Na kogo głosować?

jacekh.substack.com 11 miesięcy temu

Na kogo mam zamiar głosować w nadchodzących wyborach? To pytanie zadawano mi już kilkakrotnie. Czasem spotykałem się z zaczepkami, iż niby moim ugrupowaniem jest Konfederacja. Wszystko po to, abym dał się sprowokować, ale i tak nie odpowiem na tytułowe pytanie wprost, jednak chcę tutaj wyjaśnić sprawy, które warto brać pod uwagę, podejmując decyzję.

Opowieść o rzekomo dobrych intencjach polityków i partii startujących w wyborach należy włożyć między bajki. Pamiętajmy, wszelkie deklaracje i obietnice z dowolnej strony są oszustwem i hipokryzją i mają na celu zdobycie władzy nad nami, a na pewno nie chodzi o służenie nam. Zatem dla nas powinny liczyć się wyłącznie skutki ich dotychczasowych działań, bo tylko takie są realne. Cała reszta jest teatrem i udawaniem. To, co tej z całej przedwyborczej wrzawy ma znaczenie, to są sygnały ostrzegawcze, gdy któryś z polityków niechcący się wygada, coś chlapnie i wyjawi rzeczywiste intencje.

Co mam na myśli, pisząc o realnych skutkach działań, może wyjaśni przykład. W wielu krajach liberałowie i lewica, czyli rzekomo obrońcy kobiet i rzecznicy ich praw stali za wprowadzeniem ścisłych i długotrwałych lockdownów. Mniejsza o to, iż były one bezsensowne i w świetle całej wiedzy medycznej ostatnich 100 lat nie miały one żadnej merytorycznej podstawy. Istotne są skutki lockdownów, czyli znaczne zwiększenie przemocy wobec kobiet i faktyczne ograniczenie ich praw, na przykład do opieki zdrowotnej, w tym do aborcji. W Polsce dzięki rządom mizoginistycznych populistów lockdown był łagodniejszy i tym samym mniejsze negatywne skutki dla kobiet. Tymczasem liberałowie i lewica atakowali rząd za nie dość stanowcze działania, domagając się ściślejszych ograniczeń i wydłużenia czasu trwania zamknięcia. Zatem można zasadnie domniemywać, iż gdyby to oni rządzili, zrobiliby to samo co zagranica z takim samym jak tam negatywnym skutkiem dla kobiet. Staje się więc jasny brak przełożenia deklaracji na rzeczywistość, ich sprzeczność.

Koncentruję się na dwóch największych partiach, gdyż z racji przyjętego systemu liczenia głosów decydujący wpływ na powyborczą scenę polityczną mają wyniki tych partii. Ponadto poglądy i cele pozostałych partii nie różnią się tak istotnie, aby wymagały specjalnego traktowania. O Lewicy i przy okazji o Konfederacji i tak już pisałem.

To dlatego mężczyźni nie głosują na Lewicę

Miałem zamiar przygotowania kilku esejów na różne tematy, które są zbyt złożone, aby wystarczyła ich pobieżna wyliczanka. Mógłbym się na nie następnie powoływać, wyjaśniając swoje stanowisko. kilka z tego wyszło, nie daje się przesunąć terminu wyborów, a wypadałoby zakończyć pisanie przed ciszą wyborczą. Z zaplanowanej serii powstał tylko tekst o WHO. Jednak nie wszystko stracone, gdyż kilka wcześniejszych tekstów też ma związek z wyborami, więc czasem je przypomnę.

