Nawrocki "wyręczył" PiS z Orbánem. Zrobił to, na co nikt nigdy by się nie zdobył

55 minut temu
Karol Nawrocki odwołał spotkanie z Viktorem Orbánem. Na Węgrzech szok, w Polsce zaskoczenie i lawina komentarzy. Nikt nie spodziewał się, iż taki nowicjusz na arenie międzynarodowej może zrobić coś takiego. W dodatku namaszczony przez PiS, który latami przymykał oczy na prorosyjskość swojego "przyjaciela".


O relacjach PiS z Viktorem Orbánem można napisać wielkie dzieło. Zaczynając od tego, jak Jarosław Kaczyński chciał zrobić Budapeszt w Warszawie, a kończąc na tym, jak wskazany przez niego obecny prezydent RP właśnie zagrał im obu na nosie.

Chyba iż prezes PiS naprawdę jest teraz z tego zadowolony. Po inwazji Rosji na Ukrainę, wszyscy widzieliśmy, iż Orbán stał się kłopotem dla jego partii. Potem jednak znów były deklaracje przyjaźni, wreszcie schronienie na Węgrzech znalazło dwóch polityków PiS. Tymczasem wojna trwa, Orbán nie zmienił swojego podejścia do Rosji, a przed weekendem poleciał choćby do Moskwy i spotkał się z Putinem. Można łatwo zauważyć, iż PiS znalazł się w rozkroku.

Jak więc dalej miałby to rozgrywać, gdyby nie nagła decyzja prezydenta Nawrockiego? Udawać radość, iż Orbán zaopiekował się Zbigniewem Ziobrą i Marcinem Romanowskim? Że brata się z Putinem? A nawet, iż poparł 28-punktowy plan pokojowy Donalda Trumpa, który był nie do zaakceptowania dla Europy, dla Polski, a także dla PiS?

Reakcje po odwołaniu spotkania Nawrockiego z Orbánem


Przypomnijmy. 3 grudnia w Ostrzyhomiu na Węgrzech odbędzie się szczyt prezydentów państw Grupy Wyszehradzkiej. Dzień później Karol Nawrocki miał spotkać się z Viktorem Orbánem w Budapeszcie, jednak po jego wizycie w Moskwie plany zostały drastycznie zmienione.

"Karol Nawrocki zdecydował się odwołać spotkanie z Viktorem Orbánem" – przekazał w mediach społecznościowych szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta Marcin Przydacz. Zaznaczył, decyzja ma związek "ze zrealizowaną przez premiera Węgier wizytą w Moskwie i jej kontekstem".



Reakcje po stronie KO są jednoznaczne.

"Prezydent dał kosza Orbánowi" – zareagował minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.

"Niewiele rzeczy zaskakuje w polskiej polityce. Ale to, iż prezydent Nawrocki wsłuchał się w głos premiera i szerzej rządu nt. szkodliwej, prorosyjskiej polityki Orbána, napawa umiarkowanym optymizmem" – to z kolei szef MSW Marcin Kierwiński.



Inni politycy KO wtórowali w podobnym tonie: "Orbán musiał pojechać do Putina, żeby w końcu zrozumieli kto po której stronie stoi", "Czekamy na kolejny krok: potępienie zbiegów przed polskim wymiarem sprawiedliwości Romanowskiego i Ziobry, ukrytych u Orbána" itd.

Po stronie PiS również pojawiły się reakcje, iż decyzja Nawrockiego była rozsądna. adekwatnie skrytykowali ją tylko politycy Konfederacji. A także węgierskie media, które piszą o skandalu.

"Nawrocki odwołał wizytę u Orbána nie dlatego, iż ma silny charakter, tylko dlatego, iż przestraszył się wizerunkowych konsekwencji tej wizyty" – to jedna z opinii.



Jak widzimy coraz bardziej, prezydent gra do swojej bramki. Ale kto wie, czy odmową spotkania z Orbánem przy okazji nie zrobił też przysługi PiS.

Tam – choćby jeżeli oficjalnie w relacjach z Fideszem wiało ostatnio chłodem – takich stanowczych reakcji wobec premiera Węgier było jak na lekarstwo. Choć paradoksalnie, była jedna taka sytuacja.

Kaczyński odmówił kiedyś spotkania z Orbánem. W tle była Rosja


Latami widzieliśmy, jak PiS bratał się z Orbánem i przymykał oczy na jego prorosyjskie zapędy. Tak naprawdę wszystko zaczęło się w styczniu 2016 roku, gdy Kaczyński zaprosił premiera Węgier do Polski.

Ale – co warto przypomnieć – sam odmówił mu spotkania, gdy to Orbán wysłał mu zaproszenie w 2015 roku. PiS był wtedy jeszcze w opozycji. A Orbán dopiero co gościł w Budapeszcie Władimira Putina.

