Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. W tym przypadku o pieniądze dla PiS, od których może zależeć orzeczenie o ważności wyborów prezydenckich. Tak widzi sprawę szefowa kancelarii prezydenta. A w tej układance jest także sam prezydent, Sejm z tak zwaną ustawą incydentalną i Państwowa Komisja Wyborcza, która dziś znowu nie była w stanie odpowiedzieć ministrowi finansów.