Media

Po pierwsze popatrzmy na media. Media kształtują opinie, a one przekładają się na poparcie w wyborach. Oczywiście krzyczą nam zewsząd, jak to rynek medialny zmonopolizowała partia rządząca przez to, iż zawłaszczyła media publiczne itd. Prawdziwość tego stwierdzenia zależy oczywiście od kontekstu, a w tym przypadku adekwatnym kontekstem jest osiem lat rządów Platformy. I pamiętajmy, iż niezależnie, kto jest u władzy, PO ma w mediach przychylnych sojuszników w postaci TVN, Gazety Wyborczej, tygodników Polityka i Newsweek, paru stacji radiowych. Tak jest teraz i tak było wtedy. Tylko iż wtedy PO miała na dokładkę media publiczne, które jak najbardziej zawłaszczyła i jakoś nikomu to nie przeszkadzało, przynajmniej wśród jej zwolenników. Może było bardziej elegancko i nie tak z grubej rury, ale było. Za swoich rządów Platforma praktycznie wszystkie duże media miała po swojej stronie, publiczne i prywatne. To był prawdziwy monopol. Być może dlatego kilka słyszeliśmy o aferach z udziałem polityków Platformy, a teraz próbuje się nam wmawiać, iż tych afer nie było, iż chodziło tylko o zegarek ministra Nowaka za kilkadziesiąt tysięcy, a nie o jego udział w kilku aferach. Gdy przestał być ministrem w Polsce, jeszcze zdążył się zasłużyć w innych krajach. Ówczesna pani minister lekceważącym tonem wyjaśniła wszystkim, iż są usprawiedliwieni, bo w Polsce nie da się wyżyć za 6 tysięcy miesięcznie (kilkanaście lat temu).

Podobnie z fachowością członków rządu. Przykładowo minister obrony Bogdan Klich, na pewno był nie lepszy od Błaszczaka, ale kto by takie zamierzchłe czasy pamiętał, a w mediach śladów niewiele. Także różne afery zbożowe itp. nie są najnowszym wynalazkiem. Rolnictwem zarządzał koalicjant, czyli PSL, ale jemu też przysługiwał ów immunitet medialny.

To, iż teraz tak wiele słyszymy o aferach z udziałem polityków i mianowańców PiS to tylko po części efekt liczby tych afer. Przede wszystkim jest to dowód na to, iż jednak nie wszystkie media zostały zawłaszczone przez partię rządzącą, nie wszystkie jej służą wbrew temu, co twierdzi opozycja. Czyli w miarę obiektywna ocena prowadzi do wniosku, iż sytuacja medialna jest zdrowsza teraz za rządów PiS niż była za PO.

Opisana sytuacja wynika w dużej części z faktu, iż PO jako rzecznik interesów wielkiego światowego kapitału ma poparcie mediów związanych z tym kapitałem. Natomiast PiS stojący na drodze i w tych interesach przeszkadzający zawsze będzie wrogiem takich mediów, każdy jego pomysł i każde działanie będą krytykowane. Zawsze znajdą się „niezależni eksperci”, na przykład finansowi z zagranicznego dużego banku, którzy fachowo skrytykują jego działania, wieszcząc katastrofę. Powinniśmy o tym pamiętać. Na przykład 500+ miało spowodować niebotyczną inflację i upadek gospodarki, tymczasem inflacja nie wzrosła, a dzięki programowi powstało kilkaset tysięcy nowych miejsc pracy. Przy okazji umożliwiło to zaabsorbowanie niespodziewanego napływu pracowników z Ukrainy.

Nierówną optykę w ocenie dostępu do mediów można wykazać na przykładzie gazet lokalnych. Niedawno Orlen zaczął akcję wykupowania różnych lokalnych gazetek, co spowodowało straszliwe oburzenie monopolizacją rynku prasy lokalnej. Może i słuszne, ale gdy jakiś czas temu robiła to Gazeta Wyborcza (spółka Agora), to tylko faszyści się temu sprzeciwiali, a demokratom i liberałom nic nie przeszkadzało. Nawiasem mówiąc, gazety lokalne dawno przestały mieć znaczenie, mało kto je czyta, choćby gdy są bezpłatne, więc inwestycja nikomu się nie zwróci.

