępstwa terytorialne. Ja też uważam, iż się zgodzi, a choćby powinien, gdyż trwały pokój możliwy jest dopiero wtedy, gdy usunięte zostaną przyczyny wojny, a ich zrozumienie wymaga poznania dłuższej historii konfliktu i roli w nim zachodnich mocarstw.

Oprócz zapowiedzi wejścia Ukrainy do NATO i rozlokowania w niej dziesiątek ośrodków CIA (czy ktoś o tym jeszcze pamięta?) wbrew wcześniejszym traktatom Rosji, Ukrainy i Zachodu, główną przyczyną było mordowanie przez ukraińskich neonazistów rosyjskojęzycznej ludności na wschodzie Ukrainy w ciągu 8 lat poprzedzających wojnę. Można było uniknąć zajęcia tych terenów przez Rosję, respektując kolejne Porozumienia Mińskie lub ostatecznie przyjmując propozycję pokoju z marca 2022 roku już po wybuchu wojny. Zachodni „sojusznicy” Ukrainy zablokowali wtedy próby porozumienia, a Borys Johnson osobiście udał się w tym celu na Ukrainę.

Po wielokrotnym złamaniu traktatów i Porozumień Mińskich przez Ukrainę (Merkel otwarcie przyznała, iż służyły one wyłącznie kupieniu czasu w uzbrojenie Ukrainy) Rosja nie dowierza już gołosłownym zapewnieniom i z zajętych terenów nie ustąpi. Czas na to dawno już minął. w tej chwili pokój nie jest możliwy bez trwałych ustępstw i gwarancji rzeczowych ze strony Ukrainy.

Tak na marginesie. Na Ukrainie mieszka kilka mniejszości narodowych, w tym spora mniejszość rumuńska. Jak myślicie, dlaczego Rumunia nie pali się do popierania Ukrainy?

Krytycy zarzucają Trumpowi pomniejszanie w negocjacjach roli Zełenskiego, zapominając, iż ten jest marionetką osadzoną u władzy przez służby wywiadowcze poprzednich prezydentów USA. Zresztą to sam Zełenski oprócz zachodnich „sojuszników” Ukrainy jest w tej chwili główną przeszkodą w zawarciu pokoju. Jako długoletni zarządca stanu wojennego wielokrotnie łamał lub firmował łamanie praw obywatelskich, za co może zostać rozliczony po zakończeniu wojny.

Ponadto Zełenski niewyobrażalnie wzbogacił się na słabo kontrolowanych dostawach broni. Jakim cudem były komik i kijowy pianista doszedł do miliardowego majątku pozwalającego na kaprys kupienia sobie pałacu od króla Karola III? Tymczasem choćby nie wiadomo, czy po zakończeniu wojny na wzór 1945 roku znajdzie jakiś kraj w Ameryce Południowej, który udzieli mu azylu bez groźby ekstradycji.

Ludzie to widzą, nie dziwota zatem, iż jako ewentualnego przywódcę po wyborach widzi go tylko znikomy odsetek społeczeństwa. Dużo bardziej poważany jest generał Wałerij Załużny, którego popiera dwukrotnie więcej osób, pomimo stałych prób osunięcia go na dalszy plan.

Komik w zielonej bluzie nie ma nic do gadania, tak jak nie miał wtedy, gdy administracja Bidena wciągała Ukrainę w wojnę zastępczą z Rosją. Wraz z jego prezydenturą Ukraina stała się pionkiem i tym pionkiem pozostaje do dzisiaj. Gdy zabrakło Bidena, trzymaniem sznurków zajęli się europejscy przywódcy.

Zarzucają Trumpowi brak wyników spotkania z Putinem, podobno to jego klęska, choćby nie udało mu się wynegocjować zawieszenia broni. prawdopodobnie on sam do niego wcale nie dążył. I trudno się dziwić, gdyż kolejne zawieszenie broni nie zakończy konfliktu, da tylko Ukrainie czas na przegrupowanie i utwardzenie pozycji. Wyraźnie to zostało powiedziane.

Trump jest krytykowany głównie z tego powodu, iż rozumie uwarunkowania, więc jego działania mogą doprowadzić do trwałego pokoju. Gdyby zamiast negocjować z Putinem, zorganizował w pięknym kurorcie kolejną bezużyteczną konferencję pokojową bez udziału Rosji, wtedy nikt nie miałby mu nic do zarzucenia. Tymczasem on realizuje groźbę realnego zawarcia pokoju, co skończy epokę prężenia nieistniejących muskułów Europy, Kanady, Australii... Reprezentuje realizm zamiast „wartości”.

