Ile jeszcze trzeba kampanii pełnych medialnych manipulacji, ile jeszcze „sondaży” z kapelusza, ile ustawionych pasków w telewizjach, żeby ktoś po stronie władzy zrozumiał wreszcie, gdzie leży prawdziwy problem? Najnowszy zmasowany atak na Rafała Trzaskowskiego, prowadzony przez cały ciąg „niezależnych” redakcji, powinien być dla Donalda Tuska i jego ludzi ostatecznym sygnałem: bez rozliczenia patologii w mediach żadnych uczciwych wyborów w Polsce nie będzie.
Bo to nie jest przypadek. To jest precyzyjnie działająca maszyna propagandowa, która od lat bezkarnie psuje demokrację. Te same redakcje, ci sami „eksperci”, te same sondażownie zawsze gotowe, żeby na zamówienie opowiedzieć bajkę o cudownym wzroście poparcia dla polityków, o których nikt nigdy nie słyszał, i spektakularnym spadku tych, którzy rzeczywiście mają realne poparcie.
A potem zdziwienie: „Skąd te nastroje społeczne się biorą?”. Nie biorą się znikąd. Biorą się z tego, iż w Polsce od ośmiu lat (a tak naprawdę jeszcze dłużej) niektóre media mogły wszystko. Mogły opluwać, mogły pompować sondaże, mogły niszczyć ludzi – bez żadnych konsekwencji. I niestety, Platforma bardzo często przyglądała się temu bezczynnie, najwyżej wzruszając ramionami albo mrucząc coś pod nosem o „wolności mediów”. Tylko iż to nie jest wolność.
Przypomnijmy, iż Wirtualna Polska nie rozliczyła się z afery Krzysztofa Suwarta. Redakcja pracowała za pieniądze ukradzione ofiarom przestępstw. Przypomnijmy, iż ponad 100 redakcji brało pieniądze od PiS. Przypomnijmy, iż to bezkarność.
Rozliczenie tej bezkarności nie ma nic wspólnego z cenzurą. To kwestia podstawowej odpowiedzialności. jeżeli ktoś publikuje nieprawdziwe informacje, jeżeli kłamie, manipuluje, świadomie wprowadza w błąd miliony ludzi – powinien za to odpowiadać. Jak każdy w cywilizowanym kraju. Tymczasem u nas przez cały czas królują ci sami „redaktorzy”, którzy jednego dnia zadają tendencyjne pytania w politycznych programach, drugiego dnia występują jako „niezależni komentatorzy”, a trzeciego współorganizują konwencje partyjne w roli prowadzących. I wszyscy udają, iż to jest normalne.
Kiedyś padło słynne pytanie: „Czy Donald Tusk naprawdę chce wygrać wybory?”. Dziś można zapytać: „Czy Donald Tusk naprawdę zamierza coś zrobić z mediami, które są jednym z najważniejszych narzędzi destrukcji demokracji w Polsce?”. Bo jeżeli nie, to niech się nie dziwi, iż choćby przy najlepszym wyniku wyborczym wciąż będzie grał na politycznym polu, na którym sędziowie i komentatorzy są już dawno kupieni przez przeciwnika.
Ile jeszcze takich „ataków” jak ten na Trzaskowskiego potrzeba, żeby ktoś po stronie rządzących naprawdę się obudził?
Nagłówki z polskich mediów (16–23 kwietnia 2025)
- „Przeczytałem książkę Trzaskowskiego. I nabawiłem się kompleksów” – Onet / Newsweek
- „’Zna pięć języków, ma tytuł doktora i dwa fakultety’. Przegięli z tym Trzaskowskim” – Gazeta Wyborcza
- „Kibice Legii Warszawa zwrócili się do Rafała Trzaskowskiego. Nagły komunikat klubu” – Przegląd Sportowy / Onet
- „Rafał Trzaskowski, zakłócany w Kielcach skoczną muzyką, deklaruje” – Gazeta Wyborcza
- „Tak Krzysztof Stanowski nazwał Rafała Trzaskowskiego w debacie Republiki” – Przegląd Sportowy / Onet