Redakcja EURACTIV.pl przygotowała własne, subiektywne zestawienie najbardziej wpływowych polityków w Unii Europejskiej w minionym roku. Według nas największą rolę w europejskiej polityce odegrał w ostatnich miesiącach Donald Tusk.
W drodze wewnątrzredakcyjnej ankiety wybraliśmy dwanaścioro polityków z państw Unii Europejskiej, którzy naszym zdaniem mieli największy wpływ na kształtowanie kursu europejskiej polityki w 2024 roku. Przedstawiamy nasz subiektywny ranking najbardziej wpływowych postaci z UE w ostatnich dwunastu miesiącach, wraz z ich wypowiedziami z minionego roku dotyczącymi wizji przyszłości Unii Europejskiej i całego kontynentu.
1. Donald Tusk (premier Polski, były szef Rady Europejskiej)
Po dojściu do władzy w grudniu 2023 r. Donald Tusk zapowiadał „powrót Polski do Europy” po rządach PiS i rzeczywiście już kilka miesięcy później Komisja Europejska odmroziła pieniądze dla Polski w ramach polityki spójności i KPO. W wielu unijnych stolicach panuje przekonanie, iż dzięki Tuskowi polska odbudowała w błyskawicznym tempie swoją pozycję w Unii.
W obliczu kryzysów politycznych w dwóch najpotężniejszych państwach UE, Niemczech i Francji, to Tusk w dużej mierze wziął na siebie rolę nieformalnego lidera bloku, dużo bardziej rozpoznawalnego i wpływowego niż (były już) szef Rady Europejskiej Charles Michel (który notabene w 2019 r. zastąpił na tym stanowisku właśnie Tuska). To on, bardziej niż inni unijni przywódcy, wyznaczał kurs polityki Wspólnoty w takich kwestiach, jak polityka wschodnia oraz imigracja.
Choć w niektórych obszarach, takich jak polityka migracyjna i obrona granic, jego podejście nie różniło się znacząco od tego promowanego przez rząd PiS, to Tusk w przeciwieństwie do swoich poprzedników potrafił przekonać swoich kolegów i koleżanki z Rady Europejskiej do słuszności stanowiska Polski i jej postulatów, przede wszystkim potrzeby wzmocnienia wschodniej granicy UE.
Tusk aktywnie angażował się też w działania na rzecz wsparcia Ukrainy w obliczu trwającego konfliktu z Rosją. Jako były przewodniczący Rady Europejskiej, posiadający dogłębną wiedzę na temat funkcjonowania unijnych instytucji, dążył do kształtowania spójnej polityki UE wobec Ukrainy.
W świetle rozpoczynającej się prezydencji Polski w Radzie UE rola polskiego premiera w Unii będzie jeszcze większa. Tusk ma w tej kwestii doświadczenie, bo był premierem w czasie poprzedniej naszej prezydencji, w 2011 r. Z pewnością będzie chciał to doświadczenie, a także pozycję, jaką cieszy się na arenie europejskiej, skutecznie wykorzystać.
2. Giorgia Meloni (premier Włoch)
Kiedy została premierem Włoch w 2022 r., wielu w Europie obawiało się, iż oskarżana przez politycznych przeciwników o neofaszystowskie sympatie dawna protegowana Silvia Berlusconiego będzie w Radzie Europejskim drugim Viktorem Orbánem. Giorgia Meloni gwałtownie pokazała jednak swoją drugą, nieznaną dotąd twarz polityk proeuropejskiej i zatroskanej o los Wspólnoty.
Od tej pory włoska premier w zależności od swoich krajowych i partyjnych interesów umiejętnie lawiruje między skrajną prawicą a europejskim centrum. Raz mówi jednym głosem z Orbánem i PiS, z którą to partią jej Bracia Włosi stanowią trzon grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, innym razem z Donaldem Tuskiem i Ursulą von der Leyen. Z jednej strony to ona na początku lutego wraz z Tuskiem przekonywała Orbána do poparcia unijnego pakietu pomocowego dla Ukrainy, z drugiej – w lipcu Bracia Włosi nie poparli reelekcji von der Leyen na przewodniczącą Komisji Europejskiej.
