Musk dał nura w politykę. W co gra najbogatszy człowiek świata?

3 godzin temu
Zdjęcie: Fot. REUTERS/Rachel Wisniewski


Wygrana Donalda Trumpa rozochociła Elona Muska. Teraz jego nowym celem są Niemcy i Wielka Brytania. Jak bezpardonowo najbogatszy człowiek świata zaangażował się w politykę i czy jego przekonanie o wszechmocy jest uzasadnione, pisze Miłosz Wiatrowski-Bujacz, współautor wideocastu gazeta.pl "Co to będzie".
"Jak usunąć premiera Wielkiej Brytanii?". Według doniesień Financial Times właśnie taką zagadkę do rozwiązania Musk zlecił swoim doradcom w ostatnich tygodniach. Zadanie nie jest łatwe: Keir Starmer został premierem zaledwie sześć miesięcy temu, przewodzona przez niego Partia Pracy ma w liczącej 650 deputowanych Izbie Gmin aż 411 przedstawicieli, a kolejne wybory mają odbyć się dopiero w połowie 2029 roku.

REKLAMA





Anonimowe źródła z otoczenia Muska cytowane przez FT twierdzą, iż najbogatszy człowiek świata szuka sposobów na doprowadzenie do destabilizacji rządu i wywołania podziałów w Partii Pracy, tak, by Starmer stracił poparcie własnego obozu politycznego. Nie jest to niemożliwy scenariusz. Po wygranych przez Partię Konserwatywną wyborach w 2019 r. premier Boris Johnson mógł liczyć na poparcie 365 deputowanych (o 39 więcej, niż wynosi większość parlamentarna). Mimo to został zmuszony do rezygnacji w połowie kadencji po serii skandali i lawinowym spadku poparcia dla konserwatystów w sondażach.


Zobacz wideo Raport Mario Draghiego. Czarna przyszłość Europy



Rzecz w tym, iż rezygnacja Johnsona nie doprowadziła do zmiany rządu - jego następczynią została nowa liderka Partii Konserwatywnej Liz Truss, bo torysi dalej posiadali większość mandatów w Izbie Gmin. Tymczasem Muskowi nie chodzi jedynie o usunięcie samego Starmera - jego celem jest przejęcie władzy nad Wielką Brytanią przez skrajnie prawicową partię Reform UK, a do tego niezbędne są przyspieszone wybory.
Dlaczego Elon Musk chce doprowadzić do zmiany rządu w Londynie?
"Wojna domowa jest nieunikniona". Według osób z jego bliskiego otoczenia, założyciel SpaceX postrzega Partię Pracy za "zagrożenie dla całej zachodniej cywilizacji". Ok. jeżeli jednak zejdziemy na poziom konkretu, to uzasadnienie krucjaty Muska przeciwko laburzystom pozostaje dość mgliste.
Początki jego konfliktu ze Starmerem sięgają lata zeszłego roku, gdy premier zarzucił właścicielowi X, iż zarówno on sam, jak i jego platforma, rozpowszechniali fake newsy, które podsycały przetaczające się przez kraj brutalne zamieszki na tle antyimigranckim. Musk odpowiedział wielodniową kampanią oskarżeń wymierzonych w to, jak Starmer i jego rząd reagowali na zamieszki, a na koniec oświadczył, iż "wojna domowa [w Wielkiej Brytanii] jest nieunikniona".






