Marcin Bogdan: Unia Europejska wypowiada wojnę Stanom Zjednoczonym
28 lutego 2025 roku miał przejść do historii jako zwiastun pokoju na Ukrainie. Jednak wszystko wskazuje na to, iż ten dzień zapisze się na najczarniejszych kartach współczesnej historii. Wiele osób czuje podświadomie dramaturgię sytuacji, nie do końca jednak zdajemy sobie sprawę, co tak naprawdę wydarzyło się w Białym Domu podczas spotkania Donalda Trumpa z Wołodymyrem Żełenskim.

Tego co się stało 28 lutego 2025 roku w Gabinecie Owalnym nie da się zrozumieć bez odwołania do dwóch innych dat, kluczowych dat światowej polityki XXI wieku. Pierwsza data to 24 października 2007 roku i przemówienie Władimira Putina na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium. To wtedy Putin otwarcie zanegował porządek polityczny ukształtowany po roku 1991. Zanegował obowiązywanie prawa międzynarodowego, zanegował istnienie wartości demokratycznych, a akcesję nowych państw do NATO i rakietową tarczę obronną uznał za „zagrożenie dla pokoju”. Była to czysto wojenna narracja.
Europa, Unia Europejska, ani wtedy ani później, nie wyciągnęła z tego przemówienia żadnych wniosków. Ówczesny szef niemieckiej SPD skomentował to wystąpienie: „W zasadzie nie rozumiem, co chciał powiedzieć Wladimir Putin. … Myślę iż to po prostu retoryka ze strony Wladimira Putina, nie sądzę, by za tym kryło się coś poważniejszego”. Niemcy i UE nie zrozumiały wtedy, nie zrozumiały też później, czy raczej nie chciały zrozumieć. Nie zrozumiały po inwazji Rosji na Gruzję na początku sierpnia 2008 roku, nie zrozumiały po zamachu na Prezydenta Polski i całą polską delegację udającą się 10 kwietnia 2010 roku do Katynia, nie zrozumiały po aneksji Krymu w lutym 2014 roku. Unia Europejska nie do końca zrozumiała zagrożenie dla pokoju w Europie także po inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 roku.
Unia Europejska budowała swoją tożsamość i swoją „potęgę” w kontrze do chrześcijańskich wartości i chrześcijańskiej tradycji, opierając się na chorej ideologii zielonego eko-genderowego nieładu. UE jest strukturą niedemokratyczną, wręcz antydemokratyczną. Rządzą nią komisarze, którzy nie pochodzą z wyboru, tylko z mianowania. Mianowani są przez Radę Europejską, w skład której wchodzą przywódcy państw członkowskich. Zasada jednomyślności zastępowana jest w praktyce zasadą większości kwalifikowanej, gdzie liczba głosów poszczególnych członków zależna jest od wielkości populacji danego kraju. To w oczywisty sposób premiuje kraje najbardziej liczebne.
Tego co się stało 28 lutego 2025 roku w Białym Domu nie da się zrozumieć bez odwołania do drugiej kluczowej daty, a mianowicie do 14 lutego 2025 roku, bez odwołania do przemówienia wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych J.D. Vance’a na kolejnej Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium. Przemówienie J.D. Vance’a było bodaj pierwszą tak klarowną i kompleksową odpowiedzią na przemówienie Putina wygłoszone w tym samym miejscu 18 lat wcześniej. Słowa Vance’a, w przeciwieństwie do wojennej retoryki Putina, odnosiły się do pokoju, do możliwych warunków przywrócenia pokoju na Ukrainie i utrzymania pokoju w całej Europie. Wiceprezydent Stanów Zjednoczonych stanowczo stwierdził, iż pokój jest możliwy tylko na fundamencie, może nie tyle wartości, co po prostu normalności. Stwierdził dobitnie, iż pokoju w relacjach z Rosją nie da się uzyskać, gdy samemu łamie się prawo i gwałci się podstawowe zasady demokracji. J.D. Vance przywołał z nazwy Rumunię, w której anulowano wybory prezydenckie, powołując się na tajne dane od służ specjalnych.
