Projekt prezydenta Karola Nawrockiego ponownie wywołał niepokój na wschodzie Polski. W powiecie krasnostawskim wraca temat szybkiej kolei, która według mieszkańców może oznaczać wyburzenia domów i przesiedlenia całych rodzin. Radni wszystkich opcji politycznych mówią jednym głosem: rozwój tak, ale nie kosztem ludzi.

Fot. Warszawa w Pigułce
Projekt Nawrockiego wywołał bunt na Lubelszczyźnie. Rolnicy ostrzegają: “Nie pozwolimy na rozwój kosztem ludzi”
W powiecie krasnostawskim wraca temat, który od lat trzyma mieszkańców w niepewności. Projekt prezydenta Karola Nawrockiego o zapewnieniu realizacji inwestycji CPK znów otworzył dyskusję o szybkiej kolei i przebiegu tzw. szprych. Dla Warszawy to symbol modernizacji. Dla wielu rodzin z Lubelszczyzny – widmo utraty domów i gospodarstw. Radni wszystkich opcji mówią jednym głosem: decyzje podejmowane ponad głowami ludzi oznaczają realne zagrożenie, a nie obietnicę rozwoju.
W Stężycy Łęczyńskiej Beata Karpik od kilku lat żyje w zawieszeniu. Prowadzi duże gospodarstwo, ponad 130 sztuk bydła, obory, magazyny i stodoły. Na jednej z map planowanej trasy kolejowej linia przechodzi niemal przez środek jej podwórka. Kobieta powtarza, iż nie protestuje przeciwko inwestycjom, ale przeciwko sytuacji, w której nie da się planować życia. Jej syn chciałby przejąć gospodarstwo i je rozbudować, ale nie wie, czy za kilka lat ziemia i budynki będą miały jakąkolwiek wartość. Wzięcie kredytu staje się ryzykiem, a inwestowanie traci sens, kiedy decyzje państwa mogą zburzyć wszystko w jednej chwili.
Podobne emocje słychać kilka kilometrów dalej, w Stężycy Kolonii. Zygmunt Karczewski wspomina, iż jego rodzina jest tu od stu lat. Teraz boi się, iż cała historia może skończyć się w momencie, gdy ktoś uzna, iż przez ich ziemię ma iść szybka kolej. To on przekonał radnych powiatu, by wystąpili wspólnie przeciw projektowi prezydenta. I stało się coś, co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe – radni PSL, KO i PiS podpisali się pod tym samym stanowiskiem.
Starosta krasnostawski Janusz Szpak tłumaczy, iż sprzeciw nie wynika z polityki, ale z sytuacji mieszkańców. W powiecie od lat trwa napięcie związane z planami szybkiej kolei. Mieszkańcy słyszeli różne warianty, widzieli różne mapy i wciąż nie wiedzą, czy ich domy będą stały tu jeszcze za pięć lat. Samorządowcy przypominają, iż były już protesty, konsultacje i zapewnienia o zmianach. Ale mieszkańcy przez cały czas znajdują swoje gospodarstwa na projektach przebiegu tras, które mają wrócić w swojej pierwotnej formie.
Radny Arkadiusz Danielak z PiS mówi otwarcie, iż jest za rozwojem Polski, ale nie za rozwiązaniami, które wymuszają budowanie przyszłości na cudzej stracie. Wskazuje, iż nie chodzi tylko o samą linię kolejową, ale również o strefy buforowe, które przy prędkościach 300–320 km/h są szerokie i mogą sprawić, iż życie w pobliżu takich torów stanie się niemożliwe. Mieszkańcy Izbicy, gdzie dziś kursuje kilkanaście pociągów dziennie, nie widzą potrzeby drastycznej ingerencji w ich miejscowość, zwłaszcza jeżeli oznacza to wyburzenia.
W stanowisku radnych, które trafiło do władz państwowych, pojawiają się słowa o braku dialogu i narzucaniu z góry ustalonych wariantów. Podkreślają, iż w obecnym kształcie inwestycja wymusiłaby wyburzenia wielu domów i gospodarstw, a to oznaczałoby przymusowe przesiedlenia setek rodzin w regionie. Samorządowcy nie zamykają jednak drzwi dla rozwoju. Chcą rzetelnej analizy, która uwzględni również propozycje społeczne, często omijające największe skupiska domów.
Na ostateczne rozstrzygnięcia wciąż czekają nie tylko mieszkańcy Lubelszczyzny. CPK oraz PKP PLK pracują nad Zintegrowaną Siecią Kolejową – planem, który ma wskazać, gdzie i w jakiej kolejności powinny powstać linie kolejowe w Polsce. Dopiero ten dokument ma wyjaśnić, które inwestycje są realnie potrzebne, a które można przeprojektować. Plan ma być gotowy na początku przyszłego roku, ale dla ludzi, którzy od 2020 roku żyją w niepewności, to kolejny odłożony w czasie etap.
W powiecie krasnostawskim nie chcą blokować rozwoju kraju. Chcą jedynie, by rozwój nie oznaczał wymazywania z mapy wielopokoleniowych gospodarstw. Rolnicy mówią wprost: jeżeli państwo chce budować nowoczesność, musi zacząć od uczciwego dialogu z tymi, którzy mają ponieść największe koszty. I to właśnie ten brak rozmowy, a nie nowoczesna kolej, najbardziej dziś ich oburza.

2 godzin temu










