Karol Nawrocki od początku swojej prezydentury próbuje kreować się na polityka wizjonera, który nie tylko dba o bieżące sprawy państwa, ale także wyznacza nowe kierunki dla polskiego ustroju.
Najnowszy projekt, zapowiedziany w orędziu przed Zgromadzeniem Narodowym, ma iść jeszcze dalej. Prezydent zamierza bowiem powołać radę konstytucyjną, której przewodniczącym miałby zostać prof. Dariusz Dudek – konstytucjonalista i dawny współpracownik Lecha Kaczyńskiego. Celem tego organu ma być przygotowanie zmian w ustawie zasadniczej.
Problem w tym, iż choćby media sprzyjające Prawu i Sprawiedliwości nie kryją znużenia i dystansu wobec tych pomysłów. Krytyczne głosy zaczęły płynąć z tygodnika Do Rzeczy, gdzie Łukasz Warzecha, komentator od lat kojarzony z prawą stroną sceny politycznej, wprost ostrzega przed hurraoptymizmem wobec prezydenckiej inicjatywy. „Ja jednak wstrzymałbym się z entuzjazmem. Przede wszystkim – nie znamy adekwatnie planów pana prezydenta” – napisał Warzecha.
To zdanie jest znamienne. Bo jeżeli ktoś z obozu ideowo bliskiego PiS nie widzi sensu w działaniu Nawrockiego, oznacza to, iż projekt ten nie ma ani politycznych, ani merytorycznych fundamentów.
Nawrocki zdaje się nie dostrzegać najważniejszej przeszkody. Do zmiany konstytucji nie wystarczy własna determinacja ani przychylność najwierniejszych zwolenników. Potrzebna jest większość dwóch trzecich w Sejmie i bezwzględna w Senacie. Tych głosów nie da się zdobyć w obecnym układzie politycznym, w którym PiS pozostaje w mniejszości, a partie opozycyjne nie mają żadnego interesu, by wzmacniać kompetencje głowy państwa.
Warzecha podkreśla, iż choćby gdyby chodziło tylko o poprawki, a nie nową ustawę zasadniczą, przeszkody są zasadnicze: „Gdyby wynikało z nich wzmocnienie kompetencji prezydenta, prawdopodobnie przeważyłaby logika partyjna: siły, które nie mają ‘swojego’ prezydenta w danym momencie, nie byłyby skłonne ich poprzeć” – pisze Warzecha.
W praktyce oznacza to, iż inicjatywa Nawrockiego jest politycznym fajerwerkiem – błyszczy, ale gwałtownie gaśnie, bo brakuje jej zaplecza.
Zjawisko, iż krytyka wobec prezydenta pojawia się w mediach bliskich PiS, jest szczególnie istotne. Do tej pory obóz prawicy starał się podtrzymywać wizerunek Nawrockiego jako „nowej twarzy” polityki. Teraz coraz wyraźniej widać, iż cierpliwość choćby w tym środowisku się kończy.
Publicyści zauważają bowiem, iż prezydent nie tylko nie ma szans na realne przeprowadzenie zmian, ale też próbuje rozszerzać swoje kompetencje kosztem rządu i parlamentu. W praktyce wygląda to tak, jakby głowa państwa marzyła o ustroju prezydenckim, mimo iż Polska ma system parlamentarno-gabinetowy.
Warzecha w swoim tekście używa wręcz tonu ironicznego, kiedy rozważa, czy mamy do czynienia z próbą stworzenia całkowicie nowej konstytucji, czy tylko poprawek. Ta ironia nie jest przypadkiem – jest sygnałem, iż choćby w środowisku sympatyzującym z PiS coraz częściej dostrzega się w działaniach Nawrockiego polityczną naiwność.
Nawrocki chce budować własną pozycję w oparciu o spektakularne zapowiedzi. Ale konsekwencją jest rosnące napięcie między nim a rządem. jeżeli bowiem prezydent forsuje własne projekty budżetowe – jak choćby wcześniejsze pomysły funduszu przełomowych technologii – lub teraz koncepcję rady konstytucyjnej, wysyła jasny sygnał: to on chciałby odgrywać rolę pierwszoplanową w państwie.
Rząd widzi to doskonale, dlatego dystansuje się wobec tych inicjatyw. Brak współpracy oznacza natomiast, iż projekty prezydenta stają się papierowe – powstają na konferencjach i w orędziach, ale giną w zderzeniu z polityczną rzeczywistością.
To, iż krytyczne głosy wobec prezydenta Karola Nawrockiego pojawiają się choćby w Do Rzeczy, jest sygnałem alarmowym. Łukasz Warzecha wprost pisze, iż „nie znamy adekwatnie planów pana prezydenta”, a jego koncepcje wydają się raczej „fantazją niż realnym projektem politycznym”. jeżeli choćby media sprzyjające PiS zaczynają dostrzegać, iż głowa państwa błądzi, trudno spodziewać się, by przeciętny wyborca widział w tym realną drogę do reformy państwa.
Polska nie potrzebuje dziś konstytucyjnych iluzji. Potrzebuje odpowiedzialności, współpracy instytucji i realistycznego podejścia do tego, co możliwe w obecnym układzie politycznym. Karol Nawrocki, próbując grać rolę ustrojowego demiurga, coraz wyraźniej pokazuje, iż nie rozumie własnych ograniczeń.