I choć nominacja Raffaele Fitto na wiceprzewodniczącego KE, czemu sprzeciwiała się duża część centrowych europosłów, może sprawić, iż Meloni będzie czuła, iż ma dług wdzięczności do spłacenia wobec von der Leyen, to ogólnie można się po niej spodziewać dalszego balansowania między radykalną prawicą a centrum – w zależności od tego, co akurat będzie jej się bardziej opłacać.
Ale to akurat Meloni doskonale opanowała już na arenie krajowej, gdzie Bracia Włosi współrządzą zarówno ze skrajnie prawicową Ligą Matteo Salviniego, jak i centroprawicową partią Forza Italia, „odziedziczoną” po Berlusconim przez byłego szefa Parlamentu Europejskiego Antonia Tajaniego.
Jak jednak pisaliśmy w EURACTIV.pl, rola Meloni w nadchodzącym roku może jeszcze wzrosnąć, a to za sprawą powrotu do władzy w USA Donalda Trumpa. Wielu to właśnie w Meloni widzi przyszłą łączniczkę między Trumpem a Europą.
O ile można się zastanawiać, czy nie są to twierdzenia trochę na wyrost – jest wielu przywódców aspirujących do roli „rozmówców” Trumpa w UE – to nie sposób nie zauważyć, iż w ostatnim czasie włoska premier nawiązała bardzo ciepłe relacje z amerykańskim prezydentem i na pewno będzie się starała to wykorzystać. Wykorzystać to może również Unia Europejska. jeżeli Bruksela będzie chciała grać z Trumpem w „dobrego i złego policjanta”, to Meloni zdecydowanie może być tym dobrym.
3. Ursula von der Leyen (szefowa Komisji Europejskiej)
Kiedy w 2019 r. podczas negocjacji w sprawie obsadzenia najważniejszych stanowisk w Unii Europejskiej wobec upadku kandydatur chadeka Manfreda Webera i socjalisty Fransa Timmermansa prezydent Francji Emmanuel Macron znienacka zaproponował nazwisko Ursuli von der Leyen na przewodniczącą Komisji Europejskiej, wielu przecierało oczy ze zdumienia – podobno na czele z ówczesną niemiecką kanclerz Angelą Merkel, w której rządzie von der Leyen pełniła wówczas stanowisko ministra obrony.
Mimo krytyki ze strony skrajnej prawicy unijny mainstream uznał ją jednak za na tyle sprawną przywódczynię KE, iż jej nominacja przez Europejską Partię Ludową do reelekcji nie wywołała szerszego zaskoczenia. O ponowny wybór nie było jednak łatwo, bo w zasadzie każda z partii oprócz EPL stawiała swoje żądania, od których uzależniała głos za pozostawieniem Niemki na stanowisku. Ostatecznie większość rządząca w UE, złożona z chadeków, socjaldemokratów i liberałów, a także Zieloni zagłosowali za von der Leyen. Z kolei konserwatyści, na czele z Braćmi Włochami i PiS, a także lewica i skrajna prawica byli przeciwko.
Pod jej przewodnictwem Komisja Europejska w minionym roku kontynuowała ambitną politykę klimatyczną, osiągając w pierwszej połowie roku 50 proc. udziału energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych, ale jednocześnie przyczyniając się do masowych protestów rolników w wielu państwach UE przeciwko Europejskiemu Zielonemu Ładowi.
I choć nowa KE we Wspólnej Polityce Rolnej ma stawiać bardziej na zachęty aniżeli wymagania, to z jej priorytetów politycznych, jak i z przesłuchań kandydatów na komisarzy wynika, iż raczej nie ma co spodziewać się złagodzenia Zielonego Ładu – tym bardziej, iż na jego dalsze ambitne wdrażanie naciskają liberałowie i Zieloni.
