Chociaż lutowa sesja Rady Miasta nie zakończyła się rozpoczęciem pracy nad Zintegrowanym Planem Inwestycyjnym dla działki przy ulicy Mickiewicza to mieszkańcy nie tracą czujności. W niedzielę spotkali się z dziennikarzami i społecznikami przy skwerze im księdza Henryka Szlagiera i opowiedzieli im o swoich obawach. A ciągle czują się zagrożeni, bo po spotkaniu z Rafałem Rudnickim, wiceprezydentem Białegostoku wcale nie czują, iż magistrat porzucił pomysł, aby pozwolić na budowę 35-metrowego wieżowca tuż obok stawu. Zwłaszcza, iż białostoccy radni Koalicji Obywatelskiej i Trzeciej Drogi wyraźnie wskazali, iż to tylko odłożenie pomysłu na jakiś czas. - Jest wiele powodów, dla których ten wieżowiec nie powinien być tu zbudowany. Pierwszy to taki, iż dla wielu budynków praktycznie zasłoni on światło i sprawi, iż będziemy żyli bez słońca. Po drugie zniszczy staw tak jak budowa podziemnych parkingów obniżyła poziom wody przy stawie obok Galerii Biała. Budowa i istnienie wieżowca zniszczy życie ptakom, rybom i całej florze i cały - dopiero co - zrewitalizowane otoczenie tego stawu. Po trzecie: o ile tu ma być ponad 200 mieszkań to ulica Mickiewicza nie wytrzyma takiego zwiększenia ruchu samochodów. Już teraz korki sięgają tu po kilkaset metrów. Kiedy wieżowiec powstanie będzie paraliż zupełny. No i na koniec: nikt nie zrobił badań jakie skutki dla naszych domów wywoła budowa ogromnego wieżowca z podziemnymi parkingami. Obecny plan z 2018 roku zakłada budynki do 10 metrów i taki też powinien pozostać. Był przemyślany i przedyskutowany z urbanistami, którzy wzięli pod uwagę wiele czynników. Nie może być tak, iż kto