Musk ponownie zaangażował się w brytyjską politykę po wygranej Trumpa. W publikowanych na swojej platformie wpisach regularnie podkreślał swoją sympatię dla Reform UK, partii założonej w 2018 roku przez Nigela Farage’a, wieloletniego orędownika twardego brexitu i zerwania wszelkich więzi instytucjonalnych z Unią Europejską. Reform uzyskała w zeszłorocznych wyborach ponad 14 procent głosów, opierając swój kampanijny przekaz na oskarżaniu torysów o porzucenie konserwatywnych, wolnorynkowych i nacjonalistycznych ideałów. Partia chwali się tym, iż ma w tej chwili już ponad 170 tysięcy członków i wyprzedziła pod tym względem Partię Konserwatywną, do której należy około 130 tysięcy osób.
W listopadzie założyciel SpaceX zaczął głośno mówić o tym, iż rozważa udzielenie partii Farage’a pokaźnej darowizny, a następnie zaprosił go do rezydencji Trumpa Mar-a-Lago, gdzie prowadzili dyskusje "o strategii politycznej", która sprawi, iż Reform stanie się główną siłą polityczną w Wielkiej Brytanii.
Starmer "ponosi winę za masowe gwałty". Do frontalnego ataku na Starmera Musk wrócił w ostatnich tygodniach. Pretekstem stało się odrzucenie przez wiceministerkę ds. ochrony i przemocy wobec kobiet i dziewcząt Jess Phillips wniosku złożonego przez radę miasta Oldham o przeprowadzenie rządowego dochodzenia w sprawie podejrzeń o niedopełnienie obowiązków przez władze publiczne. Zaniechania miały dotyczyć tego, jak rząd, sądy, prokuratura i służby mundurowe reagowały na wieloletni zorganizowany proceder gwałtów dokonywanych na nieletnich przez gangi złożone głównie z Brytyjczyków o pakistańskim pochodzeniu.
Phillips uzasadniła swoją decyzję tym, iż brytyjski rząd już w 2015 roku zlecił niezależne dochodzenie w sprawie molestowania seksualnego dzieci przez zorganizowane grupy, a powołana w tym celu komisja opublikowała raport końcowy w 2022 roku. Odrzuciła wniosek w październiku 2024 roku, a jej decyzja nie wzbudziła pierwotnie większego zainteresowania opinii publicznej. Na początku stycznia nagłośniło ją kilka dużych alt-rightowych profili na portalu X - wśród nich Visegrad Insight, prowadzony przez polsko-brytyjskiego influencera Stefana Tompsona - i w ten sposób trafiły do Muska.



W ciągu pierwszego tygodnia stycznia miliarder opublikował lub udostępnił co najmniej 230 wpisów dotyczących brytyjskiej polityki, z których niemal wszystkie dotyczyły tej jednej sprawy. W jednym z nich Musk oskarżył Phillips o to, iż jest "apologetką ludobójczych gwałtów", w innym - iż Starmer "jest współwinny za masowe gwałty", które ukrywał "w zamian za głosy". Zarówno Phillips jak i Starmer powinni według właściciela X wylądować w więzieniu, a Stany Zjednoczone powinny rozważyć "wyzwolenie Brytyjczyków spod tyranicznych rządów" Partii Pracy.



Musk pyta, czy USA powinny "wyzwolić" Wielką Brytanię, a dwa miliony ludzi głosują w jego sondzie.



Musk robi bohatera ze skazanego influencera. Dlaczego?
Musk zbyt skrajny choćby dla Farage’a. W swoim wzmożeniu Musk wyruszył choćby na wojnę z Faragem, bo ten nie poparł jego kampanii nawołującej do rehabilitacji i wypuszczenia z więzienia skrajnie prawicowego influencera Tommy’ego Robinsona, który odsiaduje wyrok 18 miesięcy ograniczenia wolności za obrazę sądu.