Mało kto to dostrzega, ale pierwszym krokiem Trumpa do pokoju na Ukrainie było powiedzenie europejskim członkom NATO, iż „dosyć finansowania zbrojeń przez USA, radźcie sobie sami”. Częściowo utemperowało to zapędy, chociaż nie wszystkich członków.

Szczególnie wojowniczy są kolejni sekretarze generalni NATO, groteskowi przedstawiciele takich potęg militarnych na miarę światową jak Norwegia (Jens Stoltenberg) czy Holandia (Mark Rutte). Niedawno dołączyła do nich Finlandia, jako kolejne mocarstwo. Przykleiło się łajno do okrętu, mruga nań porozumiewawczo i mówi „płyniemy”.

Obecnie NATO można określić jako sojusz zaczepno-obronny. Pomniejsi członkowie zaczepiają światowe potęgi, a następnie zwracają się do USA, aby ich broniły.

Trump zdrajca rozmawia z Putinem

Oczywiście zaraz po spotkaniu na Alasce pokazała się cała masa komentarzy. Przykładowo szacowna szwajcarska gazeta Neue Zürcher Zeitung:

Szczyt na Alasce przynosi przełom – ale tylko dla Putina

Komentarz Andreasa Rüescha

Zgodnie z oczekiwaniami, szczyt USA-Rosja na Alasce nie przyniósł realnych postępów w dążeniu do pokoju na Ukrainie. Nie oznacza to jednak całkowitej porażki – wręcz przeciwnie. Z tego nietypowego spotkania, z dala od strefy działań wojennych… wyłonił się wyraźny zwycięzca: prezydent Rosji Władimir Putin.

Honorowe przyjęcie Putina w Stanach Zjednoczonych, 18 lat po jego ostatniej porównywalnej wizycie, jest dla niego ogromnym prestiżowym sukcesem. Uścisk dłoni na Alasce to kolejny dowód na to, iż próba dyplomatycznego odizolowania Rosji przez Zachód zakończyła się fiaskiem. Co więcej, prezydent USA Donald Trump spełnia jedno z największych pragnień Kremla, a mianowicie, aby Putin był traktowany na równi z przywódcą mocarstwa. „Jesteśmy numerem jeden na świecie, a oni numerem dwa” – powiedział później Trump…

… Widok przywódcy wolnego świata uśmiechającego się i klaszczącego największemu zbrodniarzowi wojennemu naszych czasów, kroczącemu po rozłożonym przed nim czerwonym dywanie, był chwilą wstydu…

Putin… wraca do domu z wyraźnym sygnałem, iż Amerykanie nie zamierzają go powstrzymać na jego wojennej ścieżce. Z pewnością nie ma już mowy o „poważnych konsekwencjach”, którymi Trump groził z góry, jeżeli Putin przez cały czas będzie odmawiał zawieszenia broni. Szef Białego Domu oświadczył choćby wprost w Anchorage, iż nie będzie rozważał sankcji w nadchodzących tygodniach. Zamiast tego, zwiększył presję na Ukrainę, mówiąc, iż teraz to Zełenski musi zawrzeć porozumienie…

Ten rozwój sytuacji jest fiaskiem dla Europejczyków i ich zupełnie innej polityki wobec Ukrainy… Amerykański prezydent nagle stanął po stronie Rosji… Trump podąża własną drogą, nie zważając na wszelkie europejskie rady, i w ten sposób przygotowuje triumf Putina.

Bla, bla, bla. Gazeta z dalekiego kraju, ale wszystko to brzmi dziwnie znajomo jakby wydalone z któregoś z polskich wylotów medialnych. W tym tak samo, jak i we wszystkich pozostałych komentarzach jasno widać całkowite oderwanie się od rzeczywistości i hipokryzję. Nikt nie chce zakończenia wojny i zabijania. Wszyscy oni chcą upokorzyć Putina, osłabić i odizolować Rosję dowolnie wielkim kosztem Ukrainy, i są bardzo wściekli, iż Trump nic takiego nie robi.

I jeszcze ciekawostka.

https://www.nytimes.com/2025/08/17/us/politics/europe-trump-zelensky-putin.html

Po piątkowym szczycie na Alasce prezydent Trump zaprosił Zełenskiego. Tymczasem do przyjazdu razem z nim pomimo braku zaproszenia zaczęli tłumnie zgłaszać się Europejczycy. Podobno Trump przyjął to z entuzjazmem, ja jednak widzę w jego słowach raczej ironię.

