Mur w niemieckim Bundestagu. AfD chce go zburzyć

2 dni temu
Zdjęcie: Fot. REUTERS/Lisi Niesner


Populistyczno-prawicowa AfD, największa siła opozycyjna w nowym niemieckim Bundestagu, nie uzyskała miejsca we władzach parlamentu. Mur wokół skrajnej partii na razie jest trwały. Ale jak długo jeszcze?
– AfD została pozbawiona elementarnego prawa parlamentarnego, co otwiera szeroko drzwi dla dyskryminacji – mówiła oburzona liderka niemieckiej populistycznej prawicy Alice Weidel po wyborach członków prezydium nowego niemieckiego Bundestagu we wtorek, 25 marca. Kandydat Alternatywy dla Niemiec na wiceprzewodniczącego parlamentu, Gerold Otten, nie uzyskał wymaganej większości w trzech turach głosowania. Oznacza to, iż AfD – druga siła w parlamencie i największa frakcja opozycyjna ze 152 posłami – przez cały czas nie ma swojego przedstawiciela we władzach Bundestagu.


REKLAMA


To efekt „muru ogniowego", jaki wokół AfD wzniosły pozostałe niemieckie partie, aby izolować skrajną prawicę i nie dopuścić jej do władzy zarówno na szczeblu państw związkowych, jak i centralnym. Wyklucza on jakąkolwiek współpracę polityczną z tą partią, a zwłaszcza wchodzenie w koalicje. Oznacza też trzymanie jej posłów z dala od ważnych stanowisk w parlamencie. Od 2017 roku, gdy AfD po raz pierwszy weszła do Bundestagu, nie udało jej się jeszcze wprowadzić swojego przedstawiciela do prezydium.


Zobacz wideo Nie można porównywać Die Linke i AfD jako partii radykalnych


AfD kontra demokratyczny „kartel"
AfD oskarża pozostałe partie o „zmowę kartelową". – Dokładnie rozważymy, jak możemy się przed tym bronić. Bowiem w ten sposób wyklucza się 10 milionów wyborców i AfD jako drugą siłę w Republice Federalnej Niemiec – mówiła Alice Weidel.
W przedterminowych wyborach parlamentarnych w Niemczech 23 lutego na AfD głosowało 20,6 proc. wyborców. Partia ta podwoiła swoją liczbę mandatów w Bundestagu, zajmując niemal jedną czwartą sali plenarnej. A w ostatnich tygodniach jej notowania w sondażach jeszcze wzrosły; najnowsze badanie ośrodka YouGov daje jej 24-procentowe poparcie. To tylko o dwa punkty procentowe mniej niż ma wiodąca chadecja CDU/CSU (26 proc.).
Pod lupą kontrwywiadu
AfD domaga się nie tylo miejsca w prezydium parlamentu, ale i stanowisk szefów komisji – przynajmniej pięciu –, a także przedstawiciela w parlamentarnym gremium kontrolującym służby specjalne. Na tym ostatnim zależy jej szczególnie, ponieważ gremium to nadzoruje niemieckie służby, w tym Urząd Ochrony Konstytucji, czyli kontrwywiad. Od lat Alternatywa dla Niemiec jest pod lupą kontrwywiadu, który uznaje ją za ugrupowanie częściowo skrajnie prawicowe, czyli potencjalnie groźne dla porządku konstytucyjnego Niemiec. AfD uważa, iż to niezgodne z prawem. Gdyby miała miejsce w parlamentarnym gremium kontrolnym, mogłaby uzyskać wgląd w dokumenty i pracę Urzędu Ochrony Konstytucji.


W 2017 roku AfD zdołała jeszcze wprowadzić jeszcze przedstawiciela do tego gremium, ale w kolejnych kadencjach Bundestagu już nie. Także teraz nie zanosi się, by skrajnej partii się to udało. „Wprawdzie należy zapewnić udział AfD w pracach parlamentu, ale ważne funkcje nie mogą być powierzone przedstawicielom partii, które nie stoją jednoznacznie na gruncie konstytucji" – powiedział dziennikowi „Sueddeutsche Zeitung" polityk socjaldemokratycznej SPD Lars Castellucci. „Dopóki przeważają wątpliwości, wybór na stanowiska szefów komisji czy wiceprzewodniczącego parlamentu byłby błędem" – oświadczył.


Woda na propagandowy młyn
Wielu komentatorów niemieckiej polityki uważa, iż słuszne jest dalsze izolowanie radykalnej, antyimigranckiej i eurosceptycznej partii. Ale coraz głośniej mówi się też o tym, iż AfD w cieniu „muru ogniowego" staje się coraz silniejsza, stawiając się w roli ofiary dyskryminacji i usiłując spowodować możliwie duży chaos w parlamencie, jak mało miejsce w poprzednich kadencjach. „Już w pierwszych minutach obrad nowego Bundestagu demokratyczne centrum stanęło przed dylematem: jeżeli utrzyma stale umacniającą się AfD z dala od ważnych stanowisk, to partia ta będzie zabiegać o jeszcze większe poparcie, prezentując się jako ofiara rzekomego ‚kartelu partyjnego’" – skomentował liberalny dziennik „Sueddeutsche Zeitung".
Z kolei konserwatywna gazeta „Frankfurter Allgemeine Zeitung" (FAZ) pyta: „Czy rzeczywiście za pozbawianiem największej frakcji opozycyjnej miejsca w prezydium kryje się siła?". „Jak dotąd doprowadziło to jedynie do tego, iż nasuwa się inne pytanie: Co, o ile pewnego dnia AfD będzie najsilniejszą partią w Bundestagu? Czy wówczas będzie mieć prawo do stanowiska przewodniczącego?" – zastanawia się dziennik z Frankfurtu nad Menem.
Politolog z Uniwersytetu Technicznego w Chemnitz Benjamin Hoehne przyznaje w rozmowie z telewizją ZDF: „Nie istnieje idealna strategia, jak obchodzić się z wyzwaniem ze strony ekstremistycznej prawicy". Jego zdaniem brak miejsca dla AfD we władzach Bundestagu – choć jest to słuszne – to stanowi „wodę na propagandowy młyn skrajnej partii".


„Coraz bardziej absurdalne"
W ocenie politologa Alternatywa dla Niemiec nie będzie spełniać takiej roli, jaką zwykle przypada największemu klubowi opozycyjnemu w parlamencie, który postrzegany jest „rząd w trybie czuwania" i jest liderem całej opozycji. Jak mówi, AfD stawia na radykalizację i dezawuowanie systemu demokratycznego, pozostałe partie opozycyjne – Zieloni i Lewica – nie zamierzają z nią współpracować, pozostając po drugiej stronie „muru ogniowego" – razem z rządzącymi.
Izolowanie AfD w Bundestagu wprost krytykuje polityczny komentator dziennika „Die Welt" Andreas Rosenfelder. „To wszystko jest legalne. Ale czy naprawdę służy to ochronie demokracji?" – pyta. „Próba zorganizowania codziennych prac w Bundestagu w taki sposób, jakby frakcja AfD nie istniała, wydaje się coraz bardziej absurdalna. W końcu jej posłowie nie są wirusami, przed którymi parlamentaryzm powinien lub choćby mógłby być chroniony. Są wybranymi przedstawicielami narodu niemieckiego i zgodnie z Ustawą Zasadniczą cała władza państwowa pochodzi od nich" – pisze.
I podsumowuje: „Rosnąca popularność AfD jest reakcją wyborców na powstające wrażenie, iż ich polityczne wybory są konsekwentnie ignorowane".
Idź do oryginalnego materiału