Straty liczone w milionach złotych, zwolnienia pracowników, przegrane przetargi, zaciągane kredyty, by przetrwać. Tak podsumowują skutki moratorium wprowadzonego rok temu przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska przedstawiciele branży drzewnej na Podlasiu. Wiele firm, zwłaszcza mniejszych, już zakończyło działalność, inne jeszcze walczą – wsparte przez naukowców, leśników i lokalnych polityków.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska 8 stycznia 2024 r. wydało polecenie (moratorium) ograniczenia lub wyłączenia pozyskania drewna na wybranych terenach Polski. W ponad połowie ze 100 tys. wskazanych hektarów był to teren Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku.
Obowiązywanie moratorium przedłużano kilka razy, by w końcu wprowadzić je bezterminowo – póki nie powstanie bardziej sensowna prawna forma ochrony lasów. Minął rok, żaden nowy dokument na ten temat się nie pojawił. A branża drzewna coraz silniej odczuwa negatywne skutki ograniczenia w pozyskiwaniu drewna. Chwieje się nie tylko ona. Cierpi lokalna gospodarka, społeczność, a negatywne skutki moratorium prawdopodobnie pojawią się niedługo w lasach.
Straty dla przedsiębiorców
– Strata przychodów naszego konsorcjum w zeszłym roku wyniosła 2 miliony złotych. To zmniejszenie ich o 20%, ponieważ mieliśmy podpisaną umowę na 12 milionów. Co będzie w 2025? W związku z moratorium, firmy które przez wiele lat prowadziły w spokoju działalność w pobliżu miejsca swojego zamieszkania, aby się ratować, składały Lasom Państwowym desperackie oferty w innych regionach. Zaniżały wartość usług choćby o 30% – mówi Andrzej Karpowicz z największego konsorcjum firm pracujących na terenie Nadleśnictwa Supraśl. – Przez taki przebieg przetargów nie wygraliśmy żadnego.
Moratorium leśne nie tylko nie wspiera ochrony przyrody, ale ją sabotuje, ponieważ działania takie jak czyszczenia czy trzebieże, przebudowa drzewostanów są najważniejsze dla utrzymania zdrowia i bioróżnorodności polskich lasów w dobie zmian klimatu – twierdzi Natalia Wysocka, inżynierka leśnictwa
– Musiałem wziąć kredyt obrotowy, prawie 800 tysięcy złotych tylko po to, żeby utrzymać zdolność finansową. Nadleśnictwa nie były w stanie zlecać prac zgodnie z harmonogramem oraz ze sztuką leśną. Mamy rok 2025, moratorium przez cały czas trwa, nie wiadomo, jak długo. Mamy podpisane nowe umowy z Lasami Państwowymi, ale okazuje się, iż niektóre nadleśnictwa nie mają zatwierdzonych planów urządzenia lasu. A my nie możemy czekać, mamy zatrudnionych pracowników, zobowiązania finansowe. Krótko mówiąc – koszty stałe. W grudniu 2024 byłem zmuszony zwolnić 7 pracowników.
Pseudoreformy Ministerstwa Klimatu i Środowiska zmuszają mnie do złożenia wniosku o kolejny kredyt, po to tylko, żeby utrzymać firmę – mówi z kolei Bartosz Masiewicz, właściciel Zakładu Usług Leśnych działający na terenie Puszczy Augustowskiej.
Wielu zakończy działalność
– Wiele innych firm w ogóle zakończy działalność. Mówimy tu o przedsiębiorstwach, które przez lata wspierały lokalną gospodarkę i zatrudniały w sumie setki ludzi – komentuje Dariusz Wysocki, właściciel ZUL i lider konsorcjum firm, działającego na terenie Nadleśnictwa Czarna Białostocka. – Zgodnie z szacunkami w 2025 roku wartość usług leśnych w RDLP Białystok spadnie z 330 do 280 mln. Konsekwencje odczuwają nie tylko przedsiębiorcy, ale także lokalne społeczności i cała gospodarka.
