Morawiecki w ogniu krytyki. Były premier lekceważy prawo?

1 dzień temu
Zdjęcie: Morawiecki


Mateusz Morawiecki, były premier Polski i prominentny polityk Prawa i Sprawiedliwości (PiS), po raz kolejny znalazł się w centrum skandalu, który rzuca cień na jego wiarygodność i szacunek dla prawa.

Radca prawny Joanna Kosmal, reprezentująca wydawcę „Gazety Wyborczej”, zarzuciła Morawieckiemu bezprawne wykorzystanie i rozpowszechnianie fotografii, do której prawa autorskie przysługują spółce. Sprawa, która ujrzała światło dzienne po ujawnieniu pisma przez samego zainteresowanego, ukazuje nie tylko brak poszanowania dla przepisów, ale również arogancję byłego premiera wobec uzasadnionych roszczeń.

Rażące naruszenie prawa autorskiego

W piśmie skierowanym do Morawieckiego Joanna Kosmal nie pozostawia złudzeń: publikacja i rozpowszechnianie opracowania fotografii na jego profilu w mediach społecznościowych stanowi naruszenie praw autorskich Wyborczej sp. z o.o. „Sądząc z treści komentarza zamieszczonego przy przedmiotowym opracowaniu, jest Pan świadomy, iż Wyborcza sp. z o.o. jest podmiotem adekwatnym do udzielania wymaganych zezwoleń” – czytamy w dokumencie. Morawiecki, mimo tej świadomości, nie zwrócił się o zgodę na wykorzystanie zdjęcia, co prawniczka określa jako „rażące naruszenie” Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, dokonane z premedytacją. Takie działanie, w wykonaniu osoby, która przez lata pełniła urząd premiera, jest nie tylko nieetyczne, ale i skandaliczne.

Pełnomocnik Wyborczej wzywa Morawieckiego do natychmiastowego usunięcia zdjęcia z jego profilu na platformie X w ciągu jednego dnia od otrzymania pisma, opublikowania przeprosin, które miałyby być widoczne przez co najmniej dwa tygodnie, oraz zapłaty 10 tys. zł tytułem naprawienia szkody w terminie siedmiu dni. Treść przeprosin miała brzmieć: „Przepraszam Wyborczą sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie – wydawcę »Gazety Wyborczej« za bezprawne opublikowanie – na moim profilu na platformie X fotografii, do której prawa przysługują Wyborczej sp. z o.o. – bez uzyskania przeze mnie zgody Wyborczej, wymaganej przez obowiązujące przepisy prawa”. Żądania te są w pełni uzasadnione w świetle prawa, a ich celem jest nie tylko ochrona interesów wydawcy, ale także przypomnienie o konieczności przestrzegania zasad, które obowiązują wszystkich – niezależnie od pozycji politycznej.

Arogancja i lekceważenie

Odpowiedź Morawieckiego na wezwanie Wyborczej jest kwintesencją jego podejścia do odpowiedzialności. W poście na platformie X były premier bagatelizuje sprawę, pisząc: „Skrócę tym, którzy nie mają czasu czytać całości: 1. Organ sztabu Trzaskowskiego, czyli »Gazeta Wyborcza« oskarża mnie o… łamanie praw autorskich, 2. wzywa mnie do usunięcia posta, przeprosin i zapłaty 10 000 zł, 3. w sprawie grafiki AI…”. Kończy swój wpis aroganckim: „Powiem krótko: możecie sobie pisać”. Taka reakcja nie tylko pokazuje lekceważący stosunek Morawieckiego do prawa, ale także jego brak szacunku dla instytucji, które walczą o ochronę swoich praw. Próbując sprowadzić sprawę do politycznej rozgrywki – poprzez sugestię, iż Wyborcza jest „organem sztabu Trzaskowskiego” – Morawiecki unika merytorycznej dyskusji i odpowiedzialności za swoje czyny.

Hipokryzja polityka PiS

Postawa Morawieckiego jest szczególnie bulwersująca w kontekście jego wcześniejszych deklaracji o konieczności przestrzegania prawa i porządku, które tak chętnie głosił, będąc premierem. Jako osoba, która przez lata stała na czele rządu, powinien być wzorem przestrzegania zasad – tymczasem jego działania wskazują na coś zupełnie przeciwnego. To kolejny przykład hipokryzji polityków PiS, którzy z jednej strony nawołują do „moralnej odnowy” społeczeństwa, a z drugiej sami dopuszczają się działań, które naruszają podstawowe normy prawne i etyczne. Sprawa z Wyborczą to nie tylko kwestia naruszenia praw autorskich – to symboliczne odzwierciedlenie arogancji władzy, którą Morawiecki i jego partia reprezentują.

Czas na konsekwencje

Mateusz Morawiecki, ignorując wezwanie Wyborczej, naraża się na dalsze kroki prawne, które mogą zakończyć się dla niego nie tylko finansowymi konsekwencjami, ale i utratą resztek wiarygodności. Polacy zasługują na polityków, którzy szanują prawo i ponoszą odpowiedzialność za swoje czyny, a nie takich, którzy uważają się za ponad obowiązujące przepisy. Sprawa ta powinna być przestrogą dla wszystkich osób publicznych: nikt nie jest ponad prawem, a arogancja i lekceważenie prędzej czy później przyniosą zasłużoną karę.

Idź do oryginalnego materiału