Magnesem z lodówki zrobił więcej niż urzędnicy przez kilka lat. „Tykająca bomba”

7 miesięcy temu

Za pomocą prostego eksperymentu dziennikarz – Przemysław Błaszczyk sprawdził, co znajduje się w poprzemysłowej glebie wokół krakowskiego kombinatu. Magnesem zdjętym z lodówki potwierdził wyniki badań wykonane 12 lat temu. Te jak widać na opublikowanym filmie, są przez cały czas aktualne, mimo iż urzędnicy konsekwentnie odmawiają dokładnego zbadania terenu. Wideo znajduje się na końcu materiału.

W 2012 roku naukowcy z Wydziału Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska AGH w Krakowie przeprowadzili badania gleb w mieście. Na ich podstawie ostrzegli, iż duża magnetyczność w glebie na terenie Krakowa, jest związana z obecnością metali ciężkich.

Jak widać na poniższej mapie, zjawisko występowało na największą skalę na terenach wokół krakowskiego kombinatu. To zakład przemysłowy w dzielnicy Nowa Huta. Niegdyś jeden z największych krakowskich pracodawców i producentów stali w całym kraju. Dziś u schyłku swojej działalności przemysłowej – w mieście trwa debata o tym, co powinno wydarzyć się z tym terenem.

Mimo zmniejszonej produkcji gleba wciąż zawiera pozostałości po czasach świetności zakładów.

Grafika: Wojas A., 2012: Badanie podatności magnetycznej gleb na obszarze Krakowa jako wskaźnika ich zanieczyszczenia. Zeszyty Naukowe Politechniki Śląskiej, Górnictwo i Geologia, Tom 7, z. 2 (2012)

Mowa o takich metalach ciężkich ołów, cynk i kadm. To nie jedyne zanieczyszczenia, które są wynikiem pracy przemysłu metalurgicznego. Jednak one również znajdują się na kompleksach składowisk huty, które obejmują 95 ha, a także na osadnikach w rejonie ul. Dymarek – kolejnych 120 ha, oraz hałdzie żużla między ul. Igołomską – 35 ha.

Przez dziesiątki lat wiatr rozwiewał te zanieczyszczenia po całej okolicy, tworząc metaliczną aureolę zanieczyszczonej gleby wokół Kombinatu.

Wiedza o tym fakcie jest znana od dawna. W 1995 roku opublikowano Atlas Geochemiczny Krakowa i okolic, gdzie przedstawiono wyniki badań specjalistów z Państwowego Instytutu Geologicznego.

Atlas Geochemiczny Krakowa (Lis J., Pasieczna A., 1995: Atlas geochemiczny Krakowa i okolic. PIG, Warszawa).

Nowa Huta i kombinat. Co zawiera metaliczny pył?

To chcieliby zbadać mieszkańcy Krakowa zaangażowani w sprawę. Jednak przez lata władze miasta nie wykonały szczegółowych badań. Mimo, iż obywatele zgłaszali takie zapotrzebowanie na przykład w ramach projektu w Budżecie Obywatelskim. Ich pomysły odrzucano już na etapie weryfikacji.

– Dotychczas mamy tylko badania magnetyczności gleby. Zostały wykonane kilkanaście lat temu przez zespół AGH. Badacze udowodnili, iż w rejonie kombinatu jest ona choćby 9 razy wyższa w stosunku do tła, czyli wartości normalnej dla tego typu gleb – tłumaczy prof. Mariusz Czop z Wydziału, Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska Akademii Górniczo Hutniczej w Krakowie.

Profesor dodaje, iż nikt natomiast nie zbadał dokładnie, co w tym pyle jest. – Można przypuszczać na podstawie doświadczeń światowych, iż w tym pyle jest nie tylko cała symboliczna „tablica Mendelejewa”, przede wszystkim duża ilość metali ciężkich, ale również mogą być również jakieś związki organiczne. Wśród nich także rakotwórcze dioksyny i wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (WWA). Pył ten spadał na Nową Hutę przez całe dziesięciolecia funkcjonowania kombinatu. Te zanieczyszczenia są bardzo trwałe i ciągle mogą stanowić potencjalne zagrożenie dla mieszkańców w tej części Krakowa – wskazuje ekspert.

  • Czytaj także: Prof. Mariusz Czop: Prawo chroniące ludzi i środowisko przed wpływem stref przemysłowych to fikcja

We Włoszech po badaniach wprowadzili specjalną strefę

Podobna sytuacja miała miejsce we Włoszech. W rejonie dużego kombinatu metaruligcznego wykonano dokładne badania. Okazało się, iż tego typu substancje wpływają drastycznie na życie i zdrowie ludzi.

