„Te wybory to nie tylko starcie kandydatów, ale także walka o nowy układ polityczny” – mówi Artur Balazs w rozmowie z naszą redakcją. Były minister rolnictwa analizuje nastroje społeczne, wskazuje najważniejsze zagrożenia dla Rafała Trzaskowskiego i przewiduje, jaką rolę w tych wyborach odegra Konfederacja. Czy Polska stoi u progu historycznej zmiany?
Redakcja: Panie Arturze, o czym będą te wybory prezydenckie tak naprawdę?
Artur Balazs: To zależy dla kogo. Każdy szuka odpowiedzi na swoje pytania i wątpliwości. Gdybym miał określić taką masę krytyczną, która może zmienić charakter i wynik tych wyborów, to powiedziałbym, iż – jak w każdych wyborach – są one antyestablishmentowe, w mniejszym lub większym stopniu.
Dziś można powiedzieć, iż te wybory są nie tylko antyestablishmentowe, ale również wyrazem tęsknoty za zmianą. O tym właśnie są i ten, kto najlepiej odpowie na to zapotrzebowanie, osiągnie najlepszy wynik. Wynik przesądzi nadzieja na zmianę układu politycznego, który ukształtował się po 1989 roku i oparty jest na rywalizacji dwóch głównych formacji – PiS i PO. W grze pojawia się coś nowego: młodzi politycy, którzy nie uczestniczyli w tym konflikcie, a przecież przez ostatnie lata scenę polityczną kształtowały te dwie partie.
W polityce nic nie jest do końca pewne, ale nadchodzi moment, gdy masa krytyczna obywateli pragnie dokonać korekty. W mojej ocenie stanie się to w dużej mierze za sprawą młodych ludzi, którzy dopiero zaczynają dorosłe życie, oraz tych do 40. roku życia. To oni zdecydują o ostatecznym wyniku wyborów. Nie jest pewne, czy ta zmiana nastąpi już teraz, ale niewątpliwie kształtuje się trzecia siła, która stanie się adwersarzem zarówno PiS, jak i PO.
Sondaże mówią, iż udział w wyborach deklaruje około 52% wyborców.
Myślę, iż frekwencja będzie dużo wyższa – około 60–70%. Do urn pójdzie wielu ludzi pragnących zmiany. Nastroje są zupełnie inne niż rok temu. Wtedy mieliśmy do czynienia z pospolitym ruszeniem przeciwko PiS i jego trzeciej kadencji. Te wybory są zupełnie inne – są wyrazem pragnienia nowego rozdania. 1 czerwca będziemy wiedzieli, jak to wygląda.
Od dłuższego czasu uważam, iż Konfederacja osiągnie bardzo dobry wynik w tych wyborach. Dzisiaj nie jest przesądzone, iż to jej kandydat wejdzie do drugiej tury. Oceniam, iż Trzaskowski poradzi sobie spokojnie z Karolem Nawrockim w drugiej turze. Jednak gdyby znalazł się tam Mentzen, wynik pozostaje nierozstrzygnięty.
W rozmowach z Panem dominowała rywalizacja pomiędzy PO i PiS. To chyba jednak zmęczyło społeczeństwo, tak jak Pan mówi. Co według Pana jest największym zagrożeniem dla kandydata KO?
Artur Balazs: jeżeli mówimy o zagrożeniu dla Trzaskowskiego, to nie jest to jeden element. Po pierwsze, w ostatnich latach wybory w dużej mierze rozstrzygały się na wsi. To elektorat wiejski przesądzał o wyniku wyborów. Wydaje się, iż Trzaskowski mówi dużo o wsi, ale nie przedstawia temu elektoratowi poważnej, konkretnej oferty, ale raczej wyborczy koniunkturalizm.
Po drugie, jego poglądy polityczne lokują go po lewej stronie sceny politycznej, a to w kontekście jego decyzji dotyczących krzyży stanowi istotną kwestię dla części elektoratu wiejskiego i miejskiego – tego bardziej wierzącego. Jest postrzegany jako adwersarz Kościoła lub osoba, której Kościół jest obojętny, a choćby chciałaby go ograniczyć w przestrzeni publicznej. To, co mówi Nawrocki o Trzaskowskim – iż jest politykiem „od zdejmowania krzyży” – powtarzane jak mantra w każdym wystąpieniu, stanowi dla niego ogromny problem. jeżeli Trzaskowski nie zbuduje wiarygodnego przesłania, akceptowalnego choćby w części przez Kościół, trudno będzie mu przekonać ten elektorat.
Po trzecie, istotnym zagrożeniem jest pragnienie zmiany układu, który trwa od ponad trzydziestu lat. W każdych wyborach pewna część wyborców szuka kandydata będącego symbolem zmiany. Dziś ta grupa jest bardzo liczna, a Trzaskowski musi już myśleć o drugiej turze i o tym, jak przekonać tych wyborców, iż może być gwarantem zmiany wykraczającej poza jego własną formację polityczną.
Konfederacja raczej nie ma interesu w tym, żeby popierać kandydata PiS. Czy w Pana ocenie PiS ma interes w tym, żeby popierać kandydata Konfederacji?
AB: Moje diagnozy opierają się na faktach. Gdyby Mentzen wszedł do drugiej tury, w mojej ocenie jego elektorat zostałby maksymalnie zmobilizowany. Kalkulacja jest prosta – chodzi o własne interesy i odsunięcie scenariusza rozliczeń. Mentzen mówi, iż rozliczenia są ważne, ale nie najważniejsze. Nie mam wątpliwości, iż jeżeli Nawrocki nie znajdzie się w drugiej turze, PiS zrobi wszystko, by wygrał kandydat Konfederacji.
