Nikt, tylko PiS, może mieć dobre relacje z administracją Donalda Trumpa! Marcin Przydacz próbował zbagatelizować rozmowę Radosława Sikorskiego z amerykańskim sekretarzem stanu, ale totalnie się skompromitował. PiS zazdrosne o Trumpa Kuriozalna PiS-owska euforia po zaprzysiężeniu Donalda Trumpa na prezydenta USA trwa w najlepsze. Nowogrodzka wciąż wierzy, iż partyjne uczucie do opalonego przywódcy jest odwzajemnione. Nie gaśnie nadzieja, iż dobry Pan zza Oceanu przybędzie do kraju nad Wisłą i rozgoni niedobry rząd Donalda Tuska. Co tam rząd, reżim! Politycy PiS cały czas przekonują, iż Trump czuje wręcz osobistą niechęć do Donalda Tuska i dlatego pomoże Nowogrodzkiej w pozbyciu się znienawidzonego premiera. Wszelkie sygnały, iż nowa amerykańska administracja będzie po prostu profesjonalnie współpracować z polską władzą, PiS próbuje bagatelizować. Najlepszy przykład to Marcin Przydacz i jego reakcja na rozmowę szefa MSZ Radosława Sikorskiego z nowym sekretarzem stanu USA Marco Rubio. – Rozmowa z nowym Sekretarzem Stanu USA Marco Rubio pokazała, iż polsko-amerykańska przyjaźń ma silne fundamenty. Marco, przed nami wiele wyzwań, ale sojusz Polski, Europy i Stanów Zjednoczonych im podoła – przekazał Radosław Sikorski. Co istotne, polski minister był pierwszym europejskim szefem dyplomacji, z którym Rubio rozmawiał po objęciu swojej funkcji. Ale Przydacz ma swoją wersję rzeczywistości. Przedstawił ją na antenie RMF FM.