Monbiot: Gdy system się załamie, Trump może nie zrobić nic

1 tydzień temu

Choć trudno to sobie wyobrazić, nie sposób tego wykluczyć: w Stanach Zjednoczonych może dojść do zapaści systemu. Dewastacja rządu federalnego i jego instytucji przez Donalda Trumpa i Elona Muska może wywołać szereg nakładających się na siebie i potęgujących się wzajemnie kryzysów, wiodących do społecznego, finansowego i przemysłowego załamania.

Istnieje kilka mechanizmów, które mogą do tego doprowadzić. Zacznijmy od oczywistego: atak na przepisy regulujące finanse. Powołany przez Trumpa na szefa agencji ochrony praw konsumentów sektora finansowego (CFPB) Russell Vought zawiesił wszelkie działania tej instytucji, obciął jej budżet i być może dąży do spełnienia ambicji Muska, aby ją całkowicie „skasować”. Kongres ustanowił CFPB po krachu finansowym z 2008 roku, by chronić ludzi przed drapieżnymi działaniami banków, funduszy i innych instytucji finansowych, które doprowadziły do załamania się rynków. To ewidentny sygnał dla sektora finansowego: „chłopaki, plądrujcie!”. Kolejny finansowy krach w Stanach Zjednoczonych natychmiast przekształciłby się w kryzys ogólnoświatowy.

Zagrożeń jest więcej. Musk, nawołując do „hurtowego usuwania regulacji”, wysyła swoją dziecięcą krucjatę do szturmu na instytucje, od których zależy stabilność całego państwa. Regulacje, choć bezustannie podminowywane przez propagandę korporacji i oligarchów, to nasza jedyna linia obrony przed wieloma katastrofami. Pierwszym skutkiem deregulacji jest wojna klas, z poduszczenia bogatych uderzająca w najuboższych i klasy średnie. W miarę jak jej efekty się nawarstwiają, zacznie ona uderzać w dobrostan wszystkich.

Kilka przykładów – tegoroczne pożary w Los Angeles według różnych szacunków mają kosztować między 28 a 75 miliardów dolarów samych tylko wypłat z tytułu odszkodowań ubezpieczeniowych. Całkowite szkody szacuje się na od 160 do 275 miliardów dolarów.

Te przeogromne koszty jednak karleją w porównaniu ze szkodami, jakie przyniosą przyszłe kataklizmy klimatyczne. Trump likwiduje przepisy o ochronie środowiska i możliwości reagowania na szczeblu federalnym, więc skutki będą się pogłębiać. Wśród nich mogą pojawić się nieliniowe wstrząsy zarówno w sektorze ubezpieczeń, jak i dla właścicieli nieruchomości, zaś ich eskalacja może doprowadzić do ogólnokrajowego kryzysu gospodarczego i społecznego.

Jeśli (a raczej gdy) zdarzy się kolejna pandemia, być może wywołana patogenem jeszcze bardziej zaraźliwym i śmiercionośnym niż COVID-19 (który do tej pory uśmiercił w USA 1,2 miliona osób), uderzy ona w społeczeństwo pozbawione możliwości obrony. Podstawowe elementy ochrony zdrowia publicznego, takie jak szczepienia i kwarantanna, dla większości będą niedostępne. W takich okolicznościach pandemia mogłaby unicestwić miliony ludzi, zarazem wywołując zapaść gospodarczą.

Jako iż opinia publiczna niespecjalnie rozumie, jak działają złożone systemy, nagłe załamanie zwykle nas zaskakuje. Złożone systemy (takie jak gospodarka czy społeczeństwo) mają pewne cechy, które sprawiają, iż są odporne na załamania bądź podatne na nie. System, który utracił swoją różnorodność, nadmiarowość, modułowość (stopień podziału na odrębne obszary), swoje „bezpieczniki” (jakimi są regulacje rządowe) oraz strategie awaryjne (alternatywne sposoby na osiągnięcie danego celu) staje się mniej odporny niż system, który te cechy posiada. Podobnie dzieje się w systemie, w którym następuje synchronizacja procesów.

W systemie podatnym na załamania wstrząsy mogą się gwałtownie intensyfikować i rozprzestrzeniać: zaburzenie w jednym miejscu może przerodzić się we wszechogarniającą katastrofę. Jak znakomicie wyjaśnił to Andy Haldane, były główny ekonomista brytyjskiego banku centralnego, to właśnie przydarzyło się systemowi finansowemu w 2008 roku.

Nieodmienną cechą zglobalizowanego kapitalizmu jest nieumyślne podkopywanie odporności systemu. W miarę jak korporacje ujednolicają swoje strategie osiągania zysku, a każde przedsiębiorstwo poddaje się trendowi finansjalizacji i ucyfrowienia, system gospodarczy traci swoją różnorodność i zaczyna się synchronizować. Przedsiębiorstwa ulegają konsolidacji, a największe konglomeraty stają się węzłami, z którymi połączonych jest wiele innych przedsiębiorstw (jak w przypadku Amazona bądź Cargilla, giganta branży żywnościowej i rolnej), przez co większe tąpnięcia mogą się rozprzestrzeniać kaskadowo.