Robinson był już w przeszłości skazany za oszustwa finansowe, napaść, pomówienie oraz właśnie obrazę sądu. W 2018 opublikował wideo sprzed sądu w którym trwał proces dotyczący jednego z gangów zaangażowanych w zorganizowany proceder gwałtów na nieletnich, pomimo zakazu relacji medialnych wydanego przez sędziego prowadzącego sprawę. Złamanie zakazu mogło doprowadzić do unieważnienia procesu, co oznacza, iż działania Robinsona były de facto na korzyść oskarżonych.
Choć Musk przekonuje, iż Robinson odbywa w tej chwili karę więzienia za swoją heroiczną walkę o nagłośnienie sprawy gwałtów, to w rzeczywistości wyrok dotyczył ignorowania wyroku sądu zobowiązującego go do tego, by zaprzestał powtarzanych przez niego od 6 lat pomówień dotyczących syryjskiego uchodźcy, który w wieku 15 lat został zaatakowany przez innego ucznia, który złamał mu ramię i próbował go podtopić. Robinson oskarżył ofiarę ataku o dokonywanie aktów przemocy wobec grupy dziewczyn uczęszczających do tej samej szkoły. Chłopiec wraz z rodziną musiał wyprowadzić się do innego miasta, choć i tam przed ich domem czatowali fani Robinsona, obrażający i gnębiący nieletniego uchodźcę, którego jedyną winą było to, iż został pobity.
Od tego czasu, pomimo wydanego w 2021 wyroku sądu uznającego Robinsona za winnego pomówienia, skrajnie prawicowy influencer dalej prowadził kampanię, w której powtarzał fałszywe oskarżenia wobec prześladowanego uchodźcy. Jej kulminacją był wypuszczony przez niego w 2023 roku prawie dwugodzinny film "Silenced", w którym zebrał wszystkie swoje kłamstwa na temat ofiary w jedną spójną opowieść. To właśnie za te działania Robinson został w październiku 2024 roku skazany na 18 miesięcy więzienia. Teraz Musk robi z niego światowego bohatera walki o wolność słowa i z wielkim entuzjazmem promuje jego kłamstwa. 1 stycznia miliarder udostępnił „Silenced" na swoim profilu. W tej chwili liczba odtworzeń filmu na platformie X przekracza 200 milionów.
W tym miejscu nie udostępnimy twitta z filmem Robinsona. Właśnie z powodów, które tu opisujemy.



Zapytany przez dziennikarzy o zaangażowanie Muska w sprawie Robinsona Farage odpowiedział, iż miliarder "ma szeroki wachlarz poglądów, z częścią z nich zgadzam się z wielkim przekonaniem, a wobec innych mam pewne wątpliwości", dodając, iż "niezależnie od tego, czy zgadzamy się ze wszystkim co mówi, Elon jest bohaterem" bo "odzyskał dla nas wolność słowa".
Musk skwitował jego reakcję oświadczeniem, iż "Reform potrzebuje nowego lidera" ponieważ "Farage nie ma w sobie tego" co pozwoliłoby partii dojść do władzy. Choć brytyjski polityk próbował załagodzić konflikt zapewniając, iż "Elon jest wybitnym człowiekiem", to jednocześnie postawił sprawę jasno: "dla Tommy’ego Robinsona nie ma miejsca w Reform", i nie podlega to negocjacjom, bo "jest to kwestia wyznawanych przeze mnie wartości, a te nigdy nie są na sprzedaż."
Jednym z powodów, dla których Farage założył Reform UK było właśnie to, iż jego poprzednia partia - United Kingdom Independence Party - ślepo broniła wszelkich występków Robinsona i założonej przez niego w 2009 roku ekstremistycznej organizacji English Defence League. EDL określała się mianem "ruchu jednej sprawy" (single-issue movement), którą definiowała jako "walka z Islamizmem". Organizacja zasłynęła między innymi tym, iż Anders Breivik pisał na jej internetowej stronie, iż prowadzona przez nią działalność jest dla niego "inspiracją", a sama Liga jest "błogosławieństwem dla całej Europy". Breivik chwalił się również, iż wśród znajomych na facebooku ma "co najmniej 600 członków EDL", a jednego z założycieli ligi, Paula Raya, określał mianem "mentora".






Czytaj także:


Rosyjski gaz już do Europy nie płynie - przez Ukrainę



Na kogo postawi Musk? Są już chętni
Wygrana referendum brexitowego przez zwolenników wyjścia z Wielkiej Brytanii z UE przy jednoczesnym "zużywaniu się" będącej od wielu lat przy władzy Partii Konserwatywnej była dla Farage’a sygnałem, iż po dekadach spędzonych na marginesie wielkiej polityki nadchodzące lata mogą otworzyć się przed nim szansę rzucenia torysom rękawicy i podważenia ich wielowiekowej pozycji hegemona prawej strony brytyjskiej sceny politycznej. W tym celu potrzebował partii, która nie będzie obciążona w społecznej wyobraźni bliskimi związkami z ekstremistycznymi ruchami kojarzonymi z faszyzmem, neonazizmem i islamofobią. Jednym słowem - partii, która nie będzie poświęcać swojej reputacji dla obrony osób takich jak Robinson, które dla większości wyborców są całkowicie nie do zaakceptowania.



