„Mamy szczęście, iż komisarzem UE ds. budżetu jest Serafin” [WYWIAD]

1 tydzień temu
Zdjęcie: https://www.euractiv.pl/section/polityka-wewnetrzna-ue/interview/mamy-szczescie-ze-komisarzem-ue-ds-budzetu-jest-serafin-wywiad/


„Polska ma dziś wiarygodny, wpływowy rząd, który trafnie określił priorytety prezydencji w Radzie UE i zdołał przekonać unijne instytucje, iż bezpieczeństwo ma wiele wymiarów”, mówi w rozmowie z EURACTIV.pl europoseł rumuńskiej Partii Narodowo-Liberalnej Siegfried Mureșan, współsprawozdawca PE ds. wieloletniego budżetu UE.

Aleksandra Krzysztoszek, EURACTIV.pl: Jak pana zdaniem Unia Europejska powinna odpowiedzieć na cła nakładane przez Donalda Trumpa? Czy powinniśmy negocjować, a może raczej podjąć zdecydowane kroki?

Siegfried Mureșan: Powinniśmy dążyć do rozwiązania wypracowanego w negocjacjach — to jest jasne. Przede wszystkim chcę bardzo wyraźnie powiedzieć, iż izolacja prowadzi do ubóstwa. W ostatnich dekadach widzieliśmy, jak handel napędzał wzrost gospodarczy i tworzył miejsca pracy. Odnieśliśmy ogromne korzyści z handlu międzynarodowego.

Decyzja obecnego prezydenta USA o izolacji na arenie międzynarodowej — o odwróceniu się od wartości, których wspólnie broniliśmy, takich jak wolność mediów, demokracja, rządy prawa czy prawa człowieka — niestety znacząco osłabia soft power i wpływy Stanów Zjednoczonych na świecie.

Teraz decyzja o nałożeniu ceł stwarza również poważne zagrożenie dla amerykańskiej gospodarki. Rynki finansowe zareagowały na nią negatywnie. Skutkiem ceł będzie wzrost cen i możliwe niedobory towarów w amerykańskich sklepach. Ucierpią na tym w szczególności najubożsi.

Dlatego właśnie uważamy, iż te cła są błędem. Unia Europejska rozpocznie negocjacje ze stroną amerykańską i mamy nadzieję, iż przynajmniej niektórych ceł uda się uniknąć. jeżeli nie, Unia wypracuje konsensus w sprawie proporcjonalnej odpowiedzi na cła.

Nie chcemy eskalacji sytuacji, ale jeżeli Stany Zjednoczone nałożą te nieuzasadnione środki na europejskie przedsiębiorstwa, to Europa będzie miała obowiązek je chronić — i to właśnie zrobimy.

Jak konkretnie ta odpowiedź powinna wyglądać? Czy powinniśmy uderzyć w amerykański sektor big tech?

Za politykę handlową wszystkich 27 państw członkowskich odpowiada Komisja Europejska i to ona ogłosi swoją odpowiedź. Ale rzeczywiście duże firmy cyfrowe zarabiają w Europie miliardy, i to może być źródło opodatkowania. Komisja Europejska powinna ogłosić odpowiedź i podjąć decyzję w imieniu wszystkich państw UE.

Przejdźmy zatem do unijnego budżetu — podsumowując, jakie będą priorytety Parlamentu Europejskiego? Czego Parlament będzie oczekiwał od Komisji w tym procesie?

Naszym głównym postulatem wobec Komisji Europejskiej jest to, aby pieniądze rzeczywiście trafiały na polityczne priorytety UE. Obywatele Europy oczekują dziś bezpieczeństwa i silnej gospodarki.

Dlatego właśnie uważamy, iż Komisja Europejska powinna w kolejnym budżecie UE priorytetowo traktować inwestycje w bezpieczeństwo, obronność oraz konkurencyjność naszej gospodarki.

To będzie stanowisko przyjęte przez Parlament Europejski w maju. Razem z moją koleżanką Carlą Tavares jesteśmy współsprawozdawcami Parlamentu ds. Wieloletnich Ram Finansowych i to właśnie zawiera nasz raport: bezpieczeństwo, obronność i konkurencyjność powinny być głównymi priorytetami. Wszystkie programy muszą być im podporządkowane.

Oczywiście trzeba też zachować równowagę między tymi nowymi priorytetami a tradycyjnymi — rolnictwem i polityką spójności. Obie te polityki wielokrotnie udowodniły swoją wartość.

Rolnictwo tworzy miliony miejsc pracy na obszarach wiejskich i zapewnia wysokiej jakości żywność mieszkańcom całej Europy. Trzeba je wspierać nadal. Rolnicy nie przestaną potrzebować naszej pomocy.

