Manipulacja w cieniu wyborów prezydenckich. Czyli co kombinuje Morawiecki?

20 godzin temu
Zdjęcie: Morawiecki


W niedawnej rozmowie z Telewizją wPolsce24 poseł PiS i były premier Mateusz Morawiecki kolejny raz dał popis swojej hipokryzji, próbując budować narrację o zagrożonej demokracji i potrzebie „pilnowania uczciwości” nadchodzących wyborów prezydenckich.

Odwołując się do słów prezydenta Andrzeja Dudy, wypowiedzianych podczas obchodów Święta Narodowego Trzeciego Maja, Morawiecki mówił o „złych duchach”, które rzekomo próbują wpłynąć na wynik wyborów, oraz o rzekomych zagrożeniach ze strony obecnej władzy. Jego wypowiedzi, choć pozornie pełne troski o Polskę, są w rzeczywistości cyniczną próbą odwrócenia uwagi od katastrofalnych rządów PiS i jego własnej roli w osłabianiu demokracji w Polsce.

Morawiecki odwraca kota ogonem

Morawiecki z emfazą podkreślał, jak ważne jest „pilnowanie uczciwości” wyborów, wskazując na konieczność działania Ruchu Kontroli Wyborów i angażowania mężów zaufania. „To jest fundamentalnie ważne, bo na pewno różne złe duchy będą próbowały przeszkodzić w wolnych wyborach, zmienić tok i tryb historii Polski” – mówił były premier. Te słowa brzmią jak ponury żart w ustach człowieka, który przez lata był jednym z głównych architektów polityki PiS – polityki, która systematycznie podkopywała fundamenty polskiej demokracji. To właśnie za rządów Morawieckiego, w latach 2018–2023, wprowadzano zmiany w systemie sądownictwa, które ograniczały jego niezależność, upolityczniono Trybunał Konstytucyjny, a media publiczne przekształcono w narzędzie partyjnej propagandy. Oskarżanie obecnej władzy o „niszczenie demokracji” i „atakowanie niezależnych instytucji” jest szczytem hipokryzji, gdy sam Morawiecki był współodpowiedzialny za te same działania, o które teraz krytykuje rządzącą koalicję.

Co więcej, narracja o „złych duchach” i rzekomych zagrożeniach dla wyborów to typowa strategia PiS – straszenie społeczeństwa wyimaginowanymi wrogami, by zmobilizować swój elektorat. Morawiecki nie przedstawia żadnych konkretnych dowodów na to, iż obecna władza mogłaby naruszyć przebieg wyborów, a jego słowa są jedynie próbą podważenia legitymności procesu demokratycznego w razie przegranej Karola Nawrockiego, kandydata wspieranego przez PiS. To kolejny przykład manipulacji, której Morawiecki i jego partia używali przez lata, by utrzymać się przy władzy.

Konstytucja 3 maja jako zasłona dymna

Były premier odwoływał się także do symboliki Konstytucji 3 maja, mówiąc, iż jest to święto, które przypomina o słabościach, ale i sile Polaków, oraz iż powinniśmy czerpać z jej mądrości. „Przekazujemy ją na wieczność, przyszłym pokoleniom” – podkreślał. Te słowa brzmią szczególnie gorzko, gdy przypomnimy sobie, jak Morawiecki i jego rząd traktowali konstytucję w praktyce. Za jego kadencji wielokrotnie łamano zapisy ustawy zasadniczej – wystarczy wspomnieć o niekonstytucyjnych zmianach w sądownictwie, ignorowaniu orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego (gdy jeszcze działał niezależnie) czy próbach ograniczenia praw obywatelskich, takich jak prawo do protestów. Morawiecki, który teraz tak chętnie odwołuje się do mądrości Konstytucji 3 maja, w rzeczywistości przyczynił się do erozji zasad, które ten dokument symbolizuje: praworządności, równości i wolności.

Kolejny chwyt propagandowy

Morawiecki nie szczędził pochwał dla Karola Nawrockiego, kandydata PiS na prezydenta, który niedawno spotkał się z Donaldem Trumpem w Białym Domu. „To spotkanie było fundamentalnie ważne, bo pokazaliśmy, iż drzwi do Białego Domu ma szeroko otwarte” – mówił były premier, przedstawiając to jako dowód na znaczenie Polski jako sojusznika USA. Ta narracja jest jednak kolejnym przykładem manipulacji. Spotkanie Nawrockiego z Trumpem, choć rzeczywiście nietypowe, nie świadczy o realnym wzmocnieniu pozycji Polski na arenie międzynarodowej, a raczej o osobistych relacjach PiS z Trumpem, który w przeszłości był chętnie wykorzystywany przez partię Kaczyńskiego do budowania wizerunku „silnej Polski”. Za rządów Morawieckiego relacje polsko-amerykańskie były w dużej mierze jednostronne – Polska kupowała drogi sprzęt wojskowy od USA, ale nie zyskała znaczących korzyści, takich jak trwałe inwestycje gospodarcze czy wsparcie w kluczowych kwestiach, jak spór z Unią Europejską o praworządność.

Co więcej, Morawiecki pomija fakt, iż jego własne rządy doprowadziły do osłabienia pozycji Polski w Europie. Konflikty z UE, w tym wstrzymanie funduszy z Krajowego Planu Odbudowy z powodu naruszeń praworządności, były bezpośrednim wynikiem polityki PiS, którą Morawiecki aktywnie wspierał. Teraz, gdy Polska pod rządami koalicji Tuska odbudowuje swoje relacje z Europą, Morawiecki próbuje przedstawiać Nawrockiego jako „symbol przyjaźni polsko-amerykańskiej”, ignorując własne porażki na arenie międzynarodowej.

Symbol cynizmu i niekompetencji

Mateusz Morawiecki, który w swojej rozmowie z Telewizją wPolsce24 kreuje się na strażnika demokracji i patriotyzmu, jest w rzeczywistości symbolem wszystkiego, co w polityce PiS było najgorsze: cynizmu, manipulacji i niekompetencji. Jako premier odpowiadał za chaotyczne zarządzanie gospodarką – inflacja, która za jego rządów osiągnęła rekordowe poziomy, była bezpośrednim wynikiem jego polityki rozdawnictwa i braku reform. Jego rządy to także okres głębokich podziałów społecznych, protestów kobiet przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego i ignorowania kryzysu klimatycznego. Teraz, gdy PiS jest w opozycji, Morawiecki próbuje budować narrację o zagrożonej demokracji, zapominając, iż to jego partia przez osiem lat systematycznie osłabiała polskie instytucje i prawa obywatelskie.

Wypowiedzi Morawieckiego to kolejny dowód na to, iż PiS nie wyciągnął żadnych wniosków ze swojej przegranej w 2023 roku. Zamiast zaproponować realne rozwiązania dla Polaków, partia wciąż sięga po te same metody: straszenie, manipulację i odwoływanie się do patriotycznych symboli, których sama nie szanowała, będąc u władzy. Morawiecki może mówić o „mądrości Konstytucji 3 maja” i „uczciwości wyborów”, ale jego słowa brzmią pusto w świetle jego własnej przeszłości. Polacy zasługują na polityków, którzy traktują demokrację poważnie – a Morawiecki z pewnością do nich nie należy.

Idź do oryginalnego materiału