Swoistą odpowiedzią Unii Europejskiej na to przemówienie J.D. Vance’a było aresztowanie Calina Georgescu, kandydata na prezydenta Rumunii. Tego, który wygrał w grudniu 2024 roku, unieważnioną później, I turę wyborów z 22,94% poparciem. Zatrzymanie Calina Georgescu na kilka godzin w areszcie nie miało żadnego odniesienia do bieżącej, wewnętrznej rumuńskiej polityki. To był sygnał dla USA: możecie nas krytykować za unieważnienie wyborów, a my, jak zechcemy, możemy choćby aresztować głównego kandydata. Pikanterii dodaje fakt, iż prezydentem Rumunii, który po unieważnieniu wyborów samowolnie przedłużył swoje urzędowanie był Klaus Werner Iohannis, polityk narodowości niemieckiej, długoletni lider Demokratycznego Forum Niemców w Rumunii. Klaus Iohannis, co zrozumiałe, ma dobre relacje z kanclerzem Niemiec i przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen. Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności termin nowych wyborów w Rumunii wyznaczono na 4 maja 2025 roku, tak by termin II tury, 18 maja, pokrył się z terminem I tury wyborów w Polsce. Łatwiej będzie unieważnić wybory w obu krajach, gdy szum ewentualnych protestów ulegnie rozproszeniu. Świat burząc się na bezprawie w Rumunii łatwiej zaakceptuje bezprawie w Polsce. Teoria spiskowa? Oto właśnie wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Henna Virkkunen ogłosiła, iż niebawem odbędzie się okrągły stół w sprawie wyborów prezydenckich w Polsce! To więcej niż nieuprawniona obca ingerencja w wewnętrzne sprawy Polski.
Aresztowanie Calina Georgescu to było przygotowanie gruntu do rozmów Donalda Trumpa z Wołodymyrem Żełenskim. Europejscy przywódcy doszli do wniosku, iż ideologia zielonego eko-genderowego nieładu jest dla nich ważniejsza niż pokój. Uznali, iż lepiej zaryzykować wojnę z Rosją niż wyrzec się chorej ideologii. Dla nich, dla „elit” Unii Europejskiej, wojna z Rosją jest mniejszym złem niż groźba powrotu normalności do Europy. Dlatego europejscy przywódcy postawili Żełenskiemu ultimatum. Albo USA albo Europa. jeżeli podpisze umowę z Trumpem, jeżeli to Stany Zjednoczone będą negocjować warunki pokoju z Rosją, to Europa odetnie się od Ukrainy. jeżeli Ukraina oczekuje wsparcia ze strony Europy to musi się odciąć od USA. Żełenski nie poleciał do Waszyngtonu podpisać umowę. Poleciał, by zakomunikować Trumpowi, iż Stany Zjednoczone są persona non grata w Europie.
Kilka dni przed spotkaniem Trumpa z Żełenskim rozpętano w Europie istną histerię, jakoby USA chciały przejąć kontrolę nad ukraińskimi zasobami metali ziem rzadkich, czy raczej nad zasobami tzw. surowców krytycznych. Z informacji, które przedostały się do mediów wynika, iż proponowana umowa miała charakter umowy win-win. Wiele osób ocenia umowy handlowe w kategoriach sportowych, ktoś wygrywa zatem ktoś inny musi przegrać. Nazywa się to często grą o sumie zerowej. Ktoś zyskuje kosztem kogoś, kto traci, a bilans jest zerowy. Ale w biznesie jest możliwa gra o sumie dodatniej, w której obie strony wygrywają. Umowy win-win to umowy, w których obie (wszystkie) strony osiągają korzyści. Taki właśnie charakter miała umowa założycielska pierwszej kopalni ropy naftowej na ziemiach polskich. Stronami umowy byli wynalazca lampy naftowej Ignacy Łukasiewicz, posiadający środki inwestycyjne Tytus Trzecieski oraz właściciel roponośnych terenów Karol Klobassa. Jako współudziałowcy tego przedsięwzięcia wszyscy osiągnęli sukces i dorobili się wielkich majątków. Każdy z nich w pojedynkę, bazując tylko na wiedzy, lub tylko na kapitale czy też tylko na własności ziemi, sam nie osiągnąłby nic. Umowa między USA a Ukrainą, na podstawie upublicznionych informacji, miała mieć właśnie tego typu charakter umowy win-win i jako taka a priori nie powinna być krytykowana.