Nasuwa się refleksja, iż przez wiele lat jedynym tak naprawdę niezależnym medium w Polsce był tygodnik NIE Jerzego Urbana. Żył wyłącznie ze sprzedaży, praktycznie bez reklam. Nie służył nikomu. Nikomu się nie podlizywał. Nikogo nie szczędził, pokazywał afery i głupotę z każdej strony. Przy okazji obnażał hipokryzję różnych godnych, eleganckich i nieskazitelnych demokratów, za co go te kabotyńskie środowiska szczerze nie cierpiały, im więksi hipokryci, tym bardziej. Rzekomo brzydzili się tygodnikiem NIE, ale tak naprawdę brzydzili się swoim własnym wizerunkiem, który im pokazywał bez zafałszowań i upiększeń. Niestety, tygodnik NIE umarł na parę lat przed śmiercią jego redaktora naczelnego, to znaczy stale się ukazuje, ale już bez ducha. (Właśnie równo rok po śmierci Urbana zmarła jego żona, no ale takie kreatury nie mają ludzkich uczuć)

Obietnice wyborcze

Dawno temu za czasów jednej partii było takie powiedzenie:

Gdy partia mówi, iż zabierze, to zabierze. A gdy partia mówi, iż da, to mówi.

Teraz partii mamy więcej, ale dalej powiedzenie jest dobrą charakterystyką obietnic wyborczych, przypomnieniem, iż są one na ogół tylko figurami retorycznymi na czas wyborów. Pamiętam jak Donald Tusk podniesionym głosem pełnym sztucznego entuzjazmu i zapału, takim samym jak podczas ostatniego marszu 1 października 2023, przed wyborami 2007 obiecywał kobietom cuda niewidy, w tym prawo do aborcji. Po wyborach przez 8 lat rządów Platformy nigdy nie było na to adekwatnego momentu, a gdy lewica i organizacje kobiece próbowały przypominać, karcono je. Cicho baby, my tutaj mamy ważne sprawy, to nie pora na tematy zastępcze. Mogę się założyć, iż gdy teraz wygra PO, prawa kobiet, w tym prawo do aborcji, staną się znowu tematem zastępczym do odłożenia na później. Wyższym dobrem okaże się jak wtedy „kompromis”.

Szybko zapomniał też o paru innych obietnicach, z których pamiętam teraz gorącą obietnicę podpisania Europejskiej Karty Praw Podstawowych. Też wyszło marnie. Według Wikipedii: Decyzją premiera Donalda Tuska i wbrew przedwyborczym obietnicom Karta w Polsce podlega ograniczeniu wynegocjowanemu wcześniej przez rząd Jarosława Kaczyńskiego. Czyli z obiecywanej umowy o związkach partnerskich nici, a wtedy był to też gorący temat kampanii tak jak teraz. I teraz tak samo po wygranych wyborach zostanie po raz kolejny odłożony na później.

No i jeszcze zapowiedź rozliczenia funkcjonariuszy PiS, Mariusza Kamińskiego, Antoniego Macierewicza i paru innych. Gdyby tę obietnicę wtedy zrealizowano, Macierewicz nie mógłby za osiem lat objąć stanowiska i tak zaszkodzić polskiej armii, jak to zrobił. Winny jest PiS, iż go tam posadził, ale winna jest też PO, iż to umożliwiła. Więcej wypartych obietnic w tej chwili nie pamiętam.

Już z rozpędu wygłosiłem stwierdzenie, iż w realizacji obietnic wyborczych wszystkie partie są takie same, ale zostałem wyprowadzony z błędu. Jednak PiS kilka obietnic zrealizowało i to w istotnych sprawach. Cofnięcie podwyższenia wieku emerytalnego, 500+, wycofanie się z gimnazjum. Dlatego dobrze by było, aby miłośnicy PO, którym życie uratowało cofnięcie przez PiS wprowadzonej przez PO reformy emerytalnej, zastanowili się przez chwilę nad swoją integralnością intelektualną. Kto tak naprawdę broni ich interesów. Nie mówię o wdzięczności, nie o to chodzi, tylko o trzeźwą ocenę rzeczywistości. I nie ważne, czy nazwiemy to działaniami w interesie ludzi, czy kupowaniem głosów. Liczy się realny wpływ na ludzkie losy. Platforma, wprowadzając tę reformę arogancko wbrew opinii społecznej, też kupowała głosy, ale nie wyborców, których miała za nic, tylko zagranicznej finansjery.