W obliczu wojny na Ukrainie von der Leyen dążyła do utrzymania jedności wśród państw członkowskich UE, wspierając sankcje wobec Rosji oraz pomoc dla Kijowa. I o ile to można uznać za sukces, to w polityce zagranicznej jej Komisja napotkała też trudności w kontekście konfliktów na Bliskim Wschodzie, gdzie zdaniem wielu ekspertów brakowało spójnej i zdecydowanej odpowiedzi Unii.
4. Viktor Orbán (premier Węgier)
Węgierski premier od lat gra rolę czarnej owcy w Radzie Europejskiej i doskonale się w niej odnajduje. Tam, gdzie potrzebna jest jednomyślność, skutecznie blokuje negocjacje, a tam, gdzie wystarczy większość kwalifikowana, on i jego rząd przynajmniej mogą zaznaczyć swój sprzeciw, głosując inaczej niż cała (lub prawie cała) reszta Unii – chyba iż w danej sprawie Węgry mają akurat podobne stanowisko, co większość, ale takich spraw nie ma dużo.
Do końca 2023 roku Orbán miał na arenie europejskiej sojusznika w postaci Polski, ale utracił go wraz z zastąpieniem PiS u władzy przez koalicję Donalda Tuska. Tusk i Orbán znają się co prawda doskonale – zarówno z czasów, gdy obaj byli premierami, jak i z czasów, gdy Tusk stał na czele Rady Europejskiej – ale polityczną miłością nigdy do siebie nie pałali.
Sprawa azylu dla Marcina Romanowskiego pokazała w ostatnich tygodniach, iż „dwóch bratanków”, jakimi według znanego powiedzenia są nasze kraje, w tej chwili więcej dzieli, niż łączy. Orbán może co prawda teraz liczyć w wielu kwestiach na innego weterana Rady Europejskiej, słowackiego premiera Roberta Ficę, ale jako iż Słowacja ma mniejsze znaczenie w Unii niż Polska, nie powetowało mu to utraty władzy przez PiS.
Część grup politycznych w Parlamencie Europejskim miała poważne obawy w związku z przypadającą na mijające półroczne węgierską prezydencją w Radzie UE – do tego stopnia, iż pojawiały się propozycje jej odebrania Budapesztowi. Takiej możliwości unijne prawo nie przewiduje, ale część państw postanowiła zbojkotować przewodnictwo Węgier w Radzie, wysyłając na posiedzenia urzędników niższej rangi.
Sam Orbán rozpoczął prezydencję bardzo kontrowersyjnie – odwiedzając Moskwę. Naraził się tym między innymi Ursuli von der Leyen, która zarzuciła mu „ugłaskiwanie” rosyjskiego prezydenta Władimira Putina. Debata, jaka odbyła się w październiku w PE przy okazji przedstawienia przez Orbána programu prezydencji, zamieniła się niemal w kłótnię między europosłami oskarżającymi węgierskiego premiera o niszczenie Unii Europejskiej a obrońcami jego polityki. Ostatecznie jednak Węgrom i Orbánowi udało się dokonać jednej ważnej rzeczy – doprowadzić do pełnego przyjęcia do strefy Schengen Rumunii i Bułgarii.
Warto także wspomnieć, iż węgierski premier był głównym architektem nowej paneuropejskiej partii i grupy w Parlamencie Europejskim – Patriotów dla Europy. Ugrupowanie to stworzył on początkowo w porozumieniu z Wolnościową Partią Austrii (FPÖ) i czeskim ruchem ANO byłego premiera Andreja Babiša, ale niedługo do Patriotów zaczęły się przyłączać kolejne europejskie partie, co po wyborach do Parlamentu Europejskiego pozwoliło im stać się trzecią siłą w PE.
