Dziś rano setki tysięcy Polaków wpisywało w wyszukiwarkę to samo – gdzie jest samolot Zbigniewa Ziobry. Były minister sprawiedliwości postanowił wrócić do kraju po tym, jak sąd wydał zgodę na jego zatrzymanie. ale nie tak łatwo poszło policjantom, którzy rano szukali go pod trzema adresami.

Fot. Warszawa w Pigułce
Policja pod domem, a Ziobry tam nie ma
Akcja rozpoczęła się dziś tuż po godzinie 6 rano. Funkcjonariusze z komendy w Skierniewicach pojawili się przed domem Zbigniewa Ziobry w Jeruzalu w województwie łódzkim. Kilkakrotnie dzwonili do drzwi, ale nikt nie odpowiedział. Polityka nie było również pod jego warszawskim adresem przy ul. Arkadowej i Nowoursynowskiej.
Dlaczego policja go szukała? W połowie września Sąd Okręgowy w Warszawie wyraził zgodę na zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie byłego ministra sprawiedliwości na przesłuchanie przed komisją śledczą ds. Pegasusa. To już dziewiąta próba przesłuchania polityka, który przez ponad rok konsekwentnie nie stawiał się na wezwania komisji.
„Postanowiłem przylecieć do Polski”
Tymczasem w niedzielę wieczorem na antenie wPolsce24 Ziobro sam ogłosił swój powrót. Poinformował, iż w poniedziałek wyleci z Brukseli samolotem o godzinie 7:50. Wcześniej przebywał w Belgii, gdzie przechodził rehabilitację po skomplikowanej operacji usunięcia nowotworu przełyku z przerzutami.
W trakcie wypowiedzi polityk dodał wymowną uwagę skierowaną do ministra spraw wewnętrznych Marcina Kierwińskiego: „Żeby pan Kierwiński nie wysyłał policjantów i nie zastraszał moich starszych teściów, czy do mojego kolegi, czy nie straszył może jeszcze mojej mamy w Krynicy kolejnymi patrolami, czy moich sąsiadów w Jeruzalu, bo mnie tam nigdzie nie będzie”.
W radiowozie Zbigniew Ziobro nie wyłączył telefonu. Na antenie TV Republika zarejestrowano fragment rozmowy z funkcjonariuszem, który poprosił go o wyłączenie urządzenia. Ziobro odparł jednak, iż jako poseł ma prawo z niego korzystać. Tuż przed godziną 10:40 pojazdy z włączonymi sygnałami świetlnymi opuściły płytę lotniska.