Z kolei spójność to nasza główna polityka inwestycyjna. W ostatniej dekadzie przyczyniła się ona do znaczącego rozwoju naszej infrastruktury. Tak więc polityki rolnej i polityki spójności trzeba bronić i zachować równowagę pomiędzy nimi a nowymi priorytetami, jakimi są bezpieczeństwo i obronność.

Jakie kolejne kroki nas czekają, jeżeli chodzi o przyjęcie budżetu? Piłka jest teraz po stronie Parlamentu Europejskiego.

Tak. W maju Parlament Europejski przedstawi swoje priorytety, a następnie w lipcu Komisja Europejska zaprezentuje projekt budżetu, uwzględniający te priorytety. Następnie rozpoczną się negocjacje między Parlamentem, Komisją i 27 państwami członkowskimi, reprezentowanymi w Radzie UE, w celu ustalenia ostatecznego kształtu budżetu.

Celem jest jak najszybsze osiągnięcie porozumienia, tak aby wszystko było gotowe na 1 stycznia 2028 roku. Uważam, iż negocjacje między Parlamentem, Radą a Komisją powinny zakończyć się przed końcem 2026 roku — czyli za półtora roku — tak aby w 2027 roku można było przygotować wdrożenie budżetu i by środki zaczęły płynąć od 1 stycznia 2028. Nie chcemy opóźnień.

A jak ocenia Pan współpracę Parlamentu Europejskiego z komisarzami — zarówno z komisarzem ds. budżetu Piotrem Serafinem, jak i z komisarzem ds. spójności Raffaele Fitto?

Współpraca z komisarzem Serafinem, odpowiedzialnym za budżet, jest intensywna, oparta na zaufaniu i bardzo dobra. Czujemy, iż bierze on pod uwagę stanowisko Parlamentu Europejskiego.

Oczekujemy, iż Komisja Europejska zaangażuje wszystkich adekwatnych komisarzy w proces uchwalania budżetu, bo chcemy, aby uwzględniono w nim wszystkie priorytety: zarówno w zakresie rolnictwa i spójności, jak i badań naukowych.

W Parlamencie pracujemy w bardzo inkluzywny sposób z kolegami z odpowiednich komisji parlamentarnych, aby ocenić potrzeby w każdej dziedzinie i mieć pewność, iż nasze postulaty rzeczywiście odpowiadają tym potrzebom.

Jeśli chodzi o komisarza Fitto, nie mieliśmy jeszcze okazji w pełni zapoznać się z jego wizją przyszłości polityki spójności. Uważam, iż kooperacja między nim a Komisją Budżetową Parlamentu powinna być bardziej intensywna.

Natomiast z komisarzem Serafinem kooperacja układa się znakomicie. Jest bardzo bliska, oparta na zaufaniu, i uważam, iż mamy szczęście, iż to właśnie on pełni funkcję komisarza ds. budżetu.

Wnosi on doświadczenie z rządu krajowego, z Rady Europejskiej, z czasów gdy pełnił funkcję stałego przedstawiciela Polski przy UE, a także z samej Komisji Europejskiej, gdzie wcześniej pracował przy budżecie.

Uważam, iż ma zarówno doświadczenie, jak i wiedzę niezbędną do opracowania budżetu odpowiadającego potrzebom obywateli. A trzeba pamiętać, iż to bardzo złożony proces, ponieważ zaciąganie długu nigdy nie jest łatwą decyzją dla odpowiedzialnego polityka.

Skoro już mówimy o długu – czy jest Pan zwolennikiem zaciągnięcia przez Unię Europejską kolejnego wspólnego długu, tym razem na poczet inwestycji w obronność?

Na samym początku pandemii COVID-19 zareagowaliśmy natychmiastowo i stworzyliśmy największy pakiet wsparcia gospodarczego w historii Unii Europejskiej — NextGenerationEU, czyli Instrument na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności (RRF). To była słuszna decyzja.

Teraz jednak musimy jasno określić, w jaki sposób ten dług zostanie spłacony — musimy go po prostu zwrócić. Dlatego pole manewru na poziomie unijnym jest dziś bardzo ograniczone. I właśnie z tego powodu uważam, iż zanim zdecydujemy się na nowe zadłużenie, powinniśmy dwa razy się nad tym zastanowić.

Pomimo tak ograniczonego pola manewru, sądzę, iż powinniśmy zrobić jeden wyjątek — i jest nim obrona. jeżeli w najbliższych latach zdecydujemy się na stworzenie nowych instrumentów finansowych, to powinny one dotyczyć wyłącznie obrony, ponieważ jest to w tej chwili absolutny priorytet i wymaga natychmiastowych inwestycji.

Minęła właśnie pierwsza połowa polskiej prezydencji w Radzie UE. Jak oceniłby Pan dotychczasowe działania naszego kraju, jeżeli chodzi o przewodniczenie pracom Rady?