Oczywiście PiS nie zrealizowało obietnic mieszkaniowych, ale od czasów Gierka i Jaruzelskiego już nikt ich nie realizował, także Unia Wolności, AWS, SLD czy PO.

Opinie

Każda ze stron chce przedstawić nam wypaczony obraz swoich przeciwników. Zatem przedstawiają nam opinie o nich i chcą, abyśmy przyjęli je za fakty. Jarosław Kaczyński próbuje pokazać Tuska jako obcego agenta, niemieckiego, czy rosyjskiego. Słabo mu to wychodzi i jest mało wiarygodny. Brak efektów takiej propagandy wcale nie oznacza, iż Tusk nie służy obcym siłom, o czym dalej.

Z kolei Donald Tusk o Kaczyńskim w swoich wystąpieniach publicznych wyraża się nader sprytnie. w uproszczeniu ten schemat manipulacji można ująć tak:

Jarosław Kaczyński lubi koty, ale nie lubi psów. On psa to mógłby choćby kopnąć! Polacy nie będą głosować na kogoś, kto kopie psy!!!

A radośni Polacy przytakują i wiwatują. Ostatnio używając tego stylu, Tusk mówił, iż Kaczyński ma już plan wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej. prawdopodobnie widział ten plan, więc powinien zrobić zdjęcie telefonem i teraz pokazywać.

Oprócz malowania przeciwników w ciemnych barwach partie zajmują się kreowaniem wizerunków własnych. PiS działa prostacko, przedstawiając swoje dotychczasowe działania i kreując się na ich podstawie na przyjaciela ludu. Nuda.

Platforma jest dużo bardziej wyrafinowana, próbując przekonać wszystkich, iż jest jedynym przedstawicielem i depozytariuszem miłości, dobra, piękna i prawdy. Wymaga to potężnej dawki hipokryzji, ale tę obficie otrzymała w spadku po Unii Wolności. W celu lepszego uwiarygodnienia się przyjmuje pod swoje skrzydła różne świetlane postacie, znakomicie służące do celów propagandowych. Po zdobyciu władzy stery przejmuje aparat partyjny, a ideowcy są marginalizowani lub wsadzani na minę. To bardzo jest ciekawe, iż od lat na tę samą sztuczkę udaje się nabierać różnych mądrych ludzi, ideowych działaczy, artystów czy inne popularne postacie. o ile ktoś ma złudzenia na temat wysokich standardów moralnych PO, powinien przypomnieć sobie, iż Platformę zakładało „trzech tenorów” i co się stało z dwoma pozostałymi.

Instytucje międzynarodowe

Tutaj chyba brak jest wątpliwości. Ksenofobiczne Prawo i Sprawiedliwość podejrzliwie podchodzi do wszystkiego, co nie jest polskie. Kaczyński ma już plan wyprowadzenia. Natomiast Platforma Obywatelska jest nowoczesna, uświadomiona i otwarta na świat, wprowadzi nas jeszcze głębiej. Celowo użyłem takiego oceniającego opisu, gdyż w „niezależnych” mediach to jest norma. Warto się zastanowić, jaki obie te postawy mają wpływ na rzeczywistość. Zasadnicze pytanie brzmi, czy rzeczywiście różne międzynarodowe instytucje są dobre z definicji, a ich działania korzystne dla nas. W poniższym tekście opisałem, jak się ma sprawa w przypadku WHO. Moim zdaniem ten tekst należy koniecznie przeczytać przed wyborami.