Nie była to więc umowa o charakterze jednostronnym i nie jej zapisy były powodem zerwania rozmów. Faktycznym powodem zerwania rozmów było jednostronne wypowiedzenie zimnej wojny Stanom Zjednoczonym przez Europę, była próba wypchnięcia USA z Europy. Wołodymyr Żełenski nie był podmiotową stroną rozmów w Gabinecie Owalnym, był tylko aktorem, który odegrał rolę napisaną mu przez europejskich przywódców. Rolę niestety tragiczną. Wiele osób ocenia przebieg tej rozmowy z perspektywy gospodarza i gościa. Z perspektywy pięknego przysłowia „Gość w dom, Bóg w dom”. Ale warto wsłuchać się dokładnie w przebieg tej rozmowy. Żełenski gestykulując silnie rękami stwierdził stanowczo: „Od samego początku wojny byliśmy sami”. Toż to jawna prowokacja i obelga wobec Amerykanów (i przy okazji wobec Polaków). Zaledwie dzień później, podczas rozmów z brytyjskim premierem Keirem Starmerem ten sam Żełenski powiedział z uśmiechem, bez żadnej gestykulacji: „Dziękuję Brytyjczykom za wsparcie od samego początku wojny”. Przypadek? Raczej „przejęzyczenie” w stylu Barbary Nowackiej. Wołodymyr Żełenski podczas rozmowy w Białym Domu wyraźnie dążył do zwarcia, prowokował. Powiedział Amerykanom, iż nie wiedzą co to jest wojna, zagroził wręcz, iż „odczują skutki wojny w przyszłości”. Mówił to w obecności wiceprezydenta Vance’a, który podczas wojny w Iraku służył w latach 2003–2007 w Korpusie Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych. Nie przyrównuję i nie porównuję wojny na Ukrainie do wojny w Iraku, ale Vance szczyci się tym, iż narażał swoje życie dla Stanów Zjednoczonych, co wielokrotnie podkreślał w swoich przedwyborczych wystąpieniach. Czy Żełenski i jego doradcy o tym nie wiedzieli? Czy nie wiedzieli, iż komuś takiemu jak Vance, dla dobra negocjacji, należy schlebić, mówiąc, iż przecież on sam najlepiej wie jak okrutna jest wojna? Doskonale wiedzieli. Świadomie powiedzieli coś zupełnie innego.
Już następnego dnia po zerwaniu rozmów premier Włoch Giorgia Meloni wezwała do podjęcia negocjacji między Europą a Stanami Zjednoczonymi. Przed 28 lutego wydawało się, iż dla przywrócenia pokoju w Europie konieczne są negocjacje między Ukrainą a Rosją. Po 28 lutego okazało się, iż dla zagwarantowania pokoju w Europie konieczne są negocjacje między UE a USA. Tylko iż przywódcy Unii Europejskiej nie są zainteresowani takimi rozmowami. Nie odpowiedzieli, w ogóle nie zareagowali na apel premier Włoch. Giorgia Meloni została wybrana przez Włochów na premiera ich kraju po tym jak zadeklarowała publicznie: „Jestem kobietą, jestem matką, jestem Włoszką, jestem chrześcijanką, nie odbierzecie mi tego, nie odbierzecie!”. Jej władza, podobnie jak władza Trumpa, oparta jest na normalności. Dlatego Giorgia Meloni gotowa jest do rozmów z USA, nie boi się tych rozmów, więcej, doskonale rozumie, iż od tych rozmów zależy pokój w Europie. Ale czy inni europejscy przywódcy to rozumieją? Już następnego dnia po zerwanych rozmowach Zełenskiego z Trumpem norweska firma Haltbakk Bunkers odmówiła dostaw paliwa dla amerykańskiej armii, w tym również dla okrętów podwodnych USA wpływających do norweskich portów. Więcej, norweska firma wystosowała apel do firm europejskich, aby w podobny sposób sabotowały amerykańskie wojska stacjonujące w Europie. To już więcej niż zimnowojenne pohukiwania polityków, to jawne kreowanie konfliktu Europy z USA.