Polska ma dziś rząd, który na poziomie unijnym jest bardzo wiarygodny i wpływowy. W ramach tej prezydencji Polski rząd trafnie określił priorytety — szczególnie w zakresie bezpieczeństwa — i zdołał przekonać rządy państw członkowskich oraz Parlament Europejski, iż bezpieczeństwo ma wiele wymiarów: ochrona granic, cyberbezpieczeństwo, bezpieczeństwo energetyczne, zdrowotne, żywnościowe.

Wszystkie te elementy są ze sobą powiązane — i uznanie tego faktu to ogromne osiągnięcie polskiej prezydencji. Widzimy dziś dynamikę i pozytywne efekty tego, iż Polska wróciła — iż ma silny, wiarygodny, proeuropejski rząd.

Pochodzę z Rumunii i mogę powiedzieć, iż zawsze, gdy Polska jest silna i kierowana przez proeuropejski rząd, jest to dobra wiadomość dla całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej.

W moim kraju także odczuliśmy skutki sytuacji, gdy poprzedni polski rząd izolował się od Europy, atakował jej instytucje i naruszał unijne wartości, za co zamrożone zostały dziesiątki miliardów euro dla Polski z unijnych funduszy.

Unia Europejska chciała pomóc Polakom, ale to poprzedni rząd stanął na drodze tej pomocy. Złamał zasady UE, a środki pozostały zamrożone aż do chwili, gdy obecny rząd premiera Tuska po dojściu do władzy niezwłocznie przystąpił do przywracania niezależności sądownictwa i mediów. To umożliwiło odblokowanie funduszy.

Tak więc silny i wiarygodny rząd w Polsce jest bardzo istotny dla obywateli Polski, co już widać po odmrożeniu funduszy. Ale istotny jest także dla państw takich jak Rumunia, ponieważ wtedy możemy działać razem.

Wspomniał Pan o swoim kraju, Rumunii, gdzie niedługo odbędą się powtórzone wybory prezydenckie. Czy obawia się Pan, iż mogą one znów zostać zmanipulowane przez siły zewnętrzne — w domyśle Rosję?

Tak, sytuacja jest w tej chwili znacznie lepsza, ale nie powinniśmy być naiwni. Rosja — i inne reżimy autorytarne na świecie — współpracują ze sobą znacznie ściślej, niż nam się wydaje. Ich celem jest osłabienie naszych demokracji.

Próbują podważać instytucje zarówno na poziomie krajowym, jak i unijnym, bo wiedzą, iż silne instytucje i rządy prawa to zaprzeczenie ich modelu. Model rosyjski opiera się na strachu, podziałach, nienawiści, sile oraz pozbawieniu jednostki praw. Nie chcą, by nasz model demokratyczny zwyciężył. Starają się go osłabić i atakują go przy każdej okazji.

Dlatego coraz częściej ingerują w wybory. Byliśmy zaskoczeni skalą tej ingerencji podczas ostatnich wyborów — ale jeżeli do niej dojdzie ponownie, nie powinno to być dla nas zaskoczeniem.

Dziś instytucje państwowe są lepiej przygotowane. Obywatele są lepiej poinformowani. Wierzę, iż podejmą świadomą decyzję — i wierzę, iż będzie to decyzja proeuropejska. Ale najważniejsze jest to, by ludzie czerpali informacje ze sprawdzonych i obiektywnych źródeł, a nie padali ofiarą dezinformacji, która szczególnie intensywnie krąży w mediach społecznościowych.

Rumunia jest dziś bardziej gotowa do wyborów. Spodziewam się, iż wybierzemy prezydenta o proeuropejskiej orientacji. Ale jestem też przekonany, iż Rosja spróbuje wpłynąć na wybory w Rumunii — i w innych krajach również. Ludzie muszą być na to gotowi i nie mogą dać się nabrać na propagandę i dezinformację.

Prezydent Finlandii Alexander Stubb powiedział w ubiegłym tygodniu, iż powinniśmy być mentalnie gotowi do odbudowy w przyszłości relacji z Rosją. Zgadza się Pan z tym?

Widziałem tę wypowiedź, ale nie miałem jeszcze okazji dokładnie jej przeanalizować i zrozumieć, co dokładnie miał na myśli. Z całą pewnością jednak powinniśmy bronić naszych wartości. To właśnie nasze wartości są dziś celem ataku ze strony Rosji.

W tej chwili najważniejsze jest, byśmy pozostali zjednoczeni, wierni naszym zasadom i dopilnowali, by Moskwa poniosła konsekwencje swojej nielegalnej, niesprowokowanej i nieuzasadnionej agresji na Ukrainę. Rosji nie można nagradzać za tę wojnę. Rosja musi za nią zapłacić — dosłownie i w przenośni.

Idź do oryginalnego materiału