W ostatnich miesiącach Białorusini narzekają na niedobór i jakość ziemniaków, a także niektórych innych warzyw. W tym samym czasie propagandziści Grigorij Azarenok i Kiriłł Kazakow twierdzili, iż w kraju nie brakuje tego produktu. Ostatnio w dużych miastach pojawiły się też problemy z dostawami ciepłej wody.
Na Białorusi brakuje ziemniaków i ciepłej wody. Już w lutym problem ziemniaków zaniepokoił władze reżimu. Do dyktatora wielokrotnie wpływały skargi na problemy z dostawami do hurtowni w ramach już zawartych kontraktów. Producenci tłumaczyli, iż wysyłanie warzyw i owoców po sztywnej cenie narzuconej przez państwo, nie opłaca się. Dlatego albo sprzedają towary na targu po wyższej cenie, albo wysyłają je na eksport. Istotnie – cena skupu ziemniaków na rynku krajowym wynosi 0,76 rubla za kilogram, podczas za granicą – 1,3-1,4 rubla.
W kwietniu władze wprowadziły zmiany w regulacji cen; maksymalna cena sprzedaży ziemniaków wzrosła z 76 kopiejek do 1 rubla, jednak nie rozwiązało to problemu.
Dobrej jakości ziemniaki w sklepach i hipermarketach stały się w tym roku prawdziwym rarytasem. Sytuacja jest nieco lepsza dla prywatnych handlarzy, którzy sprzedają ziemniaki na targach warzywnych. Jest w czym wybierać – zarówno pod względem wielkości, jak i różnorodności. Niestety, ceny są już „rozczarowujące” dla kupujących. jeżeli na prowincji wynoszą 2-2,5 rubla za kilogram, to w stolicy są w niektórych miejscach dwukrotnie wyższe: 4-5 rubli.
Premier Aleksandr Turczyn polecił również przedłożenie rządowi projektu ustawy mającej na celu rozwiązanie tego problemu. Zaproponował w nim m.in. preferencyjne pożyczki dla dostawców na zakup materiału nasadzeniowego oraz możliwość przyznawania dopłat do produktów organizacjom rolniczym i rolnikom indywidualnym. Zarządził również opracowanie długoterminowego programu (na okres co najmniej 20 lat) finansowania lub udzielania pożyczek na budowę, remont i modernizację obiektów do przechowywania warzyw i owoców. Koordynacją działań zajął się wicepremier Jurij Szulejko.
To niek oniec. Każdego lata Białorusini stają bowiem w obliczu tego samego problemu: na wejściach do budynków pojawiają się ogłoszenia o rychłym odcięciu ciepłej wody, po czym mieszkańcy przez prawie dwa tygodnie wiernie stawiają pełne garnki na kuchence, korzystają z misek i rozglądają się, do którego z krewnych lub dobrych przyjaciół mogą się wybrać, aby poleżeć w wannie. Ludzie, którzy żyli w ZSRR, pamiętają całe miesiące pozbawione ciepłej wody. Za Łukaszenki ten okresy skrócono do około dwóch tygodni rocznie.
W stołecznym Mińsku od 2021 roku okres ten wynosi 13 dni rocznie. Pozostałe miasta w kraju mają swoją specyfikę. Na przykład w 2024 roku w Połocku okres oczekiwania wynosił 13 dni, w Mozyrzu – od 9 do 11 dni, w Kobryniu – od jednego do pięciu dni.
Jak widzimy, Białoruś boryka się z problemami nieznanymi w Polsce i większości państw Europy. PAmiętajmy o tym, gdy zaczniemy słuchać prorosyjskich i probiałoruskich propagandystów w Polsce, pokroju przebierańca Wojciecha Olszańskiego.
Polecamy również: W Rumunii ruszył Pakt Migracyjny