Podobnie jak to jest w przypadku Giorgii Meloni, pozycję Orbána w Unii może dodatkowo wzmocnić powrót do Białego Domu jego sojusznika Donalda Trumpa. Szef węgierskiego rządu będzie mógł więc liczyć na aprobatę i wsparcie swojej kontrowersyjnej polityki ze strony Waszyngtonu.
5. Mark Rutte (szef NATO)
Rutte był najdłużej rządzącym w historii premierem Holandii i jednym z weteranów Rady Europejskiej. Choć jako szef holenderskiego rządu znany był z restrykcyjnego kursu w polityce fiskalnej (w 2020 r. był w grupie przywódców najbardziej sprzeciwiających się uruchomieniu unijnego funduszu odbudowy po pandemii COVID-19), to jednocześnie ceniono go za umiejętności zawierania kompromisów i budowania koalicji.
Właśnie to sprawiło, iż zaczęto rozpatrywać go w kontekście zastąpienia Jensa Stoltenberga na stanowisku sekretarza generalnego NATO, które Norweg piastował już od dekady i zarzekał się, iż nie da się już namówić na dalsze przedłużanie kadencji. Choć lista potencjalnych kandydatów do objęcia funkcji szefa Sojuszu Północnoatlantyckiego początkowo była długa, to ostatecznie wszystkie państwa NATO poparły nominację Ruttego.
Holender, który urzędowanie rozpoczął w październiku, dał się już poznać jako kontynuator polityki Stoltenberga, zwłaszcza w takich kwestiach, jak wojna między Ukrainą a Rosją i postawa NATO wobec tego konfliktu, ale też relacje transatlantyckie. W styczniu, gdy zaprzysiężony na prezydenta USA zostanie Donald Trump, Rutte stanie przed podobnym wyzwaniem, z jakim musiał zmagać się Stoltenberg w okresie pierwszej kadencji Trumpa – przekonywanie Trumpa, iż nie warto wyprowadzać Stanów Zjednoczonych z Sojuszu i iż członkostwo w nim przynosi Waszyngtonowi nie mniej korzyści niż Europie.
Stoltenberg wywiązał się z tego zadania dobrze i można się spodziewać, iż podobnie będzie w przypadku jego następcy – tym bardziej iż Rutte miał do tej pory z Trumpem dobre relacje, a wielu określa go jako „Trump’s whisperer”, czyli osobę, która może skutecznie wpływać na starego-nowego amerykańskiego prezydenta, przekonując go do stanowiska Europy w wielu kwestiach. W kuluarach mówi się zresztą, iż to właśnie Rutte podczas niesławnego szczytu NATO w Brukseli w 2018 r. odegrał dużą rolę w przekonaniu Trumpa, by ten odstąpił od gróźb wystąpienia z organizacji.
6. Olaf Scholz (kanclerz Niemiec)
Jedną decyzją – o usunięciu ze stanowiska ministra finansów szefa FDP Christiana Lindnera – Scholz wywołał kryzys polityczny w najsilniejszym gospodarczo państwie UE. Liberałowie w odpowiedzi na tę dymisję wystąpili z rządu, pozostawiając SPD Scholza i Zielonych bez większości w Bundestagu.
W takiej sytuacji kanclerz postanowił doprowadzić do zwołania przedterminowych wyborów. Głosowanie i tak miało odbyć się w 2025 roku, ale decyzja Scholza o kilka miesięcy je przyspieszyła. Sytuacja dla jego partii nie wygląda jednak różowo – socjaldemokraci zajmują dopiero trzecie miejsce w sondażach, ustępując zarówno chadekom z CDU i CSU, jak i skrajnie prawicowej AfD. To drugie ugrupowanie raczej do przyszłego rządu nie wejdzie, bo wszystkie partie głównego nurtu wykluczyły wstąpienie z nim w koalicję, tym niemniej może ono utrudnić powstanie nowej większości rządzącej.