A jako iż każde przedsiębiorstwo dąży do jak największej efektywności, system traci nadmiarowość. Coraz bardziej ustandaryzowane zasady handlu i fizyczna infrastruktura (te wszystkie identyczne terminale kontenerowe, sieci wysyłkowe i transport tirami) sprawiają, iż system traci zarówno swoją modułowość, jak i strategie awaryjne. Gdy system utraci w ten sposób odporność, mały wstrząs z zewnątrz może spowodować lawinową zapaść.

Paradoksalnie wojny handlowe Trumpa i jego ataki na ogólnoświatowe normy mogą przyczyniać się do desynchronizacji systemu i przywrócenia mu modułowości. Tylko iż jednocześnie Trump usuwa bezpieczniki i likwiduje zdolność do reagowania, a systemy Ziemi traktuje z wrogością, jako coś, co należy stłamsić, więc w ogólnym rozrachunku prawdopodobnie doprowadzi do tego, iż systemy ludzkie staną się bardziej podatne na zapaść.

Skrajna prawica zdaje się korzystać na chaosie i zawierusze, przynajmniej na krótką metę: to jedna z pętli zwrotnych, które mogą zmienić kryzys w kataklizm. Trump stroi się w piórka bohatera ratującego naród z opałów, które sam mu zgotował, jednocześnie winą obarczając kozły ofiarne.

Jest jeszcze jedna możliwość: iż w obliczu zapaści Trump i jego ekipa nie zrobią nic. Jak wielu ultrabogaczy, kluczowi ludzie w rządzie i na rządowej orbicie żywią psychopatyczne fantazje rodem z powieści Ayn Rand Atlas zbuntowany i Źródło, w których plutokraci pozostawiają roboli samym sobie w piekle, które im zgotowali, sami zaś migrują do bunkrów w Nowej Zelandii, na Marsie czy pod dnem oceanu (zapominając, jak zwykle, iż ich bogactwo, władza i przetrwanie całkowicie uzależnione są od innych ludzi). Niektórym marzy się jeszcze inna apokalipsa, w której imprezują sobie z Jezusem po przyjściu jego królestwa, podczas gdy my, czyli cała reszta ludzkości, się smażymy.

Każdy rząd powinien mieć nadzieję, iż będzie dobrze, ale być gotowy na najgorsze. Tylko iż tak samo jak w przypadku zapaści klimatycznej i środowiskowej, kurczących się zasobów słodkiej wody, perspektywy załamania się systemów żywnościowych, uodpornienia drobnoustrojów na antybiotyki i rozpowszechniania się broni jądrowej większość rządów, w tym brytyjski, wydają się mieć nadzieję, iż będzie dobrze i tyle. Dlatego choć nic nie zastąpi skutecznego rządu, musimy się wystarać o własne systemy awaryjne.

Zacznijcie od zasady: nie będziesz szła sama, nie będziesz szedł sam. Poznawaj ludzi. Poznaj swoich sąsiadów, stwórzcie sieci wsparcia, pomagajcie tym, którym jest trudno. Od zarania ludzkości ci, którzy mieli mocne sieci społeczne, byli odporniejsi od tych, którzy ich nie mieli.

Rozmawiajcie o tym, z czym się mierzymy. Zorientujcie się, jak możemy na to reagować. Poprzez sieci dobrosąsiedzkie zacznijcie budować deliberacyjną demokrację uczestniczącą, aby zaradzić przynajmniej niektórym problemom w kwestiach, które da się rozwiązać na szczeblu lokalnym. jeżeli możecie, zapewnijcie waszej społeczności lokalne zasoby, na przykład żywności.

Na bazie zdemokratyzowanych społeczności sąsiedzkich możemy zacząć rozwijać nową politykę, idąc w kierunku zaproponowanym przez Murraya Bookchina – gdzie decyzje podejmuje się oddolnie i przekazuje do góry, nie zaś odgórnie, w celu stworzenia ustroju politycznego, który zarówno będzie bardziej demokratyczny niż ten, który musimy znosić obecnie, jak i umożliwi większą różnorodność, nadmiarowość i modułowość.

Owszem, potrzebujemy także – i to na już – działań na szczeblu krajowym i ogólnoświatowym, dogadywanych przez rządy. Wygląda jednak na to, iż nikt się za nami nie ujmie. Przygotujmy się na najgorsze.

**
George Monbiot – dziennikarz i działacz ekologiczny. Publikuje w „Guardianie”. W ubiegłym roku nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej ukazała się jego książka Regenesis. Jak wyżywić świat, nie pożerając planety.

Artykuł ukazał się na blogu autora. Z angielskiego przełożyła Katarzyna Byłów.

Idź do oryginalnego materiału