Taki to niepodległy kraj ta Ukraina, iż nie umie działać samodzielnie, a kilkudziesięciu przedstawicieli innych państw rości sobie prawo do pilnowania jej negocjacji. Europejczycy traktują Ukrainę jak swego rodzaju protektorat lub terytorium zależne, a Zełenskiego jak naiwnego ucznia podstawówki, a nie jak stanowczego przywódcę wojennego, którym podobno jest. A dlaczego chcą tam być niemal wszyscy, nie wysyłają jednego przedstawiciela? Najwidoczniej też nie ufają sobie nawzajem.

Nasi komentatorzy opowiadają teraz, iż Trump nie zaprosił Tuska. Prawda jest taka, iż Trump nie zapraszał nikogo poza Zełenskim, zgodził się na przyjazd wycieczki, ale skład tej wycieczki ustalali sami Europejczycy, więc wszelkie pretensje powinny być do nich. Widocznie Tusk nie należy do klubu.

Europejczycy domagają się udzielenia Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa przez kraje NATO, najchętniej na wzór artykułu 5. traktatu. Tego rodzaju gwarancje umożliwiłyby Ukrainie działania zaczepne w stosunku do Rosji wciągające całe NATO bezpośrednio w wojnę. Już kilkakrotnie próbowali rozszerzenia wojny. Po udzieleniu gwarancji my będziemy bronią, ale to Ukraina trzymać będzie palec na cynglu. Chyba nie trzeba tłumaczyć, iż taka sytuacja jest dla nas zła i niebezpieczna, a dążenie do niej jest nieodpowiedzialnością i głupotą.

Domaganie się gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy ze strony państw NATO jest de facto parciem do kontynuacji wojny, gdyż Trump nie może się na nie zgodzić w proponowanej formie. Z kolei odmawiając poparcia pomysłu gwarancji, Trump stanie się winny fiaska rozmów pokojowych. Chyba iż znajdzie sposób na ominięcie jeszcze jednej rafy.

Takim sposobem była umowa o minerałach stwarzająca zaangażowanie gospodarcze USA na Ukrainie bez wikłania militarnego. Jednak propozycja się nie spodobała Europejczykom, którzy zamiast wolą zagrożenie wojną światową.

Śledząc wydarzenia i komentarze medialne, pamiętajmy, iż nikomu z nich wcale nie zależy na pokoju na Ukrainie i zakończeniu zabijania.

Dziękuję za lekturę Substacka Jacka! Subskrybuj za darmo, aby otrzymywać nowe posty i wspierać moją pracę.

Wszystkie razem wzięte przemądre komentarze polityków i ekspertów nie są warte choćby cząstki poniższego, jaki ukazał się na prześmiewczym portalu BabylonBee.com.

Fake news you can trust

Ukraine Raises Alarm As Trump Emerges From Meeting Wearing Soviet Ushanka

World · Aug 16, 2025 · BabylonBee.com

Ukraina podnosi alarm, gdy Trump wychodzi ze spotkania w radzieckiej uszance

KIJÓW — Ukraińscy urzędnicy państwowi podnieśli dziś alarm, gdy prezydent Trump wyszedł ze spotkania z Putinem w pięknej radzieckiej uszance.

Po kilku napiętych godzinach negocjacji Trump i Putin w końcu wyszli ubrani w identyczne radzieckie gadżety i rechocząc o swoim ostatnim meczu w Goldeneye.

„To nie może być dobre” – powiedział ukraiński minister obrony Anatolij Marchow, oglądając nagranie. „O rany, czy to te same bransoletki BFF [best friends forever], które on i Putin noszą? Możemy mieć kłopoty”.

Ukraińscy urzędnicy czekali jak na szpilkach przez cały szczyt Trumpa i Putina, z niecierpliwością wyczekując jakichkolwiek wieści z przebiegu spotkania. „Czekaliśmy na jakiś znak, jakikolwiek znak, iż sprawy idą dobrze” – powiedział Dimitrow Kliczko. „W końcu drzwi się otworzyły i wyszedł Trump z sierpem i młotem na uszance. To jest to, co my, Ukraińcy, nazwalibyśmy niezbyt dobrze”.

W momencie publikacji miliony czytelników Babylon Bee doniosły, iż w końcu dowiedziały się, jak naprawdę nazywa się to zabawne rosyjskie nakrycie głowy.

Dziękuję za lekturę Substacka Jacka! Subskrybuj za darmo, aby otrzymywać nowe posty i wspierać moją pracę.

Idź do oryginalnego materiału