Cierpią także tartaki. Część małych firm zawiesiła działalność. Większe, z zagranicznymi kontraktami, szukają surowca w odległych nadleśnictwach. Latem odbyły się konsultacje społeczne w sprawie aktualizacji terenów objętych moratorium. Blisko 90% osób z całego kraju całkowicie sprzeciwiło się pomysłom ministerstwa.
– Moratorium na wycinkę zostało wprowadzone rzekomo w celu ochrony lasów najcenniejszych przyrodniczo. Brzmi to pięknie, problem w tym, iż nikt nie wytłumaczył, co to w ogóle oznacza. Nie podano żadnych definicji ani kryteriów, które lasy zasługują na taki status, a które nie. To pokazuje, jak bardzo nieprzemyślana i spontaniczna była to decyzja. Ale choćby o ile przyjmiemy, iż polskie lasy, a zwłaszcza podlaskie, bo one tutaj zostały „wyróżnione” najbardziej, są tymi najcenniejszymi przyrodniczo, to warto pamiętać, iż stały się takie wyłącznie dzięki gospodarce leśnej – mówi Natalia Wysocka, inżynierka leśnictwa, jedna z liderek Protestu Branży Drzewnej.
I dodaje:
– Gospodarka leśna w Polsce to gospodarka zrównoważona. Na jedno wycięte drzewo przypada kilkanaście sadzonych. Moratorium nie tylko nie wspiera ochrony przyrody, ale ją sabotuje, ponieważ działania takie jak czyszczenia czy trzebieże, przebudowa drzewostanów są najważniejsze dla utrzymania zdrowia i bioróżnorodności polskich lasów w dobie zmian klimatu.
Branżę drzewną wspierają m.in. Polskie Towarzystwo Leśne (naukowcy), Związek Leśników Polskich RP (zrzeszający ponad 12,5 tys. osób), organizacje przemysłu drzewnego zatrudniające setki tysięcy ludzi. Ale nie aktywiści.
– Ktoś zupełnie niezwiązany z naszymi lasami próbuje nam je odbierać i zarządzać w sposób, który powstał gdzieś w gabinetach środowisk radykalnie ekologicznych. Chcę bardzo wyraźnie powiedzieć, iż mało komu, tak jak nam, zależy na tym, żeby przyroda była chroniona. Bo dzięki niej żyjemy. Także dzięki temu, iż zasobność polskich lasów stale rośnie. A decyzje nie są podejmowane w oparciu o analizy przedstawicieli uniwersytetów przyrodniczych, z których zdaniem coraz rzadziej ministerstwo się liczy – mówi Bartosz Bezubik, prezes zarządu w Zakładach Przemysłu Sklejek Biaform oraz wiceprezydent Stowarzyszenia Producentów Płyt Drewnopochodnych w Polsce.
To małe lub średnie firmy
Na Podlasiu działa ok. tysiąca firm związanych z sektorem drzewno-leśnym. Zatrudniają ponad 30 tys. osób. 90% z tych firm to małe i średnie przedsiębiorstwa odpowiadające za realizację większości zakupów w Lasach Państwowych.
– W tym roku, według naszych szacunków, oferta dyrekcji białostockiej została ograniczona o kolejne 10%. W tym tempie za chwilę surowca nie będzie. Od roku mówiliśmy o skutkach, które nastąpią w wyniku wprowadzonego moratorium. Dzisiaj je bardzo wyraźnie widzimy. W przestrzeni publicznej natomiast jest budowana narracja, która polega na tym, iż nic się nie stało, nikt nie ucierpiał – podkreśla Bartosz Bezubik.
Jak na razie wszelkie projekty dokumentów przygotowanych przez MKiŚ w sprawie ochrony lasów nie uzyskały aprobaty branży drzewnej. Jej straty w wyniku moratorium szacowane są choćby na kilkanaście milionów złotych w minionym roku.
Chcesz wiedzieć więcej? Czytaj Magazyn Biomasa:
Tekst: Beata Klimczak
Zdjęcie: pixabay.com