Zaprzysiężenie Donalda Trumpa to jedno z tych wydarzeń, które robią wrażenie. Mimo iż uroczystość oficjalnie rozpocznie się o godzinie 12:00 czasu amerykańskiego (czyli 18:00 w Polsce), już teraz widać, jak Waszyngton szykuje się na wielkie święto. Nie tylko ze względu na samą inaugurację, ale i dlatego, iż ta ma przypominać… koncert gwiazd. Na zaproszenie Trumpa zjechali miliarderzy, celebryci, influencerzy i, oczywiście, politycy z całego świata.
Z Polski przylecieli m.in. politycy PiS Mateusz Morawiecki i Dominik Tarczyński, którzy reprezentują frakcję Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Gdzieś tam w tłumie pojawiły się także nazwiska z europejskiej skrajnej prawicy. Część liderów, jak Viktor Orban, miała w planach przylot, ale ostatecznie zrezygnowali. Warto dodać, iż zaproszenie ominęło kilka osób, które mogłyby… nieco zepsuć atmosferę, w tym Władimira Putina czy Alaksandra Łukaszenkę.
Z racji silnego mrozu i opadów śniegu, inauguracja została przeniesiona do wnętrza Kapitolu – to pierwsza taka sytuacja od 1985 roku. Ale to nie jest jedyna rzecz, która czyni to wydarzenie wyjątkowym. Uroczystość jest potężnie zabezpieczona – tysiące funkcjonariuszy, setki blokad i całkowite zamknięcie strefy wokół Kapitolu to tylko kilka metod. Kto się dostał, ten się cieszy, a kto nie… ten próbuje przekonać służby jak potrafi – tak jak Mateusz Morawiecki.
Były premier nie dostał się na zaprzysiężenie Trumpa. Chciał potwierdzić swoją tożsamość wpisem... z Wikipedii
Wśród tłumów, które ustawiły się w kolejce do wejścia, znalazł się także Mateusz Morawiecki. Polityk nie miał prawdopodobnie przy sobie oficjalnego zaproszenia ani dokumentu potwierdzającego tożsamość. Narobiło mu to nie lada problemów.
Informację jako pierwsza opublikowała na portalu X reporterka Oliya Scootercaster. "Były premier Polski Mateusz Morawiecki próbuje przekonać Gwardię Narodową, kim jest. Żeby potwierdzić swoją tożsamość, pokazuje im swoją stronę na Wikipedii" – napisała. Nagranie ze zdarzenia trafiło do mediów społecznościowych i gwałtownie rozniosło się po sieci.
Film został również opublikowany przez użytkownika JackFromJersey. Widać na nim jak były premier stara się udowodnić, iż to właśnie on ma prawo być na tym wydarzeniu. Wyciąga telefon, pokazuje coś na ekranie, szuka poparcia u przypadkowych przechodniów, ale… niestety, bez większych rezultatów. Służby nie dają się przekonać, by zatwierdzić tożsamość na podstawie strony w Wikipedii. Przypominamy, iż dane może tam edytować każdy internauta.
Jak mówi autor nagrania: "No, niestety względy bezpieczeństwa nie pozwalają wejść każdemu na wiec Trumpa. Zwłaszcza w opcji 'na krzywy…' choćby gdy pokażesz wpis w Wikipedii na swój temat."
Morawiecki w USA. Komentarze internautów
Nagranie z Morawieckim w roli głównej gwałtownie zyskało popularność w sieci, wywołując lawinę komentarzy pełnych humoru i sarkazmu. Internauci, jak to mają w zwyczaju, nie szczędzili żartów, komentując jego nieudane próby dostania się na inaugurację. "Co tam miał w ręku? Pozwolenie na pracę?" – pisał jeden z użytkowników. Inny, nawiązując do wpisów w Wikipedii, zauważył: "A tam w Wikipedii o nadużyciu uprawnień przy wyborach. Teraz sprawdziłem".
Nie zabrakło też uwag o tym, iż Morawiecki "nie kupił biletu" i iż "stare nawyki szkodzą". Kolejny internauta z ironią dodał: "Coś mi się wydaje, iż Morawiecki będzie tym pierwszym deportowanym..." A najwięcej śmiechu wywołał komentarz o "zderzeniu z rzeczywistością", które, jak widać na nagraniu, polityk odczuł na własnej skórze.