Po pierwszej turze wyborów prezydenckich zaczęło do nas docierać, iż przy pozorach spontanu i odlotu, wszystko toczy się nieubłaganym torem, przewidzianym przez klasyka demokracji Józefa Stalina.
Jak wiadomo, zauważył on, iż w demokracji najważniejsze jest przygotowanie suwerenom prawidłowej alternatywy. A po czym wiemy, iż jest prawidłowa? Po tym, iż bez względu na to, kto wybory wygra, będą one wygrane.
Oczywiście uświadomienie sobie tej konieczności nie dotarło do wszystkich jednocześnie. Jedni skapowali to wcześniej, a inni – później. Do tych drugich należał – jak się okazało – pan Sławomir Mentzen, który w pierwszej turze uzyskał prawie 15 procent głosów. Każdego by to zadowoliło, zwłaszcza na jego miejscu – ale chyba ten sukces przyprawił go o zawrót głowy. Wpadł bowiem na pomysł, iż gwoli ułatwienia swoim wyborcom podjęcia decyzji w drugiej turze, każdemu ze szczęśliwców przedstawi do podpisania wielopunktowy cyrograf. W ten sposób będzie rozstawiał pionki na szachownicy.
Na pierwszy ogień poszedł obywatel Nawrocki Karol, który nie tylko został przez pana Sławomira Mentzena przepytany przed kamerami telewizyjnymi, ale w dodatku podpisał mu cyrograf. Skąd ta skwapliwość w sytuacji, gdy jeszcze nie dawno wszyscy kandydatowie podkreślali dzielące ich różnice? Pewne światło na ten fenomen rzucił Wielce Czcigodny poseł Volksdeutsche Partei, który podczas przesłuchania u pani red. Gozdyry Agnieszki powiedział szczerze – “a cóż to szkodzi obiecać?” Nic tak nie gorszy, jak prawda, więc wspomniany poseł ma być za tę szczerość ukarany – ale dopiero po wyborach.
Toteż obywatel Trzaskowski Rafał wprawdzie w niektórych sprawach choćby się z panem Mentzenem zgadzał – ale już niczego mu nie podpisał. A dlaczego? A dlatego, iż z pewnością wiedział o piekielnej zasadzce, jaką na naiwnego pana Mentzena urządził Książę-Małżonek. Wprosił się był do piwiarni pana Mentzena w Toruniu i siedział tam kiwając się nad pustym stołem, aż do czasu, gdy obywatel Trzaskowski Rafał po zakończeniu przesłuchania poinformował pana Sławomira, iż w jego piwiarni siedzi Książę-Małżonek, do którego on też chętnie by dołączył. Panu Mentzenowi najwyraźniej nie wypadało odmówić, więc do piwiarni wparował również obywatel Trzaskowski Rafał, a w tej sytuacji nie było innego wyjścia, jak poczęstować ich wszystkich piwem – co skwapliwie odnotowały kamery.
Słowem – Książę-Małżonek, jak klasyczny mordochłap, wydymał pana Sławomira Mentzena, jak dziecko, a na dodatek okazało się, iż musi on tłumaczyć się z nawarzonego piwa przed własną partią. Jak pamiętamy, pod podobnym pretekstem z Konfederacji został usunięty Janusz Korwin-Mikke, no a teraz sam Sławomir Mentzen podąża w jego ślady.
Następnego dnia, to znaczy – w ostatnią niedzielę (“ta ostatnia niedziela, więc ni żałuj jej dla mnie…”) odbyły się w Warszawie dwa marsze budujące. W jednym marszu maszerowali patrioci-folksdojcze, podczas gdy w drugim – patrioci-szabesgoje.
Podobno folksdojczów było więcej, niż szabesgojów, w związku z czym obywatel Trzaskowski Rafał wpadł w euforię i w przypływie szczerości wykrzyknął z głębi serca gorejącego, iż “Rumunia już wygrała, a teraz wygra Polska”.
Jak wiadomo, w drugiej turze wyborów prezydenckich w Rumunii wygrał “proeuropejski” burmistrz Bukaresztu, chociaż w pierwszej turze miał rezultat o połowę gorszy od niezatwierdzonego kandydata, pana George Simiona. Słowem – byliśmy świadkami cudów, bez których demokracja kierowana obejść się wszak nie może.