Farage chce być "wybieralny". Muska nieszczególnie to interesuje, bo doświadczenia wyniesione z jego rosnącego w ostatnich latach zaangażowania w amerykańską politykę są inne. Trump bronił uczestników faszystowskich marszy i swoich zwolenników szturmujących Kapitol, republikanie stanęli murem za Kyle'em Rittenhousem, czyli człowiekiem, który uzbrojony w karabin półautomatyczny pojechał na demonstrację odbywającą się w innym stanie by "bronić mieszkańców" przed "lewackimi bojówkami" i zabił trzy osoby, JD Vance przekonywał, iż imigranci polują na koty domowe a następnie je jedzą.
Choć granica między "poważnymi" konserwatystami i jej najbardziej ekstremalnymi, "odklejonymi" odnogami całkowicie zniknęła, to starzy wyborcy w większości zostali, a nowi, nieszczególnie odnajdujący się w radykalnej retoryce, nie poczuli się na tyle odstraszeni, żeby nie postawić na Trumpa w nadziei na to, iż przyniesie on pozytywną zmianę w ich statusie materialnym. Z tego punktu widzenia Farage "nie ma tego, czego partii potrzeba" właśnie dlatego, iż wierzy w to, iż droga do wygranej prowadzi przez przekonanie wyborców, iż jest się poważnym, odpowiedzialnym i "wybieralnym". Musk jest przekonany, iż jest dokładnie odwrotnie - wybory w USA jednoznacznie udowodniły, iż droga do wygranej prowadzi przez bycie absolutnie bezkompromisowym i bezwstydnym.
A jeżeli Farage ma przed tym opory, to miliarder chętnie przeniesie swoje wsparcie na tych, którzy ich nie mają. Szansę dostrzega w tym nowa przewodnicząca Partii Konserwatywnej Kemi Badenoch, która z wielką werwą dołączyła się do prowadzonej przez Muska krucjaty przeciwko rzekomemu tuszowaniu przez Starmera i jego sojuszników wielkiego pedofilskiego skandalu. To o tyle ryzykowne, iż sam zorganizowany proceder gwałtów dokonywanych na nieletnich przez gangi miał miejsce za rządów torysów, a nie Partii Pracy, a rząd Borisa Johnsona w 2022 roku również odrzucił wniosek o przeprowadzenie publicznego dochodzenia w tej sprawie, co z kolei ochoczo podkreśla Farage.
Łatwiej kupić politycznego zwycięzcę niż go wyhodować. To, czy Muskowi uda się powtórzyć jego amerykański sen i uzyskać równie ogromny wpływ na brytyjską politykę pozostaje otwartym pytaniem. Skaczący z tematu na temat i kontrowersji na kontrowersję miliarder może prędzej czy później stracić zainteresowanie Wielką Brytanią i przerzucić swoją uwagę na drugi koniec świata. Brytyjczycy mogą okazać się znacznie mniej otwarci na bezpardonowy model polityki, który pozwolił Trumpowi podporządkować sobie całą Partię Republikańską w ciągu zaledwie ośmiu lat.







A przede wszystkim - równie prawdopodobny jest scenariusz, iż Musk zdecydowanie przecenia swoją rolę w wyborczej wygranej nowego-starego prezydenta USA.
Zanim zdecydował się poprzeć Trumpa, założyciel SpaceX wierzył, iż sam wybierze jego następcę. W 2022 roku z wielkim entuzjazmem poparł kandydaturę gubernatora Florydy Rona DeSantisa, który był uważany za najgroźniejszego rywala Trumpa w prawyborach prezydenckich Partii Republikańskiej. DeSantis przepadł zanim kampania na dobre się zaczęła i był zmuszony do wycofania się z wyścigu już po pierwszym stanowym prawyborczym starciu w Iowa.
Musk jest głęboko przekonany, iż stał się królotwórcą. Demiurgiem, którego poparcie będzie decydować o wyniku wyborów w dowolnym kraju, w którego politykę postanowi się zaangażować. Może okazać się, iż w rzeczywistości jest po prostu miliarderem, który w połowie wyścigu kupił będącego na prowadzeniu konia, a po jego wygranej uwierzył, iż jest wybitnym hodowcą.
Idź do oryginalnego materiału