Podobieństwo do dzisiejszej sytuacji z Nawrockim? Samo się nasuwa.

– Premier Kaczyński odmówił tego spotkania ze względu na to, iż postawa premiera Węgier burzy solidarność europejską – wyjaśniał Mariusz Błaszczak, wówczas szef klubu PiS. Stwierdził też, iż ze względu na sytuację polityczną takie spotkanie w ocenie PiS nie ma sensu.

Tyle iż gdy PiS doszedł do władzy, nastąpiła całkowita zmiana. Z Orbánem spotykali się i Kaczyński, i Morawiecki, i Duda i inni. Mateusz Morawiecki z pierwszą zagraniczną wizytą jako premier udał się w 2018 roku do Budapesztu. To samo zrobił Orbán po wygranych przez siebie wyborach – choć przez cały czas nie ukrywał swoich sympatii do Rosji.

Problem pojawił się wraz z wybuchem wojny w Ukrainie. – Nie wyobrażam sobie – jeżeli Orbán dalej będzie taką prorosyjską retorykę stosował – żeby nasze relacje były tak dobre, jak do tej pory. Wstyd. Europa będzie pamiętać – oburzali się wtedy w rozmowie z naTemat politycy PiS.

"Nie ukrywam, iż to wszystko jest bardzo smutne. Moja ocena jest jednoznaczna – negatywna. Trzeba zastanowić się nad relacjami z Węgrami" – mówił sam Kaczyński w rozmowie z Radiem Plus.

Ale i tak rząd PiS przez ponad miesiąc nie potrafił zdecydowanie odciąć się Orbána i jego prorosyjskiej polityki. Dopiero potem zaczęły docierać sygnały o "zamrażaniu wszelkich kontaktów poza niezbędnym minimum na poziomie rządu" i o tym, iż liderzy PiS zrezygnowali z wyjazdu do Budapesztu.

Jakby znalazł się pod ścianą i nie miał wyjścia.

Schronienie dla polityków PiS w Budapeszcie, Orbán przyjacielem


Bo już dwa lata później Morawiecki nazwał Orbána "przyjacielem", a Budapeszt "miastem wolności słowa". A jego Orbán nazwał w 2025 roku "jednym z najlepszych premierów Polski, jakich kiedykolwiek znał".

– Mam wieloletnie, przyjazne relacje z Mateuszem Morawieckim, a kooperacja między naszymi frakcjami w Parlamencie Europejskim będzie bliższa – deklarował też, gdy Morawiecki stanął na czele frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w PE.

Z kolei zwycięstwo Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich Orbán określił wprost "wspaniałą wiadomością" i "wielką wygraną dla współpracy w Grupie Wyszehradzkiej". "Niech żyje Nawrocki!" – kibicował mu wcześniej podczas konserwatywnej konferencji CPAC w Budapeszcie.

Wreszcie, sam – osobiście – ogłosił, iż Węgry udzieliły azylu politycznego Marcinowi Romanowskiemu. Były wiceminister sprawiedliwości z dawnej Suwerennej Polski przebywa tam już niemal od roku. Od niedawna jest tam również Zbigniew Ziobro. Obaj są podejrzani w śledztwie dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości.

"Dzisiaj spotkałem w Budapeszcie Zbigniewa Ziobro, byłego ministra sprawiedliwości, którego polski rząd chce aresztować. A to wszystko w sercu Europy. Tymczasem Bruksela słucha. Co za stan rzeczy!" – pisał Orbán na X pod koniec października.



Sprawa Ziobry i Romanowskiego niewygodna dla PiS


Jak wiadomo, ostatnie sondaże nie są przychylne PiS. A sprawa Ziobry nie pomaga też wizerunkowi partii. Jak mówił w rozmowie z naTemat Marcin Duma, szef IBRIS, Jarosław Kaczyński nie bardzo jednak może się odciąć od Zbigniewa Ziobry, bo przeprowadził kongres zjednoczeniowy z Suwerenną Polską.

– Dziś nie jest to najwygodniejsza pozycja. Uwaga, która w ramach rozliczeń skierowana jest na Zbigniewa Ziobrę, przypomina wyborcom o tym, co złego działo się przez 8 lat – powiedział.

Jak łatwo się domyślić, Orbán z Putinem też coraz bardziej PiS nie pomaga. A sprawa dla Kaczyńskiego też raczej nie jest łatwa. choćby gdyby teraz sam mocno zaczął się od niego odcinać, to pozostaje Ziobro i Romanowski. A poza tym, kto by mu uwierzył?

Idź do oryginalnego materiału