Toteż mamy dwie możliwości: albo obywatelu Trzaskowskiemu Rafału tak się tylko krzyknęło z głębi serca gorejącego, albo wie on coś, czego my jeszcze nie wiemy, to znaczy – o jakichś cudach, które mają zapewnić mu zwycięstwo.
Skoro w Rumunii zaangażowano niezawisłe sądy i Centralną Komisję wyborczą, żeby wygrał kandydat “proeuropejski”, to cóż to komu szkodzi, żeby w Polsce, jako kraju znacznie bardziej religijnym od Rumunii, postarano się o cud? A w Rumunii, co to “już wygrała”, właśnie przystąpiono do realizowania paktu migracyjnego, podczas gdy u nas obywatel Tusk Donald jeszcze do 1 czerwca korzysta z dyspensy, jakiej na wybrane myślozbrodnie udzieliła mu Reichsfuhrerin Urszula Wodęleje i odgraża się, iż paktu migracyjnego nie będzie wykonywał.
W normalnych czasach za coś takiego Reichsfuhrerin powyrywałaby mu nogi z tyłka, ale – jak pisze francuski “Le Monde” – teraz jest czas wyjątkowy, czas cudów, więc i obywatel Tusk Donald dokazuje, jakby go kto na sto koni wsadził. Ale dopóty dzban wodę nosi, dopóki się ucho nie urwie, więc po 1 czerwca, bez względu na to, kto wygra w II turze, i obywatel Tusk Donald przeżyje bolesny powrót do rzeczywistości.
Nigdy jednak nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być jeszcze dobrzej, toteż dwaj funkcjonariusze Propaganda Abteilung zostali zmobilizowani do ostatniego zadania. Wykryli mianowicie, iż obywatel Nawrocki Karol, w początkach swojej błyskotliwej kariery sprowadzał prostytutki do sopockiego Grand Hotelu. Poinformować o tym mieli funkcjonariuszy Propaganda Abteilung z niemieckiego portalu Onet, panów Stankiewicza Andrzeja i Harłukowicza Jacka, dawni kolaboranci obywatela Nawrockiego Karola. Dlatego właśnie obydwaj wspomniani funkcjonariusze przechwalają się, iż “mają świadków”. To rzecz pewna, iż ich mają, bo już Rejent Milczek zauważył, iż “nie brak świadków na tym świecie” zwłaszcza wśród alfonsów, który zarówno kiedyś, jak i teraz z reguły są konfidentami którejś z bezpieczniackich watah – najprawdopodobniej ABW. Nic zatem łatwiejszego, by oficer prowadzący nakazał alfonsom świadczyć, a przy okazji kazał wykuć na blachę zeznania, żeby żaden się nie zająknął przed niezawisłym sądem. Zaś obydwu funkcjonariuszom, co do których nie mam pewności, czy podlegają jeszcze ABW, czy już bezpośrednio niemieckiej BND – bo przecież w marszu do Generalnej Guberni jakaś awangarda musi być – oficer prowadzący złożył uprzejmą propozycję: wiecie, rozumiecie towarzyszu redaktorze, macie tu gotowca i opiszcie to własnymi słowami, jak wy to potraficie, w my ze swej strony już szykujemy wniosek o awans. No i zaraz zaćwierkała zgorszona Karolina Korwin-Piotrowska, używana zwykle do specjalnych ćwierkań – co pokazuje, iż zostały w tej sprawie poruszone Moce – z Judenratem włącznie.
To jest w moim przekonaniu najbardziej prawdopodobna wersja tego fenomenu – ale może to też być prawda. W tej sytuacji wypada postawić pytanie, co adekwatnie sprawiło, iż Naczelnik Państwa w korcu maku akurat trafił na obywatela Nawrockiego Karola, jako kandydata na prezydenta, podobnie jak wcześniej – na Morawieckiego Mateusza, byłego doradcę dokonałego obywatela Tuska Donalda, no i na panią Skrzypek Barbarę, która – zanim został osobą obdarzoną przez Naczelnika Państwa pełnym zaufaniem – wcześniej cieszyła się zaufaniem generała Jaruzelskiego oraz generała Michała Janiszewskiego – czołowych postaci stanu wojennego?
Stanisław Michalkiewicz