Marcin Dębski zaatakował matkę dziennikarza. Czyżby za ujawnienie afery?

4 tygodni temu

– Pewien zaangażowany i wzmożony twitterowicz (mniejsza o długość i szerokość) w swojej zajadłości postanowił zaatakować dziś moją mamę. Za to, co już kiedyś próbowano robić po moich tekstach o “układzie wrocławskim”. A mianowicie “wyciągając” rozstrzygnięcie konkursu urzędu marszałkowskiego z 2017 r., w którym konsorcjum osób z jej udziałem wygrało konkurs – pisze Jacek Harłukowicz, dziennikarz Onetu, który ujawnił gigntyczną aferę z produkcją amunicji.

Otóż moja mama jest emerytowaną nauczycielką, konkurs dotyczył organizacji czasu dla dzieci niepełnosprawnych. A konsorcjum reprezentowane przez moją mamę złożyło w niej najlepszą, bo jedyną,jedyną ofertę. W związku z czym zlecenie zostało im udzielone.



Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Skandal, prawda?

Facet, który dziś jest pracownikiem Republiki – ale kiedy po wyjściu z pierdla, w którym znalazł się z własnej głupoty, bo nie zgłosił się do prac społecznych zasądzonych za posiadanie trawki, przymierał głodem – nie wzgardził kilka lat temu przyjęciem pomocy i pieniędzy ode mnie i redakcji (plus wyjazd do Trójmiasta, hotel, wyżywienie, alkohol) za pomoc w przygotowaniu reportażu dla Gazety Wyborczej, dziś sięga po fejk i sugeruje, iż ja mojej mamie miałbym coś załatwić. Na dodatek publikując w Internecie jej prywatny adres zamieszkania.

Mama nie używa Twittera, ale będę ją namawiał, by nie zostawiła tego bez konsekwencji.

Aha! Wiecie, co to za tekst, przy którego powstaniu bardzo pomógł ten człowiek, dziś pracownik Republiki?
To była historia Izabeli Pęk o jej nocnym korespondowaniu z prezydentem Andrzejem Dudą, Marcinem Horała i kilkoma innymi politykami partii, która jest przecież zaangażowana finansowo w tzw. Strefę Wolnego Słowa, której częścią jest Republika.

To ten tekst stał się de facto zaczątkiem wydanej niedawno książki “Noce z Dudą”, autorstwa p. Izabeli.

Już po tym, jak mu pomogłem, a on zaczepił się w Salonie24, z którego też go ostatecznie pogonili, donosił na mnie do swoich ówczesnych chlebodawców i negatywnych bohaterów innych moich tekstów. I stamtąd (bo to tam przydarzyła mu się “wpadka” z ujawnieniem korespondencji, w której za plecami swojej partnerki, proponował pewnej kobiecie poddanie się jego fantazjom erotycznym w zamian za 500 zł) ostatecznie go pogoniono. Tak jak z wcześniejszych redakcji, z których wylatywał najpierw za wyrok, a potem za próbę wejścia do Pałacu Prezydenckiego pod wpływem alkoholu.

Ten wpis ma na celu z jednej strony ochronę dobrego imienia mojej mamy, jednej z najuczciwszych i najbardziej prawych osób, jakie znam. A z drugiej jednoznaczne wyjaśnienie Państwu dlaczego nie mam zamiaru wchodzić w jakiekolwiek dyskusje, czy interakcje z p. Marcinem Dobskim – podsumowuje Jacek Harłukowicz.

Idź do oryginalnego materiału