Mateusz Morawiecki udaje, iż miesięcznice smoleńskiego nie są politycznym wiecem i załamuje ręce nad scenami, do których dochodzi pod pomnikiem. Szczyt hipokryzji? Sceny po pomnikiem Odnosimy wrażenie, iż Mateusz Morawiecki usunął się ostatnimi czasy w cień. Jasne, gdzieś tam jeździ po Europie i spotyka się z innymi prawicowcami, czasami coś napisze na X, ale jakby tak spojrzeć na nasze podwórko to byłego premiera mało. Może to wciąż podrażniona ambicja? Wszak wydawało się, iż powinien być faworytem w konkursie na kandydata PiS na prezydenta, a skończyło się – jakby nie patrzeć – upokorzeniem. Na poniedziałkowej miesięcznicy smoleńskiej też Mateusza Morawieckiego nie widzieliśmy. A było co oglądać i czego słuchać. Z samego rana zaczął prezes. – Przyjdzie taki czas – i może jest już niedługi – wierzymy w to głęboko i dlatego będziemy kontynuowali to, co robimy. Będziemy kontynuowali aż do tego dnia, kiedy ci którzy się tu awanturują i obrażają poniosą konsekwencje. I zbrodniarze zostaną ukarani. A do panów z policji się zwracam: ten reżim długo nie potrwa, a wy łamiecie prawo! – grzmiał Kaczyński. Później było jeszcze ciekawiej – Marek Suski lekko się poprzepychał z demonstrantami, ci oczywiście przynieśli swój wieniec z kontrowersyjną tabliczką, wieczorem do akcji wkroczył Antoni Macierewicz