Wybory, WHO i ważkie decyzje

Napisałem tam:

Podstawowy problem stanowią ograniczenia mentalne. Konieczność zauważenia i zaakceptowania prawdy, iż szacowne instytucje międzynarodowe wcale nie zajmują się działaniami na rzecz naszego dobra, iż jest wręcz przeciwnie. Instytucje te są całkiem skorumpowane i służą swoim mocodawcom, realizując ich interesy, a w kalkulacjach nasze dobro nie jest choćby brane pod uwagę. Chodzi im tylko i wyłącznie o władzę nad nami.

Zatem warto również rozważyć, czy aby na pewno członkostwo w Unii Europejskiej to same korzyści. Niestety nie zdążyłem opracować tego tematu, warto jednak wiedzieć, iż członkostwo nie działa na zasadzie wszystko, albo nic. To szereg traktatów w różnych sprawach. Mówią nam, dzięki obecności Polski w Unii możemy swobodnie podróżować. Nie jest to prawda. Swobodne podróżowanie to umowy dwustronne lub traktat Schengen. Państwo może być w strefie Schengen, nie będąc członkiem Unii. Także nie wszystkie państwa Unii są w strefie Schengen. Ogólnie, jest wiele umów, które mogą zapewniać korzyści ze stowarzyszenia bez konieczności pełnego podporządkowania biurokracji unijnej. Można wypowiedzieć albo przyjąć jedne bez drugich.

Rozważano wstąpienie Polski do strefy euro i dobrze, iż do tego nie doszło. Los Grecji jest najlepszym dowodem, jak utrata własnej waluty pogłębia kryzysy gospodarcze przez odebranie finansom państwa mechanizmów kompensacyjnych. Ponadto zamiar unijnych biurokratów wprowadzenia cyfrowego euro i likwidacji gotówki są kolejnymi zamachami na naszą wolność.

Przez biurokrację unijną przygotowywane są i wdrażane kolejne narzędzia totalnej inwigilacji i kontroli. Możliwość przechwytywania i cenzury komunikacji elektronicznej, w tym również dziennikarzy i polityków. Zmuszanie dostawców usług elektronicznych do cenzury itd. Zresztą już teraz łamanie prawa wolności słowa jest w Europie nagminne, a wybranym dysydentom ogranicza się możliwość podróżowania. Wiele z tych inicjatyw jest wprowadzanych pod szczytnymi hasłami walki z pedofilią, handlem ludźmi, terroryzmem, ale sprowadzają się do jednego, czyli ograniczania wolności słowa i kryminalizacji sprzeciwu i protestów. Jesteś czemuś przeciwny i dajesz temu wyraz, to znaczy jesteś przestępcą, terrorystą. Trzeba cię zakneblować i izolować. Oczywiście nie dotyczy to słusznych protestów jak te domagające się zielonych energii, dalszych ograniczeń ruchu samochodów, redukcji CO2 itp.

Jakiś czas temu wiązano z członkostwem w EU nadzieje na obronę w Polsce praworządności. Dobrze jest wiedzieć, iż unijne sądy rzeczywiście ingerują w sprawy państw, ale niekoniecznie całkiem bezstronnie. Oczywiście działania PiS ograniczające niezawisłość sądów są krytykowane, ale podobne działania w innych krajach, na przykład w Niemczech już niekoniecznie. A czemu? Te niemieckie służą wielkiemu kapitałowi, koncernom farmaceutycznym, a te w Polsce nie. I to jest cała różnica, ale nikogo to nie interesuje. Gdy podałem ten niemiecki przykład (takich wydarzeń jest tam wiele), został całkowicie zignorowany przez czytelników, nudy.

Niemiecki sąd wydał wyrok skazujący sędziego za orzeczenie przeciwko nakazom rządu dotyczącym masek

Czy na pewno w referendum głosowaliśmy za przystąpieniem do takiej Unii? Zmieniła się od tego czasu i stale się zmienia w niebezpiecznym kierunku.

