Morawiecki widzi „szanse i zagrożenia”. Nie widzi jednak własnych błędów

3 tygodni temu
Zdjęcie: Morawiecki


Mateusz Morawiecki, były premier i obecny szef Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, znów przemówił – tym razem z Katowic, na konwencji Prawa i Sprawiedliwości. I znów powiedział wiele słów, z których kilka wynika.

„Niektórym wydaje się, iż można wrócić do 2015 czy 2019 roku, ale świat pogalopował w zupełnie innym kierunku” – stwierdził, jakby odkrywał coś, o czym od dawna wiedzą wszyscy poza nim. Problem w tym, iż to właśnie PiS, z Morawieckim na czele, przez lata trzymał Polskę w miejscu – między mitem „wstawania z kolan” a obsesją na punkcie Brukseli.

W wywiadzie dla telewizji wPolsce24 Morawiecki próbował brzmieć jak wizjoner. Mówił o „burzy mózgów”, o „nowym modelu gospodarczo-społecznym Polski”, o „szansach i zagrożeniach”. „Ludzie czują zmieniający się nastrój wokół Polski. Widzą, iż rosną zagrożenia, ale rosną również szanse” – perorował. Tyle iż tych szans jego rząd nie umiał wykorzystać, a zagrożenia w dużej mierze sam stworzył.

To za czasów Morawieckiego Polska wpadła w dyplomatyczną izolację, straciła miliardy z KPO i zraziła do siebie partnerów w Brukseli. To on podpisywał ustawy, które niszczyły niezależność sądów, i to on z poważną miną opowiadał o „suwerenności”, podczas gdy kraj tracił wpływ w Unii. Dziś, z bezpiecznej pozycji w opozycji, Morawiecki może mówić o „zmieniającym się świecie”. Ale to on przez osiem lat udawał, iż ten świat nie istnieje.

„Unia Europejska jest jak wielki tankowiec i zmiana kursu Unii to nie jest kwestia miesięcy, to kwestia lat” – powiedział w Katowicach. Słowa trafne, ale ironia losu polega na tym, iż Morawiecki sam przez lata próbował ten tankowiec taranować, nie zmieniać jego kurs. Przypomnijmy: to on atakował unijne instytucje, to jego rząd kwestionował prymat prawa europejskiego, to on przez lata grał antybrukselską kartą, by zyskać poklask we własnym obozie.

Teraz, gdy PiS traci poparcie, Morawiecki nagle dostrzega „pozytywne zmiany w Brukseli”. „Dostrzegam pewne pozytywne zmiany… Czy one nie zachodzą za późno? Czy nie będą zbyt wstrzemięźliwe?” – zastanawia się z udawaną troską. Ale te pytania brzmią fałszywie z ust człowieka, który przez lata robił wszystko, by Polska była w Unii samotna, a nie sprawcza.

Były premier poświęcił też sporo czasu, by krytykować Zielony Ład. „Coraz więcej ludzi łączy Zielony Ład z zapaścią europejskiego przemysłu. Ze względu na błędną politykę kanclerz Merkel doszło do zapaści hutnictwa, przemysłu samochodowego…” – mówił. Ale to znowu klasyka w jego wykonaniu: winni są wszyscy inni – Niemcy, Bruksela, Merkel, globalne trendy – tylko nie on.

W rzeczywistości to polski rząd pod jego kierownictwem przez lata nie potrafił wykorzystać funduszy unijnych na transformację energetyczną, blokował inwestycje w odnawialne źródła energii i uzależniał kraj od węgla. Morawiecki był premierem, który obiecywał nowoczesność, a zostawił Polskę w epoce węglowych elektrowni i propagandowych spotów o „zielonej przyszłości”.

„Rachunek sumienia mamy dawno za sobą” – powiedział w Katowicach. Trudno o bardziej szczere zdanie, choć w zupełnie innym sensie, niż prawdopodobnie zamierzał. Bo rzeczywiście – w PiS rachunek sumienia polegał na tym, by nikogo nie rozliczyć, nikomu nie przyznać racji, niczego nie przemyśleć.

Morawiecki przekonuje, iż „świat pogalopował w zupełnie innym kierunku”. Ale to on sam przez osiem lat trzymał Polskę na uwięzi w przeszłości. Wystarczy przypomnieć jego słowa o „nowym modelu państwa”, które w praktyce oznaczały podporządkowanie instytucji partii i upolitycznienie wszystkiego – od sądów po media.

Mateusz Morawiecki chce dziś uchodzić za konserwatywnego reformatora. Ale w rzeczywistości jest politykiem, który stracił kontakt z rzeczywistością. Jego narracja o „zmieniającym się świecie” to próba nadania sensu własnej porażce. Mówi, iż „nie da się wrócić do 2015 roku”, choć całe PiS – z Kaczyńskim i Morawieckim na czele – nieustannie żyje właśnie tam: w micie własnego początku, w epoce, w której wszystko było proste, a wrogowie jasno określeni.

Dziś, gdy Polska szuka przyszłości w Europie, Morawiecki pozostaje symbolem polityka, który mówi o zmianie, ale nigdy nie potrafił jej dokonać.

Bo świat naprawdę pogalopował. Tyle iż Mateusz Morawiecki nie zdążył wskoczyć na koń.

Idź do oryginalnego materiału