Media PiS bębnią bez przerwy o „sukcesach”, jakie podczas wizyty w Waszyngtonie miał odnieść premier Mateusz Morawiecki. Na czele ze spotkaniem z wiceprezydent USA, Kamalą Harris.
Sęk jednak w tym, iż w amerykańskim systemie politycznym wiceprezydent jest politykiem wyraźnie drugiej ligi. I skoro to Harris spotkała się z Morawieckim, świadczy to o tym, iż w Waszyngtonie nie przywiązują większego znaczenia wizycie szefa rządu PiS.
– Kiedy pełniłem urząd prezesa Rady Ministrów byłem w USA dwa razy. Za każdym razem przyjmował mnie w gabinecie owalnym prezydent Stanów Zjednoczonych. Miał świadomość, iż spotyka się z premierem polskiego rządu, a nie z produktem zastępczym – zauważył Leszek Miller.
Kiedy pełniłem urząd prezesa Rady Ministrów byłem w USA dwa razy. Za każdym razem przyjmował mnie w gabinecie owalnym prezydent Stanów Zjednoczonych. Miał świadomość, iż spotyka się z premierem polskiego rządu, a nie z produktem zastępczym. pic.twitter.com/5R5xyuCESo
— Leszek Miller (@LeszekMiller) April 13, 2023
Nic dodać, nic ująć. Po prostu Amerykanie pokazali Morawieckiemu miejsce w szeregu. Na dodatek niezbyt znaczące.