Ponadto mimo niechęci do posuwania się zbyt daleko w dostarczaniu broni dla Kijowa i krytyki, jakiej ukraińskie władze nie szczędziły Niemcom z tego powodu, to Scholz był jednym z głównych rozmówców prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego w kwestiach dalszej pomocy dla ogarniętego wojną kraju, jak i przyszłych negocjacji pokojowych.
7. Emmanuel Macron (prezydent Francji)
Podobnie jak Olaf Scholz w Niemczech, Macron we Francji przyczynił się do wywołania kryzysu politycznego, zwołując przedterminowe wybory parlamentarne. Te zakończyły się zwycięstwem lewicowego Nowego Frontu Ludowego, który jednak nie doszedł do władzy.
Macron wyznaczył bowiem na premiera byłego unijnego komisarza i negocjatora ds. brexitu Michela Barniera. Ten rządził tylko dwa miesiące, bo na początku grudnia jego gabinet obaliły razem Nowy Front Ludowy i skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen z powodu sporów dotyczących budżetu.
W takiej sytuacji Macron wyznaczył na nowego premiera François Bayrou, który przed Świętami zdążył jeszcze ogłosić skład swojego rządu. Nie wiadomo, jak długo się on utrzyma, ale brak sprawnie funkcjonujących i stabilnych rządów w dwóch najsilniejszych krajach Unii Europejskiej nie jest dobrą wiadomością w obliczu wyzwań, z jakimi musi zmagać się Wspólnota, a do których należą m.in. wspieranie rozmów o zawieszeniu broni między Rosją a Ukrainą, kryzys migracyjny czy powrót do władzy Donalda Trumpa w USA.
8. Marine Le Pen i Jordan Bardella (liderzy francuskiej skrajnej prawicy)
Choć Zjednoczenie Narodowe (RN) ostatecznie przegrało odbywające się na przełomie czerwca i lipca przedterminowe wybory parlamentarne, to wciąż pozostaje kluczową siłą na francuskiej scenie politycznej. Dowodem na to było obalenie w ubiegłym miesiącu we współpracy z lewicą rządu Michela Barniera. jeżeli dojdzie do konieczności zwołania kolejnych wyborów, czego Macron zgodnie z konstytucją nie może zrobić przed latem, to wizja objęcia władzy w kraju przez skrajną prawicę powróci.
Nawet jeżeli się tak jednak nie stanie, to z obecnym poparciem społecznym i liczbą miejsc w Zgromadzeniu Narodowym RN zachowuje duży wpływ na rząd niezależnie od tego, kto go tworzy. Jak pokazała historia z Barnierem, tego wpływu partia nie omieszka wykorzystać i w razie potrzeby gotowa jest wywrócić francuską politykę do góry nogami. Tym bardziej, iż najbliższe dwa lata to „być albo nie być” dla Marine Le Pen w kontekście jej ambicji związanych z Pałacem Elizejskim.
Tymczasem w samej partii ma miejsce zmiana pokoleniowa. W roli twarzy RN Le Pen powoli zastępuje jej polityczne „cudowne dziecko”, Jordan Bardella, który już od prawie trzech lat oficjalnie jest szefem tej partii. Mało brakowało, a już w tym roku zostałby premierem Francji – w wieku zaledwie 28 lat. Stałby się wówczas najmłodszym premierem we współczesnej historii świata. Gdyby doszło do kolejnych wyborów parlamentarnych, znów będzie miał na to szansę. Na razie musi mu wystarczyć stanowisko lidera nowo utworzonej w Parlamencie Europejskim grupy Patrioci dla Europy.