– Tam na podstawie dokładnych badań wprowadzono strefę o promieniu 20 km z wyłączeniem działalności rolniczej wokół kombinatu. On też nie jest w tej chwili w największej fali swojego rozwoju, zmierza ku wygaszeniu produkcji. Natomiast u nas strefa ochronna wokół kombinatu nowohuckiego została zniesiona w 2003 roku i od tego czasu następuje swobodne i niczym nieograniczone zagospodarowanie tych terenów. Dzieje się to bez wykonywania adekwatnych i określonych w przepisach prawa badań – wyjaśnia naukowiec.

Chodzi o hutę Ilva w Taranto na południu Włoch, która emitowała blisko 9 proc. sumy dioksyn w całej Unii Europejskiej, a w jej sąsiedztwie odnotowano wysokie wskaźniki zachorowań na raka oraz rzadkich genetycznych chorób dzieci.

Co interesujące pod koniec maja 2021 roku, po 5 latach postępowania sądowego dwaj właściciele Huty Ilva zostali skazani na ponad 20-letnie wyroki więzienia. Sąd ukarał ich za długotrwałą emisję toksycznych dioksyn i pyłów, która przyczyniła się do śmierci i zachorowań na raka wielu ludzi. Wraz z nimi skazano również 24 osoby w tym: kierowników huty, naukowych konsultantów i lokalnych polityków.

Na wszelki wypadek nie bada się terenu? Co z terenami wokół krakowskiego kombinatu

Jak to wygląda u nas? – Tu zaprasza się dzieci, aby w nieprzebadanej glebie między składowiskami odpadów huty sadziły las w rzekomo ekologicznym celu – komentuje prof. Mariusz Czop.

To nawiązanie do niedawnej akcji „Sadzimy las dla krakowian”, która miała polegać na zasadzeniu 4000 drzew na terenach w krakowskiej Nowej Hucie. Ta miała zostać przeprowadzona w ramach krakowskiego budżetu obywatelskiego, ale projektodawca – lokalne stowarzyszenie Akcja Ratunkowa dla Krakowa – wycofał się z niego w ostatnich dniach, alarmując przy tym, iż krakowski urząd chce posadzić las na tykającej bombie ekologicznej i ignoruje zagrożenia dla uczestników (w tym dzieci), które wiążą się z grzebaniem w skażonej ziemi.

Ostatecznie miasto wykonało nasadzenia na własną rękę, zapraszając na wspólne sadzenie najmłodszych. Urząd przekonywał, iż poszerza też istniejący lasek, który miał honorować Olgę Tokarczuk.

– Wykorzystuje się dobre imię naszej noblistki Olgi Tokarczuk, którą ten las między największymi bombami ekologicznymi w Krakowie rzekomo ma uhonorować. Żeby przeciwdziałać tego typu nieodpowiedzialnym akcjom, skieruję list otwarty do dyrekcji placówki szkolnej, z której ściągnięto dzieci. Chcę zapytać, czy zdają sobie sprawę, jak mogli je narazić i czy rodzice byli prawidłowo poinformowani o potencjalnych zagrożeniach – deklaruje prof. Czop.

„Nie było żadnych norm”. Mieszkańcy proszą o badania wody pitnej

Sporo mieszkańców Nowej Huty ma w rodzinie kogoś, kto pracował na Kombinacie i wiele mógłby powiedzieć o metalicznym pyle. – Wchodził nam do oczu, uszu i trzaskał w zębach, kiedy jadło się kanapkę. Przynosiliśmy go na włosach i ubraniach do swoich domów – wspomina 70-letni były pracownik huty, pracujący kiedyś bezpośrednio przy wytopie stali. – Nie było wtedy żadnych norm, zabezpieczeń. Nikt choćby nie myślał o jakiś filtrach, więc wszystko to spadało na parki, szkoły i przedszkola i oddychały tym nasze dzieci – przyznaje.

Profesor Mariusz Czop mówi nam, iż niedawno napisała do niego badaczka uczestnicząca w wieloletnim projekcie badań zdrowotnych nowohukich dzieci urodzonych w latach 70 XX wieku. – Brało w nim udział dwa tysiące osób – wyjaśnia naukowiec. Ci ludzie mają teraz po 50 lat i ich stan zdrowia jest nie najlepszy. Naukowcy szukają przyczyn.

Sprawą zanieczyszczenia tych terenów zainteresowali się sami mieszkańcy os. Chałupki, znajdującego się 1,5 km od hałdy żużla i ponad 2 km od osadników przy ul. Dymarek. Proszą, aby przebadać im wodę w studniach, którą piją. Twierdzą, iż dotychczas nie doprowadzono tam wodociągu.

Zawartość gleby wokół kombinatu widać na poniższym. filmie.

Do tego tematu będziemy jeszcze wracać.

  • Czytaj także: Trujące chmury wrócą nad Kraków? W tle budowa dzielnicy wieżowców


Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Andrzej Rostek

Idź do oryginalnego materiału