Więc może Janusz Korwin-Mikke miał rację, pełna integracja ze Związkiem Socjalistycznych Republik Europy nie jest najlepszym pomysłem? Ośmielmy się ten temat zbadać samodzielnie i czasem pomyśleć o tym bez powtarzania stereotypów.

Dziękuję za przeczytanie Substacka Jacka! Zapisz się bezpłatnie, aby otrzymywać nowe posty i wspierać moją pracę.

To, o czym nie mówią, czyli ukryte cele

Sugerowałem krytycyzm wobec opinii polityków o ich przeciwnikach, ale prawdopodobnie zarzuty Donalda Tuska w stosunku do PiS są prawdziwe. Powtarza: oni chcą władzy dla własnej korzyści. Brzmi to rzeczywiście antypatycznie, ale znajdźcie polityka, który nie chciałby władzy dla własnej korzyści. o ile miała być to całkowita demaskacja motywów PiS, to wygląda dosyć niewinnie. Aby czerpać korzyści z władzy, od czasu do czasu muszą kupować głosy wyborców, więc całkiem od społeczeństwa i jego interesów oderwać się nie mogą.

Znacznie gorzej jest, gdy szukający własnych korzyści polityk przy okazji komuś jeszcze się wysługuje. Dlatego zarzuty Jarosława Kaczyńskiego wobec Tuska, iż ten działa dla zewnętrznych sił, są dużo poważniejsze. Mówi o obcych mocarstwach, ale te czasy minęły. Teraz od mocarstw potężniejsze są ponadnarodowe korporacje. I w tym sensie zarzuty są fałszywe, bo Niemcy ani Rosja nie są mocodawcami Tuska, i prawdziwe, gdyż istnieje zewnętrzny mocodawca, dużo potężniejszy od tych mocarstw, czyli globalny kapitał za pośrednictwem WEF. Gdy polityk służy zewnętrznym potężnym siłom, poświęca dobro obywateli dla ich interesów. Mniej dba o pozyskanie obywateli, bo wie, iż za nim stoi potężna machina propagandowa wielkiego kapitału, która kłamstwo przemieni w prawdę i uzasadni każdy jego krok. Temat został rozwinięty tutaj:

O jawność w życiu publicznym

Oczywiście większość członków Platformy Obywatelskiej działa w dobrej wierze i nie jest świadoma uwikłań swoich liderów. Nie zmienia to faktu, iż partie polityczne nie są organizacjami o charakterze demokratycznym. Demokratyczne procedury wewnątrzpartyjne i wola członków partii mają tylko niewielki wpływ na działalność. O kierunkach polityki, a po wygranych wyborach o rządach, decydują partyjni liderzy. I tu rola wychowanków WEF staje się rozstrzygająca. Ktoś taki w roli premiera może głosząc wolnościowe i demokratyczne hasła poprowadzić nas w poddaństwo dystopii stworzonej przez żądnych władzy miliarderów.

W Europie narasta sprzeciw przeciwko obowiązującej narracji klimatycznej, pandemicznej oraz dalszej integracji unijnej i dyktatu biurokracji EU. Jakoś tak się dziwnie składa, iż ugrupowaniom takim (w Polsce, we Włoszech, na Węgrzech, na Słowacji, w Niemczech -AfD, czy w Holandii nowa partia rolników) odmawia się legitymacji, prawa do istnienia, przypina się dyskredytujące ich łatki nacjonalistów, faszystów i oskarża o wszelkie zło. Z jakiegoś powodu władcy nie chcą uznać, iż są to takie same partie polityczne, jak każda inna, iż realizują wolę wyborców, która niekoniecznie musi poddawać się woli globalnego kapitału.