Do tych trzech problemów, które ma Rafał Trzaskowski, chyba trzeba dodać czwarty – rząd, który nie może realizować wszystkich swoich założeń przedstawionych chociażby w „100 konkretach”.
AB: Nie chcę usprawiedliwiać Donalda Tuska, ale jeżeli mamy sytuację, w której prezydent wetuje wszystko, to trudno realizować jakiekolwiek założenia. choćby jeżeli Tusk ze szczerą wolą składa różne deklaracje, to są one natychmiast odrzucane. Oceniać rząd można dopiero wtedy, gdy zmieni się prezydent.
Prezydent Duda blokuje dziś każdą inicjatywę rządu. Jego ostatnie weto w sprawie ustawy incydentalnej jest tego przykładem. Może to wpłynąć na rozstrzygnięcie ważności wyborów, zwłaszcza gdy decyzję w tej sprawie podejmie Izba Dyscyplinarna Ziobry. jeżeli Trzaskowski wygra różnicą 0,5%, nie mamy pewności, iż wynik zostanie zaakceptowany. Może to doprowadzić do chaosu konstytucyjnego. Obawiam się, iż fundujemy sobie duży konflikt i kryzys konstytucyjny.
A problemy są znacznie poważniejsze, chociażby te na arenie międzynarodowej
Zamiast zajmować się odciskaniem piętna w Europie – a dziś uważam, iż Polska jest jednym z najważniejszych państw kreujących przyszłość kontynentu – tracimy energię na wewnętrzne spory. Rola Donalda Tuska w tej kwestii jest pozytywna. Mamy niebywałą okazję, by Europa stanęła na własnych nogach i stała się przywódcą nowoczesnego, cywilizowanego, demokratycznego świata. Ze względu na historię, kulturę, tradycję, potencjał demograficzny i intelektualny Europa ma predyspozycje do przywództwa światowego.
Z uwagi na sytuację, która narodziła się po wyborach Trumpa w USA i utratę poczucia gwarancji bezpieczeństwa ze strony tego mocarstwa, Europa musi stanąć na własnych nogach. Nie jest to działanie wymierzone przeciwko komuś, ale troska o nas, nasze dzieci i wnuki. Mamy na to cztery lata, w tym czasie nic się nie stanie. Armia rosyjska, wbrew temu, co się mówi, nie jest zdolna do kolejnej ekspansji. To jest czas dla Europy, który musimy wykorzystać. Państwa narodowe muszą się zintegrować i prowadzić wspólną politykę zagraniczną oraz obronną.
W tym kontekście wywołanie przez PiS sporu wokół bezpieczeństwa Polski i polityki zagranicznej, które dotychczas nigdy nie podlegały bieżącej grze politycznej, będąc wyłączonymi z takiego sporu, wydaje się skrajnie nieodpowiedzialne. Bezpieczeństwo Polski jest ściśle związane z bezpieczeństwem całej Europy i nie da się tego rozdzielić. Niezmiennie naszym bardzo ważnym sojusznikiem są Stany Zjednoczone, ale nie uda nam się zapewnić bezpieczeństwa Polski bez bezpieczeństwa Europy, o które, jak mówi Trump, „Europa musi sama zadbać”. Wywołanie sporu i awantury wokół koncepcji związanej z bezpieczeństwem naszego kraju może tylko nam zaszkodzić. Wydaje mi się, iż zachowanie PiS-u jest spowodowane przede wszystkim grą na potrzeby kampanii wyborczej w wyborach prezydenckich.
Widzi Pan, aby ta zmiana następowała?
Widzę już pewną refleksję – politycy europejscy po raz pierwszy zaczęli zabiegać o uzbrojenie, produkcję broni i amunicji, podczas gdy przez ostatnie 40 lat nikt o tym nie mówił. To dobry moment, by podjąć takie działania. Ten start jest całkiem niezły, ale trzeba nadać mu adekwatny kierunek. Muszą to zrobić charyzmatyczni przywódcy europejscy. Na jednego z nich wyrasta Donald Tusk, który zaczyna przyjmować taką rolę.
Nie jestem zwolennikiem strategii Tuska dotyczącej polityki partyjnej, polegającej na eliminowaniu wewnętrznej konkurencji działaczy wyrastających ponad przeciętnych, kosztem miernej i wiernej części aktywu partyjnego. Natomiast bardzo pozytywnie oceniam jego działania na arenie międzynarodowej – są rozważne, ostrożne, konsekwentne i dość wiarygodne. jeżeli Europa obierze taki kurs, niedługo znajdą się także inni politycy, którzy rozumieją dzisiejszą rzeczywistość w podobny sposób. To moment, który warto wykorzystać.
Nie zapytam Pana na kogo zagłosuje Artur Balazs, zapytam kto byłby najlepszym wyborem na trudne czasy w jakich się znajdujemy?
Potrzebujemy bezpiecznego wyboru. Dwóch kandydatów nie zajęło jeszcze jasnego stanowiska, które gwarantowałoby Polsce stabilną pozycję – obecność w Unii Europejskiej i wiodącą rolę w Europie. Nie chodzi o deklaracje na użytek mediów, ale o konkretne działania. Na to pytanie nie odpowiedział jeszcze Mentzen. Trzaskowski już odpowiada, ale to wciąż nie jest to, co powinno paść. Negatywnie w tym kontekście wypada stanowisko Nawrockiego, ale to wiemy od dawna.