Jeżeli jednak jego kariera będzie rozwijać się w takim tempie, jak w ostatnich latach, to nie jest wykluczone, iż to właśnie on, a nie Le Pen, wystartuje w 2027 roku na prezydenta Francji. W Polsce nie miałby takiej możliwości, bo u nas aby kandydować na prezydenta, trzeba mieć ukończone 35 lat, a Bardella za dwa lata będzie miał 31. We Francji głową państwa może jednak zostać choćby 18-latek, więc wiek nie jest w przypadku lidera RN problemem. O ile więc do otwartej wojny o przywództwo na francuskiej skrajnej prawicy raczej nie dojdzie, to nasilenie się napięć między Le Pen a Bardellą jest bardzo prawdopodobnym scenariuszem.
9. Pedro Sánchez (premier Hiszpanii)
Sytuacja Sáncheza w dużej mierze przypomina tę Scholza i Macrona. Choć jego rząd utrzymuje się przy władzy w Hiszpanii, to jego koalicja rządząca jest krucha i w dużej mierze zależy od poparcia katalońskich separatystów – a ci coraz odważniej grożą, iż ten rząd pogrzebią.
Ewentualny upadek gabinetu Sáncheza byłby szczególnie bolesny dla europejskich socjaldemokratów, zwłaszcza jeżeli w Niemczech wybory do Bundestagu wygra sojusz CDU/CSU i odsunie od władzy SPD. Hiszpania jest w tej chwili drugim obok Niemiec bastionem socjalistów w Unii Europejskiej, jeżeli chodzi o najsilniejsze gospodarczo kraje. Socjaldemokraci należą jeszcze co prawda do polskiego rządu (Nowa Lewica), ale pełnią oni tam rolę mniejszego koalicjanta, o ograniczonym wpływie na kurs polityki.
W minionym roku Pedro Sánchez aktywnie uczestniczył w dyskusjach na temat rozszerzenia UE, jak i negocjacjach dotyczących obsady stanowisk w nowej Komisji Europejskiej. Jego rząd był gotów poprzeć kandydatów z Włoch i Węgier, aby odblokować nominację Teresy Ribery na stanowisko wiceprzewodniczącej Komisji.
10. Péter Magyar (lider węgierskiej opozycji)
Magyar przez długi czas należał do rządzącego na Węgrzech Fideszu. W 2006 ożenił się z prawniczką Judit Vargą, z którą ma troje dzieci. Jego żona w latach 2019–2023 sprawowała urząd ministra sprawiedliwości. Małżeństwo w 2023 r. zakończyło się jednak rozwodem.
Szeroką rozpoznawalność Magyar zyskał w lutym 2024 roku, gdy doszło do ujawnienia faktu ułaskawienia skazanego za tuszowanie przestępstw pedofilskich wicedyrektora domu dziecka. Sprawa ta skutkowała dymisją prezydent Katalin Novák i wycofaniem się z aktywności politycznej Vargi, która kontrasygnowała decyzję o ułaskawieniu.
Po tych wydarzeniach Magyar publicznie ogłosił rezygnację ze swoich stanowisk w państwowych przedsiębiorstwach i rozpoczął kampanię przeciwko korupcji oraz nepotyzmowi w rządzie. Aby wystartować w wyborach do Parlamentu Europejskiego, porozumiał się z nieprowadzącą dotąd aktywnej działalności Partią Szacunku i Wolności (TISZA). Formalnie objął funkcję wiceprzewodniczącego tej formacji.
W głosowaniu jego ugrupowanie zajęło drugie miejsce, wprowadzając 7 europosłów, wśród których był Magyar. Ruch TISZA zyskał poparcie zarówno w kraju, jak i za granicą, stawiając Magyara w roli głównego przeciwnika Viktora Orbána i potencjalnego kandydata na przyszłego premiera Węgier.
11. Mario Draghi (były premier Włoch i prezes EBC)
Choć Draghi nie sprawuje już żadnej ważnej funkcji ani w unijnych instytucjach, ani we włoskiej polityce, to jego nazwisko w drugiej połowie roku było w Brukseli i Strasburgu na ustach wszystkich.
