Lotnisko im. Berlusconiego. Włochom kojarzy się to jednoznacznie

2 miesięcy temu

Berlusconi już za życia stał się symbolem Italii. Nie tylko tej pełnej kasy, wpływów i testosteronu, ale generalnie włoskiego uroku. Masy kojarzyły go z prywatnymi ekstrawagancjami, bunga-bunga, wyrokiem za oszustwa podatkowe, ale znany był też z sukcesów w biznesie i ról szefa rządu, lidera partii, posła, eurodeputowanego. Nic dziwnego, iż pomysł nazwania jednego z lotnisk stolicy Lombardii imieniem byłego premiera zaczął krążyć od razu po jego śmierci w 2023 roku. Początkowo zwolenników Berlusconiego, wnioskujących o wykrojenie mu przestrzeni publicznej, przyhamował burmistrz Mediolanu Giuseppe Sala, nadmieniając, iż zgodnie z przepisami z nadaniem nazwy trzeba poczekać dziesięć lat od śmierci osoby, którą chce się uhonorować. Gdy okazało się, iż prawo to dotyczy wyłącznie ulic, placów i alei, Gabriele Albertini, burmistrz Mediolanu w latach 1997 – 2006, podsunął myśl, by imieniem Berlusconiego nazwać lotnisko Linate (położone bliżej centrum Mediolanu niż Malpensa, ale obsługujące głównie loty krajowe i krótkie międzynarodowe). Stawkę podbił Roberto Formigoni: – Bardziej odpowiednie byłoby lotnisko Malpensa, bo (…) to Berlusconi i ja stworzyliśmy nowoczesną Malpensę, on jako premier, ja – jako prezydent regionu Lombardia.

Dołączy do panteonu bohaterów

Chociaż sprawa jest niemal przesądzona i Berlusconi będzie miał swój port lotniczy – jak generał de Gaulle we Francji, Adolfo Suárez w Hiszpanii, John F. Kennedy w Stanach, Pierre Elliott Trudeau w Kanadzie, José Abelardo Quinones Gonzales w Peru – to media są sceptyczne wobec tego pomysłu. Trudno im się pogodzić z tym, iż kontrowersyjny polityk, pierwszy populista Europy, zasili panteon postaci takich, jak walczący z mafią sędziowie Giovanni Falcone i Paolo Borsellino (którzy są patronami lotniska w Palermo), antyfaszysta Sandro Pertini (lotnisko w Turynie), Leonardo da Vinci (port lotniczy Fiumicino), Krzysztof Kolumb (Genua), Marco Polo (Wenecja) czy Galileusz (Piza). Dziennik Il Fatto Quotidiano uznał „poświęcenie jednego z najważniejszych lotnisk we Włoszech politykowi skazanemu i wielokrotnie objętemu śledztwami i procesami” za „prowokację graniczącą z science fiction”. Przypomniał też, iż Il Cavaliere zmarł w trakcie dochodzenia dotyczącego współudziału w masakrach w 1993 roku. Masakry w Rzymie, Mediolanie i we Florencji, zdaniem prokuratury, miały posłużyć osłabieniu rządu Ciampiego, który stał na czele kraju, i wywołać wśród obywateli panikę i strach w celu wzmocnienia projektu politycznego Berlusconiego i wylansowania ugrupowania Forza Italia.

Giuseppe Bonomi, który zarządzał systemem portów lotniczych w Mediolanie SEA oraz Alitalią, też bojkotuje inicjatywę ku czci Berlusconiego: – Jemu należałoby zadedykować Koloseum, nie lotnisko. Gigantyczną akcję pod hasłem „Malpensa należy do wszystkich – NIE dla lotniska im. Berlusconiego” rozkręcili na change.org młodzi demokraci, którzy od 7 do 11 lipca zebrali ponad 121 tysięcy podpisów. Z różnych środowisk posypały się sugestie alternatywnych nazwisk, od ambasadora zabitego w Kongo (Luca Attanasio) po pierwszą kobietę pilotkę we Włoszech (Rosina Ferrario). Problem w tym, iż cudzoziemcy raczej mało o nich słyszeli.

Idź do oryginalnego materiału