Morawiecki od wszystkiego. Im mniej znaczy w polityce, tym więcej udaje

3 dni temu
Zdjęcie: Morawiecki


Mateusz Morawiecki coraz częściej przypomina polityka, który im mniej znaczy w polityce, tym bardziej udaje człowieka znającego się na wszystkim.

Dziś już nie jest premierem, nie podejmuje decyzji, nie ma realnej władzy. A jednak codziennie próbuje nas przekonać, iż to on wie najlepiej, jak naprawić państwo, obronić granice czy zbudować gospodarkę przyszłości. Najnowszy przykład? Pomysł „okrągłego stołu dla ochrony polskiego nieba”.

Na pierwszy rzut oka brzmi to poważnie. Okrągły stół, wielka debata, obrona Polski przed rosyjskimi dronami. Ale jeżeli przyjrzeć się bliżej, to raczej kolejna próba pokazania się w roli eksperta, który rozdaje recepty na wszystko, choć sam przez lata miał narzędzia, by coś zrobić – i nie zrobił.

Morawiecki w mediach społecznościowych pisał: – „Mamy technologię i mamy pieniądze – ale nie mamy czasu, więc działajmy natychmiast!”. Tyle iż to zdanie brzmi jak echo jego premierowskich obietnic, które nigdy nie doczekały się realizacji. Przez osiem lat rządów PiS słyszeliśmy: mamy pomysły, mamy wizję, mamy środki. A kończyło się na pustych deklaracjach, nieprzejrzystych zakupach i inwestycjach, które ugrzęzły w biurokracji albo służyły bardziej PR-owi niż bezpieczeństwu.

Teraz Morawiecki kreśli obraz polskiego sektora dronowego jako niemal gotowego do podboju Europy. – „Polski sektor dronowy to tysiące innowacyjnych firm, inżynierów i start-upów, które mogą stać się jednym z motorów rozwoju naszej gospodarki i bezpieczeństwa” – zachwalał. Tylko dlaczego, skoro miał taką świadomość, nie stworzył tych warunków, będąc premierem? Dlaczego dopiero dziś, z ław opozycji, apeluje o „aktywne wsparcie państwa”?

Morawiecki lubi sprawiać wrażenie człowieka, który zna odpowiedzi na wszystkie pytania. Ekonomia? Zawsze gotów opowiadać o wzrostach i sukcesach, choćby gdy inflacja zjadała oszczędności Polaków. Energetyka? Nie ma sprawy – wizje atomu przeplatały się z obietnicami kolejnych elektrowni węglowych. A teraz bezpieczeństwo i drony. Polityk, który nigdy nie odpowiadał za armię, nagle staje się „wizjonerem” nowoczesnej obrony powietrznej.

To typowy mechanizm PiS: mówić tak, jakby się miało rozwiązania, a winą za brak ich realizacji obarczać innych. Dziś Morawiecki chętnie rozstawia polityków i ekspertów wokół „okrągłego stołu”, jakby sam był ojcem polskiej obronności. Ale pamięć wyborców jest dłuższa niż mu się wydaje – doskonale pamiętamy, kto odpowiadał za chaos w polityce zakupów zbrojeniowych, brak przejrzystości i podporządkowywanie decyzji interesom partyjnym.

Były premier powołuje się na „ukraińskie doświadczenia”. – „Zachodnia broń jest skuteczna, ale by odpierać ataki tysięcy tanich, rosyjskich dronów musimy mieć możliwości szerokiego działania” – tłumaczy. To oczywistość, którą powtarza każdy ekspert od dwóch lat. Problem w tym, iż gdy Ukraina krwawiła, polski rząd – z Morawieckim na czele – zamiast konsekwentnie wspierać przemysł obronny, zajmował się bardziej budową narracji propagandowych niż systemowych rozwiązań.

Dziś, kiedy nie ponosi już odpowiedzialności, Morawiecki mówi językiem generała, stratega, technologa. Ale to tylko zasłona dymna – próba wciśnięcia wyborcom obrazu człowieka niezastąpionego, mimo iż w praktyce jego rządy były pasmem zaniedbań i opóźnień.

Sam pomysł „okrągłego stołu dla ochrony polskiego nieba” brzmi jak kolejny polityczny spektakl. Morawiecki chce posadzić przy nim wszystkich – polityków, przedsiębiorców, start-upy, wojsko, środowiska naukowe. – „By rozmawiać i podejmować błyskawiczne decyzje” – dodaje. Tylko iż prawdziwe decyzje nie zapadają przy stołach pełnych kamer, ale w ciszy gabinetów, na podstawie analiz i twardych danych.

Propozycja Morawieckiego to przede wszystkim gest w stronę opinii publicznej: „patrzcie, ja mam pomysł, ja działam, ja dbam o bezpieczeństwo”. W praktyce to polityczny teatr, w którym najważniejsze jest to, by były premier przez cały czas miał swoją rolę.

Mateusz Morawiecki coraz bardziej przypomina polityka, który desperacko walczy o uwagę. Jego recepty na obronność, gospodarkę czy energetykę brzmią jak poradnik człowieka, który wszystko wie najlepiej – ale tylko wtedy, gdy nie musi ponosić odpowiedzialności.

„Mamy technologię i mamy pieniądze – ale nie mamy czasu” – mówi Morawiecki. Polacy mogliby odpowiedzieć: mieliście czas, mieliście władzę, mieliście środki. I zamiast „okrągłych stołów”, chcemy dziś polityków, którzy mniej mówią, a więcej robią.

Bo Morawiecki, im mniej znaczy, tym bardziej udaje, iż znaczy wszystko.

Idź do oryginalnego materiału