Straszenie hasłami typu — nacjonalizmy rozwalą Unię — zakłada, iż prawo do samostanowienia narodów jest czymś złym, natomiast abstrakcyjny i biurokratyczny byt Unii Europejskiej czymś absolutnie dobrym. Nie dopuszcza się dyskusji na temat, iż być może rozrastająca się nieskończenie i drobiazgowo kontrolująca wszystko biurokracja jest złem wymagającym likwidacji. Stanowi zagrożenie jako najważniejszy element łatwy do skorumpowania i przejęcia, na przykład przez wielkie korporacje. Natomiast do zgodnego i owocnego funkcjonowania państw wystarczy kilka prostych traktatów.

Rafał Trzaskowski nie kandyduje do sejmu. Partia wyznaczyła mu ważniejsze zadania. Być może zostanie wystawiony na prezydenta za dwa lata. To, co robi teraz, powinno nam zapalić ostrzegawcze światełka na temat jego celów i prawdziwych dalekosiężnych celów PO. Tak jak Donald Tusk, Rafał Trzaskowski jest janczarem szkoły młodych liderów WEF i realizuje jej program. Służy globalnemu kapitałowi, a my jesteśmy pionkami.

WEF — Światowe Forum Ekonomiczne i rząd światowy

Wszystkie jego działania wpisują się w globalny plan WEF ograniczenia wolności i zwiększania kontroli władzy. Kolejne zmiany w Warszawie, jak zwężanie ulic przygotowują ją do podziału na obszary 15-minutowe. W najbliższej perspektywie planowane jest ograniczenie wjazdu dla samochodów niespełniających arbitralnych kryteriów.

Apartheid, na razie motoryzacyjny

Chwilowo przed wyborami sprawa ucichła, aby nie psuć wizerunku Platformy, ale w przypadku jej wygranej ograniczenia zostaną wprowadzone z dnia na dzień. To nic, iż twój samochód został legalnie dopuszczony do ruchu w Polsce. Do Warszawy wjedzie tylko jaśniepaństwo najnowszymi modelami. I nie dajcie się nabrać, iż to tylko ścisłe centrum. W Londynie też tak było, a teraz strefę ULEZ rozszerzono na prawie całe miasto. Także opowieści o czystości powietrza można włożyć między bajki. Tam, gdzie to badano, różnice są w granicach błędów pomiaru. Chodzi o ograniczenie naszej wolności przemieszczania się. Platforma ględzi o wolności, ale działa na rzecz jej nam odebrania.

Zakończenie

I pozostaje dylemat, kogo wybrać?

Czy mamy oddać głos na farbowane lisy strojące się w piórka liberałów i demokratów? Na eleganckich, wykształconych i dobrze sytuowanych hipokrytów pouczających z wysokości zwykłych ludzi, jak mają żyć. Głosicieli wolności i demokracji, którzy pod pozorem likwidacji mowy nienawiści i ograniczania dezinformacji, ratowania klimatu i ochrony przed kolejną pandemią pozbawią nas wolności słowa, wolności przemieszczania, czy prawa decydowania o własnym ciele. Zamkną w 15-minutowych miastach, w systemie kredytu socjalnego i sztucznie produkowanej żywności.

Czy może jednak głosować na szajkę nieokrzesanych, marnie wykształconych i chciwych prostaków, których obrzydliwe rządy opóźnią, choć o chwilę nastanie opisanej powyżej powszechnej szczęśliwości?

Oczywiście możemy schować głowę w piasek i bez rozterek w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku zagłosować na jakąś ładnie wyglądającą partyjkę bez szans na wejście do parlamentu.

I na koniec przypowieść z dawnych Indii. Wędrowiec zobaczył leżącego na poboczu żebraka całkowicie pokrytego przez muchy. Ulitował się nad nieszczęsnym i gałązką odpędził stado much. Spodziewał się słowa podzięki, tymczasem żebrak zwrócił się do niego z wyrzutem. Cóżeś zrobił, tamte muchy były już nażarte.

Idź do oryginalnego materiału