We wrześniu były premier Włoch i prezes Europejskiego Banku Centralnego przedstawił bowiem obszerny raport „Przyszłość konkurencyjności europejskiej – Strategia konkurencyjności dla Europy”, którego opracowanie zleciła mu von der Leyen. W dokumencie tym podkreślił, iż UE stoi przed „egzystencjalnym wyzwaniem” zwiększenia swojej produktywności i konkurencyjności w obliczu rosnącej rywalizacji ze strony Stanów Zjednoczonych i Chin. Ostrzegł, iż bez znaczących inwestycji Europa może doświadczyć „powolnej agonii” gospodarczej.
Raport Draghiego, który zawierał kilka kontrowersyjnych postulatów, stał się jednym z najbardziej intensywnie omawianych w minionym roku dokumentów w UE, a von der Leyen uznała go za kompas gospodarczy dla swojej nowej Komisji Europejskiej.
W swojej publikacji Draghi zalecił między innymi zwiększenie inwestycji publicznych i prywatnych o około 800 miliardów euro rocznie, co stanowiłoby bezprecedensowy wzrost o 5 punktów procentowych PKB. Środki te miałyby zostać przeznaczone na rozwój nowoczesnych technologii, transformację ekologiczną oraz wzmocnienie sektora obronnego.
12. Radosław Sikorski (minister spraw zagranicznych Polski)
Sikorski jest zdecydowanie jednym z najbardziej doświadczonych, ale też najbardziej wpływowych szefów dyplomacji wśród państw UE, co dało o sobie znać już w pierwszych miesiącach nowego rządu Donalda Tuska. Polski minister spraw zagranicznych jest jednym z naczelnych zwolenników stanowczej polityki wobec Ukrainy, niewykluczającym choćby radykalnych kroków w celu obrony suwerenności naszego wschodniego sąsiada.
Jego postulaty i poglądy niejednokrotnie okazywały się zresztą zbyt daleko idące dla unijnych i natowskich urzędników. Jesienią Sikorski stwierdził na przykład, iż Polska powinna zaangażować się w zestrzeliwanie rosyjskich rakiet nad terytorium Ukrainy, nim jeszcze znajdą się one w naszej przestrzeni powietrznej, choć wcześniej stanowczo wykluczył to ówczesny szef NATO Jens Stoltenberg.
Sikorski jako jeden z architektów Partnerstwa Wschodniego wspiera też proces rozszerzenia UE, szczególnie w kontekście integracji Bałkanów Zachodnich, ale też wspomnianej Ukrainy oraz Mołdawii. Przez dłuższy czas postrzegany był jako potencjalny kandydat na polskiego komisarza w UE. Wskazywano, iż mógłby objąć nowo utworzone stanowisko komisarza ds. obronności albo choćby urząd szefa unijnej dyplomacji, na który pretendował już dziesięć lat temu.
Ostatecznie jednak na czele dyplomacji UE stanęła Estonka Kaja Kallas, a teka ds. obronności okazała się zbyt okrojona pod względem kompetencji, aby być przedmiotem zainteresowania Sikorskiego, który w takiej sytuacji wolał pozostać w kraju. Rozpoczynająca się polska prezydencja w Radzie UE oznacza jednak, iż także rola Sikorskiego na arenie europejskiej będzie jeszcze większa.
Kto jeszcze naszym zdaniem w dużym stopniu wpłynął na UE w 2024 r.:
- Tino Chrupalla i Alice Weidel (liderzy niemieckiej skrajnej prawicy)
- Piotr Serafin (komisarz UE ds. budżetu)
- Friedrich Merz (lider niemieckich chadeków)
- Manfred Weber (lider Europejskiej Partii Ludowej)
- Matteo Salvini (wicepremier Włoch)
- Raffaele Fitto (wiceszef Komisji Europejskiej)