Europejscy przywódcy wolą narazić swoje kraje na wojnę z Rosją niż wyrzec się chorej ideologii zielonego eko-genderowego nieładu. W tej samobójczej grze bierze czynny udział koalicja 13 grudnia. Donald Tusk buńczucznie oznajmił, iż 500 mln Europejczyków obroni się przed 140 mln Rosjan bez pomocy 300 mln Amerykanów. Jakie działania obronne podjął polski rząd i polskie władze? Sąd Najwyższy możliwie jak najszybciej rozpatrywał właśnie kwestię uproszczenia procedury zmiany płci. Dokonał przy tym wiekopomnego odkrycia stwierdzając, iż „korekta oznaczenia płci jest zbliżona do postępowania o sprostowanie aktu stanu cywilnego". W obliczu groźby ataku Rosji na Europę, w obliczu groźby III wojny światowej, polskie władze rozważają, czy stroną postępowania o zmianę płci powinni być rodzice petenta, czy tylko jego ewentualne dzieci, czy może jedni i drudzy. I czy stroną postępowania powinien być ewentualny współmałżonek. No i czy on, zgodnie z konstytucyjnym zapisem, iż małżeństwem jest związek między kobietą a mężczyzną, nie powinien, dla symetrii, zmienić także swojej płci na przeciwną. To ważne, bo nieważne kim człowiek się urodził, ale kim umrze. A wojna u granic.
Czy w świetle opisanych faktów wojna jest nieunikniona? Czy Europa opętana szaleństwem zielonego eko-genderowego nieładu prze do zagłady? Europa odrzucając współpracę z USA, wypychając Stany Zjednoczone z Europy, podejmuje ogromne ryzyko. Ale przywódcy Europy, na wypadek rosyjskiego ataku, mają asa w rękawie. Tym asem w rękawie jest plan pokojowy, który Europa zaproponuje Rosji. Sednem tego planu pokojowego będzie granica wpływów, granica demarkacyjna wytyczona na Wiśle. Tereny na wschód od Wisły zostaną oddane Rosji, a polskie ziemie na zachód od Wisły wejdą w skład zjednoczonej Europy pod niemieckim przywództwem. Ten plan był przygotowywany od dawna i prawdopodobnie już leży na stole. To dlatego poprzedni rząd PO-PSL zlikwidował ponad 600 jednostek wojskowych na wschodnich terenach Polski, żeby nikomu nie przyszło do głowy złamać warunków tego pokoju i stawić opór wkraczającym oddziałom Armii Czerwonej. To dlatego już w roku 2011 opracowano strategiczne założenia tego pokoju w postaci doktryny „obronnej” na rubieży Wisły. To dlatego zatwierdzający tę doktrynę Bogdan Klich został mianowany przez Tuska kierownikiem polskiej ambasady w USA. Kierownikiem, gdyż Prezydent Andrzej Duda nie wyraził zgody na minowanie ambasadorem człowieka, który podpisał się pod dokumentem rozbiorowym Polski. To dlatego, właśnie teraz, po zerwaniu rozmów ukraińsko-amerykańskich, odebrano immunitet Mariuszowi Błaszczakowi, by móc go oskarżyć i aresztować za odtajnienie i ujawnienie ceny jaką ma zapłacić Polska za podpisanie pokoju między niemiecką Unią Europejską a Rosją. Łatwiej przecież będzie Tuskowi oznajmić, iż tak zadecydowali rządzący Europą, iż to mniejsze zło, iż on o niczym nie wiedział. Łatwiej niż się przyznać, iż samemu uczestniczyło się w powstawaniu tych nikczemnych planów.
28 lutego 2025 roku miał przejść do historii jako zwiastun pokoju na Ukrainie. Jednak wszystko wskazuje na to, iż ten dzień zapisze się na najczarniejszych kartach współczesnej historii. Z pierwszą częścią mojego komentarza, dotyczącą ostentacyjnego dystansowania się Europy od Stanów Zjednoczonych rządzonych przez Donalda Trumpa i Republikanów, prawdopodobnie zgodzi się większość czytelników. Druga część, dotycząca warunków pokoju na jakie może zgodzić się Europa, może być odebrana przez niektóre osoby jako science fiction, jako scenariusz szalony. To ja w takim razie spytam: jeżeli dojdzie do rozmów pokojowych między Europą a Rosją bez udziału Stanów Zjednoczonych i taki plan pokojowy z linią demarkacyjną na Wiśle zostanie zaproponowany, to kto mu się sprzeciwi? Friedrich Merz? Emmanuel Macron? Keir Starmer? Pedro Sanchez? Ursula von der Leyen?
No kto? Proszę wymienić chociaż jedno nazwisko.
Marcin Bogdan
****
Osoby, które są zainteresowane posiadaniem książki, prosimy o dobrowolną wpłatę na cele statutowe Stowarzyszenia Solidarni2010 koraz przesłanie informacji na adres [email protected]
Oto nr konta:
67 2490 0005 0000 4520 4582 2486
Książka wydana została staraniem i środkami członków Stowarzyszenia Solidarni 2010 w ramach działań statutowych.